Testy szokowe budzą emocje

Im bliżej do wyników stress tests, którym poddano 91 europejskich banków, tym większe budzą one emocje. Pada wiele oskarżeń, nawet o to, że kryteria testów dostosowano do badanych banków. - Jeśli testy miałyby być z jakichś powodów niewiarygodne, lepiej przełożyć ogłoszenie wyników na wrzesień i najpierw je poprawić - przekonuje Nicolas Véron, ekspert brukselskiego instytutu analitycznego Bruegel.
Testy szokowe budzą emocje

Nicolas Véron, Bruegel

„Obserwator Finansowy”: Wyniki stress tests poznamy w  piątek 23 lipca. Ale skoro jest wokół nich tyle kontrowersji, to czy są w ogóle potrzebne?

Nicolas Véron: Są konieczne, ponieważ inwestorzy przestali ufać nie tylko europejskim gospodarkom, ale również bankom. Nie wiadomo, gdzie znajdują się najsłabsze punkty europejskiego systemu finansowego i na jakich rynkach banki są najbardziej narażone na ewentualne straty. Potrzebna jest więc rzetelna informacja, dzięki której będzie można na powrót zaufać instytucjom finansowym. Te testy pokażą, które spośród europejskich banków są silne, a które potrzebują restrukturyzacji, oczywiście pod warunkiem, że zostaną przeprowadzone w przejrzysty i wiarygodny sposób.

Od kilku dni europejskie media są pełne komentarzy, które podważają wiarygodność testów. Zarówno bankowcy, jak i eksperci przekonują, że testy są przeprowadzane chaotycznie, że prowadzą do zniekształconych porównań kondycji finansowej poszczególnych banków. Krótko mówiąc, testy zamiast ustabilizować sytuację, wprowadzą na rynki finansowe jeszcze większe zamieszanie.

Opinia bankowców nie jest w tym przypadku najważniejsza. Nie twierdzę, że nie należy wsłuchiwać się także w ich głosy, ale trzeba zachować stosowny dystans. Opinie finansistów, których instytucje są w tej chwili badane, z założenia nie są neutralne. Z drugiej strony, jeśli w medialnych komentarzach wyrażanych przez niezależnych ekspertów jest choćby ziarno prawdy, i kryteria oceny banków nie są spójne i przejrzyste, to politycy powinni odłożyć ogłoszenie wyników testów, np. do września, i najpierw te testy poprawić. Słyszałem sporo głosów, zarówno inwestorów jak i ekspertów, którzy wątpią w wiarygodność wyników. I trudno im się dziwić, bo zabrakło oświadczeń polityków, z których wynikałoby, że w badaniach zastosowano rzetelne kryteria. Cały proces testowania banków wyglądał zresztą chaotycznie: testy nie były koordynowane na poziomie międzynarodowym i pojawiały się przecieki z przeprowadzanych sprawdzianów i choć czasem nawet z chaosu powstaje coś dobrego, tym razem się na to nie zanosi.

W prasie ekonomicznej pojawiły się nawet opinie, m.in. w dzienniku „The Wall Street Journal”, że kryteria zostały dostosowane do niektórych banków, tak żeby przeszły testy pomyślnie.

Trudno mi komentować tego rodzaju podejrzenia. Nie wiemy przecież, jakie kryteria zastosowano na potrzeby testów. Wiem natomiast, czego oczekują ekonomiści, czołowi publicyści i inwestorzy. Oni są oczywiście zadowoleni, że testom poddano 91, a nie tylko 25 banków, jak chciano na początku, ale spodziewają się przede wszystkim bezstronności. Chodzi więc o to, żeby np. dwie podobne instytucje finansowe z różnych krajów zostały ocenione na podstawie jednakowych i surowych kryteriów, szczególnie jeśli chodzi o ryzyko związane z inwestycjami w rządowe obligacje. Następnie rynki czekają na bardzo szczegółowy raport, który pozwoli im określić w przyszłości ich własne ryzyko. Tak widzą kryteria badania niezależni obserwatorzy. Sęk w tym, że nadal nie wiadomo, czy te kryteria zostały zastosowane. Na razie odpowiedzi na to pytanie brak, bo politycy jak dotąd w tej sprawie milczą, a niestety sygnały, jakie nieoficjalnie docierają do inwestorów, świadczą o tym, że testy nie idą w dobrym kierunku.

Eksperci są zaniepokojeni tym, że nie zastosowano wspólnej dla wszystkich badanych banków procedury. Większość instytucji nadzoru bankowego zebrała z banków dane finansowe i sama przeprowadziła stress tests, ale np. w Niemczech to banki, a nie instytucje nadzorcze, miały same sobie zrobić sprawdzian. Czy takie różnice, jeśli się potwierdzą, wpłyną na ostateczne wyniki testów?

Nie jestem pewien, czy to tylko plotka, czy rzetelna informacja, ale jeśli to się potwierdzi, będzie to kolejny niepokojący sygnał. Gdyby się okazało, że pod wynikami, które poznamy w piątek, nie podpisały się wyłącznie instytucje nadzorcze, trudno będzie mówić o sukcesie tych testów. Zamiast wzrostu zaufania do banków, będziemy mieć do czynienia z kolejną falą wątpliwości, także w stosunku do polityków unijnych, którzy nie spełnili swoich obietnic dotyczących przejrzystości i wiarygodności testów. Dlatego powtarzam, że jeśli nie zostały one przeprowadzone zgodnie z przyjętymi dla takich badań na świecie kryteriami, lepiej odłożyć ogłoszenie ich wyników do września.

Na rynku pojawiły się plotki, że kilka europejskich banków będzie musiało odegrać rolę kozłów ofiarnych. Hiszpanie obawiają się np., że testy będą szczególnie srogie dla ich kas oszczędnościowych.

Nawet bez testów jest dość dowodów na to, że niektóre banki w Europie są niedokapitalizowane. Ale nie zawężałbym sensu przeprowadzania takich testów do sprawy kapitalizacji. Zaś co do Hiszpanii, to właśnie rząd w Madrycie szczególnie naciskał na przeprowadzenie tzw. stress tests. Warto o tym pamiętać.

Rok temu podobne testy przeprowadzono w USA. Zakończyły się sukcesem, bo jak powiedział mi jeden z członków American Bankers Association, pozwoliły opanować panikę na Wall Street i zmusiły niektóre banki do podwyższenia kapitału. Dlaczego ten proces nie miałby tak samo przebiegać w Europie?

Amerykanie posłużyli się w swoich testach kryteriami, o których wcześniej już mówiłem. Warunkiem sukcesu europejskich testów jest użycie tych samych kryteriów. Oczywiście Europa to nie Ameryka. Trzeba brać pod uwagę zarówno warunki techniczne, jak i polityczne. Unia ma przecież 27 członków, a testy przechodzą banki z 20 krajów. Nie musimy ślepo naśladować Amerykanów, ale z odpowiednich kryteriów badań, ze spójnej metodologii rezygnować nie można.

Rozmawiała Anna Gwozdowska

Nicolas Véron, ekspert brukselskiego instytutu analitycznego Bruegel, współpracuje również z Peterson Institute for International Economics w USA, jest autorem książki „Smoke & Mirrors, Inc.: Accounting for Capitalism, a book on accounting standards and practices”, wydanej przez Cornell University Press, publikuje m.in. w „La Tribune”, „Forbes Russia” i „La Voce”.

Nicolas Véron, Bruegel

Tagi