Egipt: Protest biednych, a nie fanatyków

W Egipcie, w przeciwieństwie do tego, co się często słyszy w mediach, obecne protesty mają przede wszystkim przyczyny ekonomiczne, a nie polityczne. Wielu ludziom trudno w to uwierzyć, ale dochód na głowę jest mniejszy niż w wielu krajach Afryki subsaharyjskiej. O przyczynach protestów w Egipcie rozmawiamy z Hosseinem Askarim, profesorem George Washington University.
Egipt: Protest biednych, a nie fanatyków

Hossein Askari fot. arch. autora

Obserwator Finansowy: Jaka jest główna przyczyna protestów w Egipcie?

Hossein Askari: Kiedy Gamal Nasser przeprowadził rewolucję w 1952 pojawiło się wiele obietnic poprawy życia zwykłych Egipcjan, że będzie socjalizm. Ale bardzo szybko Egipt stał się dyktaturą. Nie można powiedzieć żeby Anwar Sadat, drugi prezydent był wielkim demokratą, ale zwłaszcza przez ostatnie 20 lat rządów Hosniego Mubaraka Egipt stał się brutalną dyktaturą. Na dodatek pod względem gospodarczym to była klapa. Rządy nie były w stanie zapewnić wzrostu gospodarczego. Jednocześnie istnieje w Egipcie bardzo wąska grupa bardzo bogatych ludzi. Tymczasem egipskie instytucje są bardzo słabe. Nie ma rządów prawa, jest korupcja, system podatkowy jest nieefektywny. Ludzie żyli w biedzie od wielu, wielu lat. Gdyby ludzie mieli pełne żołądki i mogli żyć na przyzwoitym poziomie, nie jestem pewien, czy takie protesty miałyby miejsce.

Patrząc na całą sprawę szerzej, w wielu krajach, które Bank Światowy nazywa MENA – Bliski Wschód i Afryka Północna, od Maroka z jednej strony przez Egipt aż do Afganistanu, wyniki gospodarcze przez wiele lat były słabe. Za wyjątek można uznać Katar czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, które są małymi krajami i nie mają dużego znaczenia dla ogólnego obrazu. Po drugie, wszystkie te kraje charakteryzują się bardzo nierównym podziałem dochodu. Po trzecie, często stosowały one subsydia dla podstawowych kategorii towarów konsumpcyjnych jak chleb czy paliwo. Gospodarki te się nie rozwijają, czemu towarzyszy niesprawiedliwość społeczna i marnotrawstwo z powodu subsydiów. Niektóre z nich mają wielkie rezerwy ropy i gazu ziemnego, ale zasoby te zostały zmarnotrawione.

W komentarzach dotyczącej obecnej sytuacji w Egipcie przywołuje się często analogie do tego co zdarzyło się w Iranie w 1979 roku. Wtedy tak samo jak dziś, ceny żywności były na bardzo wysokim poziomie i powiększały napięcia społeczne. Skończyło się rewolucją ajatollahów.

Między tymi sytuacjami są podobieństwa, ale i istotne różnice. Rewolucja w Iranie była w dużej części protestem przeciwko głównym zachodnim mocarstwom. Irańczycy uważali, że ich życiem sterują Amerykanie i nie ma tu znaczenia czy było to zgodne z prawdą czy nie. Taki był pogląd społeczeństwa, które poparło protest przeciwko obcej dominacji. Takich haseł nie ma dziś w Egipcie. Poza tym Iran jest postrzegany przez wielu Arabów, zwłaszcza w Zatoce Perskiej jako coś innego. Po pierwsze nie jest to kraj arabski. Irańczycy przez niektóre władze duchowne nie są uważani w ogóle za muzułman, ponieważ są szyitami. Iran nie miał więc tych istotnych podobieństw do innych krajów arabskich, które mogłyby go uczynić wzorem do naśladowania. Z Egiptem to zupełnie co innego. Egipt jest najbardziej ludnym państwem arabskim. Liczy około 80 milionów ludzi. Tylko z tego powodu, Egipt ma duże znaczenie w świecie arabskim.

Dlatego dzisiejsze protesty w Egipcie mają duże większe znaczenie niż to co stało się w 1979 roku w Iranie. Obecne protesty w Egipcie uważam za epokowe wydarzenie na Bliskim Wschodzie, coś co zdarza się raz na 100 lat. Bardzo istotne jest to jak na to zareaguje Zachód. Jeśli wpadnie w strach przed islamizmem, może włożyć radykałom argument do ręki. Z powodu tego co stało się 30 lat temu w Iranie, nie należy wyciągać wniosków, że każda zmiana na Bliskim Wschodzie musi być radykalna.

W tej chwili nie widzę podstaw by obawiać się że po upadku rządu w Egipcie, czy Jordanii władzę przejmą fanatycy religijni. Myślę raczej, że ludzie znając wynik eksperymentu w Iranie, teraz nie będą chcieli powtórki. Dla wielu ludzi w tej części świata Iran jest przykładem katastrofy. Dla świata muzułmańskiego Iran uzyskał tylko jedno osiągniecie – jest niepodległym państwem. Na wszystkich innych polach to katastrofa. Trzydzieści lat temu, kiedy Arabowie odwiedzali Iran byli pod wrażeniem nowoczesności. Teraz wracają i mówią jak jest tam źle. Kiedy Irańczycy przyjeżdżają do Dubaju i Kataru z podziwem mówią, że jest tam lepiej nich u nich.

Jeśli nie dyktatura islamistyczna, to jaki rząd powstanie w Egipcie?

Częściowo zależy to od tego jak zareaguje Zachód. W tej chwili mówi i zachowuje się głupio. Powinien bardziej wesprzeć ludzi. Amerykanie mówili, że są za demokracją, ale cały czas popierali Mubaraka, Ben Aliego, Saudów i innych dyktatorów. Świat się zmienił dzięki Internetowi i nowoczesnym środkom komunikacji. Ludzie wiedzą co się dzieje.

Dziś wielu ludzi i organizacji udziela poparcia Muhamedowi ElBaradeiowi. Z kilku powodów. Jest szanowaną osobą. Po drugie – w Egipcie nie ma liderów. Mubarak zatroszczył się o to, żeby nie było opozycji. Po trzecie wreszcie, wszyscy patrzą na ElBaradeia nie jako polityka, ale jako kogoś kto przejmie ster na 3 – 6 miesięcy, a potem będzie można się go pozbyć. Powiedzmy sobie szczerze – nikt w Egipcie włączając Bractwo Muzułmańskie nie powie „chcemy szczęścia dla kraju i pozwolimy ElBaradeiowi rządzić”. To są politycy, którzy chcą objąć władzę, ale widzą że w tej chwili ElBaradei może być rozsądnym kompromisem. Wszyscy zapewne pamiętają, że ElBaradai był w ostrym sporze z prezydentem Bushem, który chciał go zwolnić ze stanowiska w Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Dziś Stany Zjednoczone zastanawiają się, czy będzie można z nim robić interesy. Amerykanie nie powinni mówić, że chcą decydować kto będzie rządził w Egipcie. Takie wypowiedzi robią bardzo złe wrażenie w świecie arabskim.

Jaki będzie dalszy scenariusz wydarzeń w krajach arabskich?

To co dziś dzieje się w Egipcie rozleje się do Jordanii, a z czasem także do Arabii Saudyjskiej. Jeśli upadnie rząd w Egipcie, posypią się także inne reżimy w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie. Zmiana u steru władzy nie będzie uporządkowana tak jak na zachodzie po przegranych wyborach. Będzie znacznie bardziej chaotyczna, choć nie twierdzę, że będą tysiące ofiar. To będzie długi proces, a stan gospodarki egipskiej istotnie się pogorszy zanim nastąpi poprawa.

Jakich skutków gospodarczych można się konkretnie spodziewać?

Egipt jest największym na świecie importerem pszenicy. Myślę że ten import będzie jeszcze większy. Egipt jest wielkim eksportem bawełny. Jej cena jest bardzo wysoka i jeszcze wzrośnie. Znaczna część światowego handlu przechodzi przez Kanał Sueski i przez krótki okres czasu zwiększą się ceny towarów i surowców tamtędy transportowanych, na skutek wzrostu cen ubezpieczenia. Zwyżki cen nie będą trwały jednak długo – 3 do 6 miesięcy. Sytuacja ta wywoła presję na inne kraje, zwłaszcza Arabię Saudyjską, by udzielić większej pomocy Egiptowi.

Wcielę się teraz w adwokata diabła. Skoro prawie wszystkie kraje muzułmańskie rozwijają się powoli i są mocno przeżarte korupcją, to może przyczyną sytuacji w Egipcie są czynniki kulturowe?

Są ludzie, którzy idą w swojej krytyce krajów muzułmańskich nawet dalej. Mówią, że problemem jest nie tyle kultura, co religia. W ich opinii, islam przeszkadza w tworzeniu nowoczesnych instytucji, korporacji i stowarzyszeń,  Uważam, że całkowicie nie mają racji. Jeśli cofniemy się w historii, przeczytamy co jest w Koranie i zobaczymy jakie społeczeństwo prorok Mahomet próbował ustanowić w Medynie, to okaże się, że jest dokładnie na odwrót.

Mianowicie, Mahomet był człowiekiem, który 1400 lat temu ustanawiał zasady dobrego zachowania na wolnym rynku. Z jego pism wynika, że korupcja jest do gruntu zła. Na rynku trzeba zachowywać się zgodnie z pewnymi regułami, aby skutki były pożądane. To jest bardzo podobne do tego, co znajdziemy w „Teorii uczuć moralnych” i „Bogactwie narodów” Adama Smitha. Wbrew temu z czym dziś się go kojarzy, Adam Smith pisał, że każdemu działaniu powinno towarzyszyć poczucie sprawiedliwości. W dzisiejszym kapitalizmie i także w gospodarkach Bliskiego Wschodu tego brakuje. Rynek opiera się na instytucjach, uczciwości, sprawiedliwości społecznej. Te właśnie wartości głosił Mahomet. I na tych wartościach kwitło społeczne i gospodarcze życie wyznawców islamu przez wiele stuleci.

Dlatego nie wierzę, że obecne problemy gospodarcze w tym regionie świata są w sposób nierozerwalny związane z kulturą czy religią. Europa, też miała swoje problemy z chrześcijaństwem i w renesansie odrzuciła wiele ze szkodliwych doktryn. Islam trwa w nich dalej. Stan ten utrzymuje się m.in. dlatego że paru mułłów w Iranie i paru imamów w innych krajach arabskich dla własnej korzyści dokonało pewnych interpretacji i głosiło swoje doktryny.

Czy demokracja będzie odpowiednim ustrojem dla państw arabskich i Egiptu w szczególności?

Wszystko zależy od tego, co się rozumie pod pojęciem demokracji. Społeczeństwo powinno mieć jakiś mechanizm wyłaniania swojego rządu. Żaden władca nie powinien rządzić bez poparcia swojego narodu. Taki system ja nazywam demokracją. I to jest całkowicie zbieżne z treścią Koranu i nauczaniem Mahometa. To czy każdy ma jeden głos czy w inny sposób dokonuje się wyboru rządzących jest dla mnie sprawą drugorzędną. Ważna jest partycypacja polityczna i jej brak był jedną z przyczyn protestów.

Na Bliskim Wschodzie jest tak, że gdy żołądek zostanie napełniony, ludzie zaczynają się domagać praw politycznych. Najwyraźniej widziałem ten proces w Arabii Saudyjskiej. Ludzie tam bogacą się, jadą do Europy gdzie są traktowani z godnością, wracają i zastanawiają się dlaczego mają być niczym względem rodziny panującej. Tak więc myślę, że demokracja jest właściwa dla państw arabskich, choć niekoniecznie będzie to ustrój, który demokracją nazwałby Amerykanin, czy Francuz.

Rozmawiał: Krzysztof Nędzyński

Hossein Askari jest profesorem George Washington University i autorem wielu książek dotyczących Bliskiego Wschodu

Hossein Askari fot. arch. autora

Otwarta licencja


Tagi