Autor: Jacek Krzemiński

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta.

Śmieci wracają do sektora publicznego

Polski rząd chce wywrócić do góry nogami obecny system gospodarki odpadami: wywozem śmieci zajmie się gmina, a zapłacimy za to w obowiązkowym podatku śmieciowym. Rządowy projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach zostanie w najbliższych tygodniach poddany pod głosowanie w Sejmie. Zdaniem firm z branży taka zmiana zniszczy konkurencję w tym sektorze.
Śmieci wracają do sektora publicznego

Dom, który powstał w ramach recyklingu niepotrzebnych elementów, m.in. starych aut. (CC By-NC-SA Focx)

Obecnie w Polsce władze spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych oraz właściciele domków jednorodzinnych sami decydują, komu powierzyć wywóz śmieci. I powierzają go nadzwyczaj często firmom prywatnym, często tańszym od gminnych firm śmieciowych, które jeszcze kilkanaście lat temu kontrolowały krajowy rynek wywozu odpadów, a dziś już tylko połowę.

Zdaniem Ministerstwa Środowiska taki – w pełni wolnorynkowy system – jest zły i doprowadził do wielu negatywnych zjawisk. Do tego, że Polacy, by zaoszczędzić na wywozie śmieci, powszechnie palą je w swoich domowych piecach i kotłowniach, co powoduje, że atmosfery trafia mnóstwo toksycznych substancji. Do tego, że wielu właścicieli domków jednorodzinnych, by zaoszczędzić, wywozi swoje śmieci do lasu. Do tego, że spółdzielnie domów wielorodzinnych muszą się parać wyrzucaniem śmieci podrzucanych do osiedlowych śmietników przez mieszkańców domów jednorodzinnych. Przedstawiciele resortu twierdzą też, że przez obecny system Polska ma problem ze spełnieniem unijnych norm dotyczących gospodarki odpadami, a za to grożą gigantyczne kary (do 250 tys. euro dziennie). Dyrektywy unijne w tej dziedzinie nakazują, żeby na wysypiska trafiały tylko te odpady, których nie da się przerobić na surowce wtórne, kompost czy opał. Do spełnienia tego wymogu Polsce brakuje jeszcze bardzo wiele.

W naszym kraju na wysypiska trafia zdecydowana większość wszystkich śmieci. Unia dała nam czas na dostosowanie się do wyżej opisanych norm. Do 2010 roku Polska miała ograniczyć ilość odpadów (tych dających się przetworzyć na surowce wtórne, kompost i opał) składowanych na wysypiskach o 25 proc. Według rządowych danych udało się nam ten wymóg spełnić. Zdaniem Ministerstwa Środowiska w następnych latach może być trudniej. Do połowy 2013 r. musimy zredukować ilość odpadów trafiających na wysypiska o kolejne 25 proc. Według resortu to się nie uda bez zmiany systemu gospodarki odpadami w Polsce.

Oto argumenty ministerstwa:

  • obecny system sprawia, że firmy, maksymalizując zysk, ograniczają się do wywożenia odpadów i nie są zainteresowane budowaniem kosztownych instalacji do sortowania śmieci i odzysku surowców wtórnych (recyklingu)
  • dziś firmy najchętniej wywożą śmieci na najtańsze, czyli często bardzo prymitywne wysypiska, na których nie ma instalacji do sortowania śmieci i recyklingu
  • przy obecnym systemie samorządom jest bardzo trudno pozyskać kapitał na budowę nowoczesnych składowisk, spalarni odpadów, instalacji do sortowania śmieci i recyklingu, bo nie mają (w sytuacji, gdy połowa rynku należy do firm prywatnych, samodzielnie decydujących, gdzie wywozić odpady) gwarancji, że będzie do nich trafiać wystarczająco odpadów, by mogły być dochodowe

Zmiana obecnego systemu jest priorytetem ministra środowiska, prof. Andrzeja Kraszewskiego. Zaproponował on, by zastąpić ów system następującym rozwiązaniem: właściciele domków jednorodzinnych, zarządy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych i inne instytucje stracą prawo do decydowania, komu zlecić wywóz śmieci. Organizacją wywozu odpadów zajmą się samorządy gminne i to one zdecydują, kto na ich terenie będzie odbierał śmieci. By samorządy miały środki na zlecanie tej usługi, będą pobierały od mieszkańców podatek śmieciowy. W takiej samej wysokości od każdego.

– Takie rozwiązanie sprawi, że ludzie już nie zaoszczędzą, wywożąc śmieci do lasu, podrzucając je sąsiadom czy paląc w domowej kotłowni – mówi wiceminister środowiska, Bernard Błaszczyk. – Gminy będą mogły budować spalarnie czy instalacje do sortowania i recyklingu.

Resort twierdzi także, że nowy system obniży opłaty za wywóz odpadów. Głównie dzięki efektowi skali. Dziś rynek wywozu odpadów jest w wielu gminach bardzo rozdrobniony. W wielu miastach działa po kilkadziesiąt firm zajmujących się odbiorem śmieci. Po wprowadzeniu podatku śmieciowego to się zmieni. Gminny samorząd będzie ogłaszać przetarg, w którym wyłoni jedną lub kilka firm do wywozu śmieci z jego terenu. Zwycięskie firmy często zyskają dzięki temu dużo większą klientelę na danym terenie niż dotychczas, co przełoży się na niższe koszty jednostkowe wykonywanej usługi. To może je skłonić do zaproponowania w organizowanym przez gminę przetargu na wywóz odpadów niższej ceny od tej, jaką dotąd oferowały swym klientom.

By dowieść słuszności tych argumentów Ministerstwo Środowiska przywołuje przykłady gmin, które same, z własnej inicjatywy, nie czekając na odgórne decyzje, już wprowadziły u siebie podatek śmieciowy. Trzy lata temu zrobiła to Pszczyna, nakazując jednocześnie mieszkańcom, by zaczęli przynajmniej częściowo segregować śmieci (osobne pojemniki).

– Ogłosiliśmy jeden przetarg na obsługę całej gminy. Wygrała jedna firma, a opłaty za wywóz śmieci spadły u nas: w przypadku 5-osobowej rodziny z 39 zł miesięcznie do 25 zł. To efekt skali. Firma w ramach usługi, bez dodatkowej opłaty, odbiera też od mieszkańców tak zwane odpady wielkogabarytowe, czyli np. zużyte meble, które często wcześniej lądowały w lasach. W naszej gminie jest teraz czyściej, jest mniej dzikich wysypisk, a ludzie rzadziej palą śmieci w domowych kotłowniach – mówi Dariusz Skrobol, burmistrz Pszczyny.

Rozwiązanie proponowane przez Ministerstwo Środowiska ma też jednak licznych krytyków. Według nich zmiana grozi powrotem do monopolu firm gminnych, tym, że będzie drożej i gorzej, jak niemal zawsze, gdy o jakiejś usłudze nie decyduje rynek, ale urzędnik. Poza tym firmy prywatne, wbrew temu, co twierdzą krytycy obecnego systemu, inwestują w instalacje do odzysku surowców wtórnych i to często bardziej niż firmy gminne. Dobrym przykładem tego zjawiska jest porównanie warszawskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania i jego prywatnych konkurentów na stołecznym rynku, np. z firmą Byś, która wybudowała dużą i nowoczesną sortownię. Inwestują, bo to im się opłaca. Opłaty za składowanie śmieci na polskich wysypiskach w ostatnich latach bardzo wzrosły, głównie z powodu drastycznej podwyżki tzw. opłaty marszałkowskiej, naliczanej za składowanie śmieci – ta podwyżka miała zachęcić do segregowania odpadów i spełniła swoje zadanie.

Jedna z najsilniejszych w Polsce biznesowych organizacji lobbystycznych, Pracodawcy RP, twierdzi, że proponowane przez rząd zmiany grożą likwidacją wielu firm, ograniczeniem konkurencji, a nawet monopolizacją lokalnych rynków wywozu odpadów (co uderzy szczególnie w mniejsze firmy, które mogą w przypadku przegranego przetargu wypaść z rynku), że zastąpienie wolnego rynku w tej branży urzędniczym dyktatem upolityczni tę branżę i uczyni ją bardziej podatną na korupcję. Według nowych przepisów gmina będzie mogła wybrać w przetargu do obsługi swojego terenu tylko jedną firmę. Takie umowy zwykle zawiera się na co najmniej kilka lat, bo ich wykonywanie wiąże się zwykle z koniecznością dokonania pewnych inwestycji.

– To może doprowadzić w tej branży do upowszechnienia się zjawiska, nazywanego okopywaniem się firm, które mają na danym rynku pozycję monopolistyczną – mówi Dariusz Matlak, prezes Polskiej Izby Gospodarki Odpadami. – To okopywanie się służy temu, żeby nie dopuścić do rozwoju konkurencji, żeby nie stracić swojej dominującej pozycji. A do czego prowadzi monopolizacja rynku, powszechnie wiadomo.

To, że w tym przypadku takie zagrożenie istnieje, widać po gminach, które już wprowadziły podatek śmieciowy. W wielu z nich, gdy firmie wywożącej na zlecenie samorządu odpady kończy się umowa i gmina ogłasza nowy przetarg na tę usługę, wygrywa go ta sama firma. Dzieje się tak również dlatego, że w takim przetargu startuje tylko to przedsiębiorstwo, które dotychczas tę usługę wykonywało. Tak było np. w Starachowicach. Inne firmy nie startują, bo po wcześniejszym przegranym przetargu musiały pozbyć się pracowników, zaplecza i poszukać sobie nowej niszy.

– Ta monopolizacja będzie tym groźniejsza, że w wielu przypadkach może oznaczać faktyczną rekomunalizację gospodarki odpadami – mówi Dariusz Matlak. – Wskutek lobbystycznych działań samorządów i spółek komunalnych do rządowego projektu wprowadzono kilka bardzo ważnych poprawek. Pierwotnie był w nim zapis, że gminy powyżej 10 tys. mieszkańców nie będą mogły organizować jednego przetargu na wywóz śmieci z całego swojego terenu. Że będą musiały dzielić swój teren na co najmniej kilka rejonów i na każdy z nich robić osobny przetarg. Ten zapis zmieniono i teraz brzmi on tak, że gmina może, ale nie musi organizować więcej niż jeden przetarg.

Zrezygnowano też z zapisu, że gmina dopiero po trzech przetargach na wywóz odpadów, w których nie wyłoni wykonawcy, będzie mogła zlecić tę usługę z wolnej ręki. Czyli np. własnej firmie lub własnemu zakładowi budżetowemu. Według aktualnego kształtu rządowego projektu gmina już po jednym nieudanym przetargu będzie mogła sama zająć się wywozem odpadów.

– Jeden z głównych zarzutów wobec istniejącego systemu jest taki, że jego beneficjentami są także firmy prywatne, że one „bogacą się na naszych śmieciach” – mówi prezes Matlak. – Wielu samorządowców sądzi, że gminy na śmieciach mogą zrobić kokosy, że to bogactwo, którego nie można oddać prywatnym firmom. Dlatego chcą tak zmienić przepisy, żeby byli równi i równiejsi, żeby ich firmy śmieciowe miały większe szanse niż prywatne na zlecenia samorządu. My szanujemy wolę rządu, to, że chce zmienić obecny system. Żal nam tylko, że zmienia się go w sytuacji, gdy nie wykorzystano możliwości, które tkwiły w dotychczasowym systemie. Polska nie ma problemu ze śmieciami dlatego, że „oddała je w ręce prywaciarzy”. Bo obecne przepisy pozwoliłyby osiągnąć wszystkie cele, które rząd chce osiągnąć, wprowadzając podatek śmieciowy. Pozwoliłyby, gdyby je skutecznie i powszechnie egzekwowano, co, niestety, nie miało miejsca.

Nawet burmistrzowie miast, które wprowadziły już podatek śmieciowy, przyznają, że ma on wady. Po pierwsze wprowadza „urawniłowkę” – każdy płaci tyle samo, niezależnie od tego, ile śmieci wytworzy, co nie jest sprawiedliwe. Po drugie przy wprowadzaniu podatku śmieciowego powinno się określić maksymalną ilość śmieci miesięcznie, którą w zamian za płacenie tej taksy firma wybrana przez gminę będzie od każdego odbierać. Jeśli nie ma limitu, to powstaje ryzyko, że firma wywożąca odpady będzie dokładać do interesu. Tak się stało np. w Legionowie, które wprowadziło podatek śmieciowy dwa lata temu. Jeśli jednak taki limit zostanie wprowadzony, to grozi to powrotem do stanu, od którego minister środowiska chce dziś uciec – czyli do nielegalnego palenia i podrzucania śmieci byle gdzie.

Kolejne ryzyko to przerzucenie części kosztów wywozu śmieci na gminy. W Końskich, gdzie podatek śmieciowy ustalono na niskim poziomie, by zmianę systemu gospodarki odpadami zaakceptowali mieszkańcy, gmina musi dopłacać do usługi. W zeszłym roku było to aż 1,2 mln zł. Defektów nowego rozwiązania jest dużo więcej. W Końskich wysokość podatku śmieciowego zależy od tego, czy ktoś segreguje odpady czy nie. Jeśli nie segreguje, to ta opłata jest wyższa. Ulgi za segregowanie mogłyby do niego zachęcać. Problem w tym, że trudno takie rozwiązanie wprowadzić w dużych miastach, w blokach. Bo jeśli cały blok ma wspólne kontenery, to jak sprawdzić, czy ktoś segreguje czy nie? Zwiększenie skali recyklingu w Polsce, to jeden z głównych celów Ministerstwa Środowiska. Dziś recykling w naszym kraju polega głównie na tzw. sortowaniu wtórnym. To znaczy firmy odbierają śmieci nieposegregowane i sortują je we własnym zakresie. W krajach zachodnioeuropejskich powszechnie segreguje się odpady „u źródła”, czyli w domach. Firmy wywożące śmieci mają dzięki temu niższe koszty, co z kolei przekłada się także na niższe ceny odbioru odpadów. Przejęcie przez gminy organizacji wywozu śmieci naprawdę nie daje najmniejszej gwarancji, że segregacja odpadów zacznie się szybko upowszechniać. Może zamiast pracować nad likwidacją wolnego rynku śmieci należałoby popracować nad edukacją mieszkańców, by nie wywozili śmieci tam, gdzie za chwilę chętnie pojechaliby pojeździć na rowerach, albo poleżeć na trawie.

Dom, który powstał w ramach recyklingu niepotrzebnych elementów, m.in. starych aut. (CC By-NC-SA Focx)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19