Dekalog Sinna: Jak uratować euro

Nie ma prostego rozwiązania kryzysu. U podstaw problemu leży kryzys bilansów płatniczych. Aby się z nim uporać, potrzeba rzeczywistego dostosowania cen i zarobków w państwach obrzeży eurolandu. Proponuje się tutaj dziesięć przykazań, które pozwolą osiągnąć równowagę między wymogiem dyscypliny, a koniecznością minimalizowania paniki w momencie uderzenia kryzysu.
Dekalog Sinna: Jak uratować euro

Hans-Werner Sinn (CC By-SA IW Koln)

W materiale odredakcyjnym opublikowanym w „The Economist” z 17 września 2011 r. stwierdzono niedawno, że prawdziwą przyczyną kryzysu nękającego obszar euro jest brak wiarygodności. Pisano, że należące do niej państwa potrzebują bodźca fiskalnego, aby się wydostać z tarapatów. Konieczne są ponadto zakrojone na wielką skalę programy pomocowe, aby otoczyć ścianą wypłacalne państwa eurolandu.

Niestety, błędne są i diagnoza i koncepcja kuracji.

Gdzie mylą się redaktorzy „The Economist”

Prawda przedstawia się tak, że przez tanie kredyty — na cele zarówno prywatne, jak i publiczne — umożliwiane przez strefę euro do 2007 roku, rozdmuchano inflacjogenną bańkę, która wywołała wzrost cen nieruchomości, obligacji rządowych i towarów oraz kosztów pracy. Ceny te wzrosły powyżej cen równowagi rynkowej, co doprowadziło do ogromnych deficytów na rachunkach obrotów bieżących, a także do wielkiego zadłużenia zagranicznego. Ani tych deficytów, ani długów prywatni inwestorzy od 2008 roku nie mają ochoty finansować, czy refinansować.

Obszar euro znalazł się w kłopotach przez poważny kryzys bilansów płatniczych podobny do kryzysu, który spowodował koniec systemu z Bretton Woods. Nie jest tylko tak, że systemy gospodarcze dotknięte przez kryzys straciły jedynie wiarygodność, one także utraciły konkurencyjność. Zamiast zabiegać o wzrost gospodarczy, aby wyjść z kryzysu, państwa te muszą się z niego wydostawać, poprzez hamowanie wzrostu. Oznacza to, że muszą zredukować import a rozwijać eksport). Nadmierne programy pomocowe stworzą zamiast ochrony korytarz łączący państwa ogarnięte przez kryzys z tymi, które jeszcze są wypłacalne. Kryzys się przez to rozleje i wepchnie wypłacalne wciąż państwa w grzęzawisko zadłużenia.

Zdumiewa, że redakcja „The Economist” nawet słowem nie wspomniała o problemie niewłaściwych cen napędzonych wskutek rozdmuchania bańki oraz związanych z tym przypadków nierównowagi na rachunkach obrotów bieżących.

• Redaktorzy „The Economist” sądzą, że obecny kryzys to przejściowy kryzys zaufania, nie biorąc pod uwagę leżących głęboko u podstaw przyczyn systemowych.

• Koncentrują się także na problemie zadłużenia publicznego, gdy całe systemy gospodarcze, a więc sektory publiczne i prywatne łącznie, pożyczały zbyt wiele od innych państw, wykorzystując fakt, że po zapowiedzi wprowadzenia euro znikły spready między stawkami oprocentowania.

Wielkość deficytów, które od 2002 roku (czyli od roku fizycznego wprowadzenia euro jako waluty) do roku 2010 narosły na rachunkach obrotów bieżących Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii, wyniosła 932 mld euro (7 proc. ich PKB w tym okresie). W latach 2005–2010 deficyty na rachunkach obrotów bieżących wynosiły średnio 11,7 proc. PKB w Grecji, 10,8 proc. w Portugalii, 7,6 proc. w Hiszpanii i 3,7 proc. w Irlandii.

Pod koniec ubiegłego roku średnia wielkość netto zadłużenia zagranicznego Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii wynosiła 90,4 proc. PKB (95,3 proc. w Grecji, 90,9 proc. w Irlandii, 107,4 proc. w Portugalii i 86,6 proc. w Hiszpanii). Zadłużenie Portugalii i Grecji wynikało z działań rządów, natomiast w wypadku Irlandii i Hiszpanii było przede wszystkim skutkiem zadłużenia prywatnego, głównie w branży budowlanej. Ta różnica nie ma jednak znaczenia. W ostatecznym rachunku bowiem nie jest istotne, czy procesy inflacjogenne wynikają z działań rządu czy sektora prywatnego. Tanie kredyty umożliwione przez wprowadzenie euro wywindowały ceny w tych czterech systemach gospodarczych powyżej poziomu długoterminowej równowagi rynkowej.

Kryzys bilansu płatniczego

Bańki rozdmuchane w tych czterech państwach obrzeży eurolandu pękły, gdy wskutek amerykańskiego kryzysu finansowego wiele na wartości straciły aktywa europejskich banków, które przez to musiały dokonywać delewarowania, a w tym samym czasie na rynkach zmieniły się oceny ryzyka. Prywatni inwestorzy, którzy zaczęli wątpić, czy uda się obsłużyć deficyty na rachunkach obrotów bieżących, nie godzili się na przeznaczanie dodatkowych pieniędzy na ich sfinansowanie i uciekali z tych państw, ratując stan posiadania. Wybuchł przez to kryzys bilansu płatniczego.

W tej sytuacji ceny i zarobki powinny spaść, aby zmniejszyły się obroty bieżące i napłynął nowy kapitał z innych państw. W większości państw jednak tak się nie stało. Ceny towarów i wynagrodzenia utrzymywały się na poziomie znacznie wyższym od poziomu równowagi rynkowej, przez co nie zmieniała się wielkość deficytów na rachunkach obrotów bieżących.

Od 1995 roku, kiedy stawki oprocentowania zaczęły się zrównywać, gdyż oczekiwano na wprowadzenie euro, do roku 2008, kiedy wybuchł kryzys, ceny w Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii wzrosły średnio o 23 proc. w porównaniu z cenami w innych państwach eurolandu. Po wybuchu kryzysu tylko w Irlandii doszło do znacznej rzeczywistej deprecjacji (mniej więcej aż o 12 proc.), co prawdopodobnie doprowadzi do tego, że w tym roku Irlandia po raz pierwszy od 10 lat odnotuje nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących. W Portugalii deprecjacja wyniosła zaledwie 1 proc., a w Hiszpanii i Grecji nie doszło do niej w ogóle. W porównaniu z innymi państwami ceny w Grecji wzrosły z powodu podwyżki podatku VAT, natomiast ceny netto wzrastały w takim samym tempie jak w handlujących z nią pozostałych państwach eurolandu.

Należy wyciągać wniosek, że do znaczącej deprecjacji nie doszło akcje ratunkowe Europejskiego Banku Centralnego (EBC) rozpoczęte latem 2007 roku. Te akcje pomocowe nie sprowadzały się tylko do programu wykupu obligacji rządowych, na który do tej pory przeznaczono 157 mld euro. O wiele ważniejsze były pożyczki za pośrednictwem systemu TARGET, przez które kredyty refinansowe EBC trafiały nie do centrum strefy euro, a więc przede wszystkim Niemiec, lecz do państw na jej obrzeżach. Kredyty te wędrowały tam oprócz pożyczek koniecznych do zapewnienia tym państwom bazy monetarnej niezbędnej do zapewnienia obiegu pieniądza. Nazywając rzeczy po imieniu trzeba powiedzieć, że przez mechanikę Eurosystemu Bundesbank udzielał pożyczek innym państwom obszaru euro kosztem niemieckich banków. Do sierpnia 2011 roku wartość udzielonych w ten sposób kredytów wyniosła 390 mld euro. Dzięki tym pieniądzom państwa eurolandu mogły sztucznie generować pieniądze, aby finansować deficyty bilansu płatniczego.

Działało więc wszystko jak w czasach systemu z Bretton Woods. Wtedy bowiem Stany Zjednoczone finansowały deficyt na rachunku obrotów bieżących przez drukowanie więcej pieniędzy niż ich potrzebowały i ich pożyczanie. Dolary te trafiały między innymi do niemieckich eksporterów, którzy wymieniali je w Bundesbanku na marki. Te „dolarowe marki” wypchnęły płynące z Bundesbanku marki w stosunku 1:1 – marka za markę. Oznaczało to, że z Niemiec eksportowano do USA kapitał publiczny za pośrednictwem banków centralnych.

Zakładano w tamtym czasie, że Bundesbank godzi się na takie praktyki, aby w części finansować wojnę w Wietnamie. Gdy Bundesbank inwestował dolary, otrzymywał amerykańskie obligacje rządowe, natomiast Banque de France domagał się od rządu USA zamiany jego dolarów na złoto z Fort Knox. Zniszczony przez to został w latach 1968–1971 system z Bretton Woods. Dzisiaj Bundesbank zamienia euro „greckie, irlandzkie, portugalskie i hiszpańskie” na euro „niemieckie”, które następnie wypychają „euro kredytów refinansowych” emitowane przez Bundesbank. Niemiecki bank centralny nie dostaje za to ani obcych walut, ani innych zagranicznych aktywów, lecz prawo do roszczeń od Eurosystemu, których nie będzie mógł w nic przekształcić.

Przed wybuchem kryzysu bilanse systemu TARGET były prawie zerowe. Jednakże do czerwca 2011 roku zadłużenie Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii w systemie TARGET urosło do 327 mld euro, natomiast wartość roszczeń Bundesbanku w tym samym miesiącu wyniosła 337 mld euro. A takie kredyty narastają w tempie zatrważającym. Tylko w sierpniu 2011 roku Bundesbank musiał pożyczyć EBC 47 mld euro, aby bank federacji mógł udzielić kolejnych kredytów innym państwom strefy euro.

W latach 2008, 2009 i 2010 aż 88 proc. sumy deficytów na rachunkach obrotów bieżących (a więc wielkość importu kapitału) Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii oraz 62 proc. nadwyżki Niemiec na ich rachunku obrotów bieżących (czyli wartość eksportu kapitału) było skutkiem pożyczek za pośrednictwem systemu TARGET.

Zaciąganie pożyczek za pośrednictwem systemu TARGET było ważne dla wszystkich czterech państw z obrzeży eurolandu, ale występowały między tymi państwami istotne różnice. We wspomnianych trzech latach i w Grecji i w Portugalii deficyty na rachunkach obrotów bieżących finansowano w całości ze środków uzyskanych dzięki kredytowaniu przez system TARGET. W Irlandii pożyczki te posłużyły do sfinansowania całego deficytu na rachunku obrotów bieżących, a ponadto ucieczki kapitału na wielką skalę (aż 120 mld euro). W Hiszpanii natomiast pożyczki uzyskane poprzez system TARGET wykorzystano do sfinansowania tylko mniej więcej jednej czwartej deficytu na rachunku obrotów bieżących (wynoszącego 200 mld euro).

Dotychczas pożyczki z EBC dla państw na obrzeżach eurolandu nie były wynikiem celowej polityki. To samoistny, lokalny skutek sytuacji w tych państwach, na peryferiach bowiem potrzebowano funduszy, których prywatni inwestorzy nie chcieli już zapewniać. EBC ułatwiał jednak uzyskanie pożyczek poprzez systematyczne obniżanie wymogów dotyczących wiarygodności zabezpieczeń żądanych od banków w celu przyznania kredytów refinansowych. Utworzono w ten sposób faktyczny mechanizm pomocowy, zanim ustanowiono oficjalny.

Odkręcanie czy zakręcanie kurka?

Tworzony od maja 2010 roku otwarty fundusz pomocowy, o którym się wiele dyskutuje, pomógł EBC radzić sobie z problemami, ponieważ bankowi europejskiej federacji zaczęło brakować amunicji. Program pomocowy obejmuje pierwszy pakiet dla Grecji oraz późniejsze wsparcie udzielone przez EFSM, EFSF i MFW (łącznie 332 mld euro). Wraz z pomocą udzieloną Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii do czerwca 2011 roku poprzez system TARGET (wyniosła 327 mld euro) oraz wraz z bieżącym wykupem obligacji rządowych przez EBC (wykupiono walory o wartości 157 mld euro) daje to łącznie 815 mld euro.

Po zwiększeniu zasobu środków pozostawionych do dyspozycji EFSF do 780 mld euro — tę decyzję z 21 lipca 2011 roku muszą jeszcze ratyfikować jesienią tego roku parlamenty państw członkowskich — łączna wielkość zaplanowanych i domyślnych akcji pomocowych wzrośnie do 1,683 bln euro, co ukazano na rys. 1. To nieco więcej od połowy zadłużenia publicznego Grecji, Irlandii, Portugalii, Hiszpanii oraz Włoch, które przyjmuje się w prognozach dotyczących sytuacji pod koniec tego roku (3,35 bln euro).

 

(opr. DG)

(opr. DG)

To ogromna suma, wielokrotność kwoty, o której dyskutowano w weekend 8 i 9 maja 2010 roku, gdy pospiesznie opracowywano pierwsze programy pomocowe. W razie bankructwa Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii zobowiązania wobec Niemiec wyniosą 469 mld euro, a wobec Francji — 324 mld euro. Jeżeli niewypłacalne staną się także Włochy, wierzytelności Niemiec wyniosą 522 mld euro, a Francji — 364 mld euro.

Jeżeli zobowiązania staną się zapadalne i zostaną pokryte przez zadłużenie publiczne, w wypadku Niemiec i Francji stosunek długu do PKB wyniesie 103 proc. (przy przyjęciu za podstawę prognoz Eurostatu dotyczących zadłużenia w 2011 roku). Nie ulega wątpliwości, że tak ogromne sumy negatywnie wpłyną na ocenę wiarygodności kredytowej całej strefy euro. Może się okazać, że tzw. programy pomocowe staną się kanałami, którymi będzie się rozlewać kryzys, ogarniając budżety wszystkich państw strefy euro.

> Gros: Strefa euro potrzebuje narzędzi do obrony

Rynki już zareagowały na tę sytuację — inwestorzy wymuszają znacznie wyższe premie za ryzyko niewypłacalności. Koszt ubezpieczenia bundów, dziesięcioletnich niemieckich obligacji rządowych, wynosi obecnie 1,2 proc. rocznie, dziesięciokrotnie więcej niż przed kryzysem. Wzrasta on przy tym znacznie szybciej niż koszty ubezpieczenia obligacji brytyjskich. W sierpniu 2011 roku, przypuszczalnie po raz pierwszy w historii, koszt ubezpieczenia bundów przewyższył koszt ubezpieczenia obligacji brytyjskich. Co prawda Wielka Brytania też została dotknięta przez kryzys, ale postanowiła nie brać udziału w programach pomocowych dla państw strefy euro, z wyjątkiem ograniczonej pomocy dla Irlandii.

Problem polega nie tylko na tym, że Francja i Niemcy być może już wzięły na siebie zbyt dużo. Gorzej, że przez programy pomocowe utrzymują się przypadki nierównowagi na rachunkach obrotów bieżących i ulega zwolnieniu albo całkiem udaremniony zostaje niezbędny proces rzeczywistej deprecjacji. W państwach, które nie mają dostępu do rynków kapitałowych, przepływ funduszy pomocowych jest równy deficytom na rachunku obrotów bieżących.

Programy pomocowe ponadto wywołują destabilizację na rynkach, gdyż przyczyniają się do utrzymania cen aktywów powyżej poziomu długoterminowej równowagi rynkowej. Nieustannie przez to można się obawiać spirali paniki za każdym razem, gdy rodzą się wątpliwości odnośnie do możliwości finansowych instytucji niosących pomoc. Ta kwestia przywodzi na myśl czasy, kiedy rządy starały się utrzymać nieodpowiednie kursy walutowe albo wykorzystywały rezerwy, aby je na pewien czas ustabilizować, co prowadziło do jeszcze poważniejszych zaburzeń, gdy musiały z tych prób rezygnować.

Należy się przez to obawiać, że każde pogorszenie się sytuacji kryzysowej będzie zmuszało wierzycieli do pożyczania coraz więcej pieniędzy, aż się one im skończą i dojdzie do upadku euro. Na razie, kiedy nadal napływają kredyty z publicznych pieniędzy, państwa z deficytami mogą być finansowane. Kiedy pieniądze przestaną napływać, niektóre z nich być może postanowią wystąpić ze strefy euro, aby zapanować nad swoimi finansami poprzez deprecjację. Wtedy dojdzie do upadku euro i katastrofalnej sytuacji państw leżących w centrum eurolandu.

Jesienią tego roku zacznie się już piąty rok finansowania państw znajdujących się w kryzysowej sytuacji. Mało uzasadniony wydaje się więc pogląd, że inwestorzy wyolbrzymiają problem. Równie mało zasadne wydaje się przekonanie, że powinno się zapewnić nieograniczoną pomoc, aby uspokoić inwestorów. Jeżeli państwa stabilne, takie jak Francja, Niemcy, Holandia, Finlandia i Austria nie mają zubożeć i nie ma dojść do upadku euro z powodu coraz większego zadłużenia zagranicznego części państw, trzeba stopniowo, ale nieodwołanie, zakręcać kurek, przestając udzielać dalszych pożyczek, zamiast wyszukiwać kolejne kanały i programy zapewniające płynność państwom niewypłacalnym.

Jeżeli jednak kurek zakręci się zbyt szybko, może to doprowadzić do tego, że w niektórych państwach dojdzie do poważnego spadku PKB. Jeśli jednak zrobi się to dostatecznie delikatnie, zwykła rzeczywista deprecjacja wywołana przez spadek wynagrodzeń i cen w stosunku do zarobków i cen w innych państwach obszaru euro wystarczy do tego, aby poprawić bilanse rachunków bieżących i zredukować zadłużenie zagraniczne. Przed kryzysem Niemcy, a po wybuchu kryzysu Irlandia wykazały, że jest to proces bolesny, ale zasadniczo wykonalny.

Europejscy politycy przekonują, że sensownym rozwiązaniem będzie odkręcenie kurka i narzucenie ograniczeń zadłużenia publicznego, czego miałyby pilnować instytucje i mechanizmy unijne, na przykład Pakt Euro Plus, nowy sześciopak Komisji Europejskiej czy nawet wspólne instytucje fiskalne eurolandu. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać wykonalne i przekonujące, ale koncepcja chyba wywodzi się z dawnych czasów, kiedy rynki chciały finansować zadłużone państwa, więc potrzebne były tylko polityczne mechanizmy pozwalające państwa te zdyscyplinować.

Dzisiaj sytuacja przedstawia się całkowicie odmiennie. Prywatni inwestorzy już nie chcą finansować państw w tarapatach, ograniczenia dotyczące zadłużania się nie tylko są zbędne, ale mogą się okazać nawet szkodliwe. Może się okazać, że tzw. polityczne mechanizmy ograniczające zadłużenie zapewnią uzasadnienie wykorzystania mechanizmów zaciągania długu publicznego utworzonych w EFSF i systemie TARGET. Europa nie musi narzucać ograniczeń, jeśli chodzi o zapotrzebowanie na kredyty zwiększające zadłużenie publiczne, jeśli tylko wystarczające się okażą ograniczenia podaży narzucone przez państwa udzielające pożyczek.

Europa potrzebuje mechanizmu służącego rozwiązywaniu sytuacji kryzysowej, a ponadto bardziej rygorystycznych ograniczeń EBC, które ukrócą praktyki wykorzystywania tej instytucji do zaspokajania własnych interesów. Trzeba także określić wysokość możliwej pomocy oraz warunki, na których miałaby być udzielona. Zasady funkcjonowania tego mechanizmu trzeba określić, zanim zostaną przydzielone środki nowemu mechanizmowi europejskiej stabilizacji finansowej, który miałby zacząć działać w 2013 roku lub nawet wcześniej. W przeciwnym razie wierzyciele utracą argumenty pozwalające im stawiać warunki.

Poniżej przedstawiam „dziesięć przykazań”, które pozwoliłyby wyprowadzić obszar euro z kryzysu poprzez delikatne zaostrzanie wymogów dotyczących budżetu. Wówczas rynki mogłyby lepiej wypełniać swą funkcję polegającą na przydzielaniu funduszy.

Dziesięć przykazań, które powinny obowiązywać w zreformowanym obszarze euro

Poniższe „przykazania” mają służyć ograniczeniu zakresu możliwych doraźnych działań politycznych i wyznaczają zasady procedury kryzysowej, która jest kompromisem pomiędzy zadaniem utrzymania dyscypliny a dążeniem do niedopuszczenia do wybuchu paniki w razie kryzysu. Mają one zapewnić osiągnięcie równowagi między potrzebą niesienia pomocy a koniecznością troski o utrzymanie stabilności i wypłacalności państw zapewniających wsparcie. Państwa dotknięte kryzysem będą mogły samodzielnie decydować, czy widzą możliwość zarządzania procesem rzeczywistej deprecjacji, albo uznać, że obciążenie jest zbyt wielkie, przez co zdecydują się wystąpić z obszaru euro.

Przedstawiona tu procedura zapewni możliwości i bezpieczne rozwiązanie, jeśli państwa borykające się z problemami będą chciały osiągnąć niezbędny wewnętrzny konsensus, a przy tym będą to w stanie zrobić. Procedura ta umożliwia więcej solidarności, niż przewidziano w traktacie z Maastricht, a jednocześnie nie tworzy kasy samoobsługowej dla dłużników.

Można wdrożyć następujące rozwiązania.

1. Bez wykupu obligacji rządowych

Zabronione zostałyby dalsze akcje wykupu obligacji rządowych przez fundusz pomocowy EFSF i EBC. Dopuszczalne byłyby tylko programy pomocowe, w których uczestniczyłby MFW. Na stałe wykluczono by emisje euroobligacji. Nawet gdyby doszło do utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy, nie byłoby takiej możliwości. Ani Stany Zjednoczone, ani Szwajcaria, dwa zdecentralizowane systemy fiskalne, które długo ewoluowały w procesie prób i błędów, nie przewidziały takiego rozwiązania.

2. Spłata pożyczek uzyskanych poprzez system TARGET

Nie byłoby możliwości udzielania dalszych pożyczek Grecji, Irlandii, Portugalii i Hiszpanii przez Bundesbank (czyli przez system TARGET). Bilanse systemu TARGET musiałyby być rozliczane co roku za pomocą aktywów, które można sprzedać na rynkach, z rynkowym oprocentowaniem, podobnie jak dzieje się to w USA. Można by ustalić przejściowe zasady dotyczące rozwiązania kwestii istniejących bilansów.

3. Nowe zasady głosowania w EBC

Liczba głosów w Radzie EBC powinna być dostosowana do udziału danego państwa w kapitale EBC.

4. Jednomyślność w sprawie polityki kredytowej

Rada EBC musiałaby wymagać jednomyślności w kwestii jakichkolwiek transferów międzypaństwowych planowanych przez państwa udzielające pożyczek. Plany takie wymagałyby ponadto akceptacji państw udzielających pożyczek.

5. Dwuletnia pomoc w zapewnianiu płynności

Fundusz EFSF koncentrowałby się na wspieraniu państw w tarapatach, aby im zapewnić płynność, ale taka pomoc mogłaby trwać tylko przez dwa lata.

6. Kawałkowanie problemu w przypadku groźby niewypłacalności

Gdyby państwo należące do strefy euro nie mogło obsłużyć zadłużenia po upływie tych dwóch lat, należałoby przyjmować, że problemem nie jest tylko utrata płynności, lecz grozi temu państwu niewypłacalność. W takiej sytuacji należałoby zastosować tzw. haircut, czyli automatycznie zmniejszyć wartość zapadalnych obligacji, dbając o to, aby nie naruszyć zobowiązań z tytułu innych porozumień. Redukowano by wówczas wyłącznie wartość walorów zapadalnych. Stare zadłużenie o obniżonej wartości zostałoby zastąpione przez nowe obligacje rządowe, które byłyby do 80 proc. gwarantowane przez fundusz EFSF, przy czym wartość takich gwarancji byłaby ograniczona do 30 proc. PKB.

7. Całkowita niewypłacalność i wyjście ze strefy euro

Gdyby państwo wykorzystało wszystkie gwarancje albo przekroczyło ich pułap, musiałoby ogłosić niewypłacalność. Obniżono by wtedy wartość wszystkich papierów dłużnych gwarantowanych przez rząd tego państwa, a ono musiałoby wystąpić ze strefy euro.

8. Bazylea IV: wyższa waga ryzyka w wypadku obligacji rządowych

Po wprowadzeniu systemu Bazylea III obejmującego zasady bankowości konieczny jest system Bazylea IV, w którym przyjęto by wagę ryzyka obligacji, od zera do poziomu odpowiedniego dla przedsiębiorstw średniej wielkości.

9. Większy wskaźnik kapitału własnego

Fundusze własne banków muszą być zwiększone o 50 proc., zgodnie z postanowieniami porozumienia Bazylea III.

10. Rekapitalizacja banków

Banki osiągające kiepskie wyniki, które nie zdołają zdobyć dostatecznego kapitału na rynkach, aby spełnić te wymogi, zostałyby zmuszone do rekapitalizacji i częściowo upaństwowione. Po rozwiązaniu sytuacji kryzysowej rząd byłby zobowiązany do sprzedaży posiadanych udziałów.

> czytaj też: Uratować Grecję, wzmocnić Włochy, ochronić banki

 

Autor jest niemieckm ekonomistą, profesorem ekonomii i finansów publicznych na Uniwersytecie Monachijskim oraz prezesem Instytutu Badan Ekonomicznych IFO

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam też dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.

 

Hans-Werner Sinn (CC By-SA IW Koln)
(opr. DG)
vox mechanizm-pomocowy do sinna

Tagi