Apple, Google i inni w wojnie na patenty

Oprócz ścigania się na ekrany dotykowe, oprogramowanie i wytrzymałe baterie producenci komórek, tabletów, komputerów utworzyli nowy front. W sądach. Prawdziwa wojna na rynku technologii toczy się dziś o patenty - jeśli nie masz własnego kupujesz firmę, która ma ich mnóstwo.
Apple, Google i inni w wojnie na patenty

(Opr. DG)

– Jestem gotów zrobić wszystko, by zniszczyć Androida. Wydam na to każde pieniądze – powiedział Steve Jobs, twórca Apple, o systemie operacyjnym dla telefonów komórkowych stworzonym przez Google.

Rozmowę opublikował autor wydanej w tym tygodniu, autoryzowanej biografii Joba – Walter Isaacson. Z książki wynika, że Jobs był gotów przeznaczyć na walkę z rywalem 40 mld dol. rezerw, jakie przez lata spółka zgromadziła na kontach.

Zdaniem Jobsa Android jest nieuczciwą konkurencją ze strony Google, któremu Jobs zarzucał kradzież pomysłów na rozwiązania w oprogramowaniu. Obie firmy współpracowały zanim pojawił się Android. Apple zintegrował niektóre aplikacje Google z iOS, systemem operacyjnym iPhone’a, a Eric Schmidt, ówczesny prezes Google, zasiadał nawet w radzie nadzorczej Apple. Odkąd jednak Google wprowadził na rynek własny system, stosunki między firmami i ich szefami mocno się ochłodziły.

Ten przykład to wierzchołek góry lodowej, jaką są patentowe wojny  między największymi korporacjami. Apple, Samsung, Google, Nokia, Microsoft, LG czy HTC sądom, a nie niewidzialnej ręce wolnego rynku i wyborom klientów, postanowili powierzyć ważne zadanie zdobycia pozycji lidera.

James Bessen, wykładowca na wydziale prawa Uniwersytetu w Bostonie, policzył, że tylko w tym roku firmy złożyły blisko 3 tys. pozwów w sprawie ochrony rzekomo naruszonych przez konkurencję patentów.

– Koszty procesów na pewno są większe niż zyski – dodaje Bessen, opierając się na badaniach z 2008 roku.

Awanturnik czy obrońca?

Apple, jako twórca nowych kategorii produktów – na czele z iPhonem i iPadem – jest w sporze z największą liczbą konkurentów. Wszyscy uczestnicy rynku kreują się jednak w mediach na tych najbardziej pokrzywdzonych.

– Microsoft i Apple prowadzą zorganizowaną kampanię, by zdusić rozwój Androida – żali się w mediach David Drummond, członek zarządu Google, odpowiedzialny za sprawy prawne.

Oprócz Google, z którym Apple sądzi się o niektóre rozwiązania w systemie operacyjnym, koncern jest w stanie permanentnej wojny prawnej z  koreańskim Samsungiem i HTC, dwoma producentami telefonów dotykowych, a w przypadku tego pierwszego – także tabletów. Apple oskarżył Samsunga, że jego tablet Galaxy Tab II jest kopią drugiej generacji iPada. Gdyby nie logo nadgryzionego jabłka na iPadzie, oba urządzenia trudno byłoby odróżnić. Podobne zarzuty pojawiają się, jeśli chodzi o smartfony koreańskich firm.

Apple złożył pozwy o zakaz sprzedaży Galaxy Tab na wielu rynkach, w tym w Polsce, dzięki czemu na miesiąc udało mu się wstrzymać premierę urządzenia nad Wisłą.

Koreańczycy nie pozostali jednak dłużni. Samsung oskarżył Apple, że skopiował kilka najnowszych technologii koncernu, stosowanych przy transmisji bezprzewodowej.

Producent urządzeń HTC miał znacznie mniej skrupułów i postanowił uderzyć wyprzedzając atak ze strony Apple. Zaatakował Apple na jego własnym terytorium.

Producent smartfonów HTC Desire czy HTC Sense, złożył pozwy przed amerykańskimi sądami, w których domaga się zakazu sprzedaży iPoda, iPhone’a i iPada, a nawet komputerów Mac na tamtejszym rynku. HTC zarzuca Apple, że ten ukradł trzy jego patenty związane z transmisją bezprzewodową WiFi. W odpowiedzi koncern założony przez Jobsa odpowiedział pozwami za naruszenie około 20 pozwów przez HTC.

Bańka patentowa

Inne koncerny też nie szczędzą sobie sądowych wojen. Oracle, zajmujący się głównie tworzeniem oprogramowania dla firm, oskarżył Google o „świadomą i celową” kradzież własności intelektualnej, jaką są linijki kodu stosowanego w należącym do Oracle oprogramowaniu Java. To bezpośredni konkurent Androida. W sądach chętnie walczy też Microsoft, twórca systemu operacyjnego Windows Phone. Producenta telefonów Motorola pozwał za naruszenie dziewięciu patentów.

Jeśli Międzynarodowa Komisja Handlu uzna te zarzuty, telefony Motoroli mogą mieć problem ze sprzedażą na amerykańskim rynku. Na rozstrzygnięcie trzeba będzie jednak trochę poczekać – przesłuchanie w tej sprawie zaplanowano dopiero na 2012 rok.

Lista firm, które sądzą się o naruszenie patentów jest znacznie dłuższa – jest wśród nich Nokia, Sony, SAP, Cisco, LG, Sony Ericsson, ZTE oraz Research in Motion, czyli producent BlackBerry.

Amerykański system prawny, który pozwala szybko zastrzegać konkretne rozwiązania, zachęca konkurentów do składania kolejnych pozwów. Kolejnym argumentem „za sądem” jest fakt, że – jak podkreślają specjaliści – w przypadku rozwiązań softwarowych trudniej ocenić, co może być chronione, a co nie.

W ubiegłym roku firmy przed amerykańskim urzędem patentowym firmy złożyły ponad 100 tys. patentów. Dla porównania w ubiegłym roku do Urzędu Patentowego w Polsce wpłynęło ponad 3,3 tys. wniosków o objęcie ochroną patentową nowych wynalazków.

Tylko dla iPhona Jobs zgłosił aż 200 patentów. O wiele z nich Apple sądzi się z Samsungiem i HTC.

– W jednym smartfonie można zastrzec i zaskarżyć nawet 250 tys. patentów – mówi David Drummond.

– Mamy patentową bańkę. Przypomina bańkę mieszkaniową i internetową sprzed kilku lat. Za pięć lat firmy zorientują się, że za wiele z tych patentów po prostu mocno przepłaciły – mówi Dan Ravicher, dyrektor wykonawczy Fundacji Patentów Publicznych w USA.

Jak nie kijem go, to pałką

Na patentowej wojnie zarabiają już nie tylko kancelarie prawne, prowadzące skomplikowane postępowania. To impuls do przejęć firm dysponujących dużą liczbą chronionych już rozwiązań.

– Nikt nie wie, które patenty będą ostatecznie chronione. Najlepszym sposobem dobrej i skutecznej obrony jest atak. Nie tylko sądowy, ale rynkowy, w postaci przejęć firm z patentami zanim to zrobią konkurenci – podkreśla Gordon Crovitz, publicysta The Wall Street Journal.

Najdroższe w historii Google przejęcie, jakim był zakup za 12,5 mld dol. Motoroli, globalnego producenta telefonów, nie wydarzyło się dlatego, że Larry Page i Sergiey Brin, założyciele Google, kochają telefony tej firmy.

— Zrobiliśmy to z powodu patentów — podkreślał publicznie Larry Page, prezes Google. Firma dysponuje aż 17 tys. patentów dotyczących rozwiązań w telefonach komórkowych.

– Google nie potrzebuje Motoroli. Zakup tej firmy to nic innego, jak próba ochrony Androida przed szaloną wojną patentową – podkreśla James Bessen, wykładowca na wydziale prawa Uniwersytetu w Bostonie.

Amerykańskie prawo pozwoliło rozkwitnąć jeszcze innej kategorii firm zarabiających na patentach. Nazywane są trollami patentowymi. To firmy, które kupują patenty od mało znanych firm lub zgłaszają własne pomysły w różnych dziedzinach, ale nie wdrażają ich. Zarabiają skarżąc duże korporacje, gdy te zastosują podobne rozwiązania. A korporacje często płacą dla świętego spokoju. Takim patentowym trollem nazywany jest Nathan Myrvold, były członek zarządu Microsoftu, który z kilkoma kolegami założył firmę Intellectual Ventures. Firma zajmuje się skupowaniem patentów, głównie technologicznych. Zgromadziła ich w ten sposób ponad 30 tys. Zarabia na licencjach, grożąc procesami za dużym korporacjom z branży IT. W ten sposób zarobiła już ponad 2 mld dol.

W USA spekuluje się, że Apple, Microsoft i Google rozmawiają o wspólnym froncie – zamiast skarżyć siebie nawzajem, połączą siły, by skuteczniej walczyć z trollami. Apple nie wycofało jednak swoich pozwów przeciwko Google’owi.

Wrogowie w jednych sprawach, są jednak sprzymierzeńcami w innych. Apple i Microsoft wydały wspólnie 450 mln dol. na wykup patentów od firmy Novell. W podobnym konsorcjum, do którego dołączył też Research in Motion, producent BlackBerry, kupiły wspólnie 6 tys. patentów za 4,5 mld dol. od firmy Nortel.

Mimo prawnych zastrzeżeń na co dzień firmy ze sobą współpracują. Samsung na przykład zarabia krocie dzięki Apple, bo m.in. w fabrykach koreańskiej firmy składane są części do iPhone, iPada i iPoda. Szacuje się, że w zeszłym roku Samsung sprzedał Apple produkty warte 5,7 mld dol., a w tym roku ma to być kwota 7,5 mld dol.

Konswekwencje wojen patentowych mogą być znacznie głębsze, niż tylko koszty procesów.

– Po pierwsze, może się to przełożyć na wyższe ceny produktów, które ostatecznie płacimy my, klienci – mówi Laura Sydell, publicystka zajmująca się nowymi technologiami w National Public Radio.

Zdaniem Ryana Lampe i Petry Moser, ekonomistów Uniwersytetu Stanforda, jest jeszcze jeden niekorzystny efekt: spowolnienie innowacji.

– Uczestnicy rynku mają mniejszą motywację, by inwestować, bo zwiększa to ryzyko finansowe z powodu potencjalnych pozwów. W świecie softwaru prawdopodobieństwo stworzenia “następnej dużej rzeczy” zmniejsza się – podsumowują w wynikach swojego badania.

(Opr. DG)

Otwarta licencja


Tagi