Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

Chiny wyzywają Zachód na pojedynek technologiczny

W chemii analitycznej, biotechnologiach, produkcji ryżu, badaniach nad genomem oraz badaniach nad materiałami i nanotechnologiach Chiny znajdują się już w czwórce państw przedstawiających najwięcej publikacji naukowych. Bo Chiny nie zamierzają być dłużej wyłącznie odtwórcą i dostawcą taniej siły roboczej.
Chiny wyzywają Zachód na pojedynek technologiczny

(CC BY-NC-ND dhchen)

W długoterminowej strategii chińskiego rządu na lata 2006-2020 zapisano wprost: „W XXI wieku Chiny, będące wielkim państwem rozwijającym się, zamierzają przyspieszyć rozwój własnej nauki i techniki tak, by zmniejszyć odległość dzielącą je od państw najbardziej rozwiniętych”. W tym obszernym, 65-stronicowym dokumencie położono nacisk m.in. na takie dziedziny, jak: energia odnawialna, nowoczesny transport (w tym miejski), robotyzację, alternatywne źródła energii, biotechnologie, a nawet nanotechnologie.

Zapowiedziano znaczny wzrost środków budżetowych przeznaczanych na te cele oraz wypracowanie systemu należytego doboru talentów do prac w tych dziedzinach. Oczywiście, częścią tego szerokiego programu jest, też dynamiczny, chiński program kosmiczny, o którym ostatnio coraz głośniej.

Przyjęta strategia w ciągu tych 15 lat ma polegać na rozwoju „własnych innowacji i modernizacyjnym skoku w wybranych dziedzinach po to, by zapewnić własny rozwój i przewodzić w przyszłości”. Komu przewodzić? – Nie dopowiedziano, ale rozumie się samo przez się, że chodzi o wiodącą rolę Chin na całym świecie w wybranych, wyżej wymienionych dziedzinach technologii.

Oznacza to też nic innego, jak to, iż Chiny chcą odejść od wizerunku importera, a nawet łupieżcy i złodzieja obcych technologii. Nie ma żadnych wątpliwości, że program ten jest konsekwentnie realizowany. Na niedawnym szczycie APEC, największego ugrupowania gospodarczego regionie Azji i Pacyfiku, 12 listopada, wrócił do tej kwestii chiński prezydent Hu Jintao. W zarysowanej przez niego 4-punktowej strategii dla tego regionu podkreślił, że Chiny będą walczyły o alternatywne źródła energii i tzw. zieloną gospodarkę, a w okresie 2011-2025 zamierzają podwoić środki na te cele do 3,2 bln juanów (ok. 490 mld dol.). Chiński przywódca dodał też jasno, że jego kraj zamierza „intensywnie wspierać innowacje naukowe i technologiczne, a także przekształcać własne firmy w wiodących przedstawicieli takich innowacji na świecie”.

Część tych przedstawicieli już znamy: za powszechnie znaną firmą Lenovo, producentem laptopów, wyłaniają się takie chińskie giganty, jak telekomunikacyjny Huawei, specjalizujący się w sprzęcie AGD Haier czy elektroniczne ZTE lub TCL. Dwie z tych firm – Huawei i ZTE – znalazły się już w pierwszej 20. największych firm na świecie przeznaczających najwięcej środków na badania i rozwój (prym wiedzie Microsoft – przed Nokią, Samsungiem, IBM i Intelem, ale Chińczycy szybko do tej czołówki dołączają).

W jaki sposób realizuje się te wszystkie ambitne założenia? Po pierwsze, po wybuchu kryzysu na światowych rynkach w 2008 r. Chiny wyraźnie zmieniły strategię państwa: odchodzą od preferowanej wcześniej koncepcji szybkiego wzrostu za wszelką cenę, opartego na eksporcie oraz taniej sile roboczej. Chiny jako globalna taśma produkcyjna powoli odchodzą w przeszłość. Ilość ma być zastąpiona przez jakość. Stąd położenie nacisku na ochronę środowiska naturalnego i „zieloną produkcję”, „zielony PKB”.

Jeśli wierzyć deklaracjom, na naszych oczach dokonuje się rzeczywista zmiana.

Po pierwsze, w okresie 2000 – 2020 czterokrotnie ma wzrosnąć nie tylko PKB Chin jako państwa, ale też w takim samym stopniu mają wzrosnąć przeciętne dochody indywidualne obywateli. Innymi słowy, w poprzednich dekadach walczono o wzrost i o to, by państwo było bogate, a teraz bogaci (relatywnie ujmując) mają być także jego obywatele.

Po drugie, ci bogatsi obywatele, o większej sile nabywczej, mają nakręcać koniunkturę wewnętrzną. Albowiem drugi azymut tej nowej strategii, to dojście od wzrostu nakręcanego głównie przez eksport, na wzrost oparty na dynamicznym rynku wewnętrznym i innowacjach. Chcąc sięgnąć po te ostatnie, do końca bieżącej pięciolatki (2011-2015) nakłady na badania i rozwój (R&D) mają stale rosnąć i dojść do poziomu 2,2 proc. PKB.

Potwierdza się tym samym tendencję odnotowywaną już od roku 2000, kiedy to chińskie nakłady R&D, poprzednio stosunkowo niskie, rosły w tempie rzędu 20 – 22 proc. rocznie, a teraz mają ulec jeszcze przyspieszeniu. Dzięki temu udział Chin w światowych wydatkach na te cele wzrósł od 9,1 proc. 2009 r. do 10,6 w roku następnym, a w bieżącym ma sięgnąć poziomu 12,3 proc. (natomiast udział wiodących po tym względem USA ma spaść w minionym roku z 35,4 do 34,4 w stosunku do roku poprzedniego).

Chiny nie idą „pełną ławą” i są wyraźnie selektywne w wydawaniu środków na R&D. Jak wykazują założenia obecnej pięciolatki, zdecydowany nacisk położono na ochronę środowiska naturalnego i alternatywne źródła energii. Warto porównać te założenia z głośnym projektem 3×20 w ramach Unii Europejskiej, zgodnie z którym do roku 2020 państwa UE mają: zmniejszyć konsumpcję energii o 20 proc., zmniejszyć w tym samym stopniu emisję dwutlenku węgla oraz w 20 proc. korzystać z energii odnawialnej.

Tymczasem Chiny zapowiadają: do 2015 r. ze źródeł odnawialnych ma być wytwarzane 11,4 proc. ogółu produkowanej energii (15 proc. w r. 2020), konsumpcja energii na jednostkę PKB ma spaść o 16 proc., a emisja CO2 ma zmniejszyć się o 17 proc. (tylko w roku bieżącym ma spaść o 3,5 proc.). Równocześnie zapowiada się zwiększenie powierzchni zalesionej od 21,66 proc.

To są założenia niezwykle ambitne w zestawieniu z faktem szybkiej, naocznie zauważalnej urbanizacji państwa, w którym właśnie w tej chwili, po raz pierwszy w dziejach, ludności miejskiej jest nieco więcej niż wiejskiej (ma jej być 51,5 proc. w roku 2015). Tym samym Chiny tracą swój odwieczny status państwa agrarnego i cywilizacji przede wszystkim rolniczej.

Międzynarodowe dane wskazują, iż Chiny już w pierwszej piątce państw na świecie w takich dziedzinach o dużym nasyceniu technologicznym, jak energia odnawialna (w 2011 r. wyprzedziły Niemcy jako największy producent baterii solarnych, są też liderem w energii wiatrowej, a chiński program rozwoju elektrowni jądrowych nie został wstrzymany po katastrofie w japońskiej Fukushimie), stacjach satelitarnych i programie kosmicznym (co potwierdziło niedawne dokowanie w kosmosie), lotnictwie cywilnym, komunikacji (głównie szybkie pociągi, ale też samochody elektryczne), superkomputerach (najszybszy na świecie znajduje się obecnie w portowym mieście Tianjin), a szybko dochodzą do czołówki w takich dziedzinach, jak technologie informatyczne.

Zjawiskiem nowym, mało znanym poza kręgami fachowców, natomiast niezmiernie znaczącym, jest fakt, iż w kilku dziedzinach, a mianowicie chemii analitycznej, biotechnologiach, produkcji ryżu, badaniach nad genomem oraz badaniach nad materiałami i nanotechnologiach Chińczycy znajdują się już w czwórce państw przedstawiających najwięcej publikacji naukowych.

To wiąże się z jedną z dwóch podstawowych barier, jakie mogą ten ambitny program podważyć, a nawet wywrócić. Obok nagminnego piractwa i łamania praw autorskich (Hu Jintao na szczycie APEC zapowiedział jego zwalczanie) jest to kwestia jakości kształcenia. Tu też zdecydowanie postawiono na wybiórczość. Najlepsi i najzdolniejsi wyjeżdżają na studia zagraniczne. Na wielu najlepszych amerykańskich uczelniach na kierunkach technicznych, inżynieryjnych oraz w zakresie nauk ścisłych często ponad 50 proc. słuchaczy, także na programach doktoranckich, to studenci z ChRL, przebywający tam na stypendiach rządowych, ale też, coraz częściej, na koszt firmy (nierzadko także własny). Również w kraju wytypowano kilka wiodących uczelni, począwszy od Uniwersytetu Pekińskiego – Beida oraz Politechniki w stolicy – Qinghua, na funkcjonowanie których przeznaczono środki zdecydowanie wyższe od przeciętnej w kraju.

Jednym z notowanych rezultatów takiej wybiórczej polityki jest szybki wzrost chińskich patentów. Po tym względem też stawia się ambitne cele: do końca 2015 r. na 10 tys. mieszkańców ma przypadać 3,3 patentu. Problem w tym, że aktualnie aż 95 proc. rodzimych patentów spełnia kryteria tylko na terenie ChRL. W wymiarze międzynarodowym wzrost jest, ale jeszcze Chinom daleko do liderów. Z danych za rok 2008 wynika, iż przewodzi pod tym względem Japonia (1,85 mln patentów) przed USA (1,35 mln). Tylko te dwa państwa dawały aż 48 proc. patentów na świecie. Chiny ze swymi 134 tys. patentów uznawanych na arenie międzynarodowej dawały zaledwie 2 proc. ogółu – i stąd ambitne cele doścignięcia innych również w tej dziedzinie.

Wśród ośmiu wyspecyfikowanych celów wspominanej strategii rozwoju technologicznego na lata 2006-2020 wymieniono m.in.: dokonanie „technologicznego przełomu” w kilku dziedzinach, począwszy od energii; ukształtowanie zespołów naukowych „światowego formatu” w takich dziedzinach, jak informatyka, biologia, gospodarka materiałowa oraz kosmonautyka; stworzenie grupy uniwersytetów i ośrodków naukowych, które będą zdolne konkurować z wiodącymi ośrodkami w swych dziedzinach na całym świecie. Wśród tych celów wymieniono też rozwój własnego programu kosmicznego oraz modernizację armii. Oba z nich są na tyle ważne i obszerne, że wymagają odrębnego omówienia.

Chiński ambitny program rozwoju technologicznego należy rozpatrywać w szerszym kontekście, strategii całego państwa. Mówi ona o „renesansie chińskiej nacji” (zhonghua minzu wei da fuxing); trzecim takim, po dynastii Han (2 w.p.n.e. – 2 n.e.) i dynastii Tang (VI i VII stulecie n.e.), w długich chińskich dziejach. Obecni mandaryni w Pekinie, sami coraz lepiej wykształceni (zob. „Piąta generacja”, ObserwatorFinansowy….) doskonale zdają sobie sprawę z tego, iż osiągną ten cel tylko wówczas, gdy postawią również na rozwój nowoczesnych technologii. Jak widać – postawili.

Dobrze o tym wiedzieć, by nie zostać zaskoczonym, jak poprzednio w związku z chińską ekspansją gospodarczą i inwestycyjną. Chiński gigant obudził się i ruszył na wszystkich możliwych azymutach. W efekcie chińskie technologie, już obecne w naszych domach, mogą zagościć w nich jeszcze bardziej.

>czytaj też: Apple i Google w wojnie na patenty

Autor był ambasadorem w Azji, jest politologiem i sinologiem, wykłada w Centrum Europejskim UW; red. naczelny rocznika „Azja-Pacyfik”.

(CC BY-NC-ND dhchen)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Sektor technologiczny w Rosji i Ukrainie w obliczu wojny

Kategoria: Analizy
Mimo wysokiego poziomu wykształcenia technicznego w Rosji innowacyjność jej sektora technologicznego jest stosunkowo niska. Jedną z istotnych przyczyn tej sytuacji jest trwająca od wielu lata migracja specjalistów, którą wojna znacznie przyśpiesza.
Sektor technologiczny w Rosji i Ukrainie w obliczu wojny

Krótkoterminowe trudności, długoterminowe szanse

Kategoria: Trendy gospodarcze
Napływ imigrantów z Ukrainy w czasie obecnej wojny krótkoterminowo powoduje trudności, natomiast w długim terminie jest szansą na uzupełnienie polskiego rynku pracy - mówi Obserwatorowi Finansowemu Beata Javorcik, Główna Ekonomistka EBOR.
Krótkoterminowe trudności, długoterminowe szanse