Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Abolicja podatkowa à la Hongroise

Z końcem 2013 roku opublikowane zostało na Węgrzech rozporządzenie do ustawy stwarzającej możliwości legalizowania przez Węgrów dochodów wcześniej nieopodatkowanych. By usunąć skazę z pieniędzy nierozliczonych z fiskusem należy wpłacić je na 5 lat na specjalny bankowy Rachunek Oszczędności Stabilizacyjnych. Dolny próg wpłaty to równowartość 70 tys. zł.
Abolicja podatkowa à la Hongroise

Viktor Orban (CC By NC ND European Parliament)

Po upływie pięcioletniej karencji podjąć będzie można całą sumę i skorzystać z całkowitego zwolnienia z podatku dochodowego. Rozwiązanie jest dalece nie dla wszystkich, ponieważ dolny próg wpłaty na rachunek upoważniający do skorzystania z dobrodziejstw podatkowych wynosi pięć milionów forintów, czyli mniej więcej 70 tys. zł. Zaniechawszy starań abolicyjnych o grosze „przekręcone” przez osoby niemajętne, rząd węgierski wykazał się więc wybitnym pragmatyzmem.

Rachunek Oszczędności Stabilizacyjnych przeznaczony jest wyłącznie dla osób fizycznych. Wpłaty można nań dokonać tylko jeden raz, ale kto zapominał się w relacjach z fiskusem wystarczająco często i na odpowiednio dużą skalę nie ma powodu do obaw, bo każdy Węgier może otwierać dowolną liczbę takich rachunków. Przyjemność nie jest wszakże pełna, ponieważ środki przekazane na rachunki otwierane przez obywateli porządnych inaczej nie procentują przez pięć lat nawet przez chwilę, ale i na to jest rada.

Zasada nieoprocentowania środków finansowych ukrywanych dotychczas przed aparatem skarbowym przestaje obowiązywać, jeśli wpłaty przeznaczane są na zakup węgierskich obligacji państwowych. W takim przypadku fiskus nie tylko zapomina po pięciu latach o podatku dochodowym, ale wypłaca również niezłą premię, ponieważ rentowność tych papierów waha się obecnie w przedziale 3,5 – 5 proc. rocznie.

Sponsorzy nowych przepisów wykazali znajomość trudów życia, więc w razie nagłej i wielkiej potrzeby po część lub całość środków można sięgnąć przed ustalonym w rozporządzeniu czasem, choć będzie to ruch kosztowny. Jeśli pieniądze zostaną wypłacone w ciągu pierwszych trzech lat od założenia rachunku, to odciągany będzie podatek dochodowy obliczany tak jakby podstawę opodatkowania stanowiła dwukrotność wypłaconej w rzeczywistości kwoty. Jeśli wypłata nastąpi w czwartym roku, obowiązują stawki ustawowe, tj. podatek wyniesie 16 proc., a ponadto pobierany będzie tak jak zawsze 6 proc. na rzecz węgierskiego odpowiednika FUS/ZUS. W piątym roku podatek w ustawowej wysokości potrącany ma być jedynie od połowy sumy zgromadzonej na Rachunku Oszczędności Stabilizacyjnych.

Od uchwaleniu ustawy o rachunkach stabilizacyjnych do wydania rozporządzenie minęło niemal pół roku. Powodem zwłoki była decyzja rządu o wysłaniu ustawy na badania „prewencyjne” do Brukseli, gdzie zapaść miał werdykt w sprawie zgodności przyjętych rozwiązań z zasadami unijnymi. W szczególności chodziło o to, żeby wykluczyć potencjalną kolizję z regulacjami dotyczącymi zwalczania prania brudnych pieniędzy, a także z przepisami w sprawie tajnego finansowania terroryzmu.

W grudniu 2013 r., po wielu konsultacjach ze stroną węgierską, powołany przez Radę Europy Komitet Ekspertów ds. Oceny Systemów Zwalczania Procederu Prania Pieniędzy i Finansowania Terroryzmu (Moneyval) jednogłośnie przyjął raport dający zielone światło. Komitet uznał jednocześnie, że regulacje przestawione do oceny przez Budapeszt są również w zgodzie z zaleceniami grupy operacyjnej Financial Action Task Force (FATF) działającej w ramach OECD.

Jak to ma działać

Rachunki Oszczędności Stabilizacyjnych mogą być otwierane tylko w bankach komercyjnych, które obarczone zostały obowiązkami ewidencyjnymi (wydawanie zaświadczeń o otwarciu rachunków i wypłatach) oraz rozliczeniowymi, tj. naliczaniem zobowiązań podatkowych i odprowadzaniem odpowiednich kwot do urzędów skarbowych z zachowaniem anonimowości, tj. bez podawania danych osobowych podatnika.

Inna zasada Węgrów już nie zaskakuje, ale nie musi to być reakcja uniwersalna. Zwolnieniami podatkowymi są mianowicie objęte nie tylko nielegalne dochody z przeszłości, lecz i te, które być może ominą fiskusa także w przyszłości. Można to odczytywać jako zachętę do uszczuplania zobowiązań podatkowych, ale z drugiej strony nie należy przecież wykluczać, że tego rodzaju zastrzeżenia świadczą o podejściu nazbyt małostkowym. Prasa węgierska podkreśla w komentarzach, że ustawa daje glejt bogatym, podczas niemajętni obywatele otrzymują surowe kary nawet za małe uchybienia podatkowe lub za zwłokę w uiszczeniu należności.

Na tym tle podawany jest przykład bezczynności państwa w sprawie nagłośnionej przez byłego pracownika urzędu skarbowego, który już kilka miesięcy temu poinformował prasę, że odkrył fakty mogące świadczyć o prowadzonej od wielu lat działalności przestępczej polegającej na unikaniu podatków na olbrzymią kwotę tysiąca miliardów forintów. Proceder odbywać się miał przy pomocy, albo przynajmniej przy biernej postawie urzędu skarbowego.

Z informacji dostępnych opinii publicznej wynika, że państwo ograniczyło się w swojej reakcji na rewelacje skarbowca do przeszukania domu „whistleblowera” (demaskatora) i przejęcia wszystkich znalezionych dokumentów oraz znajdującego się w nim komputera. Rządząca partia Fidesz zablokowała w parlamencie inicjatywę powołania komisji śledczej natomiast sam urzędnik, Horváth András, zdążył już zostać oskarżony o nielegalne wykorzystanie informacji podatkowych i osobowych oraz o przekroczenie obowiązków.

Urząd skarbowy, którego miały dotyczyć podejrzenia zdołał natomiast zakończyć w ciągu 48 godzin kontrolę wewnętrzną i uznać na tej podstawie, że wszystko jest na szczęście w porządku. Pod koniec minionego roku tysiące ludzi manifestowało na ulicach Budapesztu w obronie  Horvátha, żądając wyjaśnienia sprawy oraz zaniechania szykan wobec urzędnika. Sam Horváth zapowiedział w trakcie tego wiecu, że nie porzuci tej sprawy, aż do jej pełnego wyjaśnienia.

Można zakładać, że olbrzymia większość osób zakładających rachunki stabilizacyjne skorzysta z oferty obligacyjnej. Takie są również rachuby władz, które zgodnie z tzw. ustawą stabilizacyjną dążą do takiej zmiany struktury zadłużenia, aby jak największa część zobowiązań państwa denominowana było w forintach. W końcu grudnia 2013 r. zadłużenie na poziomie centralnym (liczone bez zobowiązań samorządów) wyniosło 22 728 miliardów forintów i stanowiło 78 proc. PKB, a 41 proc. tej wielkości to zadłużenie w walutach obcych. W ciągu minionego roku dług państwa (bez samorządów) wzrósł o ponad 2000 miliardów forintów.

Banki zagraniczne „spróbują zostać”

Bliska historycznych rozstrzygnięć jest również batalia zmierzająca do usunięcia z kraju banków zagranicznych. Według pogłosek, austriackie banki Raiffeisen i Erste Bank prowadzą rozmowy w sprawie sprzedaży swoich oddziałów małemu bankowi z udziałem skarbu państwa. Mowa o Széchenyi Bank, w którym państwo ma bezpośrednio 49 proc. udziałów. Jego prezes indagowany na tę okoliczność powołał się na poufny charakter negocjacji i ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził pogłosek. Z dwóch banków austriackich tylko Erste zdementował, że sprzedaje swoje interesy węgierskie, ale było to dementi słabosilne, bo użyto w nim słów: „próbujemy zostać”. Bank Széchenyi nie ma na ewentualne przejęcia ani grosza, ale może liczyć na środki państwowe, bowiem rząd jest gotów podnieść jego kapitały i objąć kolejne w nim udziały.

Po przeprowadzeniu 20-procentowych obniżek cen dostępu do mediów komunalnych nadchodzi czas starań rządu o kolejne. W osobistym liście do obywateli Viktor Orbán zwrócił się o ich odwojowanie od firm międzynarodowych i Brukseli, namawiając Węgrów do wstępowania do „bojówek mediowych” nazwanych „Drużynami Węgierskimi”. Na jego wezwania w ciągu dwóch dni zgłosiło się „do boju” ponad 4000 osób, a wiedzieć trzeba, że nie dość, że nie przysługuje im żadne wynagrodzenie, to jeszcze wręczany jest im czek, z użyciem którego wpłacić mają od siebie dowolną kwotę na wsparcie walki o niskie ceny gazu, wody, światła, kanalizacji, jak również o nacjonalizację tych gałęzi.

W mediach toczy się ostra polemika w sprawie bezrobocia na Węgrzech. Rząd ogłosił wielkie zwycięstwo informując, że pracę ma ponad 4 miliony osób, a tyle nie było zatrudnionych od dawna. Dzięki temu bezrobocie spadło poniżej 10 procent. Sceptycy zwracają jednak uwagę, że ok. 400 tys. z osób cieszących się pracą to tzw. pracownicy komunalni opłacani przez państwo. Jest ich teraz dwa razy więcej niż kiedykolwiek zimą w poprzednich latach. Większość ma pół etatu, a dwieście tysięcy wysłano na szkolenia, bo zima jest bezśnieżna i nie mieliby co robić. Szkoli ich 5000 nauczycieli. W programach zajęć są tematy z higieny osobistej i temu podobne kwestie praktyczne, ale też rysunek i nabywanie umiejętności rysowania np. słoneczka i chmurek. Węgierska prasa gospodarcza zwraca też uwagę, że – jak nigdy przedtem – węgierski urząd statystyczny doliczył tym razem do liczby zatrudnionych osoby pracujące za granicą, dodając w ten sposób do rachunku następne 200 tysięcy.

OF

Viktor Orban (CC By NC ND European Parliament)

Otwarta licencja


Tagi