Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Banki zapłacą więcej za bezpieczeństwo systemu

Polski sektor bankowy może w 2013 roku zapłacić nawet 1,8 mld zł nowej opłaty przeznaczonej na stabilizację systemu finansowego. Przewidujący takie opłaty projekt nowelizacji ustawy o Bankowym Funduszu Gwarancyjnym przyjął rząd na środowym posiedzeniu.
Banki zapłacą więcej za bezpieczeństwo systemu

Oprac. DG

W ostatecznej wersji Ministerstwo Finansów podtrzymało wcześniejsze założenia merytoryczne, które  wywołały silny sprzeciw bankowców. Projekt zakłada, że w ramach Bankowego Funduszu Gwarancyjnego powstanie nowy fundusz stabilizacyjny, z którego środki będą przeznaczane na ewentualne dokapitalizowanie i sanację banków, gdyby zaszła taka potrzeba.

Roczną składkę na ten fundusz ustalać ma rada BFG. Jaka może być jej maksymalna wysokość? Analogiczna jak w przypadku rocznej składki na BFG, czyli 0,2 proc. od 12,5-krotności wymogów kapitałowych. Na koniec października dla całego sektora bankowego – według danych Komisji Nadzoru Finansowego – wyniosły one 72,08 mld zł i nawet jeśli do końca 2012 roku niewiele wzrosną, np. do 73 mld zł, to obliczona na tej podstawie roczna opłata w maksymalnej wysokości wyniosłaby ponad 1,8 mld zł.

Ile to kosztuje teraz

Obecnie banki tworzą dwa rodzaje funduszy, których celem jest podniesienie bezpieczeństwa systemu, przede wszystkim poprzez gwarantowanie depozytów do kwoty 100 tys. euro.

Pierwszy fundusz liczony jest jako odsetek od wymogów kapitałowych. To składka roczna na BFG. W listopadzie Rada Funduszu ustaliła jej wysokość na 2013 rok na 0,1 proc. 12,5-krotności wymogów. To niewielka zwyżka, bo rok wcześniej było to 0,099 proc. Opłata jest naliczana według wielkości wymogów na ostatni dzień roku, a ma być wniesiona do 15 marca kolejnego roku. Na koniec 2011 roku fundusz własny BFG wynosił 5,6 mld zł. W 2012 roku wzrósł o ponad 800 mln zł, a w 2013 roku będzie to prawdopodobnie następne 900 mln zł.

Drugi fundusz, ochrony środków gwarantowanych, utrzymywany jest w aktywach banków, więc nie obciąża ich finansowo, ogranicza jedynie swobodę dysponowania przeznaczoną na niego kwotą. Naliczany jest jako odsetek od środków objętych rezerwą obowiązkową, a więc w uproszczeniu depozytów od sektora niefinansowego i zrealizowanych przychodów z papierów wartościowych. Konstrukcja polega na tym, że banki wydzielają wymagane kwoty na dany rok i trzymają je na rachunku w NBP, a w każdym kolejnym roku je zwiększają.

Rada BFG w listopadzie podjęła uchwałę, że na 2013 rok będzie to 0,55 proc. podstawy obliczenia rezerwy obowiązkowej na koniec października 2012 roku. Rok temu było to także 0,55 proc., a w kilku poprzednich latach 0,4 proc. W 2011 r. utworzone przez banki fundusze ochrony środków gwarantowanych wynosiły 3,2 mld zł. Ponieważ stawka nie wzrosła, a wzrosła tylko podstawa jej naliczania, to w 2012 roku będzie to więcej o 18-20 mln zł.

Po co fundusz stabilizacyjny?

Nowy fundusz powstać ma po to, żeby ratować banki, gdyby doszło do najgorszego, w jak największym stopniu z odłożonych przez nie pieniędzy, zamiast z pieniędzy podatników. Nowelizacja ustawy o BFG przewiduje, że Rada Funduszu będzie mogła określić wysokość opłaty ostrożnościowej na fundusz stabilizacyjny, tak jak jest to w przypadku opłaty rocznej. Może być ona niższa niż maksymalna, tak jak to jest w przypadku opłaty rocznej na BFG. Jaka będzie – tego jeszcze nie wiemy. Wiadomo natomiast, że istotą powołania funduszu stabilizacyjnego ma być antycykliczność. Gdy jest dobra koniunktura i banki dużo zarabiają, powinny wpłacać więcej, żeby odłożyć pieniądze na złe czasy. W okresie złej koniunktury, gdy ich zyski topnieją, opłaty mają być niższe, a środki dostępne w sytuacjach krytycznych.

Jak to ma działać? Gdyby bank miał kłopoty, zgłosiłby się do Ministerstwa Finansów o wsparcie. BFG mógłby mu wówczas udzielić gwarancji zwiększenia funduszy własnych, czyli gwarancji rekapitalizacyjnej. W zamian za nią BFG mógłby przejąć akcje, obligacje albo bankowe papiery wartościowe tego banku. Rada BFG w dodatku, w zależności od potrzeb, mogłaby decydować o przenoszeniu środków pomiędzy funduszami: własnym, stabilizacyjnym i ochrony środków. Ministerstwo Finansów twierdzi ponadto, że w przyszłości, gdy zaistnieją odpowiednie rozwiązania prawne, fundusz stabilizacyjny będzie mógł służyć do działań resolution, czyli uporządkowanej restrukturyzacji i likwidacji banku. A to jeden z filarów powstającej właśnie unii bankowej.

W trakcie uzgadniania projektu nowelizacji bankowcy uważali, że opłata taka ma charakter podatku. Gdyby był to podatek, mógłby wejść w życie dopiero w 2014 roku. „W zaprezentowanym (20 grudnia) stanowisku Ministerstwo Finansów wskazało także, że projektowana opłata w zaproponowanym kształcie, nie realizuje cech właściwych dla podatku” – napisało w przysłanym mailem do Obserwatora Finansowego komunikacie biuro prasowe MF.

Kto zapłaci najwięcej

Większość banków raz do roku ogłasza informację o adekwatności kapitałowej, stąd ostatnie powszechnie dostępne dane mamy na koniec 2011 roku. PKO BP jako jeden z nielicznych wymóg kapitałowy podał również w raporcie za III kwartał. Na 30 września wynosił on 12,55 mld zł. Licząc, że na koniec 2012 roku byłby taki sam, maksymalna wpłata na fundusz stabilizacyjny wyniosłaby blisko 315 mln zł, przy 2,87 mld zł zysku netto po trzech kwartałach 2012 roku. Sporo. Oprócz tego ponad 150 mln zł bank odprowadzi jako opłatę roczną na BFG.

Licząc na podstawie danych o wymogach za 2011 rok powiększonych o około 7-8 proc., bo taki prawdopodobnie w 2012 roku będzie średni wzrost dla całego sektora, (w ciągu dziesięciu miesięcy wymogi wzrosły o 6,6 proc.), Pekao (również podał wymóg kapitałowy po trzech kwartałach), zapłaciłby 206 mln zł, BRE Bank nieco ponad 140 mln zł, BZ WBK 99 mln zł, a po połączeniu z Kredyt Bankiem około 165 mln zł. W przypadku ING BSK byłoby to 95 mln zł.

Dla Getin Noble Banku, mającego na koniec 2011 roku relatywnie niskie fundusze własne i współczynnik wypłacalności  9,88 proc., opłata na fundusz stabilizacyjny w maksymalnej wysokości wyniosłaby 80 mln zł, w przypadku Millennium – 77 mln zł, a Citi Handlowego – 57 mln zł. Najmniejszy pod względem aktywów z dziesiątki największych polskich banków, BPH, musiałby wpłacić 62 mln zł.

W ostatecznej wersji Ministerstwo Finansów podtrzymało wcześniejsze założenia merytoryczne, które  wywołały silny sprzeciw bankowców. Projekt zakłada, że w ramach Bankowego Funduszu Gwarancyjnego powstanie nowy fundusz stabilizacyjny, z którego środki będą przeznaczane na ewentualne dokapitalizowanie i sanację banków, gdyby zaszła taka potrzeba.
Roczną składkę na ten fundusz ustalać ma rada BFG. Jaka może być jej maksymalna wysokość? Analogiczna jak w przypadku rocznej składki na BFG, czyli 0,2 proc. od 12,5-krotności wymogów kapitałowych. Na koniec października dla całego sektora bankowego – według danych Komisji Nadzoru Finansowego – wyniosły one 72,08 mld zł i nawet jeśli do końca 2012 roku niewiele wzrosną, np. do 73 mld zł, to obliczona na tej podstawie roczna opłata w maksymalnej wysokości wyniosłaby ponad 1,8 mld zł.
Ile to kosztuje teraz
Obecnie banki tworzą dwa rodzaje funduszy, których celem jest podniesienie bezpieczeństwa systemu, przede wszystkim poprzez gwarantowanie depozytów do kwoty 100 tys. euro.
Pierwszy fundusz liczony jest jako odsetek od wymogów kapitałowych. To składka roczna na BFG. W listopadzie Rada Funduszu ustaliła jej wysokość na 2013 rok na 0,1 proc. 12,5-krotności wymogów. To niewielka zwyżka, bo rok wcześniej było to 0,099 proc. Opłata jest naliczana według wielkości wymogów na ostatni dzień roku, a ma być wniesiona do 15 marca kolejnego roku. Na koniec 2011 roku fundusz własny BFG wynosił 5,6 mld zł. W 2012 roku wzrósł o ponad 800 mln zł, a w 2013 roku będzie to prawdopodobnie następne 900 mln zł.
Drugi fundusz, ochrony środków gwarantowanych, utrzymywany jest w aktywach banków, więc nie obciąża ich finansowo, ogranicza jedynie swobodę dysponowania przeznaczoną na niego kwotą. Naliczany jest jako odsetek od środków objętych rezerwą obowiązkową, a więc w uproszczeniu depozytów od sektora niefinansowego i zrealizowanych przychodów z papierów wartościowych. Konstrukcja polega na tym, że banki wydzielają wymagane kwoty na dany rok i trzymają je na rachunku w NBP, a w każdym kolejnym roku je zwiększają.
Rada BFG w listopadzie podjęła uchwałę, że na 2013 rok będzie to 0,55 proc. podstawy obliczenia rezerwy obowiązkowej na koniec października 2012 roku. Rok temu było to także 0,55 proc., a w kilku poprzednich latach 0,4 proc. W 2011 r. utworzone przez banki fundusze ochrony środków gwarantowanych wynosiły 3,2 mld zł. Ponieważ stawka nie wzrosła, a wzrosła tylko podstawa jej naliczania, to w 2012 roku będzie to więcej o 18-20 mln zł.
Po co fundusz stabilizacyjny?
Nowy fundusz powstać ma po to, żeby ratować banki, gdyby doszło do najgorszego, w jak największym stopniu z odłożonych przez nie pieniędzy, zamiast z pieniędzy podatników. Nowelizacja ustawy o BFG przewiduje, że Rada Funduszu będzie mogła określić wysokość opłaty ostrożnościowej na fundusz stabilizacyjny, tak jak jest to w przypadku opłaty rocznej. Może być ona niższa niż maksymalna, tak jak to jest w przypadku opłaty rocznej na BFG. Jaka będzie – tego jeszcze nie wiemy. Wiadomo natomiast, że istotą powołania funduszu stabilizacyjnego ma być antycykliczność. Gdy jest dobra koniunktura i banki dużo zarabiają, powinny wpłacać więcej, żeby odłożyć pieniądze na złe czasy. W okresie złej koniunktury, gdy ich zyski topnieją, opłaty mają być niższe, a środki dostępne w sytuacjach krytycznych.
Jak to ma działać? Gdyby bank miał kłopoty, zgłosiłby się do Ministerstwa Finansów o wsparcie. BFG mógłby mu wówczas udzielić gwarancji zwiększenia funduszy własnych, czyli gwarancji rekapitalizacyjnej. W zamian za nią BFG mógłby przejąć akcje, obligacje albo bankowe papiery wartościowe tego banku. Rada BFG w dodatku, w zależności od potrzeb, mogłaby decydować o przenoszeniu środków pomiędzy funduszami: własnym, stabilizacyjnym i ochrony środków. Ministerstwo Finansów twierdzi ponadto, że w przyszłości, gdy zaistnieją odpowiednie rozwiązania prawne, fundusz stabilizacyjny będzie mógł służyć do działań resolution, czyli uporządkowanej restrukturyzacji i likwidacji banku. A to jeden z filarów powstającej właśnie unii bankowej.
W trakcie uzgadniania projektu nowelizacji bankowcy uważali, że opłata taka ma charakter podatku. Gdyby był to podatek, mógłby wejść w życie dopiero w 2014 roku. „W zaprezentowanym (20 grudnia) stanowisku Ministerstwo Finansów wskazało także, że projektowana opłata w zaproponowanym kształcie, nie realizuje cech właściwych dla podatku” – napisało w przysłanym mailem do Obserwatora Finansowego komunikacie biuro prasowe MF.
Kto zapłaci najwięcej
Większość banków raz do roku ogłasza informację o adekwatności kapitałowej, stąd ostatnie powszechnie dostępne dane mamy na koniec 2011 roku. PKO BP jako jeden z nielicznych wymóg kapitałowy podał również w raporcie za III kwartał. Na 30 września wynosił on 12,55 mld zł. Licząc, że na koniec 2012 roku byłby taki sam, maksymalna wpłata na fundusz stabilizacyjny wyniosłaby blisko 315 mln zł, przy 2,87 mld zł zysku netto po trzech kwartałach 2012 roku. Sporo. Oprócz tego ponad 150 mln zł bank odprowadzi jako opłatę roczną na BFG.
Licząc na podstawie danych o wymogach za 2011 rok powiększonych o około 7-8 proc., bo taki prawdopodobnie w 2012 roku będzie średni wzrost dla całego sektora, (w ciągu dziesięciu miesięcy wymogi wzrosły o 6,6 proc.), Pekao (również podał wymóg kapitałowy po trzech kwartałach), zapłaciłby 206 mln zł, BRE Bank nieco ponad 140 mln zł, BZ WBK 99 mln zł, a po połączeniu z Kredyt Bankiem około 165 mln zł. W przypadku ING BSK byłoby to 95 mln zł.
Dla Getin Noble Banku, mającego na koniec 2011 roku relatywnie niskie fundusze własne i współczynnik wypłacalności  9,88 proc., opłata na fundusz stabilizacyjny w maksymalnej wysokości wyniosłaby 80 mln zł, w przypadku Millennium – 77 mln zł, a Citi Handlowego – 57 mln zł. Najmniejszy pod względem aktywów z dziesiątki największych polskich banków, BPH, musiałby wpłacić 62 mln zł.
Fundusz-stabilizacyjny

Oprac. DG

Tak wyglądałyby stawki maksymalne. Niewykluczone, że będą o połowę niższe. Ale wtedy i tak od zysków całego sektora będzie trzeba odjąć blisko miliard złotych. Chyba że banki przed końcem 2012 roku znacząco zmniejszyły ekspozycję na ryzyko. Ale tego dowiemy się dopiero gdy ogłoszą raporty za ostatni kwartał.

Jacek Ramotowski

Oprac. DG
Fundusz-stabilizacyjny
Fundusz-stabilizacyjny

Otwarta licencja


Tagi