Korea Kimów: Nowy System Zarządzania Gospodarczego w Naszym Własnym Stylu

Korea Północna to kraj, który kojarzy się z dyktaturą Kimów i obozami pracy działającymi od 30 lat. Kraj o specyficznym systemie gospodarczym; od połowy lat 60. XX w. nie istnieje wiarygodna statystyka dotycząca Korei Płn. Kolejny "władca" wypuszcza w świat sygnały, które mogłyby świadczyć o chęci zmian, gdyby to nie była Korea Płn.
Korea Kimów: Nowy System Zarządzania Gospodarczego w Naszym Własnym Stylu

(CC By-SA cristian senger)

Na zwołanej na 25 września nadzwyczajnej sesji parlamentu KRLD zostaną prawdopodobnie zatwierdzone reformy gospodarcze ogłoszone przez Kim Dzong Una. To tzw. rozporządzenie z 28 czerwca O Ustanowieniu Nowego Systemu Zarządzania Gospodarczego w Naszym Własnym Stylu, które miało zapoczątkować reformę rolnictwa. Tylko czy reformy faktycznie mają szansę być przeprowadzone?

W 2002 r. w ramach tzw. działania na rzecz Poprawy Zarządzania i Ładu Gospodarczego wprowadzono w życie elementy gospodarki rynkowej – rynkowe ceny (ceny bieżące podniesiono do poziomu cen realnych), urealniono kurs waluty północnokoreańskiej w stosunku do walut wymienialnych, ograniczono scentralizowaną kontrolę nad zakładami przemysłowymi, podniesiono niektóre płace. W bardzo krótkim czasie część tych reform zostało wycofanych, gdyż Kim Dzong Il uznał je za prozachodnie. Czy reformy z 2012 r. czeka ten sam los?

Ryzyko, że tak będzie, wciąż jest ogromne, z drugiej jednak strony Korea Płn zaczęła wysyłać ostatnio sygnały sugerujące chęć uchylenia drzwi do świata. Gospodarczo, nie politycznie.  Systematycznie rośnie na przykład liczba projektów typu join – venture, które łączą działalność firmy północnokoreańskich i zagranicznych. Pozwolono na ich tworzenie, by ratować ostatnie firmy północnokoreańskie. Pierwsze próby ratowania gospodarki tą metodą zostały podjęte już w 1984 roku. Władze w Pjongjangu – oczywiście pod nadzorem rodziny Kimów –  dopuściły możliwość zakładania spółek joint venture. Było to podyktowane przede wszystkim chęcią pozyskania nowych technologii, ale wtedy efekty były mierne. Zagraniczni partnerzy zainwestowali w ciągu ośmiu lat zaledwie 150 mln dolarów w około 100 projektów.

Spółki joint-venture dostarczają dziś m.in. samochody Pyeonghwa (spółka z południowokoreańskim Pyeonghwa Motors, przy zastosowaniu licencji Fiata i chińskich części), ciężarówki Kamaz (licencja rosyjska), motocykle i skutery, obrabiarki Ryonha, tworzywa sztuczne, odzież dla sieci handlowych, artykuły spożywcze i tytoniowe (j-v. Korea Sogyong Trading Corporation z British-American Tobacco).

Władze poszukują też kolejnych firm chętnych do współpracy w poszczególnych branżach, oferując uzbrojony teren i budynki. Wydaje się, że właśnie te łączone przedsięwzięcia są dziś kluczem do otwarcia gospodarki Korei Północnej.

Inwestorzy zagraniczni pojawili się w miastach Kaesong, Nampo i Rason – w ostatnim z nich powstała nawet specjalna strefa ekonomiczna Rajin-Sonbong. Zagraniczni inwestorzy korzystają tam z ulg podatkowych i innych zachęt inwestycyjnych. Na razie są tam jednak obecne głównie firmy z Chin i z Rosji.

Na pomysł, aby ponownie uruchomić w Korei Północnej specjalne strefy gospodarcze Kim Dzong Il wpadł w styczniu 2001 roku, przebywając w Chinach.

Dziś w Korei Północnej istnieją trzy takie strefy. Najważniejsza z nich to kompleks gospodarczo-przemysłowy w Kaesongu. Znajduje się on tuż przy granicy z Koreą Południową. Wybudowali go i zarządzają nim Koreańczycy z Południa, a pracują tani robotnicy z Północy. Szacuje się, że etat pracownika z Północy kosztuje firmę około 70 dolarów miesięcznie (co stanowi dwukrotność średniej pensji w Korei Północnej).

Mimo niskich kosztów nie to jednak miejsce łatwego zarobku. Lee Im Dong, przewodniczący rady nadzorczej kompleksu gospodarczego w Kaesongu, twierdzi, że zamówienia na towary wyprodukowane w tym regionie spadły o 50 proc. w 2010 roku, a  południowokoreańskie banki nie chcą udzielać kredytów spółkom działającym w strefie ze względu na ich niepewną przyszłość.

Obok wymienionej już strefy w Radzin-Sonbong, która była przez jakiś czas kierowana przez młodszego brata Kim Ir Sena: Kim Jong Ju, działa jeszcze jedna, Sinudżu. Powstała w 2002 r. i jest zarządzana przez szwagra Kim Dzong Ila – Jang Song Thaek.

Tym, co przyciąga wielu inwestorów – lub przyciągnęłoby gdyby władze na to naprawdę pozwoliły – są surowce. W Korei Północnej skupia się aż 80 proc. wszystkich surowców mineralnych Półwyspu Koreańskiego, eksploatowanych jest aż 200 kopalin o znaczeniu gospodarczym. Całkowita wartość złóż północnokoreańskich jest oszacowana na prawie 3 bln dol. Bazę surowcową Korei Północnej można więc nazwać dość bogatą. Głównymi kopalinami występującymi w tym kraju są węgiel kamienny i brunatny oraz rudy metali: żelaza, magnezytu, miedzi, cynku, ołowiu, kobaltu, niklu, wolframu, molibdenu, srebra, złota. Pozyskuje się także grafit, marmur, siarkę i sól kamienną. Korea Północna posiada też duże zasoby drewna.

Próba oceny perspektyw modernizacji przemysłu Korei Północnej i w ogóle całej gospodarki tego kraju, każe jednak wciąż jeszcze liczyć się z porażką. Reformy gospodarcze, bardziej niż gdziekolwiek indziej, w KRLD należy rozpatrywać w ścisłej korelacji z kwestiami politycznymi.

Jang Song Thaek, wuj obecnego przywódca Korei Północnej, przebywał w sierpniu z wizytą w Pekinie. Namawiał Chińczyków do dalszych inwestycji w Korei Północnej. Chińskie władze coraz bardziej sceptycznie podchodzą jednak do Korei Północnej. Pekin „pompuje” w KRLD około 2 mld dolarów rocznie, a Korea Północna nie ułatwiała, jak dotąd, wdrażania chińskich inwestycji.

Oczywiście chińskie firmy nie poddają się tak łatwo wiedząc, że potencjał do zarabiania w Korei jest duży. Grupa Yatai ma wziąć udział w odbudowie miasta Rajina, publiczna spółka Ludi ma zająć się stworzeniem infrastruktury energetycznej w strefie Rasona. Chińskie firmy inwestują także w branży transportowej. Zaledwie kilkanaście dni temu grupa Yanbian Haihua wykupiła prawa do używania część portu północnego-wschodniego miasta Czongdżinu.

Pod pewnymi względami Korea Płn potrafi być samowystarczalna. Aż 50 proc. wytwarzanej energii elektrycznej dostarczają elektrownie wodne. To nie ma jednak wpływu na poziom przemysłu, który od lat 50. XX w. był „oczkiem w głowie” Kim Ir Sena i jego następców. Przemysł ciężki miał rolę priorytetową w systemie centralnego planowania i gospodarki nakazowo-rozdzielczej krajów RWPG.

Po upadku ZSRR, gdy przestała płynąć pomoc z innych krajów komunistycznych, sytuacja dramatycznie uległa zmianie. Apogeum kryzysu, który przypieczętowały tragiczne w skutkach powodzie, stanowiła epidemia głodu z I połowy lat 90. Jej najbardziej dramatyczny etap przypadł na lata 1993-94, gdy z niedożywienia zmarło od 2 do 3 milionów obywateli KRLD. Ogromne problemy z zaopatrzeniem w żywność trwają zresztą do dziś. To efekt nie tylko kryzysu czy klęsk żywiołowych, ale też, a może przede wszystkim, fatalnej polityki państwa zakładającej samowystarczalność. Formalnie doktryna dżucze, czyli maksymalnej samowystarczalności ekonomicznej,  nadal rządzi gospodarką Korei Północnej.

Sektor przemysłowy jest dziś w stanie głębokiej zapaści, którą niektórzy wprost nazywają agonią. Szacuje się, że roczna produkcja stali surowej spadła z 8 mln ton w 1984 roku do 1,2 mln ton w 2007 roku.

Kluczowym ośrodkiem przemysłowym jest nadal miasto stołeczne – Pjongjang, gdzie funkcjonują m.in. zakłady chemiczne (w tym petrochemia), zakłady taboru kolejowego produkujące lokomotywy elektryczne i wagony (które powstały dzięki polskim inżynierom), montownie autobusów i trolejbusów, wytwórnie sprzętu RTV i AGD (telewizory, pralki, lodówki, wentylatory), zakłady włókiennicze, odzieżowe, jubilerskie, ceramiczne, zakłady przetwórstwa spożywczego i browar. Poza stolicą przemysł jest rozmieszczony przede wszystkim w dużych miastach wschodniego (Kimczaek) i zachodniego wybrzeża (Nampo).

Lista fabryk jest długa, ale nie idzie to w parze z jakością czy poziomem produkcji.   O zakładach tych można myśleć co najwyżej, jako o poddostawcach dla przemysłów Korei Południowej, Chin i Japonii.

Korea Północna liczy, że od dna odbije się dzięki branży turystycznej. Turyści, to dewizy, których w kraju brakuje ogromnie.  Mieszkańcy Korei Południowej nie mają jednak wstępu na teren sąsiedzkiego kraju. Kraj jest bardzo otwarty na turystów z Chin – Chińczycy mają dostęp do miejsc, gdzie wciąż nie wpuszczani są Europejczycy. Jedną z barier jest zakaz samodzielnego podróżowania po kraju. Każdy dostaje swojego „anioła stróża” – to koreański przewodnik, znający język ojczysty turysty, który jest zazwyczaj agentem służb specjalnych.

Ocenia się, że rocznie do Korei Płn przyjeżdża około 5 tys. turystów z całego świata. To za mało aby uratować gospodarkę.

Autor jest absolwentem ekonomii (Uniwersytet w Paryżu), doktorem nauk humanistycznych w Polskiej Akademii Nauk. Jest ekspertem Centrum Studiów Polska – Azja oraz stałym konsultantem amerykańskiego serwisu Radio Free Asia i południowokoreańskiego serwisu ds. Korei Północnej DailyNK.com.


(CC By-SA cristian senger)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Polska w rytmie Gangnam Style

Kategoria: Trendy gospodarcze
Rozwój polskiej gospodarki był niedocenianym sukcesem ostatniego ćwierćwiecza – niedocenianym przynajmniej z perspektywy mojego kraju, czyli Stanów Zjednoczonych. Całą historię w tym przypadku opowiada poziom PKB per capita.
Polska w rytmie Gangnam Style