Autor: Jacek Krzemiński

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta.

Pocztę Polską czeka radykalne odchudzanie i prywatyzacja

W 2013 r. polski rynek pocztowy zostanie całkowicie zliberalizowany. Dla Poczty Polskiej będzie to skok na głęboką wodę, przed którego skutkami chce ochronić się także poprzez częściową prywatyzację.  To będzie trudne do wykonania, ale niezależnie od tego, czy uda się, czy nie, firma i tak będzie musiała dokonać głębokiej restrukturyzacji.
Pocztę Polską czeka radykalne odchudzanie i prywatyzacja

CC BY-SA Vongolazzi

Poczta Polska (PP) ma dziś w kraju zapewniony prawnie monopol na przesyłanie listów o wadze do 50 gram. Prywatne firmy już od kilku lat próbują łamać ten monopol dociążając listy, które ważą mniej niż 50 gram aluminiowymi blaszkami. Mają coraz więcej klientów, bo potrafią zaproponować ceny nawet o kilkadziesiąt procent niższe niż Poczta Polska i lepszą obsługę. Z drugiej strony dociążanie listów kosztuje i jest na tyle uciążliwe, że wpływy z tej usługi to zaledwie 0,4 proc. przychodów prywatnych firm pocztowych w Polsce.

Monopol PP w tej kategorii zostanie jednak zniesiony już za kilka miesięcy – 1 stycznia 2013 r. Także w przyszłym roku, według planów rządu, przedsiębiorstwo ma wejść na giełdę, co będzie początkiem jego prywatyzacji. Ten plan będzie trudny do zrealizowania, ale niezależnie od jego powodzenia polski rynek pocztowy zmieni się nie do poznania.

Rynek listów warty jest 3 miliardy złotych

Według danych Urzędu Komunikacji Elektronicznej (nadzorującego także sektor pocztowy) polski  rynek listów do 50 gram jest warty prawie 3 mld zł (wg danych z 2010 r.). Dziś niemal w całości należy do Poczty Polskiej i przynosi jej większość przychodów z usług pocztowych. W przyszłym roku w ten sektor wejdzie z impetem konkurencja – krajowa, ale także zagraniczna. Prywatna firma InPost, główny konkurent Poczty Polskiej, od dawna intensywnie się do tego się przygotowuje, otwierając dużo nowych placówek obsługi klienta i pracując nad stworzeniem tzw. automatycznych terminali pocztowych (byłoby to coś w rodzaju zautomatyzowanego urzędu pocztowego, obywającego się bez listonoszy i pań z okienka).

Analitycy Domu Maklerskiego Amerbrokers prognozują, że w przyszłym roku, wykorzystując liberalizację rynku, InPost prześle o ¼ więcej listów niż w 2012 r. To realne, biorąc pod uwagę dotychczasowe osiągnięcia tej firmy. InPost powstał sześć lat temu i w tym okresie, zaczynając od zera, doszedł do 14-procentowego udziału w rynku przesyłek listowych (200 mln rocznie). W tym roku zamierza go powiększyć do 18 procent, a w 2013 r., wykorzystując uwolnienie rynku, jeszcze bardziej przyspieszyć swą rynkową ekspansję.

Pocztę Polską czekają trudne chwile, bo jej konkurenci już nieraz dowiedli, że tam, gdzie narodowego operatora pocztowego nie chroni monopol, z łatwością potrafią odbierać klientelę. Z danych UKE wynika, że jeszcze kilka lat temu większość polskiego rynku paczek należała do Poczty Polskiej. Dziś tę większość mają już prywatne firmy. Jeszcze wyraźniej to zjawisko widać na rynku przesyłek kurierskich, którego wartość szacuje się na 4 mld zł. Kiedyś Poczta Polska, poprzez Pocztex, była jednym z krajowych liderów tego rynku. Teraz jest na nim outsiderem, z zaledwie 3-procentowym udziałem rynkowym (dane z 2010 r.). Na tę pozycję zepchnęli ją nie tylko światowi giganci, jak DHL Express, TNT Express czy UPS, ale i firmy z polskim kapitałem. Jedną z nich był podwarszawski Opek, który ma dziś trzykrotnie większy udział w polskim rynku przesyłek kurierskich niż Poczta Polska.

Tak samo było w przypadku tzw. druków bezadresowych, czyli ulotek reklamowych wrzucanych do skrzynek pocztowych, których zdecydowaną większość dostarcza nie Poczta Polska, ale jej prywatni konkurenci.

Rynek paczek, jak i przesyłek kurierskich, w Polsce, ale i na świecie, od lat dynamicznie się rozwija (wiąże się to choćby z rozwojem handlu internetowego, opartego o sprzedaż wysyłkową). Tradycyjnych listów przesyła się zaś coraz mniej. Wypiera je komunikacja w internecie i e-dokumenty. To samo dzieje się w przypadku rachunków i przelewów.

Szacuje się, że rynek tradycyjnych przesyłek listowych w Europie kurczy się o 5 proc. rocznie. Mimo to ciągle jest bardzo duży. W przypadku Polski jego wartość sięga 4 mld zł. To wystarczająco dużo, żeby skłonić dużych, zachodnioeuropejskich operatorów pocztowych do wejścia na nasz rynek. Tym bardziej, że kurczącą się liczbę tradycyjnych listów owe firmy rekompensują sobie w dużej mierze wchodzeniem na inne, zagraniczne rynki.

Wejściem na polski rynek przesyłek listowych najbardziej zainteresowani są narodowi operatorzy pocztowi z Austrii, Finlandii i Niemiec.  Jest on z ich punktu widzenia atrakcyjny, ale nie na tyle, żeby opłacało się na nim budować od zera sieć placówek pocztowych. Na początku maja Ostereichische Post, narodowy operator pocztowy z Austrii, kupił od grupy Integer (właściciela firmy InPost) spółkę Kolportaż Rzetelny specjalizującą się w tzw. drukach bezadresowych (należy do niej 36 proc. tego rynku w Polsce).

Giganci wejdą na polski rynek poprzez przejęcia

Zamiast tworzyć sieć od zera zachodni operatorzy będą więc próbowali przejąć któregoś z liczących się w Polsce graczy. Takich graczy jest w naszym kraju w zasadzie tylko dwóch: Poczta Polska i InPost (pozostali mają znikome udziały w rynku przesyłek listowych). Właściciele InPostu nie kryją, że chcą sprzedać za 2-3 lata tę jego część, która zajmuje się przesyłkami listowymi. Gdy sprzedadzą go operatorowi z Austrii, Niemiec czy Finlandii, Pocztę Polskę czeka bardzo ciężka przeprawa. Bo jest ona od każdej z tych firm mniejsza i bez porównania mniej efektywna. Chyba, że do tej pory PP sama trafi w ręce jakiegoś silnego rozgrywającego.

Opr. DG (CC BY-NC by freefotouk)

Opr. DG (CC BY-NC by freefotouk)

Grupa PP zanotowała w zeszłym roku 6,8 mld zł przychodów,  obsługując 2,1 mld przesyłek i zatrudniając 90 tys. pracowników. Austriacka Ostereichische Post zatrudnia ponad trzykrotnie mniej ludzi (23,4 tys.), a jednocześnie ma dwa razy większe przychody  – 2,4 mld euro w 2011 r. Załoga Itelli, państwowej poczty fińskiej, liczy 27,5 tys. pracowników, przy rocznych obrotach tej firmy w wysokości 1,9 mld euro. Niemiecka Deutsche Post DHL, prawdziwy gigant, gracz globalny, ma swe oddziały w dziesiątkach krajów i zatrudnia aż 470 tys. osób, czyli pięć razy więcej niż Poczta Polska. Może jednak pochwalić się kilkadziesiąt razy większymi przychodami – 53 mld euro. Narodowa poczta belgijska, BPost, dostarcza zbliżoną liczbę listów co PP, ale zatrudnia prawie trzy razy mniej pracowników (33 tysiące).

Nasz narodowy operator wypada równie źle w porównaniu do innych głównych zachodnioeuropejskich firm pocztowych. Oto garść przykładów. Holenderska Post NL to 77 tys. pracowników, 8,8 mld przesyłek rocznie i  4,3 mld euro przychodów. Szwajcarska Swiss Post – 44 tys. pracowników i 8,6 mld franków szwajcarskich obrotów. Włoska Poste Iltaliane – 150 tys. pracowników i 21,7 mld euro przychodów.  Hiszpańska Correos – 62 tys. pracowników i 2,1 mld euro przychodów.

Opóźniona restrukturyzacja

Poczty zachodnie od wielu lat przechodzą głęboką restrukturyzację, a w Poczcie Polskiej restrukturyzacja idzie z oporami. Poczty zachodnie – w związku z kurczeniem się rynku pocztowego – od lat mają nowy model rozwoju, prowadzą na wielką skalę ekspansję na zagranicznych rynkach, bardzo dynamicznie rozwijają usługi pozapocztowe, przede wszystkim logistyczne i finansowe. Nasz narodowy operator pocztowy posiada wprawdzie bank, fundusz emerytalny i firmę ubezpieczeniową, świadczy nawet usługi logistyczne, ale wpływy z tych form działalności to zaledwie 10 proc. przychodów całej grupy Poczty Polskiej. Pozostałe 90 proc. generują tradycyjne usługi pocztowe: paczki, listy i usługi finansowe, polegające na opłacaniu w pocztowym okienku rachunków i wykonywaniu w nim przelewów. Wpływy firmy z tych dwóch pierwszych usług się kurczą, czego odzwierciedleniem był jej zeszłoroczny spadek przychodów, o 2,1 proc.

Opr. DG (CC BY-NC-SA by French Disko)

Opr. DG (CC BY-NC-SA by French Disko)

Pod tym względem to przedsiębiorstwo dzielą od jego zachodnich odpowiedników lata świetlne. Grupa Japan Post, która ma m.in. sieć hotelarską i kilkanaście szpitali, w rankingu największych firm świata czasopisma „Fortune” zajęła w 2011 r. 9. miejsce z przychodami wynoszącymi, bagatela, 204 mld dolarów. Ich zdecydowana większość pochodzi ze sprzedaży ubezpieczeń i usług bankowych. Japan Post Bank to największy bank oszczędnościowy na świecie, jego depozyty to aż 2,1 bln dolarów. Japan Post Insurance ma jedną czwartą japońskiego rynku ubezpieczeń na życie.

Z 21,7 mld euro przychodów Poste Italiane aż 9,5 mld przypada na usługi ubezpieczeniowe, 4,9 mld na usługi finansowe, a jedynie 4,8 mld euro na usługi pocztowe.  Z 53 mld euro przychodów niemieckiej Deutsche Post DHL aż 28 mld pochodzi z usług logistycznych i transportowych, 11,8 mld z przesyłek kurierskich, a tylko 14 mld euro z klasycznych usług pocztowych. Należący do tej grupy DHL to jedna z największych firm przesyłkowo-logistycznych na świecie (należą do niej m.in. dwie towarowe linie lotnicze). Holenderska Post NL ma 30 proc. akcji TNT Express, jednego z globalnych liderów na rynku usług kurierskich. Swiss Post posiada spółkę autobusową. Fińska Itella świadczy na dużą skalę usługi informatyczne.

Praca u podstaw

Grupa Poczty Polskiej, która od dwóch lat znów notuje zysk (w latach 2008-2009 była na minusie), chce iść w tym samym kierunku, unowocześniać się, szybko rozwijać usługi pozapocztowe, stać się silnym operatorem logistycznym i znaczącym graczem na rynku usług finansowych. Ma już na tym polu pierwsze osiągnięcia. Należący do grupy Bank Pocztowy rozwija się ostatnio dużo szybciej niż cały sektor bankowy w Polsce, przebojem zdobywa rynek, niektóre z jego usług wygrywają w rankingach na najlepsze produkty bankowe. W ciągu ostatnich trzech lat podwoił liczbę klientów z 500 tys. do 1,1 mln. Równie szybko rosły depozyty, wartość udzielonych kredytów, ale także zyski. W tym roku Bank Pocztowy chce utrzymać tempo wzrostu, m.in. dzięki otwieraniu nowych oddziałów. W 2015 r. chce mieć ich już tysiąc (większość będzie po prostu osobnymi okienkami w istniejących placówkach pocztowych) i 3 mln klientów.

Przy defensywnej polityce działających w Polsce banków zachodnich (Fitch Ratings przewiduje, że w razie pogłębienia kryzysu w strefie euro będą one zmniejszać finansowanie swych oddziałów w Europie Środkowej i Wschodniej) to realny scenariusz. Tym bardziej, że bank Poczty Polskiej stawia przede wszystkim na mniejsze miejscowości, w których oddziałów banków zachodnich nie ma (a czasem w ogóle nie ma w nich placówek bankowych) i w których często wygrywa konkurencję z silnymi tam bankami spółdzielczymi. Do utrzymania tak szybkiego tempa rozwoju Bankowi Pocztowemu będą jednak potrzebne spore środki. Zamierza je pozyskać na warszawskiej giełdzie, na której chce zadebiutować jeszcze w tym roku. Jego debiut ma spore szanse na sukces.

Opr. DG (CC BY-SA by KLMircea)

Opr. DG (CC BY-SA by KLMircea)

Niestety, tego samego nie da się powiedzieć o planach wejścia na giełdę samej Poczty Polskiej. Rząd chce, by to się stało już w przyszłym roku (sprzedany ma zostać mniejszościowy pakiet akcji tego przedsiębiorstwa). Sam zarząd Poczty Polskiej zastrzega jednak, że to może zdarzyć się później – ze względu na słabą koniunkturę na GPW.

– Gdy koniunktura się poprawi, będzie bardzo duży wysyp ofert innych firm, które teraz – w związku z panującą na warszawskiej giełdzie sytuacją – wstrzymują się z nowymi emisjami akcji. Obawiam się, że inwestorzy, mając wówczas tyle ofert do wyboru, nie będą decydować się na akcje Poczty Polskiej, która jest mało efektywna i wymaga poważnych zmian – mówi Maciej Kabat, analityk Amerbrokers. Jego zdaniem PP na giełdę będzie mogła wejść dopiero po przeprowadzeniu głębokiej restrukturyzacji, znaczącym zmniejszeniu liczby pracowników, zamknięciu nierentownych oddziałów.

Na razie PP skupia się na unowocześnieniu usług i walce o rynek z konkurencją. Jej rywale twierdzą, że ta walka nie zawsze jest fair, że Poczta jest faworyzowana przez rząd, że dostaje od niego prawne przywileje, niedostępne dla jej konkurencji. Chodzi np. o zwolnienie z VAT w przypadku niektórych usług Poczty Polskiej, z którego nie mogą skorzystać jej konkurenci.

– Samo uwolnienie polskiego rynku pocztowego nie wystarczy, żeby szybko rozwinęła się na nim konkurencja – mówi Maciej Kabat z Amerbrokers. – Trzeba znieść inne przepisy, dające uprzywilejowaną pozycję Poczcie Polskiej. Obawiam się jednak, że zamiast rozpocząć głęboką restrukturyzację nasz narodowy operator pocztowy będzie próbował utrzymać swe przywileje i domagał się kolejnych.

Gdyby ten scenariusz się ziścił, to i tak nie zahamuje czekających nasz rynek pocztowy zmian. Może je co najwyżej rozciągnąć w czasie. InPost, główny konkurent Poczty Polskiej, za pomocą tzw. paczkomatów zamierza podbić polski rynek paczek. Ma duże szanse, bo dzięki owym paczkomatom dostarcza paczki równie szybko, co firmy kurierskie, ale kilkakrotnie taniej od nich (dzięki temu, że nie dostarcza paczki do domu klienta, ale zostawia mu ją do odbioru właśnie w paczkomacie, gdzie można ją odebrać o dowolnej porze). To uderzy nie tylko w firmy kurierskie, ale także w Pocztę Polską.

Rafał Brzoska z InPost twierdzi, że kurczenie się rynku tradycyjnych listów doprowadzi w Europie do konsolidacji działających na nim firm, że zostanie na nim tylko kilku liczących się graczy, ale nie będzie wśród nich Poczty Polskiej. Jego zdaniem zostanie ona w najbliższych latach przejęta przez któregoś z większych europejskich operatorów pocztowych. Do takich przejęć w Europie dochodzi. Duński operator Post Danmark najpierw sprzedał część akcji prywatnemu funduszowi inwestycyjnemu, a potem, w 2009 r., połączył się z pocztą szwedzką. Jeszcze niedawno trudna do wyobrażenia była nawet sama prywatyzacja takich firm, a dziś sprywatyzowana jest już spora ich część. W prywatnych rękach znajduje się holenderska PostNL. Notowana na giełdzie we Frankfurcie niemiecka Deutsche Post DHL została sprywatyzowana już w latach 90. Poczta austriacka weszła na giełdę pięć lat temu (państwo zachowało w niej sobie połowę udziałów). Takie prywatyzacje będą ułatwiać kolejne fuzje i przejęcia w tej branży, bo prywatni inwestorzy nie będą przed nimi się wzdragać tak, jak wzdragałoby się państwo.

Całkiem możliwe jest więc, że jakiś czas Polska Poczta będzie polska już tylko z nazwy.

Jacek Krzemiński

CC BY-SA Vongolazzi
Opr. DG (CC BY-NC by freefotouk)
Efektywność-Poczty-Polskiej CC BY-NC by freefotouk
Opr. DG (CC BY-NC-SA by French Disko)
Dane-Grupy-Poczty-Polskiej CC BY-NC-SA by French Disko
Opr. DG (CC BY-SA by KLMircea)
Poczta-Polska CC BY-SA by KLMircea

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone

Kategoria: Analizy
Coraz więcej emisji listów zastawnych wpisuje się w cele zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej. Zielone i społeczne listy zastawne mogą wkrótce stać się znaczącym segmentem rynku i pożądanym elementem portfeli inwestycyjnych inwestorów instytucjonalnych.
Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (09–13.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce