Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Polski umysł to kopalnia złota

Zamiast kopalni węgla – biurowce. Marzenie Katowic, by zamienić kilof na komputer, powoli się ziszcza. W wielu innych polskich miastach trwa podobny proces. Jak to się stało, że sektor nowoczesnych usług biznesowych (BPO, business process offshoring), który jeszcze dekadę temu raczkował, stał się w Polsce czarnym koniem?
Polski umysł to kopalnia złota

(infografika Darek Gąszczyk)

Na koniec 2012 r. w centrach usług biznesowych z polskim i zagranicznym kapitałem pracujących dla zewnętrznych klientów oraz w ramach własnych grup (SSC, shared services centers) pracowało ponad sto tysięcy osób. Od kilku lat ta liczba rośnie w dwucyfrowym tempie.

Wkrótce sektor usług dla biznesu przegoni górnictwo – kiedyś polską specjalność – które jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku dawało pracę 450 tys. osób. Z danych GUS wynika, że zatrudnienie w górnictwie i wydobyciu na koniec 2012 r. wynosiło 169,9 tys. osób. a Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL), branżowa organizacja centrów usług, zapowiada na koniec tego roku stan: 120 tys. etatów.

Polska górą

W Europie Środkowej i Wschodniej funkcjonuje około 1000 centrów usług: BPO, ITO, SSC i R&D z kapitałem zagranicznym, wynika z najnowszego raportu ABSL. Pracuje w nich 270-300 tys. osób. Polska jest liderem: mamy ponad 400 takich centrów, które zatrudniają dziś 110 tys. osób (a pamiętajmy o kilkudziesięciu tysiącach pracowników polskich centrów). W 2012 r. powstało w Polsce rekordowo dużo, bo 56 nowych centrów usług z kapitałem zagranicznym, a w pierwszych miesiącach tego roku: 14. Liczba tych ośrodków rośnie w ekspresowym tempie. W 2004 r. było ich w Polsce 96, w 2005 r. ponad 100, w 2007 r. ponad 200, w 2010 r. ponad 300, a w 2012 r. – ponad 400.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Z 66 przedstawicieli centrów usług zbadanych przez ABSL, 52 proc. przewiduje, że wzrost zatrudnienia w ich firmie do końca 2014 r. wyniesie ponad 20 proc., a wzrost zatrudnienia w ogóle deklaruje dziewięć na dziesięć firm. Od 2010 r. liczba pracowników sektora urosła o ponad 50 proc. z 72 tys. do 110 tys. Od stycznia 2012 r. do maja 2013 r. przybyło 23,5 tys. nowych miejsc pracy, najwięcej, ponad 6 tys., w Krakowie, a na drugim miejscu jest Wrocław (5,5 tys.). Miejsc pracy przybywa o 20 proc. rocznie i – jak uważają autorzy raportu ABSL – wzrost w Polsce jest najstabilniejszy w regionie.

Centra usług świadczą zwykle co najmniej dwa procesy (najbardziej popularne to finanse i księgowość, usługi IT, obsługa klienta, zarządzanie zasobami ludzkimi, usługi finansowe – np. księgowość funduszy inwestycyjnych, zarządzanie zaopatrzeniem, zarządzanie dokumentacją, wsparcie podejmowania decyzji, zarządzanie wiedzą, badania i rozwój, usługi prawne czy zarządzanie łańcuchem dostaw). W ostatnim roku 71 proc. ankietowanych przez ABSL firm wprowadziło bardziej zaawansowaną działalność i nie zmniejszyło dotychczasowego zakresu usług. Do 2017 r. taki krok deklaruje 81 proc. firm.

Mieszanka studencka

Na pewno jednym z plusów Polski jest liczba studentów, którzy stanowią spory odsetek pracowników centrów usług. Studentów jest w naszym kraju ponad 1,7 mln, a na rynek trafia rocznie 480 tys. absolwentów. Na tle Europy wypadamy pod tym względem nieźle, a w regionie bijemy wszystkich.

Polskie centra oferują usługi w 34 językach, w tym rekordowy ośrodek – w 32. 98 proc. centrów pracuje z angielskim, 79 proc. z niemieckim, 2/3 z polskim. Z badania Bilans Kapitału Ludzkiego z 2010 r. wynika, że 90,2 proc. studentów deklaruje znajomość angielskiego. Według ekspertów ABSL, rośnie zainteresowanie mniej popularnymi językami, jak filologia węgierska czy rumuńska.

Występuje też regionalna specjalizacja: najwięcej osób studiuje niderlandystykę i germanistykę we Wrocławiu, skandynawistykę – w Gdańsku, slawistykę – w Krakowie, języki dalekowschodnie, jak wietnamski czy tajski, studiuje się głównie w Poznaniu, a Warszawa ma najwięcej studentów węgierskiego, arabskiego lub tureckiego. Rośnie liczba polskich studentów biorących udział w programie Erasmus (ponad 14 tys. rocznie), a także przyjeżdżających (już ponad 7,5 tys.). To dobre wieści dla pracodawców z sektora BPO/SSC –  ci pierwsi szlifują języki, a ci ostatni są poszukiwanymi native speakerami (nawet, jeśli mają pracować tylko przez kilka miesięcy pobytu w Polsce).

Pracownicy polskich centrów usług są mobilni. Akurat to sprawa, na którą większość przedsiębiorców w Polsce się skarży. W USA ludzie za pracą jadą na drugi koniec kraju co najmniej kilka razy w życiu. W Polsce trudno znaleźć menedżerów, którzy wyjadą pokierować zagranicznym oddziałem spółki, a młodzi ludzie, w których szkolenia firmy inwestują, nie chcą jeździć potem na kilkumiesięczne staże w zagranicznych filiach. Jest z tym problem. Ale nie w sektorze nowoczesnych usług biznesowych. Tu 84,6 proc. pracowników jest gotowych zmienić miejsce zamieszkania, jeśli otrzymają atrakcyjną ofertę pracy, a 57,7 proc. już to zrobiło.

Niższe pensje

Choć od jakiegoś czasu Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych przestała promować nasz kraj jako lokalizację, w której się mało płaci pracownikom i raczej podkreśla jakość zasobów ludzkich, to z analizy wynagrodzeń w Czechach, Polsce i na Węgrzech przygotowanej przez firmę doradztwa personalnego Hays Poland wynika, że mniej zarabiają u nas specjaliści w takich usługach, jak finanse i księgowość, obsługa klienta, zarządzanie zamówieniami czy HR. Natomiast procesy IT charakteryzują się w niektórych przypadkach wyższymi stawkami, a wyższe w Polsce wynagrodzenia mają także menadżerowie.

– Rynek SSC/BPO to stosunkowo młody sektor w Europie Środkowej i Wschodniej. Dlatego biorąc pod uwagę szybki wzrost biznesu, menadżerowie z doświadczeniem w branży są poszukiwanymi i cenionymi ekspertami, którzy nierzadko zarządzają jednostkami nie tylko w Polsce, ale również za granicą. Jednak gros ludzi zatrudnianych przez centra usług to specjaliści, a nie wyżej opłacani menedżerowie. Oczywiście są procesy oraz specjalizacje takie jak np. IT, w których wymagane kompetencje w tym znajomość technologii czy języków obcych powodują, ze pracodawcy są chętni zapłacić więcej także na poziomie specjalisty. Im bardziej zaawansowane , tym wyższe wynagrodzenia niezależnie od rynku  – wyjaśnia Małgorzata Jasińska, dyrektor Hays Poland.

Podkreśla, jednak że koszty są nadal przewagą Polski.

– Należy pamiętać, że samo wynagrodzenie brutto pracownika stanowi jedynie część kosztów pracy. Oprócz niego, pracodawca ponosi również koszty ubezpieczeń społecznych, które w Polsce wynoszą niecałe 20 proc., podczas gdy na Węgrzech i w Czechach odpowiednio 28,5 proc. i 34 proc. Płace, które podaliśmy w zestawieniu (tabela poniżej – przyp. red.), są uśrednione, więc reprezentują trendy zarówno w dużych, droższych, jak i mniejszych, tańszych miastach. W Czechach i na Węgrzech oprócz stolicy inwestorzy mają do wyboru jedno-dwa miasta. W Polsce jest to już siedem dojrzałych lokalizacji – przypomina Małgorzata Jasińska.

To właśnie jeden z atutów Polski: mamy nie 1-2 miasta, w których działają centra usług, lecz siedem dużych ośrodków: Kraków, Warszawę, Wrocław, Trójmiasto, Łódź, Aglomerację Katowicką i Poznań oraz 14 lokalizacji, gdzie działają już co najmniej dwa centra z zagranicznym kapitałem.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Dużo biur, ale drogo

Polska nie ma równych w regionie pod względem wielkości rynku biurowego. Jak wynika z badań Jones Lang LaSalle, w ostatnim roku zasoby powierzchni biurowej urosły w Polsce o 10 proc. do 6,4 mln mkw. To 40 proc. całkowitej podaży biur w Europie Środkowej i Wschodniej. Warszawa jest największym rynkiem w regionie. Z prawie 4 mln mkw. powierzchni biurowej wyprzedza Budapeszt (3,2 mln mkw.), Pragę (2,9 mln mkw.), Bukareszt (2,0 mln mkw.) i Bratysławę (1,5 mln mkw.). Na dodatek w Polsce jest siedem rynków biurowych z zasobami co najmniej 200 tys. mkw.

Chociaż współczynnik powierzchni niewynajętej w Warszawie urósł z 7,3 proc. do 9,9 proc., to nadal jest najniższy w Europie Środkowej i Wschodniej. W Pradze pustostany stanowią 11,9 proc. a w Budapeszcie 21 proc.

– Polska jest zarówno największym, jak i najszybciej rozwijającym się rynkiem biurowym w Europie Środkowej i Wschodniej, bo w budowie jest około milion metrów kwadratowych. Oferujemy szereg ciekawych, elastycznych i efektywnych opcji najmu, dopasowanych do potrzeb różnych grup najemców. Polskę wyróżnia nie tylko skala rynku, ale również dywersyfikacja zasobów – równolegle do stolicy rozwijają się także rynki biurowe w mniejszych miastach.

Potencjał polskich miast poza stolicą dobrze widać, jeśli porównamy je do lokalnych rynków np. w Czechach, poza Pragą. O ile na dwóch największych rynkach biurowych poza Warszawą – w Krakowie i Wrocławiu – podaż przekracza 500 000 mkw., to w Brnie kształtuje się ona na poziomie ok. 397 000 mkw., a w Ostravie ok. 170 000 mkw. – komentuje Mateusz Polkowski, starszy analityk rynku w Jones Lang LaSalle.

Przyznaje, że Polska jest droga w porównaniu z innymi krajami, ale znowu wygrywamy dużą liczbą miast.

– Stawki nominalne za metr kwadratowy miesięcznie w najlepszych lokalizacjach w Bratysławie wynoszą 13,50 -15 euro, w Pradze 20 – 21 euro, Budapeszcie – 20 euro, a w Warszawie od 22 do 24,5 euro. Warto pamiętać jednak, że wyjściowe stawki najmu powierzchni biurowych w innych miastach Polski – a zarazem bardzo mocnych lokalizacjach dla centrów usług dla biznesu – są niższe niż w Warszawie i wynoszą w Krakowie 13,5–14,5 euro, a we Wrocławiu 14,5–15,5 euro za metr kwadratowy miesięcznie. Już teraz sektor usług dla biznesu jest głównym najemcą powierzchni biurowych, szczególnie na rynkach poza Warszawą. Szacujemy, że sektor nowoczesnych usług biznesowych w Polsce może zajmować około 1 mln mkw. powierzchni biurowej – mówi Mateusz Polkowski.

Miękkie czynniki

Przedstawiciele centrów usług biznesowych z zagranicznym kapitałem przyznają, że o wyborze Europy Środkowej i Wschodniej zdecydowały koszty.

– Mamy jedno centrum w Budapeszcie i trzy w Polsce. Jednym z głównych powodów ich otwarcia były koszty. W Nowym Jorku, Londynie czy Hongkongu koszty pozostały wysokie albo jeszcze bardziej urosły – wyjaśnia Terri Gerosa, szefowa City Service Center Poland, czyli centrów usług Citibanku w Warszawie, Olsztynie i Łodzi, w których pracuje 2,2 tys. osób.

– Decyzją o przeniesieniu do Polski wielu procesów były przede wszystkim koszty i znajomość języków obcych. Teraz coraz częściej nie tyle przenosimy tu procesy, co zaczynamy nowe usługi od razu w Warszawie – opowiada Roland Pac, dyrektor finansowy RBS Global Hub.

Ale gdyby chodziło tylko o koszty, to przecież można by zostawić usługi w Indiach, które nadal są największym na świecie skupiskiem centrów usług.

– Choć koszty to podstawa, to niektórzy klienci przenoszą usługi z Indii do Polski – mówi Arthur Bänziger, szef wrocławskiego centrum usług Credit Suisse.

Okazuje się, że ważna jest też lokalizacja.

– Atuty Polski to położenie geograficzne, bo różnica czasu między Azją a Ameryką wynosi kilka godzin, więc ulokowanie tu biura pozwala na płynne świadczenie usług przez całą dobę – uważa Martin Ring, dyrektor zarządzający BNY Mellon, który zatrudnia 220 osób we Wrocławiu.

– Nasi klienci wskazują Europę i Polskę jako miejsce, z którego chcieliby, byśmy świadczyli usługi. Każdy z nas ma centra w Indiach i Chinach. Trzeba zdywersyfikować ryzyka – wyjaśnia Jolanta Jaworska z IBM, który miał złe doświadczenia z krachu gospodarczego w Argentynie.

Jednak najważniejsze jest, że Polacy wygrywają z tańszymi Indiami czy Rumunią jakością pracy.

– P&G i Infosys outsoursowały trzy lata temu z Polski do Indii proste procesy związane z obsługą bazy danych. Działało to średnio, klienci dzwonili do nas, by przenieść te usługi z powrotem, nawet, jeśli miało to oznaczyć podniesienie ceny – mówi Janusz Dziurzyński, wiceprezes Procter & Gamble Global Business Services.

– Do nas zostały przeniesione procesy z Rumunii, choć wydawało się, że kosztowo trudno nam będzie z tym krajem konkurować. Okazało się, że wiedza i doświadczenie w Polsce mają decydujące znaczenie – twierdzi Krystian Bestry szef usług BPO w regionie EMEA firmy Infosys, która ma w Łodzi wielkie centrum usług.

Zagraniczni inwestorzy chwalą nas także za… niestandardowe myślenie.

– Polacy potrafią znaleźć nowe innowacyjne rozwiązania, nie postępują zawsze szablonowo i to jest wielki plus – ocenia Julian Broxup, dyrektor wykonawczy Compliance Division w Goldman Sachs.

Standardy standardami, procedury procedurami, a jednak to, że Polak potrafi pokombinować daje nam przewagę.

Sprzyjające wiatry

Dobre nastawienie już obecnych firm jest nieprzecenione. Każdy inwestor przed podjęciem decyzji o wyborze lokalizacji spotyka się z już obecnymi firmami. A nowych inwestorów może przybywać w najbliższym czasie rekordowo dużo. To dlatego, że Polska nadzwyczaj dobrze wypada w rankingach. W badaniu Atrakcyjność Inwestycyjna Europy przygotowanym przez Ernst & Young nasz kraj został uznany za najatrakcyjniejszą lokalizację dla nowych projektów inwestycyjnych w Europie Środkowej i Wschodniej.

Tego zdania było 37 proc. ankietowanych. Drugie Czechy otrzymały tylko 15 proc. głosów. Podobne są wnioski z Badania Koniunkturalnego przeprowadzonego przez 16 bilateralnych niemieckich izb handlowo-przemysłowych. Polska po raz pierwszy w historii badania (od 2006 r.) zajęła pierwsze miejsce i wyprzedziła Czechy, które od siedmiu lat były liderem.

Dobrze, ale…

Ten idylliczny obraz psuje trochę świadomość, że ABSL zażarcie walczy o zmiany archaicznego prawa pracy, które m.in. umożliwią zatrudnianie w dni wolne od pracy osób świadczących usługi dla innych krajów, gdzie niekoniecznie obchodzi się np. Boże Ciało. Eksperci związku chcieliby ściągnąć do Polski więcej usług dla sektora finansowego, ale jest z tym trudno. W Polsce nie można na przykład zażądać od potencjalnego pracownika centrum usług zaświadczenia o niekaralności, choć niemal w całej Europie to oczywiste. Z tego powodu w ostatnich kilkunastu miesiącach z inwestycji w Polsce zrezygnowało kilka firm, które utworzą niemal 3 tys. miejsc pracy.

Przy rejestracji funduszy cała dokumentacja wymagana jest w języku polskim, choć nawet na takiej Litwie słynącej z przywiązania do języka, większość papierów można przedstawić w języku angielskim. Nie jest więc różowo i przyszłość sektora zależy od tego, jak szybko rząd, posłowie, związki zawodowe, pracodawcy i pracownicy, będą w stanie przeprowadzić lub zaakceptować odpowiednie zmiany. ABSL obiecuje w grudniu 120 tys. etatów tylko w centrach z zagranicznym kapitałem.

Może, zamiast kolejny raz myśleć o ratowaniu kopalni, które po spadkach cen węgla gwałtownie obniżyły wyniki finansowe, warto rozważyć i

OF

(infografika Darek Gąszczyk)
(infografika Dariusz Gąszczyk)
Nowe-inwestycje-w-latach-2012-2013
(infografika Dariusz Gąszczyk)
Przeciętne-wynagrodzenie-w-sektorze-usług-biznesowych

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (16–20.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Polski rynek pracy w obliczu fali uchodźczej z Ukrainy

Kategoria: Analizy
Fala uchodźcza wywołana atakiem Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 r. przybrała rozmiary niespotykane w Europie od czasu II wojny światowej, a jej główny impet zaabsorbowany został przez Polskę.
Polski rynek pracy w obliczu fali uchodźczej z Ukrainy

Praca dla uchodźczyń z Ukrainy

Kategoria: Analizy
Czy gdyby rozpętana przez Rosję wojna z Ukrainą trwała dłużej niż góra dwa miesiące lub gdyby z hipotetycznych dziś powodów powrót uchodźców do Ojczyzny był niemożliwy przez np. najbliższy rok, to czy bylibyśmy w stanie zapewnić im w Polsce pracę? Trudne pytanie, ale trzeba spróbować na nie odpowiedzieć.
Praca dla uchodźczyń z Ukrainy