Europa potrzebuje silniejszego nadzoru bankowego

USA są często przedstawiane jako kraj wzorcowych dla UE rozwiązań systemowych. Trudno o tym jednak mówić w przypadku nadzoru bankowego, zwłaszcza analizując jego błędy popełnione po kryzysie finansowym 2008 roku. Jednym z nielicznych pozytywnych doświadczeń wydaje się być umocnienie pozycji amerykańskiego banku centralnego.
Europa potrzebuje silniejszego nadzoru bankowego

Maciej Stańczuk, prezes Polskiego Banku Przedsiębiorczości (fot. PBP)

Nadzór bankowy w USA stanowi mało przejrzystą, chaotyczną konstrukcję, ukształtowaną w ciągu wielu lat pod wpływem bardziej lobby finansowego, niż przemyślanej koncepcji, która w wyważony i spójny sposób godziłaby interesy publiczne, konsumenckie i prywatne.

Kryzys finansowy z lat 2008-2009  brutalnie zweryfikował niezdolność nadzoru do zapewnienia bezpieczeństwa systemu finansowego USA. Istnieje wiele konkurujących ze sobą instytucji nadzorczych, których kompetencje wzajemnie się na siebie nakładają. Banki i firmy ubezpieczeniowe mogą przy tym wykorzystywać arbitraż nadzorczy na poziomie poszczególnych stanów i przenosić swoje siedziby tam, gdzie wymagania nadzorcze są najbardziej luźne. Na poziomie federalnym w USA konkuruje ze sobą co najmniej dziewięć różnych instytucji.

Ten skomplikowany i nieprzejrzysty system nadzorczy nie zapobiegł nie tylko upadkowi Lehman Brothers, ale umożliwiał oszustom w rodzaju Bernie Madoffa przez dziesiątki lat tworzyć klasyczne piramidy finansowe, które rozleciały się w pył dopiero pod ciężarem kryzysu finansowego.

Połowiczne wnioski z kryzysu

Z tej sytuacji Amerykanie wyciągnęli jak dotąd tylko połowiczne wnioski. Amerykański bank centralny – Rezerwa Federalna (Fed) został wyposażony w kompetencje nadzorcze nad dużymi, istotnymi systemowo bankami, które poddaje raz na rok stress-testom, przez co w oczywisty sposób stabilizuje sytuację sektora.

Poza tym różni lobbyści stanowi i bankowi zadbali o to, by nie dokonała się jak dotąd żadna instytucjonalna i systemowa reforma nadzoru bankowego. Zlikwidowano jedynie nadzorcę nad kasami oszczędnościowymi, przenosząc jego kompetencje na Fed. Stworzone zostały dwie nowe instytucje: urząd ochrony konsumentów i urząd analiz finansowych. Dla opanowania chaosu instytucjonalnego stworzono też Radę d/s nadzoru stabilności finansowej (Financial Stability Oversight Council), w której reprezentowana jest większość nadzorców.

Tylko Fed jest w stanie przeciwstawić się lobbystom

Wiele przemawia za tym, że w USA w wyniku kryzysu finansowego jest ilościowo rzeczywiście więcej nadzorów, których jakość i efektywność nie uległy jednak zasadniczym zmianom. Pozytywnym aspektem rekonstrukcji nadzoru jest bez wątpienia silniejsza pozycja banku centralnego w nadzorze nad bankami. Nikt nie nadaje się lepiej do pełnienia takiej roli, gdyż Fed kształtuje i ustala zasady prowadzonej polityki pieniężnej na podstawie m.in. analizy systemu finansowego, którego najważniejszą część stanowią banki.

W USA prowadzona była niedawno debata, podobnie zresztą jak w Europie, nad sensownością takiego usytuowania nadzoru finansowego w kontekście potencjalnych zagrożeń dla niezależności prowadzonej polityki pieniężnej od politycznych mocodawców. Ta dyskusja wydaje się jednak skrajnie niepoważna. Kto, jak nie zaprawiony w bojach z politykami bank centralny, może być skuteczniejszym sparring-partnerem dla lobbystów bankowych i polityków oraz efektywnie sprzeciwić się ich żądaniom złagodzenia polityki regulacyjnej nadzorcy.

Inną rzeczą jest fakt, że banki centralne w Europie, w tym EBC sami sobie zaszkodzili, ulegając szantażowi polityków przy stosowaniu niekonwencjonalnych instrumentów. Konieczność np. skupu obligacji państw południa Europy wymuszona została jednak powagą sytuacji w celu uniknięcia jeszcze większego zła i poniekąd zastąpiła rządy krajów niezdolnych do podjęcia adekwatnych kroków. Dla europejskich banków centralnych i Fed oznacza to jednak pilną konieczność odbudowy ich nadszarpniętej reputacji. Przejęcie nadzoru bankowego przez Fed jest niewątpliwie krokiem w dobrym kierunku.

Kluczowa kwestia uprawnień

Europa niewątpliwie potrzebuje silnego nadzoru nad bankami. Tylko w ten sposób może być przywrócone zaufanie rynków do instytucji finansowych, w szczególności w krajach peryferyjnych. Tylko z nowym, prywatnym kapitałem branża bankowa może być ustabilizowana. Nadzorca powinien cieszyć się co najmniej takim poziomem niezależności, jaki mają banki centralne, gdyż tylko w ten sposób będzie w stanie wymusić na bankach podwyższanie ich kapitałów i tworzenie niezbędnych rezerw, nie ulegając przy tym podszeptom polityków.

To właśnie robił Fed w ostatnich kilku latach. Przekazanie uprawnień nowej instytucji na poziomie UE z tego punktu widzenia wydaje się zatem uzasadnione. Ograniczony byłby w ten sposób chaos kompetencyjny, który czyni system amerykański tak nieefektywnym. Jeśli kraje członkowskie UE wierzą jeszcze w projekt europejski, muszą wykazać się większą odwagą w sprawie ujednolicenia nadzoru nad instytucjami finansowymi. W przeciwnym razie coraz więcej problemów będą miały same banki, a następnie cała UE. Strategia taka nie byłaby najbardziej odpowiedzialną. Nie oznacza to oczywiście, że projekt jest łatwy w realizacji. Wprost przeciwnie.

Autor jest prezesem Polskiego Banku Przedsiębiorczości.

Maciej Stańczuk, prezes Polskiego Banku Przedsiębiorczości (fot. PBP)

Tagi


Artykuły powiązane