Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

Kto stworzył euro – politycy, czy ekonomiści

Tytuł książki „Making the European Monetary Union” jest prowokacyjny, ale do jej lektury zachęca Mario Draghi oraz Jaime Caruana. Skrót EMU jest normalnie odczytywany jako Economic and Monetary Union. Harold James, profesor Princeton University, stawia tezę, że tworząc Unię Gospodarczą i Walutową decydenci europejscy o polityce gospodarczej zapomnieli, poprzestając na walutowej.
Kto stworzył euro – politycy, czy ekonomiści

Harold James "Making the European Monetary Union", Harvard University Press, 2012

W książce napisanej na zlecenie Europejskiego Banku Centralnego oraz Banku Rozliczeń Międzynarodowych, wydanej przez The Belknap Press of Harvard University Press, James przedstawia historię starań prowadzących do stworzenia wspólnego pieniądza europejskiego. Wnikliwie analizuje fakty i punktuje błędy konstrukcyjne, jakie w tym procesie popełniono, a które stały się przyczyną kryzysu strefy euro w 2010 r.

Sama informacja kim byli zleceniodawcy Jamesa może zachęcać do lektury, dla pracowników banków centralnych powinna być ona wręcz obowiązkowa. Zresztą pełny tytuł książki brzmi: „Making the European Monetary Union. The Role of the Committee of Central Bank Governors and the Origins of Central Bank” (Zawiązywanie Europejskiej Unii Walutowej. Rola Komitetu Prezesów Banków Centralnych i geneza Banku Centralnego).

Tematyce banku centralnego, a ściślej procesowi przygotowawczemu, jaki doprowadził do stworzenia Europejskiego Banku Centralnego, autor poświęca szczególnie dużo miejsca. Odkrywa kulisy przygotowań, wyjaśnia dlaczego Bundesbank był przeciwny kopiowaniu modelu niemieckiego (czyli swojego własnego) przy organizowaniu EBC. Niemcy preferowali model amerykański Rezerwy Federalnej, inne kraje wolały budować bank centralny na wzór niemiecki. Po szczegóły odsyłam do rozdziału 8.

Książka Jamesa powinna być najbardziej ciekawa dla osób, które interesują się ekonomią, historią oraz polityką drugiej połowy XX wieku. To był ważny okres w dziejach Europy, i najwyraźniej odcisnął trwałe piętno na dzisiejszych politykach strefy euro. Wydaje się, że czerpią oni pełnymi garściami zwroty i określenia, które funkcjonowały już w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. Być może dlatego, że historia lubi się powtarzać. Problem nadwyżki na rachunków obrotów Niemiec był tak samo aktualny przez ostatnie czterdzieści lat XX w., jak jest i dziś.

Prof. Harold James stara się odpowiedzieć w swojej książce na cztery podstawowe pytania.

Po pierwsze, dlaczego doszło do stworzenia euro. Polemizuje z poglądem, że wspólna waluta europejska była projektem politycznym, mającym na celu niedopuszczenie do kolejnej wojny na kontynencie europejskim i stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy. Gdyby wspólna waluta była prawdziwą gwarancją pokoju – argumentuje James – to nie powinno dojść ani do wojny secesyjnej w USA w XIX w., ani do wojny domowej w Jugosławii w XX w.

Po drugie, kiedy i jakie okoliczności doprowadziły do uruchomienia tego ambitnego, ale chyba jednak niedokończonego projektu. Zdaniem autora odpowiedź na to pytanie tkwi w napięciach, występujących w międzynarodowym systemie walutowym, oraz w chęci rozwiązania problemów związanych z nadwyżkami na rachunku obrotów bieżących Niemiec. Ciekawym spostrzeżeniem Jamesa jest to, że największe postępy w tworzenia podstaw unii walutowej poczyniono akurat wtedy, kiedy największa gospodarka europejska notowała deficyt w bilansie obrotów bieżących.

Po trzecie, które z osób odegrały kluczową rolę przy powstawaniu projektu. Odpowiedź autora może zaskoczyć niejednego czytelnika. Otóż, twierdzi James, przez długi okres prym w tworzeniu eurostrefy wiedli politycy. Ale efekt ich starań był nikły i mało przekonywujący, więc pod koniec lat 80-tych XX w. doszło do stopniowej zmiany warty. Miejsca polityków powoli przejmowali ekonomiści, a dokładniej  bankierzy centralni. Jednak wraz z nadejściem epoki bankierów dochodzi też do przesunięcia punktu ciężkości. To właśnie za ich sprawą następuje, jak to określa autor, nadmierne czy ponad proporcjonalne poświęcenie uwagi zagadnieniom walutowym.

Po czwarte, i wydaje się to najciekawszy wątek, jakie problemy i ryzyka niosła tak właśnie zaprojektowana unia walutowa. Autor wraca w tej kwestii do zaniedbania polityki fiskalnej. Wyjaśnia także, dlaczego tak po macoszemu potraktowana została sprawa nadzoru finansowego w rodzącej się strefie euro. Poważne w skutkach zaniedbanie James tłumaczy m.in. czynnikami historycznymi. W tym złymi wspomnieniami związanymi z funkcjonowaniem Reichsbanku, niemieckiego banku centralnego na przełomie XIX i XX w. Ponadto, w dość przekonujący sposób, amerykański profesor tłumaczy, dlaczego Europejczykom de facto nie udało się stworzyć Europejskiego Funduszu Walutowego (próba z 1973 r. była mało skuteczna). Dopiero kryzys z 2010 r. przyczynił się do zmiany percepcji i podjęcia kroków w celu wypełnienia luki w nadzorze.

Książki może nie czyta się łatwo, bo tematyka jest skomplikowana. Ale wysiłek (równe 400 stron plus szereg aneksów) jest sowicie przez autora wynagradzany. Nie tylko solidną dawką wiedzy historycznej, ale i życiowej, ponieważ śledząc wywody profesora po raz kolejny można się przekonać, jak wielką rolę odgrywa przypadek. James udowadnia, że o sukcesie działań prowadzących do euro często decydował szczęśliwy traf, nadzwyczajny zbieg okoliczności, a także, co może najciekawsze, błędne kalkulacje polityków.

Pisząc o politykach, autor używa nawet pojęcia „efekt Becketa”. Chodzi zaś o to, że wielu przywódców politycznych, aby okiełznać coraz bardziej niezależne banki centralne, decydowało się oddelegować do nich, na najwyższe stanowiska, swoich ludzi. Jednak ci wraz przekroczeniem progu gabinetu bardzo szybko podchwytywali filozofię banku centralnego i pozostawali jej wierni do samego końca.

Autor działania polityków przyrównuje więc do starań króla Anglii, Henryka II, który chcąc podporządkować sobie kościół, oddelegował tam swojego przyjaciela, Thomasa Becketa. Ten jednak stał się tak oddany nowemu zwierzchnikowi, że Henryk II stracił cierpliwość i zlecił zabójstwo Becketa. Oczywiście, żaden bankier centralny nie przepłacił życiem przejścia na stronę banku centralnego. Za to niejeden przywódca polityczny w Europie na pewno żałował swojego posunięcia. A o jakich polityków chodzi, to już zostawiam tym, którzy zdecydują się na przeczytanie „Making the European Monetary Union”.

Mimo angielskich korzeni James, specjalista od historii gospodarczej, finansowej i współczesnych Niemiec, daleki jest od poglądów na temat euro, jakie dominują na Wyspach Brytyjskich. A wątek brytyjski często podnosi. James tłumaczy dokładnie co zadecydowało, że Brytyjczycy odrzucili projekt unii walutowej już na początku lat dziewięćdziesiątych. Raczy też czytelników wieloma ciekawymi faktami związanymi z udziałem Brytyjczyków w projekcie, w którym Wielka Brytania nie partycypuje. Omawia rolę jaką odegrali Roy Jenkins, Robin Leigh-Pemberton, Margaret Thatcher czy Kenneth Clarke. James podkreśla również, że to Bank Anglii przyczynił się walnie do tego, aby projektodawcy unii walutowej nadzór bankowy potraktowali iście po macoszemu.

Cóż, niewiele jest książek, do lektury których zachęcają w słowie wstępnym i prezes Europejskiego Banku Centralnego, Mario Draghi i szef Banku Rozliczeń Międzynarodowych, Jaime Caruana. A polskiemu czytelnikowi na pewno będzie miło odnotować podziękowania autora skierowane pod adresem Narodowego Banku Polskiego za zorganizowanie konferencji inspirujących – cytuję – do oświecających dyskusji. James był dwukrotnie gościem NBP (w maju 2010 oraz w październiku 2011 r.).

Harold James "Making the European Monetary Union", Harvard University Press, 2012

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Cudowne recepty na pokój nie istnieją, ale odnaleźć można lepsze i gorsze rozwiązania. Historia gospodarcza przestrzega nas przed pochopnym rozpętywaniem wojny ekonomicznej – która może nie tylko nie zapobiec eskalacji militarnej, ale nawet ją pogłębić.
Obecne sankcje to za mało. Co może powstrzymać Rosję?