Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Pieniądze dają szczęście

„Pieniądze dają szczęście, tylko trzeba je w odpowiedni sposób wydawać” - twierdzą Elizabeth Dunn i Michael Norton w wydanej właśnie książce „Happy Money: The Science of Smarter Spending”(„Pieniądze szczęścia: Jak wydawać mądrzej”). Bo więcej zadowolenia daje kupowanie doświadczenia niż rzeczy materialnych.
Pieniądze dają szczęście

(fragment okładki Happy Money)

Elizabeth Dunn jest profesorem psychologii na University of British Columbia w Vancouver w Kanadzie. Michael Norton – profesorem marketingu w Harvard Business School. Inspiracją do napisania książki było objęcie przez Dunn funkcji profesora i związany z tym awans finansowy. Jako naukowiec postanowiła sięgnąć do badań naukowych, by uzyskać wskazówkę, jak wydawać pieniądze, by dały jej one najwięcej satysfakcji.

Znalazła 17 tys. prac, z których wynikało, iż związek między poczuciem szczęścia a dodatkowym dochodem jest bardzo słaby. Ale z tego, że większość ludzi nie potrafi wydawać pieniądze w taki sposób, by sprawić sobie dużo przyjemności, nie wynika, że jest to niemożliwe. Dunn zadzwoniła do swojego przyjaciela Michaela Nortona (poznali się na obozie akademickim), którego znała z tego, że lubił znajdować odpowiedzi na intrygujące pytania i zaprosiła go do współpracy.

W książce autorzy ostatecznie rozprawiają się z mitem, że materialne nabytki dają więcej satysfakcji z życia. Powołują się m.in. na badania przeprowadzone w latach 1991-2007 w Niemczech. Naukowcy sprawdzili poziom zadowolenia osób, które przeniosły się do nowego domu, ponieważ w ich starym było coś, czego nie lubili. I początkowo, rzeczywiście, po przeprowadzkach ankietowani deklarowali znacznie wyższe zadowolenie z nowego miejsca zamieszkania. Po kolejnych pięciu latach poziom satysfakcji z nowego domu spadał trochę, ale utrzymywał się na wysokim poziomie. Co jednak istotne, całkowity poziom szczęścia i zadowolenia z życia badanych nie zmieniał się. To o tyle ciekawe, że 90 proc. Amerykanów uważa posiadanie własnego domu za najważniejszą część tzw. american dream.

Jeszcze bardziej jednoznaczne są wyniki badań naukowców z Michigan, którzy zapytali właścicieli aut jak dużą przyjemność sprawia im jazda posiadanym samochodem. Następnie zestawili wyniki z wartością aut (wahała się od 400 do 40 tys. dol.) i okazało, że nie było między nimi żadnej zależności. Inaczej mówiąc, drogie samochody nie dawały kierowcom więcej subiektywnej przyjemności niż tanie.

I tu dochodzimy do jednego z ważniejszych wniosków wynikających z książki. Zdaniem Dunn i Nortona, jeżeli chcemy odczuwać długotrwałą przyjemność z zakupów powinniśmy zamiast materialnych rzeczy kupować „doświadczenia”, czyli dobra takie jak podróże, wycieczki, obiady w wykwintnych restauracjach, kursy, na których można się dowiedzieć ciekawych rzeczy itd. Aż 57 proc. ankietowanych Amerykanów oświadczyło, że tego typu zakupy sprawiły, że czuli się szczęśliwsi, niż gdy kupowali materialne rzeczy.

W jednym z badań sprawdzano wydatki osób po 50 roku życia, a następnie analizowano, czy ilość pieniędzy wydana w którejś z kategorii zakupów pozostaje w jakimś związku z poczuciem szczęścia. I korelacja występowała tylko przy jednego rodzaju zakupach: tych określonych jako „przyjemności”, a do której zaliczono wydatki na wycieczki, wypady do kina, na zawody sportowe, karnety do siłowni itp. Zdaniem Dunn i Fostera kupowanie „doświadczeń” daje nam więcej satysfakcji, niż przedmiotów materialnych dlatego, że dzięki doświadczeniom czujemy się bardziej związani z innym ludźmi.

Co więcej, często wybieramy „doświadczenia” nawet gdy wiążą się dyskomfortem. Kiedy zapytano respondentów czy woleliby zamieszkać w „Lodowym hotelu” w Quebecu (the Hôtel de Glace), gdzie śpi się na łóżkach z lodu w temperaturze minus pięć stopni Celsjusza, czy też w Marriotcie na Florydzie, zdecydowana większość odpowiedziała, że w Marriotcie będzie przyjemniej. Mimo tego 72 proc. na miejsce noclegu wybrałoby „Lodowy hotel”.

Zdaniem Dunn i Nortona wydanie pieniędzy najbardziej poprawi nasze samopoczucie wówczas, gdy kupimy doświadczenie, które sprawi, że wzmocni się nasze poczucie więzi z innymi ludźmi. Ważne jest także, by doświadczenie było intensywne, czyli takie, o którym można opowiadać innym przez lata oraz unikatowe, które trudno jest porównać do innych przeżyć.

W książce opisana jest historia o tym, jak koncern Google przez lata nagradzał swoich najlepszych pracowników premiami pieniężnymi, niekiedy sięgającymi milionów dolarów. Laszlo Bock z Google opowiada, że skutkiem takiego sposobu wyróżniania było to, że ludzie czuli się podzieleni. Porównywali swoje premie, byli niezadowoleni, że dostali za mało a inni więcej itd. Dlatego zdecydowano się zastąpić je wyjątkowym, łączącym pracowników doświadczeniem. Raz w roku najcenniejsi pracownicy wraz z małżonkami i członkami zarządu firmy wyruszają na wyprawę przez Kostarykę. „Rzeczy, których doświadczą są wielokrotnie więcej warte dla nich, niż nagroda pieniężna, nawet gdyby wynosiła dziesięć razy tyle, co wartość wycieczki” – opowiada w książce Bock.

Pieniądze mogą wręcz przeszkadzać w odczuwaniu szczęścia. Dunn i Norton opisują jak to w jednym z doświadczeń podano czekoladę grupie kanadyjskich studentów. Jednocześnie części z nich pokazano fotografię dużej ilości gotówki, części nie. Ci którzy widzieli pieniądze spędzili znacznie mniej czasu na jedzeniu czekolady, wręcz sprawiali wrażenie jakby chcieli ją jak najszybciej połknąć. To pokazuje, że nawet zwykła wzmianka o bogactwie sprawia, że nie jesteśmy w stanie cieszyć się z prostych, codziennych przyjemności.

To jak ważne dla nas są unikatowe doświadczenia pokazuje inny eksperyment. Naukowcy dali grupie badanych 2 dol. i powiedzieli, że mogą oni zatrzymać pieniądze, albo kupić los na loterię. Kiedy wygraną było 200 dol. w gotówce, na kupno losu zdecydowało się 65 proc. ankietowanych. Gdy nagrodą był obiad w renomowanej restauracji o wartości 200 dol., los kupiło aż 84 proc. badanych, mimo iż to był mniej racjonalny wybór, bo przecież za gotówkę mogli sami kupić obiad oraz każdą inną rzecz w tej cenie, która przyszłaby im do głowy.

Wyjątkowość „Happy money” bierze się stąd, że to książka ekonomiczna, której wnioski może każdy sprawdzić od razu w praktyce, sam decydując o tym, na co wydać swój domowy budżet. To lektura lekka, łatwa, przyjemna i praktyczna. Idealna na początek lata i urlopu.

OF

(fragment okładki Happy Money)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Kategoria: Analizy
Jesteśmy sceptyczni wobec płacenia podatków a jednocześnie oczekujemy dużego zaangażowania państwa w sprawy socjalne i gospodarkę – i nie widzimy w tym sprzeczności.
Nie chcemy płacić podatków, bo nie wiemy, co nam dają

Metawersum – droga do zysków czy donikąd

Kategoria: Analizy
Na rozwój metawersum wpływa nieracjonalna pogoń za nowością, podążanie za tłumem i uzależniające działanie tego „internetu do potęgi”.
Metawersum – droga do zysków czy donikąd