Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Autobiografia, czyli autopromocja

Gdy był dzieckiem, jego rodziny nie było stać na papier toaletowy. Dziś udziela porad, jak zostać multimilionerem. 65-letni Gene Simmons, wokalista zespołu Kiss, właśnie wydał w USA książkę zatytułowaną „Me, Inc.: Build an Army of One, Unleash Your Inner Rock God, Win in Life and Business”.
Autobiografia, czyli autopromocja

Ta publikacja (jej polski tytuł to „Ja S.A.: Zbuduj jednoosobową armię, uwolnij wewnętrznego boga rocka, wygraj w życiu i biznesie”) to wbrew pozorom książka biznesowa. Gospodarczy dziennik „The Wall Street Journal” napisał: „można w niej na chybił trafił wybrać stronę i dowiedzieć się naprawdę mądrych rzeczy”. Nie bez powodu jest bestsellerem w internetowej księgarni Amazon w dziale business consulting.

Firma Kiss

Co ma wokalista zespołu rockowego do powiedzenia o biznesie? Otóż to Simmons zrobił z Kiss przedsiębiorstwo. W sprzedaży jest albo było ponad 3 tys. produktów sygnowanych marką Kiss: komiksy, kosmetyki, prezerwatywy, pudełka na drugie śniadanie, karty kredytowe, automaty do pinballa… Oczywiście popularność produktów z logo Kiss została zbudowana na sławie zespołu, który sprzedał 100 mln płyt na całym świecie, a pomalowane twarze jego członków znane są nawet tym, którzy nie słyszeli żadnej ich piosenki.

Gene Simmons, który urodził się w 1949 r. w Izraelu jako Chaim Witz (jego matka pochodziła z Węgier i udało jej się przeżyć niemiecki obóz koncentracyjny). Pierwsza część książki zatytułowana „Me” (czyli „Ja”) to skrócona autobiografia Simmonsa, o tyle nietypowa, że skoncentrowana na przejawach jego przedsiębiorczości i drodze od biedy do bogactwa. Opisuje na przykład, że kiedy był dzieckiem jego rodziny nie stać go było nawet na zakup papieru toaletowego i po raz pierwszy zetknął się z tym produktem, dopiero gdy – mając 8,5 roku (w 1958 r.) – wyemigrował do Ameryki (w Izraelu używał zamiast niego szmat, które potem z matką prali i używali ponownie, by nic się nie marnowało).

Wszystko… dla mamy

Pierwszy interes rozkręcił już jako dziecko. Razem z kolegą, pochodzącym z Maroka chłopcem o imieniu Schlomo, zbierali owoce kaktusa i sprzedawali na przystanku autobusowym. Simmons wspomina te pierwsze zarobione pieniądze – równowartość 10 współczesnych dolarów za dzień pracy podzielone na dwóch. On kupił sobie za to dużą porcje lodów, których smak, jak twierdzi, do dzisiaj doskonale pamięta, dlatego że sam na nie zarobił. Kiedy w domu położył je na stole resztę pieniędzy, które zarobił, matka przestała robić mu wyrzuty, że zniknął bez wieści na cały dzień, mocno go przytuliła, mówiąc w mieszance węgierskiego i hebrajskiego „Mój mały mężczyzna!”.

Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, oglądając wyczyny Simmonsa na scenie (to on m.in. wymyślił słynny znak diabelskich rogów pokazywany palcami przez muzyków rockowych na całym świecie), przez kilka lat uczył się on w żydowskim seminarium teologicznym, w którym sześć dni w tygodniu od rana do wieczora spędzał głównie na studiowaniu Biblii. Wybór ten nie wynikał ze szczególnej religijności, tylko z biedy. Matka nie znała angielskiego i zarabiała wyłącznie przyszywaniem guzików na maszynie. Nie było jej stać na wynajęcie mieszkania, a szkoła była z internatem. Kiedy skończył 14 lat, Simmons obiecał sobie, że zarobi tyle pieniędzy, by jego matka nie musiała już nigdy pracować (osiągnął ten cel dziewięć lat później, gdy skończył 23 lata).

Od dziecka imał się wszystkich możliwych płatnych prac. W szkole średniej zauważył, że większość dziewczyn chodzi na kursy szybkiego pisania na maszynie i stenografii. Zrobił to samo i twierdzi, że był w stanie pisać na maszynie szybciej niż ktokolwiek inny. Dzięki temu znalazł pracę na nocną zmianę w prawniczej firmie Williamson&Williamson z Wall Street. Był też w agencji pracy tymczasowej Kelly Services. Później pracował m.in. jako nauczyciel, asystent redaktor naczelnej pisma o modzie „Vogue”, szef biura rządowej agencji pomagającej emigrantom z Portoryko, a także handlował używanymi komiksami, kupując je hurtowo, wyszukując wartościowe egzemplarze i sprzedając je na sztuki.

Niezłe zarobki łączył z niewielkimi wydatkami, ponieważ starał się oszczędzać. Nie miał samochodu a do 24. roku życia mieszkał z matką. Jak pisze w swojej książce, dzięki sporym oszczędnościom był w stanie finansować pierwszy etap działalności Kiss, kiedy jeszcze nikt nie wierzył w ich sukces.

W 1973 r. Simmons postanowił, że nadszedł czas, by poinformować branżę muzyczną o powstaniu ich zespołu. Zorganizowali koncert, na którym Kiss występował przed lokalną sławą, zespołem The Brat. Przyszły gwiazdor napisał kontrakt, w którym każdy z zespołów zobowiązał się do punktualnego wejścia i zejścia ze sceny. Następnie korzystając z zasobów rządowej agencji, w której pracował, przygotował informację prasową, którą rozesłał do ludzi z branży muzycznej o koncercie, z tym że w zaproszeniach była informacja tylko o jednym zespole, „mistrzach Heavy Metalu KISS”. Przedstawiciele mediów i ludzie z branży, którzy przyszli na koncert i zobaczyli szczelnie wypełnioną salę, nawet nie podejrzewali, iż przyszli głównie po to by oglądać zupełnie inną grupę. Podstęp zadziałał. Po koncercie grupa zatrudniła menedżera, prawnika i w ciągu sześciu miesięcy weszła do studia, by nagrać pierwszy album.

Bądź jak Simmons

Druga część książki Simmonsa zatytułowana „You” („Ty”) to życiowe porady rockmana dla tych, którzy chcą osiągnąć sukces i pieniądze. Niektóre z nich mogą wydawać się zaskakujące, takie jak: nie pić, nie palić i nie brać narkotyków, ponieważ korzystanie z tych substancji utrudnia osiąganie życiowych celów (sam Simmons przyznaje, że jedyne miejsce, w którym pozwala sobie być „na haju”, to fotel dentysty). Gwiazdor nie poleca także, w pierwszym etapie gromadzenia majątku kupowania domu i samochodu, w szczególności na kredyt (sam pierwszy dom kupił dopiero przed czterdziestką), jako że pociąga to za sobą wysokie koszty.

Poleca za to pracę łącznie z weekendami i wakacjami i nieprzepuszczanie żadnej rozsądnej okazji, by zrobić coś nowego, bo nigdy nie wiadomo, które przedsięwzięć ustawi nas na całe życie. Sam wiernie trzyma się swoich zasad. W latach 2006–2012 zaprosił do domu kamery i nakręcił reality show „Gene Simmons Family Jewels” (Klejnoty rodzinne Gene’a Simmonsa), jak się okazało najdłużej kręconym reality show z udziałem celebrytów w USA.

Książka Simmonsa to jedna wielka autopromocja. Na przykład rozdział ósmy zatytułowany „Learning About Branding and the Music Business” (Ucząc się o markach i o biznesie muzycznym) rozpoczyna od cytatu: „To ja jestem marką – Gene Simmons”, by dodać w nawiasie „macie cholerną rację, właśnie zacytowałem sam siebie”. Jak tu jednak nie lubić twardego rockmana, który nie bierze narkotyków i nie pije, a fortunę zbija, by jego mamie niczego nie brakowało? Książka Simmonsa to świetny przerywnik od ciężkich książek o ekonomii, sprawiający dużą przyjemność przy czytaniu i w dodatku dający do myślenia.

 

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Autobiografia europejskiego Elona Muska

Kategoria: Innowacje w biznesie
Europejskim odpowiednikiem Amerykanów Steve`a Jobsa czy Elona Muska, czyli wybitnych biznesmenów, propagatorów innowacji, jest Brytyjczyk James Dyson. Właśnie opublikował  autobiografię „Invention: A Life”.
Autobiografia europejskiego Elona Muska

Mit przedsiębiorczego państwa

Kategoria: Trendy gospodarcze
Idąc tropem myślenia Mariany Mazzucato przedstawionym w ‘Przedsiębiorczym państwie’ uznać należy, że za moje liberalne poglądy, za mój libertarianizm i anarchokapitalizm, odpowiedzialne jest państwo.
Mit przedsiębiorczego państwa