Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Chińczycy też wolą być na państwowym garnuszku

W Chinach systematycznie maleje udział państwowych firm w gospodarce i spada ich konkurencyjność. Władze zapowiedziały przyśpieszenie prywatyzacji i częściowe urynkowienie sektora państwowego, ale okazuje się, że Chińczycy wolą pracować na państwowym.
Chińczycy też wolą być na państwowym garnuszku

Fabryka Shenan Group pod Pekinem. Takie firmy nieźle płacą, ale Chińczycy i tak najpierw szukają pracy na państwowych posadach (Fot. AK/OF)

Globalizacja chińskiej gospodarki, jej otwarcie na świat oraz stworzona przez to możliwość pracy w przedsiębiorstwach z kapitałem prywatnym i mieszanym, w tym zagranicznym, stworzyły milionom wykształconych Chińczyków możliwość wyrwania się z wszechobecnego systemu i pracy wyłącznie dla państwa. Ten początkowy entuzjazm wyraźnie jednak przygasa – zauważają chińskie media.

Ten trend zaskakuje, zwłaszcza jeśli chodzi o młodsze pokolenie Chińczyków, absolwentów wyższych uczelni, dopiero wkraczających na rynek pracy. Jak podaje portal China Economic Review to niepokoi tym bardziej, że to właśnie od młodego pokolenia wykształconych Chińczyków oczekiwano największej otwartości na zmiany rynkowe.

Dzieje się to w chwili, gdy w Chinach trwa (choć nie bez oporów) reforma państwowych przedsiębiorstw, których rola w gospodarce jest redukowana.

Część chińskich ekonomistów źródeł takiej postawy dopatruje się w historii kraju, uzasadniając to wielowiekową tradycją. W Chinach, bowiem bycie urzędnikiem czy to na szczeblu lokalnym, prowincjonalnym a na centralnym kończąc od wieków stanowiło wymarzony cel ludzi kształcących się. Aby go osiągnąć musieli oni wiele poświęcić i przejść przez gęste sito surowych testów. To właśnie stąd wywodzi się tradycja egzaminów a pierwsze przeprowadzano już w 605 r. Chodziło o to, by stanowiska w państwie obsadzali ludzie kompetentni, zaś ich pochodzenie (inaczej aniżeli np. w Europie) odgrywało rolę drugorzędną.

„Mandaryn” (wyraz ten wywodzi się z j. portugalskiego), czyli urzędnik miał zapewnioną dożywotnio stałą i dobrze płatną pracę, ciesząc się powszechnym szacunkiem i wysoką pozycją społeczną.

Urzędniczy etos przetrwał w Chinach do dziś. Wystarczy zobaczyć, jakim prestiżem a nawet swego rodzaju kultem, wspartym obecnie pozycją polityczną wynikającą – najczęściej – z przynależności do partii komunistycznej, otaczani są współcześni chińscy mandaryni.

Słowo urzędnik oznacza w Państwie Środka kogoś bardzo ważnego i nadal wymawiane jest tutaj z szacunkiem, podszytym lękiem. Mówi się nawet, że w Chinach, które krwawo rozprawiły się ze swą feudalną przeszłością, klasa mandarynów znów się odradza, nie tylko w polityce, ale również w biznesie.

The New York Times opierając się na raporcie szanghajskiego magazynu Hurun podał, że z grona 1271 najzamożniejszych Chińczyków z kontynentu 203, czyli co siódmy, zasiada w tutejszym parlamencie (OZPL) oraz jego głównym organie doradczym – konferencji konsultatywnej.

Ich łączny majątek, to ok. 463 mld dol. (2,3 mld na głowę). Pod tym względem nawet amerykański Kongres, w którym przecież nie brakuje zamożnych osób, w porównaniu z OZPL prezentuje się, jak ubogi krewny.

Wielu Chińczyków chce więc być mandarynami. Zwłaszcza, że w firmach sektora prywatnego utrzymać się jest coraz trudniej i nic nie jest dane raz na zawsze. Jak zauważa CER firmy te częściej stosują rotację pracowników albo obniżają im wynagrodzenie, kierując się rachunkiem ekonomicznym.

Bardzo długo praca na państwowej posadzie była przez wkraczających na ścieżkę kariery zawodowej młodych, ambitnych i wykształconych Chińczyków postrzegana, jako mało wymagająca, bez wyzwań, zrutynizowana i powtarzalna a do tego słabo wynagradzana. Coś się jednak w preferencjach absolwentów szkół wyższych zmienia i teraz praca w SOE (duże przedsiębiorstwa państwowe) uznawana jest za lukratywną a nawet, jak czytamy „elitarną”.

W badaniach ChinaHR.com, które jest głównym biurem rekrutacji on-line w Chinach, 53 proc. ankietowanych stwierdziło, że obecnie wolą pracę w przedsiębiorstwie państwowym, co stanowi dowód „że pracodawcy państwowi wracają do łask”. Absolwentów przyciągają do nich nie tylko pewne zarobki, ale też stały czas pracy bez konieczności brania godzin nadliczbowych czy pracy w weekendy, różne zasiłki i zapomogi, dofinansowanie dojazdów do firmy, wczasów, posiłków w stołówkach zakładowych, odprawy wypłacane przy zwolnieniach czy dofinansowanie przez zakład kredytu na kupno mieszkania.

Np. tzw. Deputaty w Chinach nadal przysługują pracownikom wielu państwowych przedsiębiorstw i urzędów, a ich lista czasami zaskakuje (artykuły spożywcze, warzywa i owoce, środki higieny osobistej, podstawowe leki, itp.).

Zjawisko powrotu pod skrzydła państwa jest jednak, zdaniem chińskich ekonomistów, niepokojące i złe dla gospodarki, gdyż to właśnie firmy prywatne są bardziej nastawione na rynek i bardziej innowacyjne. Dlatego utrata młodych talentów może zaszkodzić konkurencyjności całej gospodarki kraju – ostrzegają.

„Ta miłość do systemu jest niebezpieczna (…), jeśli mniej utalentowane jednostki będą trafiać do sektora prywatnego, który pilnie potrzebuje inteligentnych młodych ludzi” – twierdzi na łamach Renmin Ribao Wang Xiaozhang, prof. socjologii z Uniwersytetu Zhejiang.

Mimo, że system obowiązujący w Chinach wciąż jest określany  jako „kapitalizm państwowy”, firmy prywatne zaczynają coraz wyraźniej dominować w gospodarce Państwa Środka. Według danych Państwowego Urzędu Statystycznego obecnie ponad 60 proc. produkcji przemysłowej pochodzi z przedsiębiorstw prywatnych, a spośród 40 gałęzi przemysłu zaledwie w sześciu przewagę posiadają firmy jeszcze należące do państwa; ich zyskowność nie dorównuje  prywatnym. Obecnie sektor prywatny odpowiada już za ponad 60 proc. chińskiego PKB.

W 2013 r. w Chinach zarejestrowanych było 44 mln firm prywatnych (łącznie z jednoosobowymi), w tym ponad 12,5 mln dużych korporacji z kapitałem chińskim lub mieszanym. Pozycją wielu niepaństwowych firm zachwiał jednak kryzys, nawet tych, które wcześniej cieszyły się dobrą reputacją, dobrze płaciły i były nowocześnie zarządzane. Absolwenci zdali sobie sprawę – pisze CER, że praca w prywatnej korporacji dziś może oznaczać  wysoką pensję, ale jutro bezrobocie, dlatego postanowili „szukać schronienia w ramionach państwa”. Powróciła tęsknota za „żelazną miską ryżu” i pewnością zatrudnienia. Na tle ogólnego spowolnienia wzrostu całej gospodarki chińskiej – największego od lat – odżyły sentymenty do systemu i zdemontowanej w ChRL w latach 90. zeszłego wieku gospodarki planowej, w której państwo zapewniało wikt i opierunek „od kołyski aż po grób” – pisze CER.

Warto zauważyć, że na początku chińskich reform w roku 1978 aż 99 proc. ludzi w miastach pracowało w przedsiębiorstwach państwowych, bo innych nie było. Obecnie odsetek ten wynosi 18 proc.

Mimo wszystko utrzymuje się w Chinach przekonanie, że wbrew deklaracjom o stopniowym wycofywaniu się rządu z gospodarki – państwowe firmy nadal będą dominowały w tak zmonopolizowanych sektorach, jak telekomunikacja, infrastruktura czy finanse a ludzie zatrudnieni na państwowych posadach, jeśli już będą zwalniani, to w ostatniej kolejności.

Według serwisu ChinaHR.com najbardziej pożądana wśród młodych wykształconych Chińczyków jest praca w sektorze bankowym i telekomunikacyjnym, natomiast wymarzone firmy, to China Mobile, największy chiński telekom oraz Bank of China. Do tego większość ankietowanych (4/5) pożąda pracy w dużych miastach, które się najszybciej rozwijają i zapewniają dodatkowe usługi, jak edukacja, kultura, opieka medyczna.

Fabryka Shenan Group pod Pekinem. Takie firmy nieźle płacą, ale Chińczycy i tak najpierw szukają pracy na państwowych posadach (Fot. AK/OF)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Sektor technologiczny w Rosji i Ukrainie w obliczu wojny

Kategoria: Analizy
Mimo wysokiego poziomu wykształcenia technicznego w Rosji innowacyjność jej sektora technologicznego jest stosunkowo niska. Jedną z istotnych przyczyn tej sytuacji jest trwająca od wielu lata migracja specjalistów, którą wojna znacznie przyśpiesza.
Sektor technologiczny w Rosji i Ukrainie w obliczu wojny