Lepiej opodatkować zanieczyszczenia niż limitować ich emisje

Volkswagen drogo zapłaci, zarówno pod względem finansowym jak i prestiżowym, za swoje oszustwa w sprawie tlenków azotu emitowanych przez silniki diesla koncernu. Warto jednak zdawać sobie sprawę z tego, że kłamstwa VW były pochodną znacznie bardziej szkodliwych kłamstw szerzonych przez lewicowy rząd i jego agencję - Urząd d/s Ochrony Środowiska (EPA).
Lepiej opodatkować zanieczyszczenia niż limitować ich emisje

Gdyby zastosować wolnorynkowe podejście do ograniczania zanieczyszczeń i wprowadzić podatek od ich emisji, do oszustw Volkswagena nigdy by nie doszło. (CC BY-NC-ND JT)

Volkswagen nigdy nie powinien był dopuścić się oszustw, ale u źródeł jego kłamstw leżą znacznie bardziej kosztowne i szkodliwe kłamstwa rządu.

Rządy zajmują się „efektami zewnętrznymi” (externalities) i rzeczywiście jest to jedna z rzeczy, którymi zajmować się powinny. Efekty zewnętrzne występują, gdy działalność gospodarcza powoduje koszty, których nie ponoszą ludzie korzystający z tej efektów tej działalności. Niestety, podejście Urzędu d/s Ochrony Środowiska (Environmental Protection Administration – EPA) do spalin wydalanych przez samochody opiera się na piramidzie kłamstw.

Fundamentalne kłamstwo EPA polega na tym, że nieprawdziwa jest podstawowa teza gospodarczej lewicy, ta mianowicie, że „eksperci” potrafią lepiej zarządzać gospodarką niż „my, naród” działający na wolnym rynku. Wbrew wszelkim dowodom, lewicowcy utrzymują, że jeśli zabierzemy władzę rynkom i przekażemy ją centralnym planistom to w sumie przyniesie to dobre skutki dla społeczeństwa.

Jak przekonująco wykazał to Friedrich Hayek w swojej przełomowej książce „Zgubna pycha rozumu” wiara progresistów w centralne planowanie jest zgubna właśnie. Gdyby tak nie było, to komunizm działałby sprawnie, a Związek Radziecki wygrałby zimną wojnę.

Wolnorynkowe podejście do problemu spalin polega na opodatkowaniu ich emisji (i subsydiowaniu – w takiej samej wysokości – działań, które usuwają zanieczyszczenia ze środowiska). To rozwiązanie jest także zgodne z konstytucją. Kongres rzeczywiście mógłby sensownie debatować i głosować w sprawie taryfy opłat za różnego rodzaju zanieczyszczenia. W ten sposób Kongres nie musiałby delegować swoich uprawnień nieodpowiadającym przed nikim „ekspertom”. Nie musiałby przyznawać im możliwości kształtowania regulacji, które mogą przesądzić o życiu i śmierci firm.

Ustalenie „cen” za zanieczyszczanie na odpowiednim poziomie dałoby optymalne ekonomicznie rozwiązanie – najczystsze środowisko za najniższą cenę. EPA działa zupełnie inaczej. Ustala „dopuszczalne limity”, co oznacza, że w rękach nieodpowiadających przed wyborcami biurokratów tkwi potężna, arbitralna władza, a oni nigdy nie będą mieć dostępu do wszystkich informacji koniecznych do podejmowania mądrych decyzji.

Ustalanie pułapów emisji tlenków azotu (NOx), zamiast ich opodatkowania bez względu na źródło pochodzenia, naraża gospodarkę na szkody z powodu następujących kłamstw:

Kłamstwo nr 1: Decyzje rządu mogą przynosić korzyści bez kosztów.

Nie, nie mogą. Wszystko ma swój koszt. Wszystko w gospodarce odbywa się kosztem czegoś innego. Jest praktycznie niemożliwe, aby centralny planista mógł przeprowadzić trafną analizę kosztów i korzyści wprowadzanych regulacji. Nikt nie ma dostępu do wszystkich informacji potrzebnych żeby przeprowadzić taką kalkulację.

Ja zauważył Hayek, rynki raczej tworzą niż przenoszą informację. Informacja, która jest potrzebna, żeby dokonać kalkulacji optymalnego zastosowania zasobów istnieje wyłącznie w postaci cen rynkowych albo nie istnieje wcale.

Końcowy wniosek jest taki, że nie ma możliwości, nawet teoretycznie, żeby regulator wiedział czy jego decyzje globalnie przynoszą korzyści społeczeństwu czy nie. Jedyne co jest pewne to to, że każda reguła jaką zaproponuje biurokrata nie da optymalnego gospodarczo rezultatu. Taki rezultat można osiągnąć jedynie ustalając właściwą „cenę” efektów zewnętrznych i pozwalając, aby wolny rynek dokonał koniecznych rozstrzygnięć.

Prosty przykład: elektryczne samochody być może emitują więcej CO2 niż samochody spalinowe, jeśli prąd do ich napędu jest produkowany z węgla.

Kłamstwo nr 2: Możemy zaniedbać fakt, że istnieją sytuacje „albo to, albo tamto”

Program intensywnego rozwoju silników diesla Volkswagena był odpowiedzią na politykę prowadzoną przez rządy, zarówno amerykański jak i krajów europejskich, dotyczącą „zmiany klimatu”, która wymusza obniżanie emisji CO2 przez samochody. Małe silniki diesla mają wiele minusów (m.in. waga i koszt) i nie jest jasne czy dziś po amerykańskich drogach jeździłyby jakiekolwiek samochody osobowe z dieslem, gdyby polityka ograniczania spalin polegała na ich opodatkowaniu.

Przyjmując normę 54,5 mili przebiegu na galon administracja Obama zamknęła oczy na fakt, że niskie normy zużycia paliwa, emisji NOx, koszt i użyteczność samochodów nie idą ze sobą w parze. Ale takie sytuacje  – albo to, albo tamto – istnieją i skusiły VW (albo raczej garstką ludzi w Volkswagenie), żeby zejść na zła drogę.

Choć EPA może zignorować kwestie związane z kosztem I użytecznością samochodów, koncerny motoryzacyjne nie mogę tego zrobić. Jeśli dla użytkowników nowe samochody będą zbyt drogie lub kłopotliwe, po prostu będą dłużej użytkowali pojazdy, które posiadają obecnie.

Bardzo prawdopodobne jest, że jacyś inżynierowie w VW przekonali kierownictwo, że warto zaryzykować i postawić na silniki diesla, które pozwolą spełnić normy emisji i wciąż zarabiać na produkcji samochodów. Jeśli tak rzeczywiście było, a nie udało się obniżyć emisji zgodnie z obietnicami, inżynierowie ci znaleźli się w bardzo trudnej pozycji.

Czy to tłumaczy oszustwa? Nie. Jednak nic takiego nie miałoby miejsca, gdyby obowiązywał podatek od spalin.

Kłamstwo nr 3: każdy gram NOx wyemitowany poniżej ustalonego limitu nie powoduje żadnej szkody dla społeczeństwa, a każdy gram NOx powyżej limitu powoduje wielką szkodę.

Oczywiście wszystkie gramy NOx powodują taką samą szkodę dla środowiska. Opodatkowanie emisji NOx (i subsydiowanie działań, które usuwają NOx z powietrza według tej samej „taryfy”) oznaczałoby, że będzie mniej zanieczyszczeń przy znacznie niższym koszcie. Stałoby się tak ponieważ finansowane byłyby te rozwiązania, które dają największe ograniczenie emisji za dolara inwestycji.

Najszybszy sposób na ograniczenie emisji z samochodów zawsze polegał na skupie i wcześniejszym zezłomowaniu starszych, bardziej zaniedbanych pojazdów. Kto z nas nie krztusił się jadąc za zdezelowanym rupieciem, który kopcił jak lokomotywa? Jednak EPA nie promuje ograniczanie emisji w ten sposób.

Limity emisji NOx dla samochodów ciężarowych z silnikiem diesla od lat są coraz ostrzejsze. Dopuszczalne limity emisji NOx silnik diesla ciężarówki z 1988 roku są 500 razy wyższe niż silnika z 2015 r. I znowu, VW nie otrzyma żadnego dodatkowego limitu emisji za skupienie i zezłomowanie starych ciężarówek.

Kłamstwo nr 4: Koncerny motoryzacyjne (i miejsca pracy jakie tworzą) są w stanie przetrwać sytuację gdy rząd zmusza je do produkcji samochodów, których ludzie nie chcą kupować.

Nie są w stanie tego przetrwać. Na marginesie, to normy zużycia paliwa doprowadziły General Motors do bankructwa w 2009 r. Gdyby emisje ograniczać za pomocą podatku, GM mógłby w swoich amerykańskich fabrykach produkować duże pojazdy i na nich zarabiać, pomimo wysokich kosztów pracy wynikających z uzwiązkowienia.

Kłamstwo nr 5: W przypadku prywatnej firmy złamanie zasad prowadzi do bankructwa, ale agendy rządu nigdy nie popełniają błędów.

Nie jest jasne czy NOx wyemitowane przez samochody VW przez ostatnie lata wyrządziły więcej szkody niż wielki wyciek ścieków z kopalni Gold King, do którego doprowadzili pracownicy EPA. Mimo to, w prasie nie było doniesień o biurokratach EPA którzy straciliby pracę z powodu tej katastrofy ekologicznej. Tymczasem tysiące niewinnych pracowników VW może stracić pracę (na całym świecie VW zatrudnia 600 tys. ludzi, wielu z nich w USA) na skutek kar nałożonych przez EPA.

Wniosek

Oszustwa VW były przestępstwem, a tylko ludzie dokonują przestępstw. Ludzie, którzy fałszowali odczyty emisji NOx powinni zostać zidentyfikowani i postawieni przed sądem. Jednocześnie nie ma sensu nakładać wielkich kar na VW, które nie dadzą społeczeństwu żadnych korzyści.

Znaczna większość pracowników VW, podobnie jak akcjonariuszy koncernu (w tym funduszy emerytalnych) jest ofiarą tego oszustwa w takiej samej mierze jak społeczeństwo jako całość. Nie ma sensu karać ich za działania, a w których nie mieli udziału, a do których podjęcia kusiła polityka rządu.

Prawdziwie rozwiązanie problemu z Volkswagena polega na wprowadzenia podatku od emisji zanieczyszczeń. Głupotą jest nakładać podatki na rzeczy, których chcemy mieć więcej (miejsc pracy, oszczędności i inwestycji) kiedy możemy opodatkować rzeczy, których wolelibyśmy mieć mniej (np. zanieczyszczeń). Jest także głupotą kontynuować politykę, która daje władzę nieodpowiedzialnym biurokratom i nakłada wielkie ciężary na resztę społeczeństwa.

>>czytaj także Winien jest nie tylko Volkswagen

Louis Woodhill jest przedsiębiorcą, inwestorem i publicystą. Artykuł po raz pierwszy ukazał się na Real Clear Markets.

Gdyby zastosować wolnorynkowe podejście do ograniczania zanieczyszczeń i wprowadzić podatek od ich emisji, do oszustw Volkswagena nigdy by nie doszło. (CC BY-NC-ND JT)

Tagi