Autor: Mateusz Machaj

Dr hab. nauk ekonomicznych, pracownik Uniwersytetu Wrocławskiego

Najpierw wzrost, potem wysokie płace, a nie odwrotnie

Wzrasta popularność Michała Kaleckiego, jednego z wybitniejszych polskich ekonomistów w historii światowej myśli ekonomicznej, Kaleckiego chwalił w ostatnim czasie Rafał Woś w świetnej dehomogenizacji keynesistów: Keynes powraca. Tylko który? W artykule przewinęła się teza jakoby wysokie płace miały napędzać wzrost. Nie wynika ona jednak z opracowań Kaleckiego.
Najpierw wzrost, potem wysokie płace, a nie odwrotnie

Michał Kalecki (fot. PAP)

W ubiegłych latach niektórzy z niekonwencjonalnych ekonomistów wspominali poglądy i osiągnięcia Michała Kaleckiego. Problem w tym, że niektórzy zwolennicy Kaleckiego nie do końca zauważają istotne implikacje jego twierdzeń i uważają, że te teorie pokazują, iż źródła wzrostu gospodarczego tkwią w wysokich płacach pracowników. Rozumowanie wydaje się na pierwszy rzut oka rozsądne: niechże przedsiębiorcy podniosą płace pracowników, a dzięki temu ci będą mieli więcej pieniędzy do wydawania… więc najwyraźniej więcej zarobią na tym przedsiębiorcy. Niemalże ekonomiczne perpetuum mobile, chciałoby się powiedzieć.

Rozumowanie jest w istocie niezwykle stare, należy bowiem do realiów w zasadzie przedekonomicznych i powszechnych w dyskursie politycznym. Niestety odwraca to rzeczywistą przyczynowość gospodarczą, ponieważ to nie wyższe płace powodują wzrost, tylko dokładnie odwrotnie – to wzrost powoduje wysokie płace. Jednakże co najważniejsze w tym miejscu akurat dla nas – opracowania Kaleckiego pokazują dokładnie jałowość tezy, że wysokie płace pozwolą na wyższy wzrost gospodarczy.

Jest zatem całkowicie odwrotnie niż chcą tego jego niektórzy zwolennicy. Kalecki pozwala na skrupulatne obalanie tezy o tym, że podniesione przez kapitalistów płace zwiększą tempo wzrostu gospodarczego i poprawią kondycję przedsiębiorstw. To najpierw dochodzi do poprawy kondycji przedsiębiorstw, wzrostu akumulacji, inwestycji w dobra kapitałowe, a następnie przekłada się to na wyższe płace i wyższą konsumpcję.

Przyjrzymy się najsłynniejszemu równaniu Kaleckiego, które pokazuje tożsamość makroekonomiczną wyprowadzoną z oczywistości, że dochody muszą się równać wydatkom:

Całkowite przychody przedsiębiorstw (brutto) + płace pracowników = konsumpcja pracowników + konsumpcja kapitalistów + inwestycje kapitalistów.

Wydatki równają się dochodom. W modelu Kaleckiego (podobnie jak innych) definiuje się kapitalistów netto i pracowników netto (dla uproszczenia modelu, co nie podważa przesłania). Oznacza to, że pracownicy nie oszczędzają dochodu (bo inaczej staliby się kapitalistami), tylko wydają go w całości na konsumpcję. Cokolwiek pracownik zarobi w postaci dochodu, to wydaje go na konsumpcję. Co nam wobec tego mówi pojawiająca się co jakiś czas w publicystyce teza o tym, że należy w firmach podnieść płace pracowników, bo to podbije popyt globalny i poprawi koniunkturę?

W modelu Kaleckiego mówi tyle, że jest to teza błędna. Dlaczego? Ponieważ jakikolwiek wzrost popytu i wzrost przychodów przedsiębiorstw z tytułu wzrostu konsumpcji pracowników następuje równocześnie ze wzrostem kosztów przedsiębiorstw, gdyż płace stanowią pozycję kosztową w firmach. Dlatego jakikolwiek wzrost obrotu spowodowany podniesieniem płac następuje wraz z podniesieniem kosztów o dokładnie tyle samo. Stąd puste podbijanie płac przez przedsiębiorstwa w niczym nie poprawia ich sytuacji, ponieważ podbicie ich np. o miliard złotych nawet jeśli zwiększy obrót i konsumpcję o miliard, to jednocześnie zwiększy koszty o miliard. Nominalna zmiana po obu stronach, która nic nie wnosi. W niczym nie poprawi się kondycja finansowa przedsiębiorstw. Co najwyżej może wyjść na zero, zgodnie ze schematem Kaleckiego.

Istnieją poważne powody by uważać, że się nawet pogorszy, ponieważ zwykłe nominalne podbicie płac będzie musiało się odbyć jakimś kosztem dla innych pozycji wydatkowych. Poskutkuje chociażby tym, że w mniejszym stopniu doszłoby do zwiększania wydatków inwestycyjnych i na dobra pośrednie. A cechą charakterystyczną gospodarek rozwiniętych jest ogromny rozrost struktury kapitałowej – wysokie wydatki na zużycie pośrednie, maszyny i technologie. To one sprawiają, że podnosi się „uzbrojenie techniczne pracy”, czyli pozwalają na zwiększenie gospodarczej produkcji na głowę. Co w konsekwencji podnosi trwale realne płace pracowników. I wtedy je rzeczywiście opłaca się je podnosić – gdyż są owocem wzrostu, a nie jego przyczyną. Mark Zuckerberg jest bogaty i dlatego może sobie kupić 10 Ferrari. On nie staje się bogaty przez to, że kupuje sobie 10 Ferrari.

Ostatni powyższy akapit to już pewien dodatek do opracowania Kaleckiego (choć wcale nie jest z jego pracą sprzeczny), który wynika z czegoś więcej niż samej księgowości makroekonomicznego równania. Można bowiem z niego wyciągnąć różne rzeczy i o różne rzeczy wzbogacał je sam Kalecki (dorzucając szczególnie politykę fiskalną). Proszę więc tego akapitu nie traktować jako wyciągniętego z jego opracowań. Mimo to faktem pozostaje, że równanie to jest bardzo dobrym narzędziem do obalenia uproszczonych teorii popytowych i podkonsumpcyjnych, sugerujących jakoby wystarczyło podnieść w firmach nominalne płace pracowników i czekać na dobrobyt z krajów zachodnich (albo i jeszcze większy). Do dobrobytu nie tędy droga.

Warto natomiast zdać sobie sprawę z tego, że Kalecki rozumiał aktywną rolę kapitalistów w systemie rynkowym. Cytaty na poniższe jego motta nie zostały wyjęte z kontekstu, lecz pokazują sedno rozumienia przez niego procesów ekonomicznych, wielokrotnie przewijające się w jego pracach: to wydatki kapitalistów napędzają koniunkturę.

Inwestycje podejmowane w wyniku wydatków kapitalistów są źródłem prosperity, a każde ich zwiększenie poprawia koniunkturę i stymuluje dalszy wzrost wydatków na inwestycje.

Poziom wydatków kapitalistów jest głównym determinantem krótkoterminowej równowagi, a zatrudnienia i dochodu w szczególności.

Kalecki, „Teoria cyklu koniunkturalnego”

Współzależność całkowitej akumulacji, czyli produkcji dóbr kapitałowych, oraz całościowych zmian w produkcji i cenach przebiega w następujący sposób. Kiedy produkcja dóbr kapitałowych rośnie o pewną wielkość, oprócz tego w globalnej produkcji pojawia się kolejna zmiana w postaci zwiększonego popytu na dobra konsumpcyjne kupowane przez pracowników zatrudnionych przez przemysł produkujący dobra kapitałowe. W konsekwencji pojawia się wzrost zatrudnienia w przemysłach wytwarzających dobra konsumpcyjne.

Kalecki, “A Macrodynamic Theory of Business Cycles”

Potraktujmy zatem Michała Kaleckiego i jego opracowanie na poważnie. Zła sytuacja ekonomiczna w jakimkolwiek kraju nie jest rezultatem tego, że przedsiębiorcy nie chcą nominalnie podbijać płac pracowników.

Co jest wobec tego rezultatem? Jest wielu konkurencyjnych kandydatów. Jak zaradzić złej sytuacji ekonomicznej? Pojawia się wiele konkurencyjnych propozycji. Artykuł publicystyczny nie jest miejscem, w którym zdołamy te kwestie omówić, czy tym bardziej rozstrzygnąć, gdyż chodziło jedynie o pokazanie, że wielu zwolenników Kaleckiego zdaje się nie przywiązywać dostatecznej wagi do przedstawionych przez niego opracowań. Gdy po nie sięgniemy, gdy się w nie zagłębimy, to pokazują jednoznacznie: uproszczone teorie podkonsumpcji są całkowicie chybione.

Michał Kalecki (fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi