Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Od przybytku czasem jednak boli głowa

Podatki od kopalin to dziś temat gorący na całym świecie, nie tylko w Polsce. Rosną prawie wszędzie, niemal wszyscy mają też problemy z wyważeniem udziału państwa w korzyściach z surowcowej bonanzy. Od bogactwa naturalnego do „klątwy surowcowej” droga bywa krótka. Przekonała się o tym Wenezuela, RPA ale też Rosja a nawet Holandia.
Od przybytku czasem jednak boli głowa

W kopalni KGHM (Fot. www.kghm.pl)

Istnieją szacunki, że zasoby mineralne globalnego górniczego giganta jakim jest RPA, mają wartość 2,5 biliona dolarów. Liczba, jak liczba –guzik warta, skoro nie znamy np. głębokości do jakiej sięgnęli badacze. Ale robi wrażenie i budzi fiskusa, bo od bogactwa, w jakiejkolwiek postaci, do podatku bardzo blisko.

Dylemat ciastka

U nas głośno jest w sprawie podatku od zysków KGHM pochodzących z wydobycia miedzi, srebra i złota, ale większych pieniędzy za bogactwa naturalne domaga się dziś większość państw. Szczególnie gorąco zrobiło się pod tym względem w Afryce, gdzie już działają tysiące zachodnich firm i koncernów górniczych, a od dekady kontynent atakują głodne wszelkich surowców Chiny.

Politycy rządzącego w RPA Afrykańskiego Kongresu Narodowego zostali zmuszeni do ostrego starcia ze swoją „młodzieżówką”. W dyskusji o państwie i jego finansach, dojrzali politycy opowiadają się tam za zwiększeniem podatków pobieranych od firm górniczych, a młode, we wrzątku kąpane, głowy żądają bezwzględnej nacjonalizacji wszelkich dziur w ziemi.

Spór toczący się w Johannesburgu świetnie oddaje istotę problemu. Są bowiem dwie główne drogi czerpania korzyści przez państwa (a niekiedy także przez ich obywateli) z bogactw ukrytych pod warstwami skał i gleby. Można się mianowicie samemu parać brudną robotą, wyrąbując w skałach własne, państwowe kopalnie lub chronić własne ręce przed trudem, gnając jednak przed sobą tabuny podatkowych poborców.

Wybór nie jest jednoznaczny i prosty. Świadczy o tym obszerna literatura przedmiotu, która nie powstałaby, gdyby nie było czego roztrząsać. Problem bogatych nie tylko w surowce państw Zachodu ogranicza się do wyboru instrumentów fiskalnych i utrzymania we wszelkim górnictwie możliwie neutralnej stopy podatkowej – neutralnej w tym znaczeniu, że fiskus nie ma przy takiej wrażenia, że coś traci, a druga strona, że stanowczo przepłaca.

Państwom aspirującym, wschodzącym i zupełnie biednym, ale z zasobami surowców doskwiera zazwyczaj dylemat jak zjeść, ale też zachować ciastko, czyli jak pozyskać wielki kapitał niezbędny do zagospodarowania złóż, zachowując dla siebie jak największą część zysków, a najlepiej wszystkie.

Gdyby nie ten brak kapitału

Reguła ogólna jest taka, że kapitał jest tym droższy, czyli otrzymuje się go mniej za więcej przekazanych obcym udziałów, im bardziej brakuje w kraju demokracji, rozsądnego i jasnego prawa, pewności i bezpieczeństwa obrotu gospodarczego. Im więcej w państwie jest korupcji, szemrania po kątach i wpływu polityków na gospodarkę, finanse i firmy.

W maju 2011 r. Bank Światowy opublikował tzw. materiał roboczy zawierający analizę własności państwowej w globalnym sektorze minerałów (Overview of State Ownership in the Global Minerals Industry). Wynika z niego, że po 2000 r. wzrósł udział własności państwowej w światowym przemyśle wydobywczym.

Na szczęście, wniosek ten, to w sporej części statystyczny miraż wywołany przez Chiny i ropę naftową. Wprawdzie wskaźnik globalny istotnie nieco urósł, ale przede wszystkim w wyniku krajowej i zagranicznej ekspansji chińskich, państwowych koncernów górniczych.

Intensywne są również procesy nacjonalizacyjne na polach naftowych. Tzw. Narodowe Spółki Naftowe (NOC) mają obecnie we władaniu ponad 3/4 światowych zasobów ropy i gazu, a 15 największych z nich – dobrze ponad ich połowę. Własności państwowej sprzyjały w przypadku ropy relatywnie niskie (do tej pory) koszty zagospodarowania złóż i wydobycia, łatwy i tani transport wielkich ilości na wielkie odległości oraz możliwość lukratywnej sprzedaży nieprzerobionego surowca. To uwalniało rządy od konieczności kosztownych inwestycji w infrastrukturę i zakłady przetwórcze, jak to jest w przypadku wszelkich rud. Tam państwa jest już znacznie mniej.

W tabeli przedstawiającej udziały procentowe własności państwowej w skali świata, w całkowitej wartości dziewięciu głównych metali na wyjściu z kopalni, tj. w stanie nieprzetworzonym, wyraźnie uwidacznia się nieoceniony wpływ prezydenta Reagana i premier Thatcher. Młodzieży wyjaśnić ponadto należy, że wysoki udział własności państwowej, w okresie do 1989 r., odzwierciedla całkowitą kontrolę państwa nad sektorami górniczymi w ZSRR oraz jego państwach satelickich, w tym w naszym kraju. Polska nadal zresztą jest w czołówkach zestawień obecności państwa w górnictwie metali.

(Opr. DG)

Tabela przedstawia udziały proc. własności państwowej w skali świata, w całkowitej wartości dziewięciu głównych metali na wyjściu z kopalni, tj. w stanie nieprzetworzonym. (Opr. DG)

Największa dominacja państwo w przemyśle wydobywczym występuje w trzech państwach Ameryki Łacińskiej (Boliwia, Ekwador, Wenezuela) i w trzech państwach afrykańskich (Namibia, RPA i Zimbabwe), które przekonują się, że surowce mogą czynić krajom krzywdę.

Ekskrementy Diabła

W latach 70-tych XX wieku, wenezuelski polityk i jeden z głównych pomysłodawców powołania OPEC, Juan Pablo Perez Alonzo, wyrzekł prorocze słowa:

– Może stanie się to za 10 lat, a może za 20, ale przekonacie się, że ropa doprowadzi nas do ruiny… Ropa to ekskrementy Diabła!

W przypadku jego ojczyzny sprawdziło się co do joty – mimo ogromnego wydobycia, kraj ledwie dyszy pod rządami kryptokomunistycznego tyrana. Dochodzi do racjonowania energii elektrycznej, i choć nikt z głodu nie umiera, okresy pustych półek sklepowych są długie.

Alonzo przewidział to, co wiele lat później (w 1993 r.) nazwano „klątwą surowcową” (resource curse), zwaną także „paradoksem obfitości”. Klątwa działać ma w ten sposób, że (na zasadzie „a po co się trudzić”) zmniejsza w „przeklętym” kraju szanse rozwoju innych przemysłów i sektorów.

Można też zapaść na tzw. holenderską chorobę, która wzmacnia miejscowe waluty w wyniku napływu do  kraju kapitałów potrzebnych do zagospodarowania złóż. Silniejsza waluta osłabia pozycję konkurencyjną innych działów gospodarki na rynkach światowych.

Gospodarki zależne od skarbów ziemi narażone są na niebezpieczne kołysania podczas cyklicznych zwyżek i zniżek cen surowców, a pod ostrzałem udanych i nieudanych prób korupcji instytucje państwowe tracą skuteczność i szeroko pojmowane maniery. Kliniczne przykłady klątwy surowcowej to przede wszystkim współczesna Rosja, której co najmniej dorównują jej azjatyccy wasale, z dawnego sowieckiego imperium. Wbrew przejawom ostentacji i przepychu, przekleństwo to wisi również nad Półwyspem Arabskim.

Brytyjski think–tank – Oxford Policy Management popularyzuje definicję, według której państwa stają się zależne do surowców, gdy ich udział w całkowitym eksporcie towarów (tangible exports) przekroczy 25 proc. W latach 1996–2010 liczba państw o niskich oraz średnich dochodach, zależnych od surowców naturalnych, wzrosła z 23 do 38, a tylko trzy (Liberia, Tadżykistan, Togo) wypadły z tej kategorii. Uzależnienie surowcowe pogłębiło się od połowy ubiegłej dekady, co wiąże się z wielkim wzrostem cen praktycznie wszystkich surowców.

Najbardziej wystawione na ryzyka obniżki cen światowych i/lub zmniejszenia wydobycia są państwa naftowe. Najwyższy współczynnik zależności od eksportu ropy jest udziałem Angoli i Iraku (w obu ponad 98 proc. w 2010 r.), ale 19 na liście Gabon jest tylko nieco lepszy (78,5 proc.). W czołówce państw zależnych od surowców paliwowych jest oczywiście także Wenezuela, a w połowie stawki, liczącej 45 krajów, są zaraz po sobie Turkmenia, Kazachstan i Rosja – z ok. 70 proc.

W przypadku pozostałych surowców (non – fuel) natężenie zależności jest słabsze. Na przedzie są Botswana i Zambia, ze współczynnikami w okolicach 83 proc. Z tym, że Botswana (oraz Chile) są bardzo wysoko oceniane za prowadzenie swoich biznesów górniczych. Ostatnia, zależna od surowców w nie naftowo – gazowej grupie, była w 2010 r. Ghana na 40. miejscu i wskaźnikiem nieco ponad 25 proc.

W Polsce cierpieliśmy z powodu klątwy surowcowej jeszcze cztery dekady temu, za rządów Edwarda Gierka, kiedy celem było wydobywanie 300 mln ton węgla rocznie, a na budowę kopalni węgla, Huty Katowice, kolejowej Linii Hutniczo – Siarkowej, a także KGHM szły niewyobrażalnie wielkie pieniądze. Wtedy m.in. ogołocony został ZUS. Obecnie zależnych od surowców, według definicji zastosowanej przez OPM, jest 95 państw i nie ma wśród nich Polski.

Alberta najbardziej przyjazna górnikom

Zależność zależności nie równa. Po długim okresie dość bezrefleksyjnego cmokania nad teorią „surowcowej klątwy”, znaleźli się ekonomiści, którzy poddają ją renowacji. Dr Christa Brunnschweiler, z Zurychu i prof. Erwin Bulte, z uniwersytetów w Wagenningen i Tilburgu zalecają rozróżnianie obfitości surowców od zależności surowcowej. Państwa eksportujące duże ilości surowców różnią się jakością swoich instytucji, praw, sądów i rządów.

Te różnice między krańcami listy są kolosalne, a ich konsekwencje ukazują się bardzo wyraźnie w opracowaniu Fraser Institute z Vancouver, który bada co roku jak oddziałują na potencjalnych inwestorów dary natury w parze z instrumentami prawno – regulacyjnymi i podatkowymi. Za pomocą indeksu PPI (Policy Potential Index), odzwierciedlającego warunki inwestycyjne (najkorzystniejsze – 100 punktów na 100 możliwych), porównywane są nie tylko państwa, ale także górnicze stany i prowincje USA oraz Kanady.

Z najświeższego rankingu Fraser Institute Annual Survey of Mining Companies 2010/2011 opublikowanego w marcu ubiegłego roku wynika, że najlepsze perspektywy górniczych inwestycji zapewnia kanadyjska Alberta z 90,4 punktami, a w pierwszej dziesiątce, z 79 ocenionych państw i terytoriów, są kolejno: Nevada, Saskatchewan, Quebec, Finlandia, Utah, Szwecja, Chile, Manitoba i Wyoming. Na ostatnich 10 miejscach są państwa rozwijające się, m.in. Indonezja, Indie, Boliwia, Kongo (to kiedyś belgijskie) oraz takie przypadki szczególne jak Wenezuela, która zarobiła we Fraser Institute ledwo 2 punkty. Zainteresowanie Polaków zawsze budzi Rosja. Nasze potoczne odczucia są słuszne, bowiem z ok. 20. punktami Rosja jest w rankingu 11. tyle, że od końca.

Zbyt daleko idąca byłaby ocena, że Fraser Institute uczepił się paska wielkiego kapitału, ale symptomatyczne jest, że w ciągu 2010 r. Australia awansowała w rankingu z 63. na 41. miejsce. Tak duży skok w górę zawdzięczała temu, że jej rząd wycofał się z planów obciążenia przemysłu wydobywczego większymi podatkami, obiecując właścicielom szersze konsultacje w palącej obie strony sprawie.

Powszechny wzrost podatków od wydobycia

Stara mądrość mówi, że od blasku złota można oślepnąć. W biznesie surowcowym najlepsze wyniki daje, w długim okresie, rozsądne traktowanie rodzimego lub zagranicznego kapitału prywatnego.

Nie ma mocnego przykładu na własność państwową, która dobrze zdaje egzamin w górnictwie, ale jeśli nie można się bez niej obyć, to warunkiem powodzenia koniecznym, acz niewystarczającym, jest stabilne i zrozumiałe prawo oraz przewidywalne zachowania władz i instytucji. Wśród znawców zagadnienia nie ma jednak wątpliwości, że najlepszym sposobem zarabiania przez państwa na surowcach są nadal podatki.

Wspomniany na początku señor Alonzo zapisał się w annałach również dzięki temu, że krótko po II wojnie światowej, wprowadził do biznesu surowcowego przełomową na owe czasy formułę pół na pół przy podziale zysków z wydobycia między państwem, a zagraniczną najczęściej firmą naftową. Jednak ta zgrabna proporcja już od dawna przechodzi do lamusa.

W ostatnich miesiącach nasilają się w świecie dwa zjawiska. Pierwsze, to chęć zwiększenia ad hoc udziału państw w korzyściach ze światowej, surowcowej bonanzy. Jest to reakcja po ciosach kryzysu finansowego. Drugi, to proces długofalowy, zmierzający z jednej strony do zmiany porządku w podziale zysków, a z drugiej do ustanowienia stabilnych zasad, które umożliwiają optymalizację korzyści, także w świetle groźby „klątwy surowcowej”.

Wielką Brytanią kierował pierwszy cel, gdy w 2011 r. podniosła z 75 proc. do 81 proc. najwyższą stawkę podatkową, stosowaną wobec spółek naftowych. To samo można powiedzieć o Australii, gdzie przed rokiem, po ostrych walkach z sektorem, ogłoszono kompromisowy plan super – podatku od kopalni węgla i rudy żelaza, który tylko w ciągu dwóch pierwszych lat miałby przynieść rządowi ok. 8 mld dol. Konstrukcja jest dość sprytna i warta uwagi. Dodatkowy podatek dochodowy, w wysokości 30 proc., byłby pobierany po osiągnięciu przez firmę rentowności (zwrot na inwestycji – ROI) o 7 punktów procentowych większej od oprocentowania długoterminowych obligacji australijskich (obecnie ok. 5 proc.).

Tu, na marginesie ważna uwaga. Bogate państwa, które długo zbierają doświadczenia z eksploatacji surowców zyskują, potwierdzoną w praktyce, wiedzę, ile można „wycisnąć” pieniędzy z wszelkiego górnictwa. Dlatego nawet bardzo wysokie stawki średnie i krańcowe nie grożą w nich „dorżnięciem kury”.

Między skalpelem a tępym nożem

RPA to przykład próby pogodzenia długich i owocnych doświadczeń z silną obecnie falą populizmu. Rozpatrywany tam projekt zakłada np. wprowadzenie podatku „od uśmiechu szczęścia” (windfall tax), przy czym ów uśmiech trzeba rozumieć jako wielki i niespodziewany dochód. Podatek ten miałby wynosić 50 proc. od „super zysków”. Są też plany, aby innym, także 50–procentowym podatkiem obciążać dochody ze sprzedaży praw lub koncesji wydobywczych.

Biedniejsze państwa raz to wymachują skalpelem, raz tępym nożem. Ghana, która jest drugim, największym afrykańskim producentem złota, ogłosiła przegląd całego sektora „w celu upewnienia się, że zyski z górnictwa są maksymalizowane dla dobra kraju”. Wynikiem przeglądu ma być wprawdzie utrzymanie bez zmian 5-procentowej opłaty surowcowej (royalty) liczonej od tony wydobytego surowca, ale też podniesienie podatku dochodowego pobieranego od firm wydobywczych z 25 do 35 proc. i nałożenie 10-procentowego windfall tax.

Nigeria uważa, że obecne umowy na eksploatację ropy, w delcie Nigru, pozbawiają ją co roku 5 mld dol. dochodu.

Zimbabwe wprowadza politykę „unarodawiania” bez odszkodowania działających tam zagranicznych firm górniczych, tak aby udziały lokalne wynosiły w spółkach górniczych nie mniej niż 51 proc.

Zambia stosuje royalties liczone od wartości wydobytej miedzi, teraz wynoszą 6 proc.

Wiele wskazuje na to, że podatki w górnictwie niemal wszędzie będą rosły. Na tle globalnym nie dziwią plany wprowadzenia również w Polsce dodatkowych podatków surowcowych, najpierw dla KGHM. Pilnować jedynie trzeba, aby konstruowane były dalekosiężnie, a nie z myślą o dzisiejszych problemach i sprawach.

W kopalni KGHM (Fot. www.kghm.pl)
(Opr. DG)
Udziały-procentowe-własności-państwowej

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Energetyczna mozaika w stosunkach międzynarodowych

Kategoria: Trendy gospodarcze
Surowce energetyczne wpływają na niezależność państw, współpracę lub konflikty między nimi, tworząc wciąż zmieniające się układy sił.
Energetyczna mozaika w stosunkach międzynarodowych

Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji

Kategoria: Trendy gospodarcze
Po agresji Rosji Na Ukrainę, która spowodowała szokowy wzrost cen surowców energetycznych, ożyły obawy o trwałość postpandemicznego ożywienia gospodarczego. Konflikt zbrojny pokazał jednocześnie skalę uzależnienia krajów członkowskich UE od dostaw węglowodorów i węgla z Rosji.
Droga do uniezależnienia energetycznego Europy i Polski od Rosji