Autor: Marek Pielach

Dziennikarz Obserwatora Finansowego, specjalizuje się w makroekonomii i finansach publicznych

Polskie Inwestycje (niezbyt) Rozwojowe

W Polsce duże inwestycje finansuje się tylko z budżetu i ze środków UE. Znacznie lepiej byłoby dzielić się kosztami z kapitałem prywatnym, ale do tego trzeba rewolucji. Partnerstwo Publiczno-Prywatne (PPP) powinno stać się prawną regułą. Dopiero wtedy PIR mógłby stale rozpatrywać około 100 projektów, z których do realizacji trafiałoby pięć naprawdę zwiększających nasze PKB.
Polskie Inwestycje (niezbyt) Rozwojowe

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Założenia były ambitne. Kilka projektów przyniesionych do Polskich Inwestycji Rozwojowych (PIR) przez całkowicie prywatny kapitał za minimum 250 mln złotych każdy i to w pierwszych dwóch latach działalności. Dopiero potem miały być inwestycje realizowane przez spółki Skarbu Państwa. Tak przynajmniej deklarował ówczesny wiceminister skarbu Paweł Tamborski.

Już w trakcie działalności PIR okazało się, że projektów prywatnych jest raptem kilka, a i tak współdecydować muszą o nich bądź państwowe instytucje, bądź samorządy, niechętne do współpracy z biznesem. Na drodze stanęły też nieznowelizowane ustawy. Inwestorzy skłonni wyłożyć pieniądze na szpitale dowiadywali się na przykład, że NFZ nie może podpisać kontraktu na 20 lat, więc nie sposób zaplanować długoletniej inwestycji.

Nie lepiej było z projektami spółek Skarbu Państwa. Osoba znająca kulisy powstania PIR opowiada, że o listę ich planowanych inwestycji poprosił ówczesny minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Łącznie zebrano ich ponad 40. Lista trafiła na posiedzenie rządu, dostał ją też oczywiście PIR. Problem w tym, że wraz z dymisją ministra spółki SP straciły chęć realizacji wpisanych na wyrost pomysłów, a w niektórych przypadkach zauważyły nagle przeszkody prawne uniemożliwiające współpracę z PIR. Szczególnie, że następca Budzanowskiego – Włodzimierz Karpiński – już do takiej współpracy nie mobilizował.

Mizerne dotychczasowe efekty

Pozytywnym wyjątkiem był pierwszy podpisany projekt – eksploatacja złoża ropy B8 na Bałtyku, zgłoszony przez Lotos. Projekt o wartości 1,7 mld złotych przekraczał po prostu możliwości finansowe spółki, więc zrealizowanie go z udziałem PIR było jedyną opcją.

Według staniu na koniec sierpnia 2015 roku oprócz projektu z Lotosem (do niedawna PIR podawał, że jest on wart nawet 2,2 mld zł)  podpisana jest też umowa z Tauronem na budowę bloku elektrociepłowni Łagisza w Będzinie za ponad 1,5 mld złotych i o wiele mniejszy projekt – modernizacja akademików w Krakowie za 100 mln złotych. W sumie te trzy umowy to 3,3 mld złotych.

11 kolejnych umów na ponad 6 mld złotych jest wstępnie zaakceptowanych. Na razie można ujawnić tylko cztery: Elektrociepłownię Olsztyn za 600 mln złotych, Elektrociepłownię Toruń za 560 mln złotych, Trasę Łagiewnicką za 900 mln złotych oraz budowę i utrzymanie dróg w województwie kujawsko-pomorskim za 400 mln złotych. Poufnych jest wciąż siedem wstępnie zaakceptowanych projektów za łącznie 3,6 mld złotych. Trzeba oczywiście pamiętać, że przytoczone kwoty należałoby podzielić przynajmniej na pół, bo maksymalny udział PIR w inwestycji to 50 proc. minus jedna akcja.

W porównaniu z zeszłym rokiem, kiedy po raz pierwszy Obserwator Finansowy przyjrzał się projektom PIR, z ich mapy zniknął projekt budowy światłowodów z Hawe za 560 mln złotych. – Prace nad projektem Hawe został zakończone na etapie wstępnego badania – informuje Mikołaj Kunica, rzecznik PIR.

Dodatkowo w przypadku jednego z 58 przenalizowanych projektów inwestor prywatny zrezygnował z udziału PIR, a same PIR w sierpniu zrezygnowały z umieszczania na stronie internetowej licznika inwestycji.

Nakłanianie do węgla

Być może źle wyglądałby tam skrót NKW – Nowa Kompania Węglowa. Do tej pory celem PIR była budowa od zera infrastruktury. Teraz, dzięki powołaniu Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw (wraz z trzema innymi funduszami), PIR można wykorzystać także do ratowania górnictwa. Choć oficjalnego komunikatu wciąż nie ma Ministerstwo Skarbu Państwa niemal otwartym tekstem przyznaje, że PIR będzie podstawą koalicji, która do końca sierpnia ma zainwestować w 11 istniejących kopalń i cztery zakłady Kompanii Węglowej, które mają być wydzielone i przyjąć nazwę Nowej Kompanii Węglowej.

Reuters oraz „Parkiet” donoszą, że resztę koalicji mają stanowić buntujące się obecnie spółki energetyczne, w których państwo jest znaczącym akcjonariuszem. Udział PIR w tej transakcji stanowić może usprawiedliwienie przed Komisją Europejską, że chodzi o rynkowe przedsięwzięcie, a nie o niedozwoloną pomoc publiczną dla kopalń.

– Jeśli analizy wykażą, że ten projekt broni się i jest rynkowy, czego dowodem będzie udział innych podmiotów oprócz PIR, i jeśli będzie zgodny z polityką inwestycyjną Funduszu Inwestycji Polskich Przedsiębiorstw, wówczas można sobie wyobrazić udział PIR w Nowej Kompanii Węglowej – potwierdza Mikołaj Kunica.

Niestety dokumentu o nazwie polityka inwestycyjna FIPP nie może ujawnić.

– Nie możemy się wypowiadać na temat ofert, które do nas wpłynęły. To konsekwencja zmiany formuły działalności. PIR jest teraz podmiotem zarządzającym aktywami na zlecenie, a więc podlega ściśle pod regulacje dotyczące działalności funduszy inwestycyjnych. Jednocześnie sami jesteśmy inwestorem w funduszach, którymi zarządzamy. Obowiązują nas także restrykcyjne przepisy o ochronie tajemnicy zawodowej – wyjaśnia Mikołaj Kunica.

PIR przesłał nam tylko ogólny opis, z którego wynika, że „Fundusz preferuje finansowanie inwestycji istotnych dla funkcjonowania całej branży w Polsce, regionie lub na świecie, pod względem pozycji rynkowej, przyczyniających się do zwiększania przychodów, realizacji fuzji i przejęć lub ekspansji organicznej. Istotnym kryterium oceny inwestycji jest jej wpływ na poprawę efektywności przedsiębiorstwa, wzrost innowacyjności, zdolność do wdrażania nowych technologii i nowoczesnych produktów”. Wiadomo, że budżet funduszu to 1,5 mld złotych, a maksymalna inwestycja w projekt to 300 mln złotych. 80 proc. inwestycji ma być zlokalizowanych w Polsce, a 40 proc. stanowić mają inwestycje w przemysł.

Granice racjonalności

Prawdopodobna inwestycja w NKW spełnia więc kryteria branży i geografii, ale kryterium opłacalności stoi pod znakiem zapytania. Decyzja o zaangażowaniu PIR będzie zależeć od komitetu inwestycyjnego, w którym zasiadają przedstawiciele PIR, BGK i trzech członków niezależnych. I de facto to ich podpisy będą decydować o ratowaniu, bądź nie polskiego górnictwa, a nie podpis ministra skarbu.

– Są pewne granice irracjonalności nawet wtedy gdy chce się z pobudek pozaekonomicznych coś sfinansować. Nie jestem przeciwnikiem projektów z niską stopą zwrotu, bo są inwestycje które w skali mikro są mało zachęcające, ale przyczyniają się np. do wzrostu bezpieczeństwa energetycznego. Jednak ich lista powinna być jasna i zaakceptowana przez rząd, który w każdej chwili musi być gotowy wytłumaczyć z jakiego powodu ryzykuje publiczne pieniądze – uważa prof. Leszek Pawłowicz, inicjator Europejskiego Kongresu Finansowego, na którym w 2011 roku po raz pierwszy pojawił się pomysł funduszu infrastrukturalnego. >>czytaj więcej: Aktywa państwa mogą popracować lepiej

– To nie jest tak, że PIR nie ma sensu. Ma, ale większy sens miałby fundusz gwarancyjny, zwiększający atrakcyjność inwestycji dla kapitału prywatnego – dodaje prof. Pawłowicz.

Potrzebę utrzymania PIR widzi także jego były prezes Mariusz Grendowicz:

– Są dwie kluczowe funkcje, które powinny być wypełnianie przez PIR, bo nikt inny tego nie zrobi. Po pierwsze PIR powinien być powszechnie stosowanym narzędziem do wtórnej analizy dużych projektów inwestycyjnych spółek Skarbu Państwa. Po drugie PIR może przerwać brak zaufania w partnerstwie publiczno-prywatnym. PIR ufają urzędnicy, bo jest instytucją publiczną, ufa mu też prywatny kapitał, bo w zespole inwestycyjnym są ludzie z rynku – uważa.

Jego zdaniem to ostatnie zadanie ma fundamentalne znaczenie. Już w założeniach przed powstaniem PIR przyjęto bowiem, że musi on stale rozpatrywać około 100 projektów, aby finalnie wybrać pięć najlepszych. Jedyną drogą do tego jest powszechne Partnerstwo Publiczno-Prywatne. A będzie takie wtedy, gdy jak w Wielkiej Brytanii do prawa wpisze się zasadę, że wszystkie inwestycje mają być realizowane w ramach PPP. Kto chciałby wydać pieniądze z samego budżetu państwa lub samorządu musi pisać uzasadnienie.

Zanim jednak ten obowiązek wprowadzono brytyjski odpowiednik PIR usiadł z wieloma inwestorami i przygotował publicznie dostępne szablony wielu rodzajów inwestycji z odpowiednią wyceną ryzyka, a nawet wzorami umów. Teraz, gdy tamtejszy urzędnik chce coś podpisać nie musi obawiać się kontroli, bo korzysta z zaakceptowanego wzoru. Także biznes może łatwo policzyć opłacalność współpracy z państwem.

Inwestycje będą potrzebne

Wydaje się, że i PIR powinien takie wzorce umów wypracować, bo na razie np. każdy samorząd ma swoje własne wizje budowy dróg, spalarni i elektrowni, a inwestorzy angażujący się w jedną tego typu inwestycje negocjacje drugiej w innym miejscu muszą zaczynać od zera. Często także skala tych projektów jest dla nich za mała.

Jednocześnie jak przypomina PIR na swojej stronie internetowej polska gospodarka do 2020 roku wymaga inwestycji infrastrukturalnych łącznie za 400 do 500 mld złotych., a każdy 1 proc. PKB przeznaczony na finansowanie infrastruktury przekłada się na wzrost gospodarczy o 0,4 proc. w momencie rozpoczęcia inwestycji i 1,5 proc. po jej zakończeniu.

Być może to obiecywane efekty mnożnikowe sprawiły, że choć do PIR przylgnęła łatka sztandarowego projektu rządu Donalda Tuska, uwzględniono go także w programie Prawa i Sprawiedliwości. Europoseł tej partii Zbigniew Kuźmiuk powiedział PAP, że możliwości inwestycyjne PIR powinny być zwiększone o kolejne 25-40 mld złotych, a sam model ufunduszowienia może być wykorzystywany szerzej – PiS chce bowiem powołać także fundusze inwestycyjne Skarbu Państwa. Na aktywa takiego TFI spółki miałyby przekazywać aż jedną czwartą swoich rocznych zysków.

To naprawdę góra pieniędzy, których bez ruszenia PPP nie będzie na co przeznaczyć.

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi