Autor: Aleksander Piński

Dziennikarz ekonomiczny, autor recenzji książek i przeglądów najnowszych badań ekonomicznych

Sekret bogactwa Skandynawów

Wśród Amerykanów pochodzenia skandynawskiego biedy jest mniej niż w Skandynawii – dowodzi Nima Sanandaji w książce „Scandinavian Unexceptionalism: Culture, Markets and the Failure of Third-Way Socialism”. Wniosek: państwo opiekuńcze nie zawsze jest dla obywateli najlepsze.
Sekret bogactwa Skandynawów

– W Skandynawii nie mamy biedy – powiedział kiedyś pewien ekonomista do słynnego wolnorynkowego akademika Miltona Friedmana.

– To ciekawe, ponieważ w USA pośród Skandynawów także nie ma biedy – odpowiedział mu Friedman.

Chciał w ten sposób powiedzieć, że wysokie i równomiernie rozłożone między obywateli dochody to nie zasługa państwa opiekuńczego w tych krajach, tylko samych Skandynawów. I to jest właśnie główna teza książki Sanandaji’ego – Szweda kurdyjskiego pochodzenia, który uzyskał tytuł doktora w Royal Institute of Technology w Sztokholmie wydał 15 książek i obecnie pracuje w Center for Policy Studies w Londynie (jej polski tytuł to „Skandynawski brak wyjątkowości: Kultura, rynki i klęska trzeciej drogi socjalizmu”).

Amerykański sen Skandynawów

Autor zwraca uwagę, że około 12 mln Amerykanów pochodzi ze Skandynawii. Z przeprowadzonego w USA w 2010 r. spisu powszechnego wynika, że mediana dochodów gospodarstwa domowego w tym kraju to 51 914 dol. Tymczasem wśród Amerykanów pochodzenia duńskiego jest to 59 379 dol., szwedzkiego 61 549 dol. a norweskiego 60 935 dol. Wśród tych, którzy określają swoje pochodzenie jako skandynawskie, dochody są jeszcze wyższe i wynoszą 66 219 dol.

Amerykanie norweskiego pochodzenia mają dochód o 17 proc. wyższy od średniej krajowej. Gdyby przyjąć, że ich udział w PKB także jest o 17 proc. wyższy, oznaczałoby to, że PKB na obywatela wśród Amerykanów norweskiego pochodzenia wynosi 55 396 dol., a więc prawie tyle, ile w bogatej w ropę naftową Norwegii (57 945 dol.). Analogiczne wyliczenia dla pozostałych krajów skandynawskich pokazują, że wśród Amerykanów duńskiego pochodzenia PKB per capita jest o 37 proc., a szwedzkiego o 39 proc. wyższe niż w macierzystych państwach.

Autor wnioskuje, że Skandynawowie, którzy przenieśli się do USA, radzą sobie o wiele lepiej niż ich rodacy, którzy zostali ojczyźnie. Ktoś mógłby jednak argumentować, że do USA wyjeżdżali ci najbardziej zaradni i to z tego mogą wynikać ich wyższe zarobki. Sanandaji powołuje się jednak na analizę, z której wynika, że w przypadku Norwegów wyjeżdżali ludzie biedniejsi, niż ci, którzy zostali w kraju.

Podobnie wygląda porównanie zasięgu biedy. Bezwzględne wskaźniki ubóstwa w Danii (6,7 proc.) i Szwecji (9,3 proc.) są niższe niż w USA (11 proc.), jednak poziom ubóstwa wśród Amerykanów pochodzenia skandynawskiego jest o połowę niższy niż w całej populacji. Inaczej mówiąc, wśród Amerykanów pochodzenia skandynawskiego jest mniej biedy niż w Skandynawii, mimo iż w USA państwo trudno uznać za opiekuńcze.

Jak to możliwe? W latach 1870–1936, a więc jeszcze przed rozbudowaniem świadczeń socjalnych, Szwecja miała najwyższy wzrost gospodarczy ze wszystkich uprzemysłowionych krajów świata. W latach 1936–2008 kraj ten spadł jednak w tym rankingu na 13. miejsce na 28 rozwiniętych gospodarek.

Opieka państwa czy zdolni ludzie?

Autor zauważa, że jeszcze przed erą największych wydatków socjalnych w krajach skandynawskich przodowały w średniej oczekiwanej długości życia na świecie (w 1960 r. w OECD pierwsza pod tym względem była Norwegia, a kolejne miejsca zajmowały Szwecja, Islandia i Dania). Obecnie to Islandia – mimo iż ma umiarkowanie opiekuńcze państwo – jest w Skandynawii krajem o najdłuższej oczekiwanej długości życia i najmniejszej śmiertelności niemowląt.

Także słynny na cały świat niski poziom nierówności dochodowych istniał w krajach skandynawskich jeszcze przed erą rozdmuchanego socjalu. Ekonomiści Jesper Roine i Daniel Waldenström piszą w analizie z 2008 r., że udział 10 proc. najbogatszych Szwedów w dochodach ostro spadał w ciągu pierwszych ośmiu dekad XX w., jednak większość tego spadku miała miejsce do 1950 roku. Podobną zależność zauważyli Anthony Barnes Atkinson i Jakob Egholt Søgaard w analizie na temat Danii z 2013 roku. Współczynnik Giniego, który mierzy poziom nierówności, spadł najbardziej w ciągu ostatnich trzech dekad XIX w. i w pierwszej połowie XX w.

Słynna era dużych wydatków socjalnych trwała od początku lat 70. aż do wczesnych lat 90. XX w. W podsumowaniu z 2004 r. zauważono, że ze szwedzkich 100 firm z najwyższymi przychodami 38 rozpoczynało działalność jako prywatne firmy w kraju. Zaledwie dwie z nich powstały po 1970 r. Żaden ze 100 największych szwedzkich pracodawców nie powstał po 1970 roku. Co więcej, mimo iż w latach 1950–2000 ludność Szwecji zwiększyła się z 7 mln do 9 mln, to w tym okresie nie powstały prawie żadne nowe miejsca pracy netto w sektorze prywatnym.

Z książki Sanandaji’ego wynika, że państwo opiekuńcze nie tylko spowalnia wzrost gospodarczy i nie prowadzi do mniejszych nierówności, lecz także demoralizuje. Choć mieszkańcy krajów skandynawskich charakteryzują się dobrym zdrowiem, to tylko w Holandii wydaje się więcej na świadczenia związane z niepełnosprawnością. Jak wynika z sondażu World Valure Survey, jeszcze w latach 1980–81 aż 82 proc. Szwedów uważało, że pobieranie świadczeń, które się nie należą, nigdy nie jest akceptowalne. W latach 2010–2014 odsetek tak twierdzących obywateli tego kraju wynosił już tylko 55 proc.

A co z polityką przemysłową?

Książka Sanandaji’ego jest krótka (160 stron), ale pełna interesujących danych i zaskakujących wniosków. Bardzo podoba mi się jasno postawiona teza i argumenty, które po wyliczeniu na początku książki rozwijane są w kolejnych rozdziałach. Ktoś mógłby zarzucić autorowi, że nie jest obiektywny. Ja natomiast wolę czytać książki z wyraźną tezą, bo są ciekawsze.

Zainteresowanych tematem odsyłam także do publikacji pokazujących nie tylko bardzo duży udział państwa w krajach skandynawskich w transferach socjalnych, lecz również ich politykę przemysłową nastawioną na tworzenie konkurencyjnych globalnie firm. Ten wątek autor zignorował, bo zapewne kłócił się z tezą. Szczególnie ciekawy jest przypadek Danii, co opisują Ingrid Henriksen, Markus Lampe i Paul Sharp w pracy „The Strange Birth of Liberal Denmark: Danish trade protection and the growth of the dairy industry since the mid-nineteenth century” (Dziwne narodziny liberalnej Danii: Duński protekcjonizm handlowy i wzrost przemysłu mleczarskiego od XIX w.).

Otwarta licencja


Tagi