Autor: Sebastian Stodolak

Dziennikarz, filozof, muzyk, pracuje w Dzienniku Gazecie Prawnej.

Świetny interes o złej reputacji

UE sugeruje członkom działania ograniczające nieletnim dostęp do internetowych kasyn i opracowanie zakresu, w jakim e-hazard można reklamować. Mimo nieprzychylności rządów branża kwitnie i osiągnęła już globalną wartość 40 mld dol.
Świetny interes o złej reputacji

(Kozumel CC BY-ND )

– Jedni siedzą na Facebooku i wrzucają kotki na tablicę, a ja relaksuję się po pracy, grając w pokera. Co w tym złego? – pyta Marek, 35-letni menedżer w jednej z warszawskich korporacji. – Parzę kawę, siadam przed monitorem i gram. To mnie naprawdę odpręża. Nie wygrywam ani nie przegrywam dużych sum. Żona wszystko ma pod kontrolą – śmieje się Marek.

Internetowa partyjka pokera to jego codzienny rytuał. Jego ulubiony serwis pokerowy to PokerStars. Tam mają wszystko – tłumaczy.

PokerStars.com to największe internetowe kasyno świata. Marek należy do grupy… 50 mln zarejestrowanych w nim użytkowników. Codziennie grają oni w którąś z oferowanych przez stronę odmian pokera. Dzięki tym milionom pokerzystów Mark Scheinberg, szef firmy Rational, która stworzyła PokerStars, został w sierpniu 2014 r. miliarderem. To właśnie wtedy kanadyjska spółka Amaya Gaming Group odkupiła od niego serwis za 4,9 mld dol.

– Budowaliśmy go przez 14 lat i jestem dumny, że udało się stworzyć największą firmę pokerową świata, lidera w branży iGamingu – mówił Scheinberg.

Jego ojciec, Isai, faktyczny założyciel biznesu, miałby również powody do radości, gdyby nie ciążące na nim zarzuty karne o łamanie amerykańskich przepisów regulujących internetowy hazard. Prawne problemy Scheinbergów odzwierciedlają sytuację branży, w której działają. Ich firma jest sekowana przez rząd USA, podobnie jak cała branża, a mimo to ma się coraz lepiej. Internet nie zna granic, a rządy nie umieją sobie jeszcze radzić z transgranicznymi wirtualnymi biznesami, które bazują na technologiach zbyt zaawansowanych, by można było je poddać pełnej urzędniczej kontroli.

Egzotyczne początki

Firma Microgaming Software System z Wyspy Man wyprodukowała pierwsze oprogramowanie przeznaczone do internetowego hazardu w 1994 roku. Wtedy też karaibski kraj Antigua i Barbuda, podobnie jak Wyspa Man część Korony Brytyjskiej, wprowadził system licencjonowania organizacji chcących prowadzić internetowe kasyna. Pierwsze e-kasyna powstały rok później. Były to niewielkie serwisy testujące wymyśloną przez Microgaming nową technologię oraz różne systemy płatności w raczkującym dopiero internecie. Transfer środków pieniężnych to do dzisiaj dla e-kasyn jedno z największych wyzwań technicznych, prawnych i logistycznych.

Za pierwszy w historii zakład hazardowy w internecie można uznać możliwość zakupu w sieci kuponów Międzynarodowej Loterii (International Lottery) w Lichtensteinie (październik 1995 r.). Losowanie jednak odbywało się już w „realu”, toteż kronikarze iGamingu wskazują, że prawdziwy rynkowy chrzest e-hazard przeszedł dopiero w styczniu 1996 r., gdy powstała firma Intercasino z siedzibą na Antiguie – oferowała 18 rodzajów hazardowych gier online, a także dostęp do jednej z amerykańskich loterii stanowych. W ofercie nie było jednak jeszcze najpopularniejszej obecnie gry hazardowej – pokera. Jak czytamy w raporcie dotyczącym hazardu internetowego opublikowanym  przez Spectrum Gaming Group, następne dwa lata to czas masowego powstawania kolejnych stron internetowych oferujących  głównie zakłady sportowe. Rejestrowano je zazwyczaj na Karaibach (Antyle Holenderskie, Dominikana czy Grenada), a także w Belize, Panamie i Kostaryce. Ta ostatnia stała się zresztą w pierwszej dekadzie drugiego milenium światowym centrum rozwoju e-hazardu. Zjeżdżały tam i instalowały swoje kwatery główne przede wszystkim firmy informatyczne projektujące e-hazardową infrastrukturę.

Dopiero w 1998 r. w ofercie internetowych kasyn pojawił się poker. To nadało niszowemu rynkowi jeszcze większego rozpędu. Do kryzysu finansowego w 2008 r. liczba stron oferujących hazard w internecie niemal nieustannie rosła, w sumie 3 tys., a sam kryzys okazał się zaledwie tymczasowym hamulcem tego wzrostu. Jeśli chodzi o Europę,  to tylko w 2012 r. ruch e-kasynach wzrósł o 45 proc.! W UE rynek e-kasyn wart jest już według Komisji Europejskiej niemal 17 mld dol. Globalna wartość całej branży wynosi zaś około 40 mld dol., choć w 2003 r. było to jeszcze 7,4 mld dol. Szacuje się, że globalnie ruletka, poker, oczko, zakłady bukmacherskie i setki innych gier przyciągają 20–30 mln regularnych graczy, jak pokazują badania, głównie mężczyzn. Stanowią oni 65–90 proc. ogółu graczy (w zależności od rynku) i mieszczą się w przedziale wiekowym 26–55 lat.

Hazardowa konsolidacja

Jak pokazują statystyki, internetowi hazardziści są z reguły lepiej sytuowani i wykształceni niż reszta populacji. Z badania przeprowadzonego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Gier (American Gaming Association) wynika, że 61 proc. e-hazardzistów ma skończone studia wyższe, a 41 proc. zarabia więcej niż 75 tys. dol. rocznie. Nic więc dziwnego, że serwisy w typie PokerStars zbijają na nich fortunę. Mowa choćby o serwisie PartyPoker.com, należącym do firmy Bwin.Party Digital Entertainment (z siedzibą na Gibraltarze), której główny biznes to obok pokera zakłady bukmacherskie. Notuje ona roczne przychody przekraczające 600 mln euro i przez wiele lat była największą firmą notowaną na giełdzie e-hazardową. Utraciła ten tytuł na rzecz Amaya Gaming Group.

Szefami firm e-hazardowych są często informatycy i programiści, którzy uznali, że zatrudnienie się w Google czy Microsofcie byłoby dla nich zbyt nudne i mało opłacalne. Spośród tych komputerowych „nerdów” najbardziej wyróżnia się przywołany na początku Isai Scheinberg. Ten wychowany na Litwie Żyd z izraelsko-kanadyjskim paszportem ukończył matematykę na uniwersytecie w Moskwie, potem służył w izraelskim wojsku w czasie wojny Yom Kippur, by w końcu wylądować w koncernie IBM w Richmond Hill w Kanadzie. Gry karciane stały się wtedy jego hobby (na urlop jeździł do Las Vegas). Połączenie tego hobby z informatyką, którego efektem były serwis PokerStars i miliardy na koncie, było tylko kwestią czasu.

Na e-hazardzie duże pieniądze zarabiają nie tylko oferujące go serwisy i ich właściciele. Są jeszcze firmy produkujące niezbędne dla e-hazardu oprogramowanie oraz zajmujące się systemami transakcyjnymi i bezpieczeństwem danych. Należy do nich wspomniany już Microgaming, włoski Microgame, a do niedawna także założone przez braci Marka i Andrew Rivkinów CryptoLogic. W końcu firma CryptoLogic została przejęta przez ten sam koncern, który kupił PokerStars, czyli przez Amaya Gaming Group. Firm konsolidujących rynek jest zresztą więcej.

Większość globalnych serwisów hazardowych jest w Polsce dostępna bez problemu. Pewne wyobrażenie o rozkładzie sił w tej branży w naszym kraju daje internetowy rynek zakładów bukmacherskich, którego 35 proc. należy do brytyjskiej firmy Bet365,  23 proc. do austriackiej Bet-at-home, a do wymienianej wcześniej Bwin – 5 proc. Spośród wszystkich internetowych operatorów hazardowych są tylko cztery firmy zarejestrowane i płacące podatki w Polsce. Firma badawcza Roland Berger stwierdza w jednym z raportów: „Dwóch największych operatorów gier losowych w Polsce, Bet365 i Bet-at-home, posiada ponad 50 proc. rynku, podczas gdy Fortuna, największa firma legalnie funkcjonująca w Polsce, posiada jedynie 4 proc. rynku”. To poważny problem, bo polski rynek e-hazardu wart jest 5 mld zł, z których większość ucieka za granicę.

Czas regulacji

Taki stan rzeczy wynika w dużej mierze z uwarunkowań prawnych. W Polsce tradycyjny hazard jest koncesjonowany przez państwo (to ono określa, kto, gdzie i w jakiej skali może otwierać kasyna), a hazard internetowy jest właściwie zakazany (państwo zrobiło wyjątki, przydzielając koncesje tylko kilku firmom bukmacherskim). Za korzystanie z usług nielegalnych internetowych kasyn grozi kara grzywny, a nawet trzy lata więzienia! Przepisy są tutaj bardzo stanowcze.

Radykalne rozwiązania prawne powodują, że żaden z potentatów iGamingu nawet nie myśli o zalegalizowaniu swojej działalności w Polsce. Nie miałoby to sensu. Wygodniej jest oferować swoje usługi z daleka, a całe ryzyko prawne zrzucić na klientów. Nie powinny więc nikogo dziwić ostrzeżenia i monity o tym, że w internetowym kasynie znajduje się na własną odpowiedzialność. „Strona jest przeznaczona dla osób władających językiem polskim i mieszkających poza Polską, czyli w krajach, w których bukmacherka jest legalna. Polacy z Polski – nie wchodzić!” – ostrzega serwis Weszlo.com.

Nie tylko Polska nieracjonalnie i wbrew interesowi swojego budżetu podchodzi do kwestii hazardu w internecie. Właściwie większość krajów Zachodu stosuje tutaj różnego typu obostrzenia. W Stanach Zjednoczonych aż do 2011 r. funkcjonał całkowity zakaz e-hazardu – i to na poziomie federalnym, władze stanowe nie mogły więc nic zrobić. To tłumaczy, dlaczego zdecydowana większość firm e-hazardowych w USA regularnie odwiedza amerykańskie sądy (z reguły padają oskarżenia o pranie pieniędzy).

Oddziaływanie czarnego PR, który e-hazardowi robiły przez lata rządy, przedsiębiorcy tej branży próbują zniwelować, pokazując np., że na ich serwisy wchodzą zawodowi pokerzyści, którzy nie ryzykowaliby przecież angażowania się w nielegalne czy niebezpieczne aktywności. Promocyjną rolę pełnią także grający w internecie sportowi celebryci, jak choćby tenisista Rafael Nadal, czy były brazylijski piłkarz Ronaldo. Czy ich udział w kampaniach reklamowych przekonuje klientów? Najwyraźniej tak i to do tego stopnia, że rządy zaczynają rozumieć, że walka z hazardem w sieci jest skazana na porażkę, tak jak prohibicja alkoholowa.

W USA zakaz e-hazardu w końcu cofnięto i pojedyncze stany zaczęły wprowadzać bardziej tej branży przyjazne przepisy. Zrobiły to m.in. Delaware, Nevada i Kalifornia, ale każdy na własną modłę. Środowisko regulacyjne jest więc bardzo niejednorodne, a to dla firm kosztowne utrapienie. Jedna witryna może spełniać wymogi stanu X, ale już nie stanu Y. Ponadto sami regulatorzy nie umieją sobie radzić z wieloma problemami technologicznymi, choćby z określaniem, skąd realnie pochodzą gracze danych witryn, co w wypadku e-hazardu jest kluczowe w ustaleniu należności podatkowych.

W Unii Europejskiej każdy kraj skrobie sobie rzepkę regulacyjną sam. To jednak może się zmienić. 14 lipca Komisja Europejska wydała rekomendacje państwom członkowskim, w jakim kierunku powinny kształtować ramy regulacyjne dla tej branży. KE sugeruje działania ograniczające dostęp do internetowych kasyn dla nieletnich czy opracowanie zakresu, w jakim e-hazard można reklamować. Nie są to sugestie wiążące i dyrektywy w tej mierze na razie nie będzie. Jeśli jednak za jakiś czas się pojawi, to – miejmy nadzieję – zamiast spychać hazard głębiej w szarą strefę, ucywilizuje ją. Skorzystają na tym gracze, państwowe budżety i same firmy, które nie będą już musiały biegać po sądach i wydawać krocie na prawników.

(Kozumel CC BY-ND )

Otwarta licencja


Tagi