Banki obawiają się regulacji gorszych niż sam kryzys

Rozluźnienie przez KNF Rekomendacji T każe zapytać o moc sprawczą dyrektyw i rozporządzeń nadzoru. Szczególnie w dzisiejszych, dość niebezpiecznych czasach. Kiedyś obowiązywała zasada, że w kryzysie regulacji się nie zmienia. Od tego prawidła mamy ostatnio wiele wyjątków. A może ich być jeszcze więcej.
Banki obawiają się regulacji gorszych niż sam kryzys

(CC BY Images_of_Money)

– W ostatnich kilku latach mamy do czynienia z bardzo silnym trendem regulacyjnym, który może sprawić, że system bankowy będzie zmierzał w kierunku przeregulowania – mówi  Iwona Kozera, partner zarządzająca grupą rynków finansowych w Ernst & Young.

Banki mówią o tym głośno i na różnych forach. Nawet jeżeli założy się, że banki wypowiadają się jako sędziowie we własnej sprawie, jest ewidentne, że regulacje wchodzą dziś we wszystkie sfery działalności bankowej.

– Dotyczy to nie tylko wymogów ostrożnościowych, takich jak  wymogi kapitałowe czy płynnościowe, ale również na przykład relacji z klientami. Nic więc dziwnego, że bankom jest trudno wywiązać się ze wszystkich wchodzących w życie  normocenia przedstawicielka Ernst & Young.

Banki będą ponosić dodatkowe koszty

Co więcej, koszt wywiązania się z nowych zasad jest bardzo duży. Nie chodzi bowiem tylko i wyłącznie o koszty typu compliance, czyli uzyskania zgodności, czy koszty raportowania – banki muszą faktycznie zmienić swoje modele operacyjne.  W mediach mówi się wiele o wybranych regulacjach, o innych mniej.

Dla przykładu, nie jest szczegółowo omawiany wpływ wskaźników płynnościowych, które wejdą wraz z Bazyleą III. Tymczasem utrzymywanie dużego bufora płynnościowego sprawi, że banki będą ponosić bardzo duże koszty. Do tego dochodzą kwestie związane z resolution planning, czyli dotyczące procesów i procedur zamknięcia działalności danego banku, których wprowadzenie będzie bardzo uciążliwe.

W środowisku bankowym dużo mówi się również ostatnio o rozdzieleniu różnych rodzajów działalności bankowej. Gdyby takie zasady weszły w życie spowodowałyby naprawdę kolosalne zmiany, daleko wykraczające poza nawet wyobrażenia niektórych banków.

– Ernst &Young przeprowadził rozległe badania sektora bankowego w celu określenia zagadnień istotnych dla banków w ciągu najbliższych lat. W raporcie podsumowującym nasze badanie „Global banking outlook 2012-13” zmiany regulacyjne znalazły się w czołówce wyzwań stojących przed sektorem bankowym, równorzędnie ze zmianami zachodzącymi w gospodarce – dodaje Iwona Kozera.

Banki będą musiały dostosować procesy planowania strategicznego, zasady governance, procesy zarządzania ryzykiem, rodzaj i sposób gromadzenia i przetwarzania danych, architekturę  IT czy systemy wynagrodzeń.

– Każdy z tych elementów jest bowiem w kręgu zainteresowania nowych regulacji lub musi zostać zmieniony żeby wprowadzenie nowych regulacji w życie było możliwe – zauważa Iwona Kozera.

Co na to banki?

– W regulacjach bankowych powinniśmy kierować się lekarską maksymą primum non nocere. Nie wolno przesadzić z regulacjami, bo to może zakłócić wzrost gospodarczy, chociażby przez utrudniony dostęp do płynności i konkurencyjności – ocenia Bartosz Drabikowski, wiceprezes zarządu PKO BP.

Mariusz Grendowicz, przewodniczący rady programowej Banking Forum i były prezes zarządu BRE Banku podziela ten pogląd.

– Czuję spore obawy w związku z nadregulacją – tym bardziej, że krajowy nadzór nierzadko wykazuje w kwestiach regulacyjnych nadmierną gorliwość. Możemy mieć wtedy do czynienia z eskalacją dyrektyw i rozporządzeńobawia się Mariusz Grendowicz.

– Biznes przeniesie się do szarej strefy bankowej. Same regulacje nie są w stanie przeciwdziałać ryzyku i wypadkom, dlatego ważną rolę odgrywa edukacja – ostrzega z kolei Katarzyna Zajdel-Kurowska, była wiceminister finansów, do niedawna dyrektor wykonawcza przy MFW.

Wpływ nowych regulacji na działalność bankową jest zatem fundamentalny.

– Ponadto, zakres globalnych problemów ekonomicznych sprawia, że proces zmian pozostaje upolityczniony i nieprzewidywalny. Prawdziwym wyzwaniem stojącym przed regulatorami i nadzorami jest to, by zwiększyć bezpieczeństwo rynku, ale nie ingerować nadmiernie w zarządzanie banków – zauważa Iwona Kozera.

Zbliża się unia bankowa

Banki dowodzą więc, że nasz krajowy nadzór finansowy jest w wielu swych posunięciach nadgorliwy i bardziej restrykcyjny niż jego odpowiedniki w Europie Zachodniej. To trochę zależy od obszaru – regulatorzy w Europie mają różne podejście do rynku. Polski nadzór broni bezpieczeństwa naszego systemu bankowego, co jest zupełnie zrozumiałe. Ale jest szereg regulatorów w Europie podchodzących bardziej restrykcyjnie do praw konsumentów. FSA w Anglii od wielu lat prowadzi taką politykę. Wszystko więc zależy od tego, na czym poszczególne nadzory się skupiają. Bardzo interesujące będzie w tym kontekście wejście w życie porozumienia o unii bankowej.

W styczniu 2013 r. rozpocznie się proces wdrażania nowego mechanizmu nadzorczego – EBC przejmie odpowiedzialność nadzorczą w odniesieniu do niektórych banków, które otrzymały pomoc ze środków publicznych lub wystąpiły o jej przyznanie. Następnie z dniem 1 stycznia 2014 r. nadzorem objęte zostaną wszystkie banki.

Przedłożony wniosek ustawodawczy jest najnowszym z szeregu inicjatyw unijnych, które podjęto, aby zapobiec powtórzeniu się kryzysu bankowego z 2008 r. Ale nie jedynym. Oprócz tworzenia na szczeblu unijnym organów nadzoru UE zaczęła także prace nad wprowadzeniem wymogów kapitałowych dla banków, restrukturyzacją sektora finansowego poprzez likwidację nieradzących sobie banków i wprowadzeniem gwarancji dla depozytów bankowych.

Co sądzi się na temat tej inicjatywy w polskim sektorze bankowym?

– Dopóki UE nie jest federacją, dopóty unia bankowa nie rozwiąże jej problemów. Dopiero jakaś wielka katastrofa mogłaby naruszyć obecny stan rzeczy. To zresztą problem sięgający głębiej niż centralizacja nadzoru bankowego, czy fiskalnego ocenia Bartosz Drabikowski.

– Nadzór sprawowany przez grupy bankowe oznacza, że spółki zależne w Polsce nie będą miały wpływu na zawartość bilansów. Unia bankowa może powstać kosztem stabilizacji banków w naszym regionie. Warto się zastanowić, jak pogodzić ten fakt z potrzebami akcjonariuszyostrzega również Andrzej Sławiński, dyrektor Instytutu Ekonomicznego w Narodowym Banku Polskim.

Ryzyko przeregulowania mamy jednak niezależnie od centralizacji nadzoru finansowego. Zmian bowiem będzie sporo.

– Pamiętajmy, że właśnie weszła umowa kapitałowa Bazylea 3. Wchodzi też tzw. CRD – i to w formie rozporządzenia, a nie wyłącznie dyrektywy – przypomina  Andrzej Reich, dyrektor Departamentu Regulacji Bankowych i Instytucji Płatniczych w Komisji Nadzoru Finansowego.

W opinii przedstawiciela krajowego nadzoru unia bankowa będzie miała jeszcze dalej idące konsekwencje.

– To nie najszczęśliwsze rozwiązanie, gdy jedna strona podejmuje decyzje, a druga ponosi ich skutki. EBC ma nadzorować, zaś płacić za ewentualne błędy będą nadzory krajowe – ocenia Andrzej Reich. Ale warto pamiętać, że dopóki nie będzie wspólnej sieci bezpieczeństwa, banki będą miały kłopoty.

Schizofrenia płynności

W mediach nie mówi się zbyt dużo o wskaźnikach ostrożnościowych, które wejdą w życie wraz z porozumieniem Bazylea 3. Tymczasem utrzymywanie dużego bufora płynnościowego i konieczność utrzymywania zapadalności pasywów sprawi, że banki będą ponosić bardzo duże koszty. Do tego dochodzą wszystkie kwestie związane z resolution planning, czy też wszystkie procedury mówiące o tym, co się stanie z bankiem, który będzie trzeba zamknąć.

– Trzeba przede wszystkim zdecydować się na ewentualne rozdzielenie bankowości inwestycyjnej i detalicznej, gdyż może nam grozić transfer kryzysu – zauważa Bartosz Drabikowski.

Obok trendu regulacyjnego mamy do czynienia z mechanizmem w zasadzie przeciwnym.

– W warunkach silnych regulacji mamy do czynienia z rosnącą restrykcyjnością organów nadzoru. Z drugiej strony mamy do czynienia np. z operacjami Europejskiego Banku Centralnego, które dostarczającą systemowi bankowemu praktycznie nieograniczonej płynności.  W związku z tym pojawia się pytanie – czy banki mimo silnych regulacji i nadzoru będą miały motywację, by uzdrowić swoje finanse? zauważa Iwona Kozera.

Środki dostarczane są bankom, by nie było zaburzeń w systemie, które mogłyby się przenieść na realną gospodarkę. Mamy więc do czynienia z rosnącą restrykcyjnością, przy jednoczesnym pompowaniu przez banki centralne wielkich pieniędzy w bankowe systemy. Banki w Polsce, które nie mają spółek-matek zastanawiają się nad sensownością tej schizofrenicznej sytuacji.

Problem nadregulacji w sektorze bankowym, był jednym z tematów IV edycji Warsaw Internatonal Banking Summit.

(CC BY Images_of_Money)

Otwarta licencja


Tagi