Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Banki pokażą najciemniejsze zakamarki bilansów

Po blisko trzech latach przerwy europejscy nadzorcy zafundują bankom w tym roku falę stress-testów. Zarówno EBA, jak nadzór SSM przy Europejskim Banku Centralnym, przeprowadzą testy warunków skrajnych. Scenariusze, metodologia i wymagania mają być podobne. Ale będą też różnice. Niektórzy analitycy uważają, że stress-testy w obecnej sytuacji gospodarczej mijają się z celem.
Banki pokażą najciemniejsze zakamarki bilansów

(CC by NC SA My Tudut)

Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) po raz ostatni przeprowadził stress-testy w 2011 roku. Okazało się po nich, że badanym bankom brakuje 114,7 mld euro kapitału, by sprostały zadanym im warunkom skrajnym. Wówczas było to co najmniej 5 proc. kapitału Tier 1. Stress-testy EBA, których wyniki ogłoszono w grudniu 2011 roku, ujawniły m.in. złą sytuacje w hiszpańskich bankach. W konsekwencji Hiszpania dostała zastrzyk w sumie 40,5 mld euro z europejskiego funduszu ratunkowego ESM na ich rekapitalizację.

EBA miała ponownie przeprowadzić stress-testy w 2013 roku. Wtedy kształtowała się już koncepcja powołania nadzoru SSM przy EBC, który zapowiedział, że dokona wszechstronnej oceny sumy bilansowej podlegających nadzorowi blisko 130 banków ze strefy euro i mających w sumie 85 proc. aktywów w regionie. Składać się na nią mają nadzorcza ocena ryzyka, przegląd jakości aktywów i stress-testy właśnie. Gdy powołano nadzór przy EBC, EBA ustąpiła miejsca i odwołała swoje plany.

Tym większe było zaskoczenie, gdy w końcu stycznia 2014 r. EBA zapowiedziała, że przeprowadzi jednak stress-testy, ogłosiła listę 124 europejskich banków, które mają wziąć w nich udział, horyzont czasowy 2014-2016, informację, że będą dwa scenariusze, bazowy i niekorzystny, oraz podstawowe założenie: w warunkach skrajnych najtwardszy kapitał banku CET1, zdefiniowany w unijnym rozporządzeniu CRR, nie może obniżyć się poniżej 5,5 proc. aktywów ważonych ryzykiem. To znacznie surowsze kryteria niż w 2011 roku, gdyż niektóre instrumenty zaliczane do Tier 1 nie mogą być liczone do CET1.

Natychmiast po ogłoszeniu przez EBA listy banków, w tym sześciu polskich, nasza Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała, że w Polsce stress-testom w standardzie, który ogłosi EBA, poddanych zostanie 16 banków mających w sumie 73 proc. aktywów naszego sektora bankowego. Lista EBA była nieco zaskakująca. Znalazły się na niej PKO BP, Citi Handlowy, BPH, BOŚ, Genin Noble i Alior Bank.

Już na pierwszy rzut oka widać, dlaczego KNF „dołożyła” kolejnych 10 instytucji kredytowych: BGŻ. Millennium, Pekao, BZ WBK, BNP Paribas, Deutsche Bank, ING BŚK, mBank, Nordeę i Raiffeisena. Z sześciu banków z listy EBA żaden nie jest spółką zależną europejskiej grupy. Stress-testy europejskie przejdą ich właściciele, ale na „najwyższym poziomie skonsolidowanym” – jak określiła to EBA. KNF chce widocznie, żeby polskie spółki zależne w ich własnym wymiarze pokazały swoją sytuację w świetle kryteriów zadanych przez europejskiego regulatora.

Takie same standardy

Wspólne, spójne, jednolite standardy – to podstawowe hasło zapowiedzianych „ćwiczeń”. Założenia do stress-testów, które wyda EBA, mają wdrożyć wszystkie krajowe nadzory. Nie wiemy jeszcze, jaka będzie metodologia i scenariusze. Mają one zostać opublikowane do końca kwietnia. Wiadomo na razie, że w scenariuszu bazowym banki mają się wykazać zdolnością do zachowania w latach 2014-16 twardego kapitału CET 1 na poziomie 8 proc., a w scenariuszu niekorzystnym – na poziomie 5,5 proc.

Oznacza to, że jeśli zostanie zidentyfikowany niedobór kapitału w scenariuszu bazowym, bank musi podnieść kapitał w bliższej perspektywie, natomiast niedobór w warunkach skrajnych oznacza, że bank będzie miał więcej czasu na podniesienie kapitału i będzie musiał to zrobić na podstawie uzgodnionego planu kapitałowego. Banki będą poddane sprawdzianom na ryzyko kredytowe, rynkowe, ryzyko ekspozycji na dług rządowy, związane z sekurytyzacją oraz kosztami pozyskiwania finansowania.

Jeśli chodzi o ryzyko kredytowe, ma ono obejmować wszystkich kontrahentów, w tym także rządy, przedsiębiorstwa finansowe i niefinansowe, gospodarstwa domowe oraz wszystkie pozycje zagrożone poprzez niewykonanie zobowiązania przez kontrahenta. Ryzyko to ma być oceniane poprzez wpływ niekorzystnego rozwoju sytuacji gospodarczej na możliwość powstania strat w portfelach. Szczegóły scenariuszy makroekonomicznych mają być jeszcze uzgodnione z Komisją Europejską, Europejską Radą ds. Ryzyka Systemowego (ESRB) oraz z EBC.

Kluczowa dla sytuacji banków może być kwestia oceny ryzyka związanego z długami rządowymi. Ekspozycje na dług państwowy w portfelach papierów utrzymywanych do terminu zapadalności będą traktowane w taki sam sposób, jak wszystkie inne ekspozycje kredytowe. To znaczy, że pod wpływem założonych w scenariuszu warunków mają być symulowane straty na tych papierach, co spowoduje konieczność zwiększenia odpisów. Te same rodzaje papierów, lecz zakwalifikowane jako dostępne do sprzedaży lub przeznaczone do obrotu, mają wyceny rynkowe. Zgodnie z założeniami scenariusza warunków skrajnych wycena ta będzie modelowana. Po przeprowadzeniu testów portfele długu rządowego oraz zapadalności papierów mają zostać całkowicie ujawnione.

Część analityków zwraca uwagę, że ujawnienie sytuacji banków może spowodować ryzyko odpływu depozytów z tych z nich, które mają największe problemy.

– Cykl gospodarczy nie sprzyja stresowaniu systemu. Stresować trzeba w dobrych czasach. (…) Ważniejsze jest, żeby pokazać, iż banki mają szansę uzupełnić kapitały, niż demonstrować, że ich aktywa są złe – mówi dyrektor think-tanku Re-Defiene Sony Kapoor.

Jakie będą różnice

Wiadomo też, że krajowe nadzory, w tym nasza KNF, mogą dodać do stress-testów „dodatkowe i specyficzne warunki makroekonomicznej wrażliwości i ryzyka szoków rynkowych w celu uwzględnienia specyfiki poszczególnych krajów”. Mogą też sprawdzić inne obszary ryzyka poza wymienionymi przez EBA, jak np. ryzyko zgodności czy ryzyko prawne. Mogą również w tym celu żądać od banków dostarczenia dodatkowych danych. Zapewne w scenariuszu niekorzystnym w Polsce można spodziewać się założeń dotyczących osłabienia złotego, żeby przetestować ryzyko kursowe i wrażliwość kredytów walutowych oraz zidentyfikować ewentualność strat.

Stress-testy mają być zrealizowane przy założeniu „statycznej sumy bilansowej”. Co to znaczy? Zakłada się, że bank przez cały trzyletni okres utrzymuje taki sam model biznesowy, nie dokonuje akwizycji, ani nie sprzedaje części swojego biznesu. Jeśli chodzi o rachunek zysków i strat oraz przychody i koszty, banki mają założyć, że pozostaną one w tym okresie bez zmian.

Jak stress-testy EBA mają się do planowanych przez EBC? Tego do końca nie wiemy. EBA zaznaczyła, że główne cechy tych testów będą „zbieżne”. Dlaczego więc dwie instytucje będą je prowadzić osobno, ale też niemal równolegle?

Warto zwrócić uwagę na geograficzny zasięg obu testów. Te, które przeprowadzi EBC, obejmą banki ze strefy euro. Testy EBA mają szerszy zasięg – bo prócz banków polskich, szwedzkich, duńskich, norweskiego DNB czy też węgierskiego OTP, wezmą w nich udział przede wszystkim banki brytyjskie.

Będą to HSBC, Barclays, Royal Bank of Scotland oraz Lloyds. Trzy pierwsze okupują czołowe miejsca na liście globalnych, systemowo ważnych instytucji kredytowych, ogłaszanej corocznie przez Financial Stability Board. A zatem to banki „zbyt duże, żeby upaść”. EBC, prowadząc swoje stress-testy, nie będzie miał żadnego dostępu do ich bilansów, ale po testach EBA będzie miał materiał do porównań. Bank Anglii zaraz po zapowiedzi EBA podał, że testy będą w Wielkiej Brytanii prowadzone równolegle.

EBA i EBC deklarują, iż działają w porozumieniu. Inne sugestie płyną ze środowiska bankowego. „Nie jest jasne, czy metodologia stress-testów EBA będzie identyczna z testami warunków skrajnych EBC. Ważne, aby na przyszłość EBA i EBC uzgodniły z góry zasady komunikacji. Konflikty między władzami europejskimi nie powinny działać na szkodę banków” – powiedział cytowany przez agencję Bloomberg Michael Kemmer, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Banków Niemieckich.

Na przekór tej opinii, wkrótce po ogłoszeniu przez EBA zamiaru przeprowadzenia stress-testów EBC wydał komunikat, w którym zapowiedział, że działania instytucji są w pełni skoordynowane. „W stress-testach, jako składniku wszechstronnej oceny (sumy bilansowej), EBC ściśle współpracuje z EBA i zastosuje metodologię oraz parametry uzgodnione i ogłoszone przez ten organ” – napisał EBC. Zapowiedział też – co może być istotne dla polskich banków – że zarówno testami, jak i wszechstronną oceną mogą być objęte zarówno grupy na poziomie skonsolidowanym, jak też spółki zależne, również działające w krajach poza strefą euro. Może to oznaczać, że EBC, którego nadzorowi polskie banki nie będą podlegać, może zażądać od matki polskiej spółki zależnej dokładnego sprawozdania, tak jakby ona sama zachowała się w warunkach skrajnych.

Nasze banki będą więc musiały zrealizować testy warunków skrajnych tak jak oczekuje tego EBA, z ewentualnymi dodatkowymi założeniami, których może wymagać KNF. Następnie będą musiały przekazać sprawozdania swoim europejskim matkom do ich skonsolidowanych raportów w takim formacie, w jakim oczekiwał ich będzie EBC. EBC może się jednak do matek zwrócić o szczegółowe raporty dotyczące wyłącznie polskich banków.

– Mamy pełny zbiór danych, jakie mogą być wymagane, jednak wymagane są one w różnych przekrojach. Nie wiemy jeszcze, jakie będą te przekroje. Wolelibyśmy, żeby było to skoordynowane – powiedziała Obserwatorowi Finansowemu Małgorzata Kołakowska, prezes ING BŚK.

Polskie banki są regularnie stresowane

Polskie banki są regularnie poddawane testom warunków skrajnych przez Narodowy Bank Polski i przez KNF. Wyniki ostatnich, zeszłorocznych stres-testów NBP ujawnił w grudniowym „Raporcie o stabilności systemu finansowego”. Nieoficjalnie wiadomo, że KNF w zeszłym roku przeprowadziła również stress-testy, ale ich wyników nie ujawniła. Musiały być one jednak dobre, gdyż na ich podstawie zgodziła się na wypłaty dywidend za 2013 rok większe niż za rok poprzedni.

NBP przeprowadził trzyetapową analizę w okresie od IV kw. 2013 do końca 2015 roku zakładającą dwa scenariusze: referencyjny, kiedy gospodarka rośnie w 2013 roku o 1,3 proc., w 2014 r. o 2,9 proc. i w 2015 roku o 3,3 proc., i szokowy, gdy PKB rośnie w kolejnych latach odpowiednio o 1,2 proc., 1,6 proc. i spada o 0,1 proc. W scenariuszu szokowym założono m.in. wzrost rentowności polskich obligacji o 300 pkt bazowych i osłabienie złotego do euro o 30 proc. „Prawdopodobieństwo wystąpienia tak głębokiego i długiego spowolnienia tempa wzrostu gospodarczego w Polsce, jak to wynikające ze scenariusza szokowego, można oceniać jako niewielkie” – zaznaczył NBP.

Okazało się, że w scenariuszu szokowym banki miałyby na koniec 2015 roku niedobór kapitałów w wysokości 2,5 mld zł, natomiast nawet przy założeniu upadku jednego z banków komercyjnych, w polskim sektorze nie wystąpiłby efekt domina. Najbardziej wrażliwe banki, głównie te finansujące się ze źródeł zagranicznych, miałyby niedobór środków płynnych w wysokości 25 mld zł, ale było to mniej o 5 mld zł niż w poprzedniej edycji testów.

„Wyniki testów warunków skrajnych i symulacji zdolności absorbowania strat wskazują, że odporność banków na szoki jest relatywnie wysoka, a ponadto dodatkowo poprawiła się od ostatniej edycji „Raportu…”. W konsekwencji, większość banków mogłaby bezpiecznie funkcjonować i zaabsorbować skutki materializacji restrykcyjnego scenariusza znacznego spowolnienia wzrostu gospodarczego” – podsumował NBP.

Problemem dla polskiego sektora będzie prawdopodobnie nie to, czego dowiemy się o polskich bankach, lecz to, czego dowiemy się o ich właścicielach. A EBC twardo stoi na stanowisku, że chce zajrzeć nawet w „najciemniejsze zakamarki bilansów”.

OF

(CC by NC SA My Tudut)

Otwarta licencja


Tagi