Autor: Daniel Gros

Dyrektor brukselskiego think tanku Ośrodek Badań Polityki Europejskiej, publicysta Project Syndicate.

Cypryjska lekcja: bank mogą ratować także wierzyciele

Kryzys na Cyprze to pod wieloma względami przypadek skrajny i szczególny. Jednak sposób narastania tamtejszych problemów i przyjęte w końcu rozwiązanie wywrą zapewne istotny wpływ na to, jak Europa będzie w przyszłości podchodzić do problemów w swoim systemie bankowym.
Cypryjska lekcja: bank mogą ratować także wierzyciele

Haris Jeorjadis, minister finansów Cypru. (Fot. PAP)

Źródła problemów Cypru są dobrze znane. Dwa główne tamtejsze banki przyciągnęły ogromne depozyty z zagranicy, w dużej części z Rosji. Jak się przypuszcza, pochodzą w większości od osób, które wolały uniknąć dokładniejszej kontroli u siebie kraju czy gdzieś indziej. Te wpłaty zostały następnie zainwestowane w greckie obligacje rządowe — albo przekształcone w pożyczki dla greckich firm. Gdy w Grecji doszło do załamania, te inwestycje i kredyty okazały się zmarnowane, a stosujące opisaną strategię banki cypryjskie stały się niewypłacalne.

Jak ma postąpić kraj, w którym doszło do takiej sytuacji, powinno być jasne: jeśli rząd chce przetrwać, zagraniczni deponenci muszą ponieść część strat. Trudno zatem zrozumieć, dlaczego rząd Cypru był początkowo tak bardzo niechętny obarczaniu deponentów jakimikolwiek stratami.

Jednak uzgodniona ostatecznie decyzja jest sensowna: dwa największe banki kraju zostaną rozwiązane. Ich wątpliwe aktywa będą oddzielone, a z czasem — ulegną likwidacji. Ani rząd Cypru, ani europejscy podatnicy nie zasilą tych banków dodatkowymi środkami. Straty, jakie pozostaną po wydzieleniu wątpliwych aktywów, będą musieli zatem ponieść nieubezpieczeni wierzyciele tych banków, co w tym przypadku oznacza deponentów z wkładem większym niż 100 tysięcy euro (130 tys. dol.).

Choć Cypr jest za mały, żeby mieć znaczenie dla globalnych rynków finansowych, tamtejszy kryzys może się okazać ważnym precedensem, wskazującym, jak europejscy politycy będą podchodzić do przyszłych problemów bankowych. Może on wpłynąć zwłaszcza na bieżące plany „unii bankowej”, której utworzenie wymaga trzech czynników: jednolitego nadzoru, wspólnej władzy, która decyduje o rozwiązaniu instytucji bankowej oraz wiarygodnego systemu ubezpieczenia depozytów. Kryzys cypryjski zapewnił ważne lekcje we wszystkich tych trzech aspektach.

Po pierwsze, kryzys uwypuklił potrzebę jednolitego nadzoru, który nie jest spętany względami interesów lokalnych. Europejski Bank Centralny nigdy by nie pozwolił bankom cypryjskim na przyciąganie ogromnych depozytów za pomocą oprocentowania wyższego niż rynkowe, ani na stawianie potem wszystkiego na jedną kartę (Grecja). Była to strategia wysoce ryzykowna i realizowana bez siatki bezpieczeństwa.

Po drugie, choć nadal niewiele się dyskutuje o tym, jak stworzyć wspólny mechanizm rozwiązywania spółek bankowych strefy euro, to wydarzenia na Cyprze wykazały, że taką rolę de facto pełni już EBC. Żaden pogrążony w kłopotach bank nie przetrwa, jeśli EBC nie przyzna mu, bądź nie odnowi, nadzwyczajnego wsparcia płynności.

Z punktu widzenia demokratycznego mechanizmu rozliczania odpowiedzialności takie skupienie władzy w rękach całkowicie niezależnej instytucji nie jest oczywiście rozwiązaniem idealnym. Powinno jednak posłużyć krajom strefy euro jako dodatkowa zachęta do osiągnięcia zgody na utworzenie naprawdę wspólnej instytucji, wyposażonej we władzę i dysponującej środkami wystarczającymi na rozwiązanie w sposób uporządkowany nawet większych banków.

I po trzecie — rewolta drobnych ciułaczy na Cyprze zwróciła uwagę na potrzebę wiarygodnego systemu ubezpieczenie depozytów. Unijna dyrektywa, która zaleca ochronę depozytów bankowych do 100 tys. euro, nie stanowi gwarancji w skali europejskiej; zobowiązuje jedynie kraje członkowskie do utworzenia systemu ochrony depozytów na szczeblu krajowym.

W rzeczywistości jednak rozpowszechnione jest błędne wyobrażenie, że jakaś „Europa” chroni drobnych deponentów. Jak dotąd jednak nie było nawet dyskusji o jakimś wspólnym systemie ochrony depozytów, gdyż nie uważano tego problemu za aktualny. Cypr rozwiał to samozadowolenie. Pozostawienie ubezpieczenia depozytów wyłącznie na szczeblu krajowym nie jest już uznawane za jedyną możliwość.

Cypr to również lekcja natury ogólniejszej. Otóż z uwagi na skrajną reakcję rynków finansowych na upadek Lehman Brothers w 2008 r. europejscy politycy za aksjomat uznali przekonanie, że nie można dopuścić do niewypłacalności jakiegokolwiek banku. Jednak rynki finansowe spokojnie zareagowały na wiadomość, że po raz pierwszy także deponenci banku w Unii Europejskiej stracą część swoich pieniędzy (co zresztą powitano z radością w Berlinie i wszędzie na północy Europy).

Najważniejszą lekcję dla architektów europejskiej polityki stanowi więc to, że możliwe jest „wsparcie” banku zasobami jego wierzycieli. Nie oznajmiono jeszcze tego oficjalnie, ale stwierdził to wyraźnie przewodniczący Eurogrupy, holenderski minister finansów Jeroen Dijsselbloem, który powiedział, że po Cyprze Europa powinna wykazywać więcej odwagi przy ratowaniu banków środkami ich wierzycieli.

Uświadomienie sobie tego, że europejscy podatnicy nie muszą ratować każdego pogrążonego w kłopotach banku, może mieć bardzo korzystny efekt. Dotychczasowy opór Niemiec wobec unii bankowej motywowany jest przecież obawami, iż niemieccy podatnicy będą pośrednio zmuszeni do ubezpieczania strat banków z przeżywających trudności krajów na peryferiach strefy euro. Teraz te obawy może osłabną.

© Project Syndicate, 2013.

www. project-syndicate. org

Haris Jeorjadis, minister finansów Cypru. (Fot. PAP)

Tagi


Artykuły powiązane

Hiszpańska bankowość pod lupą

Kategoria: Analizy
Hiszpańska bankowość podniosła się z głębokiego kryzysu. Dzisiaj system bankowy jest stabilny i mniej rozdrobniony. Systematycznie poprawiała się jakość kredytów, która była bolączką hiszpańskich banków.
Hiszpańska bankowość pod lupą