Sejmowa odsiecz dla wybranych kredytobiorców

W Sejmie dobiegają końca prace nad projektem ustawy mającej ograniczyć wysokość spreadów stosowanych przez banki przy udzielaniu kredytów walutowych. W niektórych bankach są one skandalicznie wysokie. Poprawa sytuacji klientów banków jest jednak mało realna, co sprawia, że nowe przepisy mają posmak przedwyborczej kiełbasy.
Sejmowa odsiecz dla wybranych kredytobiorców

(CC By-NC-SA madhavaji)

Nowe przepisy mają obniżyć wysokość spreadu jaki płacą posiadacze kredytów walutowych. Jednym z istotnych kosztów jakie muszą oni ponosić jest różnica pomiędzy kursem kupna, a kursem sprzedaży obcej waluty. Koszt ten może być naprawdę duży, bo w przypadku kredytów we frankach spread wynosi Getin Noble Banku aż 13,9 proc., a w Polbanku i Deutsche Banku prawie 10 proc. Wymienione tu to najdroższe banki pod względem spreadu, ale nawet w tych najtańszych spread przekracza 5 proc. Spread nieco niższy jest dla kredytów w euro, bo tu rekordzista, też GNB, liczy sobie niewiele ponad 10 proc.

Wzmożone zainteresowanie posłów spreadami wywołały przede wszystkim kredyty udzielane we frankach. Kurs szwajcarskiej waluty bił w ostatnim czasie rekordy i chwilowo przekroczył nawet poziom 3,5 zł. Zaniepokojeni sytuacją kredytobiorców politycy przygotowali paletę pomysłów jak ulżyć posiadaczom kredytów w szwajcarskiej walucie. Poszczególne partie miały swoje własne rozwiązania, ale po sejmowych ustaleniach wyłoniła się wspólna wizja, oparta głównie na propozycjach Platformy Obywatelskiej.

Projekt przewiduje możliwość spłaty kredytu bezpośrednio w walucie, w której zaciągnięty został kredyt. Będzie to można zrobić osobiście w kasie banku lub przelewem. Oszczędność pojawi się dzięki temu, że klient będzie mógł kupić walutę tam gdzie jest taniej, czyli np. w kantorze lub w innym banku. Zapis ten nie jest niczym nowym. Rozwiązanie takie zaleciła bankom już dwa lata temu Komisja Nadzoru Finansowego w rekomendacji S II.

W praktyce okazało się, że spłata kredytu bezpośrednio we frankach szwajcarskich, bądź w euro nie jest niestety taka prosta. Banki wymagają bowiem od klientów opłaty za aneks zmieniający zasady spłaty. Wysokość opłat sięga od kilkuset złotych, jak np. w mBanku gdzie trzeba za niego zapłacić 200 zł, do kilku, a nawet kilkunastu tysięcy w bankach, które opłatę za zmianę warunków ustaliły procentowo. W Nordea Banku trzeba zapłacić 0,25 proc. zadłużenia, które mamy jeszcze do spłacenia, a w Getin Noble Banku 0,8 proc. Posiadacz przeciętnego kredytu, któremu zostało do spłaty jeszcze 300 tys. zł, będzie musiał wydać na aneks w tym drugim banku 2,4 tys. zł, co czyni całą operację nieopłacalną.

Oficjalne opłaty zmaleją

Posłowie chcą zatkać tę lukę w prawie i zwiększyć szanse konsumenta by mógł spłacać kredyt bezpośrednio w walucie obcej. Proponowane przez nich zmiany mówią bowiem o tym, że bank nie będzie mógł od klienta żądać żadnych dodatkowych opłat za skorzystanie z tej możliwości. I miałoby to dotyczyć również kredytów już udzielonych. To z kolei oburza środowisko bankowe, które twierdzi, że ingerowanie w już zawarte umowy oznacza utratę wiarygodności przez Polskę. Jednak zapisy rekomendacji SII również mówiły o kredytach już udzielonych. Propozycja polityków, korzystna z punktu widzenia klientów banków, nie jest więc dla banków niczym nowym.

Na jakie korzyści będzie mógł liczyć posiadacz kredytu walutowego? Jeśli  przyjmiemy, że pożyczył on ok. 300 tys. zł latem 2008 roku, kiedy to kurs franka był najniższy – to najgorszy okres z punktu widzenia kredytobiorców – musi teraz co miesiąc zapłacić ratę na poziomie ok. 500 franków. Gdyby nie było spreadu spłacałby ją po kursie 3,45 zł, co daje 1725 zł. W tym czasie średni kurs sprzedaży  w kantorach wynosił 3,49 zł, więc rata spłacona bezpośrednio we frankach kosztowałaby 1745 zł. Tę wartość przyjmijmy jako punkt wyjścia do porównania z bankami. Jeśli klient ma szczęście i jego bank pobiera tylko 5,5 proc. spreadu, to zapłaci ok. 1768 zł, czyli jedynie o 23 zł więcej niż w kantorze. Niestety posiadacz kredytu w banku z 14-proc. spreadem musi się liczyć z ratą na poziomie 1845 zł, czyli aż o 100 zł wyższym.

Klientom banków, gdzie spread jest wyjątkowo wysoki, nowe przepisy mogą więc przynieść znaczną ulgę. Zwłaszcza, że posłowie chcą jednocześnie ustawowo znieść opłaty za dokonanie aneksu w umowie z bankiem. Zysk będzie oczywiście tym większy, im większy jest posiadany kredyt, a co za tym idzie miesięczna rata. Jednak dla tych, którzy płacą w banku niewiele więcej niż w kantorze sytuacja się nie zmieni. Dotyczy to również klientów tych banków, w których ten dodatkowy koszt jest na przeciętnym poziomie.

Nie kijem go to pałką

Opłata za aneks to jednak nie jedyny dodatkowy koszt jaki ponosi klient związany z operacją spłaty kredytu bezpośrednio w walucie obcej. Problem pojawia się wówczas gdy bank, w którym zaciągnięty został kredyt nie prowadzi obsługi kasowej w walucie kredytu, a nie wszystkie banki to robią. Jeśli takiej możliwości nie ma klient musi założyć konto w innym banku, gdzie będzie mógł wpłacić walutę i co miesiąc zlecać przelew. Problem w tym, że operacja taka może być bardzo droga, jeśli miałaby być wykonywana we frankach szwajcarskich. Koszt może sięgać kilkudziesięciu złotych, a więc zjeść większość oszczędności związanych z zakupem tańszej waluty.

W ustawie znajdzie się zapis, że bank nie będzie mógł obciążać klienta żadnymi dodatkowymi kosztami. Pojawia się jednak pytanie, czy przelew będzie można zaliczyć do dodatkowych kosztów. Przy wariancie związanym z przelewem trzeba się będzie mocno zastanowić nad opłacalnością całej operacji. Inna sprawa, że niektóre banki (Citibank, Raiffeisen Bank, Alior Bank) przygotowały dla klientów specjalne rozwiązania pozwalające na tańszy zakup szwajcarskiej waluty. Banki te albo obniżają spread, albo oferują klientom dostęp do internetowych platform zakupu walut, gdzie można liczyć na niższe ceny. Korzystanie z tych usług nie jest jednak darmowe.

Wszystkie te rachunki mogą zresztą się jeszcze bardzo zmienić, gdyż nie wiadomo jak po zmianie prawa zachowają się kursy walut, zwłaszcza franka, tam gdzie można je swobodnie nabyć, czyli w kantorach. Kursy walut w kantorach nie podlegają bankowemu nadzorowi.

Po uchwaleniu ustawy ograniczającej wysokość spreadów ulegną one zapewne zmniejszeniu. Czy ograniczy to koszty klientów – można wątpić. Banki z pewnością będą próbowały sobie jakoś odbić utracone korzyści, co może zaowocować podniesieniem innych opłat związanych z kredytami hipotecznymi, bądź wstrzymaniem obniżek cen tych produktów i ograniczeniem promocji.

Pomysły posłów wydają się być atrakcyjne dla posiadaczy kredytów walutowych, ale w praktyce pomogą jedynie ich niewielkiej grupie. Poszkodowani mogą się czuć posiadacze kredytów w złotych. Oni też płacą coraz wyższe raty, bo podwyżki stóp procentowych NBP windują do góry stawki WIBOR, na których opiera się oprocentowanie kredytów. Dla nich politycy nie mają żadnej przedwyborczej kiełbasy.

(CC By-NC-SA madhavaji)

Otwarta licencja


Tagi