Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

Krok ku bezpieczniejszym kredytom hipotecznym

Pierwsza emisja listów zastawnych PKO Banku Hipotecznego pokazała, że na polskim rynku jest popyt na takie papiery, model finansowania długoterminowych kredytów długoterminowymi pasywami jest możliwy, a tak finansowany kredyt nie musi być wówczas wcale droższy – mówi Rafał Kozłowski, prezes PKO BH.
Krok ku bezpieczniejszym kredytom hipotecznym

(Fot. Juliusz Bartoś)

ObserwatorFinansowy.pl: PKO Bank Hipoteczny uplasował w kwietniu 500 mln zł pięcioletnich listów zastawnych z marżą 65 punktów bazowych (pb) powyżej WIBOR 3M. Wejściu nowego prawa znoszącego bariery w zakresie emisji listów i przygotowaniom banków do emisji takich instrumentów towarzyszyły obawy, czy oferty spotkają się z popytem. Jakie wnioski?

Rafał Kozłowski: Instrument, który oferujemy, spotyka się z akceptacją inwestorów. Jest postrzegany jako bardzo bezpieczny, co znajduje swoje odzwierciedlenie w cenie. Ta, po której go uplasowaliśmy, powoduje, że kredyty hipoteczne będzie można nadal oferować z marżami w okolicach 200 pb. Obawialiśmy się, że finansowanie długoterminowe może być droższe. Tymczasem okazało się, że bezpieczeństwo związane z tym papierem sprawia, że agencje ratingowe i inwestorzy go docenili. To znaczy, że ziszcza nam się model, który sobie wymarzyliśmy.

Może to efekt rynkowej nowinki albo bardzo sprawnego marketingu w czasie roadshow?

Popyt wyniósł 1,24 mld zł. To ma szerszy wymiar.

Jaki?

Papiery, które oferujemy, należą do porównywalnej klasy ryzyka jak papiery skarbowe. Rating polskich papierów skarbowych to A2, a rating oferowanych przez nas to Aa3, czyli dwa oczka wyżej. Mimo to nasze papiery dają lepszą rentowność niż obligacje skarbowe. Inwestor dostaje papier bardziej bezpieczny, o wyższym ratingu niż obligacje skarbowe, a zyskuje więcej. Dlatego listy zastawne grupy PKO dobrze uzupełniają portfele obligacji skarbowych.

Ocena Aa3 od Moody’s nie pozostawia niedosytu?

Rating listów zastawnych ograniczony jest przez country ceiling (ocena ryzyka, że kraj może wstrzymać swobodę przepływów kapitałowych i uniemożliwić wymianę lokalnej waluty na obcą oraz transfery do wierzycieli-nierezydentów) na poziomie Aa3. Prowadzimy rozmowy na ten temat z Moody’s, bo ocena Aa3 dla emisji złotowych wydaje się dość konserwatywna. Tu jest przestrzeń do wzrostu.

45 proc. emisji kupiły TFI, a 42 proc. OFE. Popytu ze strony inwestorów zagranicznych nie było?

Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju złożył zapis i otrzymał nieco ponad 20 mln zł. Pokazał, że zagraniczny inwestor też może kupić polskie listy zastawne. Docierają do nas sygnały, na razie od pojedynczych inwestorów zagranicznych, że mają w swoich portfelach miejsce na papiery złotowe. Ci, którzy są zainteresowani emisjami złotowymi, będą w naszych emisjach uczestniczyć, choć pewnie na niewielką skalę. Jeśli będziemy oferować listy złotowe, to będą one jednak przede wszystkim nabywane przez inwestorów krajowych.

Są jednak opinie, że prawdziwy popyt ma szansę dopiero wygenerować zagranica, która listy zastawne dobrze zna, korzysta z luzowania ilościowego i poszukuje wyższych stóp zwrotu. Do tego potrzeba emisji w euro?

Tak, ale po kolei. W czerwcu PKO Bank Hipoteczny zaoferuje kolejne listy zastawne w złotych i będzie to najprawdopodobniej wartość 0,5 mld zł. Główne ryzyko, które dotyczyło transakcji czerwcowej, a byłoby nim obniżenie country ceilignu przez agencję Moody’s, nie zmaterializowało się. Kolejna emisja będzie już najprawdopodobniej emisją w euro, a do tego ze stałym oprocentowaniem.

Właśnie – stała stopa. Listy zastawne miały umożliwić kredytowanie hipotek na stałą stopę i w ten sposób stopniowo zdejmować z systemu bankowego ryzyko, które wiąże się z długoterminowymi kredytami na stopę zmienną. Na razie tylko mBank Hipoteczny pokusił się ostatnio o taką, niewielką zresztą emisję.

Emisje mBanku Hipotecznego to znakomita informacja dla nas i polskiego rynku. Uważam, że dopiero gdy zaoferujemy kredyt o wydłużonym okresie stałego oprocentowania, będziemy mogli mówić o odpowiedzialnym kredytowaniu. Zdejmiemy wówczas z klienta ryzyko parametru, ryzyko stopy procentowej, na które nie ma on żadnego wpływu. Jeśli bank oferuje listy na stałą stopę, za chwilę zaoferuje kredyt ze stałym oprocentowaniem, przynajmniej w okresie równym tenorowi emisji.

Dlatego gratuluję kolegom z mBanku Hipotecznego, że złamali niepisaną regułę, wyszli z emisją na stałą stopę i znaleźli inwestorów. Zwrócę uwagę, że zaczęli od 50 mln zł na koniec kwietnia i zaraz na początku maja uplasowali kolejne 100 mln zł, co zapewne potwierdza, że popyt był wystarczająco dobry.

Bardzo chciałbym, żebyśmy poszli tą drogą. Badamy rynek i sprawdzamy, czy znajdziemy miejsce na 500 mln zł. Dzięki emisji mBanku Hipotecznego łatwiej rozmawiać z inwestorami. Wśród niektórych z nich jest oczekiwanie na emisje długoterminowe na stałą stopę. Natomiast jest klasa inwestorów mająca duży kłopot z nabyciem tego papieru. OFE.

Dlaczego?

Dlatego, że brakuje rozporządzenia w sprawie przepisów księgowych dla OFE, które regulowałoby w jaki sposób mają one ujmować w księgach transakcje pochodne. OFE zgłosiły nam, że nie posiadają rozwiązań rachunkowo-księgowych, nie mają regulacji jak zaksięgować instrument pochodny i czy w ogóle mogą go nabyć. Byliby gotowi kupić papier ze stałą stopą, a potem z wykorzystaniem transakcji pochodnej zamienić ją na stopę zmienną, która jest ich punktem odniesienia.

Emisja listów na stopę zmienną pokazuje, że kredyt finansowany listem nie musi być droższy od finansowanego krótkoterminowym depozytem, ale czy tak może być też w przypadku listów na stałą stopę i kredytów na stałą stopę?

Dziś jest już na rynku porównywalna oferta kredytów hipotecznych na stałą stopę i na zmienną. BZ WBK oferuje oprocentowanie stałe na kredycie hipotecznym w wysokości 3,95 proc., a zmienne jest, jak rozumiem, o ok. 10 pb niższe. Różnica w cenie jest, ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że jest ona kosztem zabezpieczenia się klienta przed wzrostem raty kredytu w następstwie wzrostu stóp procentowych.

W ofercie BZ WBK płaci on za nie 20 zł miesięcznie przy racie 1000 zł. Natomiast przy stopie zmiennej ewentualny wzrost stóp o 2 punkty proc. spowoduje, że rata wzrośnie o 250 zł. Wzrost o 8 punktów spowoduje jej podwojenie się. To nie jest w Polsce niemożliwe bo jeszcze kilka lat temu stopy NBP wynosiły ponad 10 proc. Kredyt bierzemy na lata i nie wiemy co w tym okresie zdarzy się ze stopami procentowymi.

Przy istotnym wzroście stóp procentowych możemy mieć w Polsce problem z kredytami złotowymi na zmienną stopę większy, niż ten z frankowymi. Klienci będą bowiem stawać przed dylematem, czy zapłacić większą ratę, czy włożyć więcej do garnka. Takich dyskusji chciałbym uniknąć.

Ale gwarancja stałej raty przez cztery lata to nie to samo, co przez siedem czy 10. Możliwe jest takie wydłużenie terminów zapadalności listów?

Jeśli znajdziemy popyt na siedmioletnie listy zastawne, bardzo chętnie. Ale mogę też podać bardzo dobre rozwiązania na ryzyko sytuacji, gdy klient w otoczeniu niskich stóp procentowych bierze kredyt o stałej – dajmy na to w okresie czterech lat – wysokości oprocentowania, a stopy następnie rosną i po tych czterech latach są dużo wyższe. A co za tym idzie dużo wyższa byłaby wysokość na nowo ustalonej raty kredytowej.

Chodzi mi o rozwiązanie stosowane w Danii. Tam klient banku może przeznaczyć swoje 4-letnie oszczędności z tytułu niższych rat kredytowych na kupno listu zastawnego. Tym listem klient spłaca przed terminem swój kredyt mieszkaniowy.

Trzeba przy tym pamiętać, że po wzroście stóp procentowych, taki list zastawny o wartości nominalnej np. 10.000 zł można nabyć na giełdzie za dużo mniej, dajmy na to 9.000 zł. W Danii klient kupiłby taki list zastawny na giełdzie za 9.000 zł i przyniósłby go do banku jako przedterminową spłatę kredytu. Bank w zamian obniżyłby kwotę kredytu o wartość nominalną tego listu zastawnego tj. 10.000 zł. W rezultacie wzrost raty kredytowej, który wynika z podwyżki stóp procentowych, zostałby zneutralizowany jej zmniejszeniem. W następstwie zmniejszenia kapitału pozostającego do spłaty.

Jeśli nie stała stopa, to co dalej?

Stała stopa dla emisji złotowej to jeszcze znak zapytania. Pewniejsza jest ona natomiast w przypadku emisji w euro. Przygotowujemy taką emisję, na poziomie 0,5 mld euro, na przełom września i października. Oczywiście do tego czasu może pojawić się wiele rodzajów ryzyka, które mogą tę transakcję w większym lub w mniejszym stopniu zmodyfikować.

Od czego to zależy?

Jeśli okaże się, że w czerwcu złotowe listy zastawne PKO Banku Hipotecznego spotkają się z dużym popytem a inwestorzy będą mieć możliwość nabycia kolejnych 2 mld zł we wrześniu lub październiku, to bardzo chętnie wyemitujemy listy w złotych. Polscy inwestorzy, polski kapitał będzie przez nas preferowany.

Dlaczego woli pan emisje w złotych, pomijając zdrowy sentyment do polskiego kapitału?

PKO Bank Hipoteczny udziela kredytów w złotych. Dużo łatwiej jest więc emitować listy w złotych niż w euro. Jeśli bank emituje listy w euro, zobowiązany jest do wyeliminowania ryzyka, które wynika z różnicy walutowej pomiędzy tym, co zabezpiecza emisję, czyli kredytami w złotych, a walutą emisji. Musimy wtedy euro zamienić na złote przez transakcję zabezpieczającą.

To komplikacja i koszt. Taka transakcja na rynku kosztuje od kilku do kilkunastu punktów bazowych. Jeżeli marża na naszej transakcji wynosiła 60-65 pb, to te kilka punktów bazowych podniosłoby ją do ponad 70 pb. Chcemy natomiast mieć gotowość operacyjną na wrzesień/październik do emisji w euro i jeśli tylko będą sprzyjające warunki, zrobimy ją.

Emisja w euro nie dawałaby szansy na niższe spready?

Być może, ale nie chcę mówić o naszych oczekiwaniach, bo to byłoby przedwczesne. Na przykładach z innych jurysdykcji, porównywalnych z Polską widać, że różnica pomiędzy papierami skarbowymi a listami zastawnymi wynosi ok. 20-30 pb na korzyść papierów skarbowych. Rząd polski emituje papiery skarbowe z rentownością 30 pb powyżej stopy mid-swap i jeśli dodamy do tego 20-30 pb, okazuje się, że obecne warunki na rynku euro są bardzo podobne do warunków na rynku złotowym.

W tym roku wartość emisji wyniesie nieco ponad 3 mld zł. Czy taki jest docelowy roczny plan na następne lata?

Grupa PKO Banku Polskiego miesięcznie sprzedaje miliard złotych kredytów mieszkaniowych. 3 mld zł emisji w ciągu roku to jedna czwarta rocznej sprzedaży kredytów mieszkaniowych w grupie. Odpowiada to mniej więcej europejskiemu standardowi refinansowania kredytów mieszkaniowych listami zastawnymi. Polska ma jednak pewną zaszłość do pokonania.

Polskie kredyty mieszkaniowe mają wartość blisko 380 mld zł. Listami zastawnymi finansowane jest tylko 1,5 proc. z nich. Żeby nadgonić do poziomu 25 proc., czyli przeciętnej europejskiej, trzeba byłoby w Polsce wyemitować listy zastawne o wartości ok. 100 mld zł. Grupa PKO Banku Polskiego, której udział w rynku wynosi ok. 30 proc., ma potencjał emisyjny w kwocie ok. 30 mld zł.

W jakim czasie?

To dobre pytanie. Grupa PKO Banku Polskiego jest zdeterminowana, żeby refinansować listami zastawnymi również kredyty mieszkaniowe udzielone w latach ubiegłych. W ciągu kolejnych kilku lat można spodziewać się regularnych emisji. Ich skala będzie jednak zależeć także od otoczenia regulacyjnego, dlatego nie mogę zaryzykować prognozowania konkretnych wartości.

W Europie wchodzą regulacje dotyczące uporządkowanej upadłości banków, a one powodują dodatkowe wymogi w zakresie struktury finansowania. Pojawia się kategoria MREL (minimum requirement for own funds and eligible liabilities), w której kwalifikowane zobowiązania banku mogą podlegać konwersji na kapitał w przypadku ewentualnej upadłości.

Listy zastawne są wyłączone z MREL. To chyba dobrze dla przyszłości tych papierów?

List zastawny jest wyłączony z procedury upadłościowej i rządzi się osobnym prawem. W efekcie na zobowiązania z tytułu listów zastawnych, MREL się nie tworzy. Z drugiej strony list zastawny nie jest kwalifikowanym zobowiązaniem, które może podlegać konwersji na instrument kapitałowy. Po wejściu tych regulacji możemy się spodziewać dwóch efektów.

Pierwszy to taki, że banki uniwersalne, nawet jeśli będą miały nadpłynność, będą zmuszone emitować dodatkowo papiery niezabezpieczone. To w przypadku grupy PKO Banku Polskiego może oznaczać mniejszą skłonność do emitowania równocześnie listów zastawnych i papierów niezabezpieczonych. Drugi efekt polega na tym, że banki hipoteczne są zwolnione z tworzenia MREL-a, czyli grupa powinna mieć jak najwięcej kredytów w banku hipotecznym, bo tam nie trzeba go tworzyć.

Otoczenie regulacyjne może powodować zmianę w podejściu banków do finansowania i do wyboru instrumentów. W zależności od tego jak będzie zachowywał się regulator i jakie będą jego oczekiwania, banki albo będą zwiększały emisje listów zastawnych, albo będą raczej stawiać na obligacje niezabezpieczone.

Jakie są teraz aktywa PKO BH?

Miesięcznie transferujemy dobrze ponad pół miliarda zł z poprzednich lat plus świeży urobek. Na koniec roku było to raptem 800 mln zł, w tej chwili mogę tylko powiedzieć, że przebiliśmy sumę bilansową Pekao Banku Hipotecznego i zasadzamy się na mBank Hipoteczny. W trzecim roku działania, czyli w 2018 roku staniemy się największym bankiem hipotecznym w Polsce.

Czy podatek bankowy ma jakiś wpływ na działalność PKO BH?

Podatek bankowy jest neutralny. Bez względu na to, czy kredyty są w jednym banku, czy w drugim, podatek bankowy płacimy.

Jakie ma pan prognozy dla rynku hipotecznego?

Kredyt hipoteczny jest kierowany do tej części społeczeństwa, którą na niego stać. Ponieważ Polacy się bogacą i chcą żyć wygodniej, korzystają z oferty kredytowej banków. Uważam, że ten rynek będzie stabilnie rósł i nie widzę dla tego wzrostu istotnego ryzyka.

Życzyłbym sobie, żeby rynek rósł bardzo stabilnie, czyli w tempie ok. 5-7 proc. rocznie. Równocześnie w Polsce będzie się rozwijała budowa mieszkań na wynajem. W wynajmowanych mieszkaniach mieszka blisko połowa Niemców i prawie 60 proc. Szwajcarów. W Polsce według danych Eurostatu tylko ok. 16,5 proc. zasobu mieszkaniowego to mieszkania na wynajmem.

Co zrobią wtedy banki?

Będą mniej kredytowały klientów indywidualnych, a więcej firmy budujące takie mieszkania.

Rozmawiał Jacek Ramotowski

(Fot. Juliusz Bartoś)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone

Kategoria: Analizy
Coraz więcej emisji listów zastawnych wpisuje się w cele zrównoważonego rozwoju i transformacji energetycznej. Zielone i społeczne listy zastawne mogą wkrótce stać się znaczącym segmentem rynku i pożądanym elementem portfeli inwestycyjnych inwestorów instytucjonalnych.
Listy zastawne – odporne na kryzys i coraz bardziej zielone