Autor: Dominik Smyrgała

Adiunkt w Instytucie Stosunków Międzynarodowych i Zrównoważonego Rozwoju Collegium Civitas.

Pacyfik wyprzedza Atlantyk w integracji gospodarczej

W mediach społecznościowych i na wielu forach można znaleźć głosy nawołujące do walki z projektami porozumień handlowych TPP i TTIP. Jeśli umowy zostaną podpisane, państwa po obu stronach głównych oceanów będą skazane na budowanie związków ekonomicznych z USA.
Pacyfik wyprzedza Atlantyk w integracji gospodarczej

(CC BY-NC-SA Royce Bair)

Zaledwie dziewięć państw na świecie leży tak, że ma zaróno wybrzeże atlantyckie, jak i pacyficzne. Pięć z nich (Gwatemala, Honduras, Kostaryka, Nikaragua i Panama), z racji niewielkich rozmiarów i populacji nie może odgrywać wielkiej roli w światowym handlu. Pozostałe cztery (Kanada, Kolumbia, Meksyk i Stany Zjednoczone) to już poważniejsi gracze, ale jeden z nich ma w tej chwili potencjał do uzyskania pozycji globalnej. Mowa oczywiście o USA.

Dwa wybrzeża dają Stanom Zjednoczonym ogromną przewagę geograficzną nad resztą mocarstw, o czym wspominał już George Friedman w pracy „Następne 100 lat”. Dzięki masowemu i taniemu transportowi morskiemu oceany stały się we współczesnym świecie autostradami handlu. Z racji swojego położenia tylko USA mają możliwość dogodnego rozwoju wymiany zarówno z Europą, jak i Dalekim Wschodem, bo mają relatywnie blisko do obu wielkich rynków. Droga z Chin do Europy jest już o wiele dłuższa. Tylko Indie mogą się jeszcze cieszyć podobnie korzystną lokalizacją, one jednak mają trudniejszy dostęp do chłonnego rynku amerykańskiego.

Nic zatem dziwnego, że przez cały XX wiek i początki wieku XXI w Stanach Zjednoczonych trwają dyskusje na temat: który z akwenów jest dla nich ważniejszy. Samego znaczenia handlu morskiego dla USA nikt nigdy nawet nie próbował kwestionować i trudno o lepszy na to dowód, niż budowa i status prawny Kanału Panamskiego. Z czasem szala zaczęła przechylać się na stronę Oceanu Spokojnego.

Ocean Spokojny w natarciu

Już w czasie II wojny światowej Pacyfik był jednak dla USA ważniejszym teatrem wojny niż Atlantyk. Późniejszy japoński cud gospodarczy, Tygrysy Wschodu i wreszcie „wejście smoka”, czyli otwarcie Chin na handel międzynarodowy, jeszcze pogłębiły tę tendencję. Najlepszą ilustracją są statystyki dotyczące 21 gospodarek tworzących forum APEC (Asia-Pacific Economic Cooperation, Współpraca Gospodarcza Azji i Pacyfiku). Tak naprawdę obejmuje ona mniej państw, ponieważ w celu uniknięcia zadrażnień politycznych – aby nie naruszać doktryn suwerenności Chińskiej Republiki Ludowej i Republiki Chińskiej (Tajwanu) – przyjęto formułę udziału „gospodarek”. Trzecią gospodarką chińską w APEC jest Hongkong. Tak czy inaczej, razem na tym obszarze mieszka 40 proc. ludności świata (głównie za sprawą Chin, USA, Indonezji, Rosji, Japonii i Meksyku), która odpowiada za 44 proc. światowego handlu i 53 proc. produktu globalnego brutto.

Wynikają z tego dwa zjawiska. Po pierwsze: świat transatlantycki utracił dominującą pozycję w świecie. Pozostałe 47 proc. produktu globalnego brutto rozkłada się przecież na Unię Europejską, ale także Indie, Brazylię i pozostałe około 140 państw. Siłą rzeczy przekłada się to także na handel. Po drugie: przy sprzecznych interesach gospodarczych państw tworzących APEC, jej potencjał rozwojowy jest ograniczony. Wystarczy wspomnieć konflikty Rosji z Japonią i Stanami Zjednoczonymi czy jej dalekie od jednoznaczności stosunki z Chinami, Chin z Japonią i USA, Korei Pd. z Japonią itd. Właśnie z tych przyczyn wzięły się koncepcje TPP (Trans-Pacific Partnership, Partnerstwo Transpacyficzne) oraz TTIP (Trans-Atlantic Trade and Investment Partnership, Transatlantyckie Partnerstwo Handlowo-Inwestycyjne).

Nowe TPP

Co ciekawe, pierwszy z projektów rozpoczął życie bez udziału Stanów Zjednoczonych. W 2005 roku Brunei, Chile, Nowa Zelandia i Singapur podpisały porozumienie TPSEP (Trans-Pacific Strategic Economic Partnership Agreement, Porozumienie o Transpacyficznym Strategicznym Partnerstwie Gospodarczym). W roku 2010 do porozumienia przystąpiły Stany Zjednoczone i projekt zmienił nazwę na krótsze TPP. Zarazem jednak postanowiono o jego rozszerzeniu na kolejne państwa i pogłębieniu, co dało początek wielostronnym negocjacjom nowego traktatu. Nowe TPP ma się składać z Australii, Brunei, Chile, Japonii, Kanady, Malezji, Meksyku, Nowej Zelandii, Peru, Singapuru, Stanów Zjednoczonych i Wietnamu. Jeśli powstanie, stanie się największym światowym ugrupowaniem integracji gospodarczej, znacząco przewyższającym Unię Europejską zarówno pod względem PKB, jak i populacji czy obrotów handlowych. TPP zamieszkiwałoby 792 mln ludzi, a produkt krajowy brutto całej organizacji wynosiłby około 27,5 bln dol. Dla porównania: UE zamieszkuje około 505 mln osób, a PKB wynosi około 16,6 bln dol. Zainteresowanie porozumieniem wykazują także Korea Południowa, Republika Chińska (Tajwan), Filipiny, Indonezja, Kolumbia i Laos.

Czynnikiem sprzyjającym jest duże doświadczenie dyplomacji i elit gospodarczych USA w tworzeniu tego typu płytkich, lecz szerokich form integracji gospodarczej. Z wieloma krajami, m.in. z częścią potencjalnych członków TPP, Stany Zjednoczone mają już podpisane wielostronne lub bilateralne umowy o wolnym handlu lub partnerstwie handlowym. Wystarczy wspomnieć NAFTA (Północnoamerykańska Strefa Wolnego Handlu, która składa się z Kanady, Meksyku i USA), KORUS (umowa o wolnym handlu z Koreą Południową), DR-CAFTA (umowa z Dominikaną i państwami Ameryki Środkowej) czy porozumienia z Australią, Bahrajnem, Chile, Izraelem, Jordanią, Kolumbią, Marokiem, Omanem, Panamą, Peru i Singapurem.

Mamy także historię porażek: Stanom Zjednoczonym jak dotąd nie udało się stworzyć strefy wolnego handlu obejmującej całą półkulę zachodnią, choć już w latach 90. XX w. zgłaszały pomysł poszerzenia NAFTA do FTAA (Free Trade Area of the Americas, Strefa Wolnego Handlu Ameryk).

W tym kontekście medialne doniesienia o porozumieniu TTIP (transatlantyckim) rażą nieuzasadnionym triumfalizmem. Negocjacje zaczęły się później niż w przypadku TPP, bo dopiero latem 2013 r. (początkowo jako TAFTA, Trans-Atlantic Free Trade Agreement, Transatlantyckie Porozumienie o Wolnym Handlu) i wyraźnie widać, że były zwykłą reakcją na coraz poważniejsze zagrożenia dla pozycji gospodarczej Unii Europejskiej w świecie. Rewolucja energetyczna w Stanach Zjednoczonych i spadające tam koszty pracy połączone z reindustrializacją państwa spowodowały przenoszenie się części produkcji przemysłowej z Europy za Atlantyk. Jeśli już nawet uznane niemieckie marki motoryzacyjne (Mercedes czy BMW) decydowały się na produkowanie niektórych swoich modeli w USA, to świadczyło to dobitnie o coraz słabszej konkurencyjności Unii i całkowitej porażce strategii lizbońskiej, która zakładała uczynienie z UE obszaru rozwijającego się gospodarczo szybciej niż Stany Zjednoczone.

Europejscy politycy nieraz formułowali doktryny i plany, nie skrywając, że ich celem jest podjęcie rywalizacji gospodarczej z USA. Płynne przejście do podpisywania porozumień o liberalizacji handlu transatlantyckiego jest dowodem kapitulacji i bankructwa tych doktryn (szczególnie ich intensyfikacja w obliczu kryzysu na Ukrainie i rosyjskiej inwazji na Krym).

Nowe więzi

W sumie jednak należy się z tego cieszyć. Świat zachodni bardzo potrzebuje odbudowy więzi cywilizacyjnych i porozumienia handlowo-inwestycyjne to dobry krok w tym kierunku. Zamieranie relacji transatlantyckich było przedmiotem troski wielu środowisk politycznych i gospodarczy będzie także z pewnością stymulować rozwój gospodarczy w cierpiących na stagnację gospodarkach europejskich. Już pojawiają się pierwsze wyliczenia płynących z nich korzyści.

TTIP ma też większy potencjał ekonomiczny niż TPP (823 mln ludzi i 31 bln dol. PKB).

Zakładając, że dojdzie do podpisania obu porozumień, największym zwycięzcą będą Stany Zjednoczone. Zbudują dla swoich interesów gospodarczych gigantyczną strefę wolnego handlu, obejmującą właściwie wszystkie najwyżej rozwinięte gospodarki oraz wielu dynamicznie rozwijających się pretendentów. Brzegi obu głównych oceanów świata będą instytucjonalnie predestynowane do budowy związków ekonomicznych z USA. Może to na długo stać się podstawą ich gospodarczej dominacji, bliskiej właściwie światowej hegemonii w tym obszarze.

OF

(CC BY-NC-SA Royce Bair)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wielka integracyjna gra na Pacyfiku

Kategoria: Trendy gospodarcze
Opowieść ta miała swój początek w grudniu 2001 r. To właśnie wtedy Amerykanie ruszyli ze swą misją (ISAF) do Afganistanu. Chińczycy natomiast, za zgodą USA i Zachodu, zostali przyjęci do Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Wielka integracyjna gra na Pacyfiku

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (16–20.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce