Autor: Jacek Ramotowski

Dziennikarz zajmujący się rynkami finansowymi, zwłaszcza systemem bankowym.

PKO BP zmierzył na nowo swoje ryzyko

Coraz ostrzejsze wymogi regulacyjne sprawiają, że banki muszą bardzo uważnie gospodarować posiadanym kapitałem. O tym, w jaki sposób PKO BP przejrzał i zmniejsza aktywa ważone ryzykiem mówi wiceprezes Piotr Mazur.
PKO BP zmierzył na nowo swoje ryzyko

Piotr Mazur

ObserwatorFinansowy.pl: PKO Bank Polski zamierza zmniejszyć do końca tego roku aktywa ważone ryzykiem (RWA) o 10 mld zł. Czy to znaczy, że największy polski bank się „skurczy”, tak jak „kurczą się” wielkie europejskie instytucje, które wcześniej nadmiernie się rozrosły?

Piotr Mazur: Absolutnie nie zamierzamy się „skurczyć”. Nasza suma bilansowa się nie zmieni wskutek optymalizacja RWA. Przeciwnie, jest to krok do jej dalszego wzrostu.

Na czym w takim razie polega optymalizacja RWA?

Aktywa, a szczególnie kredyty, to część bilansu banku obarczona ryzykiem, bo zachodzi prawdopodobieństwo, że klient może kredytu nie spłacić. Bank musi więc to ryzyko ubezpieczyć, a ubezpieczeniem tym jest kapitał, na wypadek strat, gdyby klienci kredytów nie spłacili. W normalnej sytuacji bank nie potrzebuje kapitału, gdyż ryzyko uwzględnione jest w cenie produktu. Wtedy mówimy o kosztach ryzyka, kosztach płynności, pokrywanych przez marżę. Kapitał jest więc na straty nadzwyczajne, które zdarzają się bardzo rzadko.

Kredyty obarczone są zróżnicowanym ryzykiem. Z tymi dla ludności w sytuacjach stresowych są mniejsze problemy niż z kredytami dla korporacji. Dlatego ryzyko każdego z aktywów ma określoną wagę. I dopiero mnożąc konkretne kredyty przez wagi ryzyka widzimy, ile potrzebujemy kapitału, żeby ryzyko pokryć. W naszym przypadku zmieni się jedynie przelicznik aktywów ważonych ryzykiem. Szacujemy, że dzięki jeszcze lepszemu dostosowaniu wag ryzyka do konkretnych kredytów, RWA będące efektem tych przeliczeń, zmniejszą się o 10 mld zł. Spowoduje to poprawę miar adekwatności kapitałowej o 70 punktów bazowych, a to z kolei – umożliwi wzrost akcji kredytowej.

Jak ten proces w praktyce wyglądał?

Przez pierwsze półrocze 2015 roku bardzo dokładnie analizowaliśmy umowy kredytowe oraz jakość danych na temat klientów i zabezpieczeń kredytów. Był to przegląd wszystkich umów kredytowych, przegląd jakości danych i poprawa tej jakości. Chodziło tu o ich aktualizację, scalenie informacji, które już mamy o klientach, ale które są w różnych systemach bankowych i wykorzystanie ich do odpowiedniej segmentacji. Proces został zweryfikowany przez zewnętrzną, niezależną firmę konsultingową. Analiza pokazała, że możemy alokować więcej ekspozycji tam, gdzie waga ryzyka jest niższa. To pozwoliło nam na dostosowanie wag ryzyka. Dlatego zmniejszą się RWA, a nie zmniejszy się suma bilansowa. Ale skoro RWA się zmniejszą, to przy tym samym kapitale możemy zwiększyć sumę bilansową. Nie wynika to z ograniczania ekspozycji kredytowej, tylko z tego, że aktywa zostały lepiej i bardziej dokładnie zważone. Wyniki tego procesu chcemy do końca tego roku wprowadzić do ksiąg.

Jaki wpływ miał ten proces na sytuację klientów?

Na sytuację klientów nie miał do tej pory żadnego wpływu, a w przyszłości będzie miał wpływ pozytywny, ponieważ bank będzie miał możliwości finansowania większych i liczniejszych transakcji. Poprawa współczynników kapitałowych o kolejne 70 punktów bazowych ma być przeprowadzona w przyszłym roku.

W jaki sposób?

Będzie to praca nad aktywami, które dopiero będą pozyskiwane. Ma polegać na motywowaniu naszych pracowników, żeby oszczędniej zarządzali kapitałem. Chodzi o to, żeby lepiej dostosowywać parametry finansowe produktu do konkretnego przypadku klienta. Gdy na przykład widzimy, że klient potrzebuje finansowania na rok, to nie ma sensu dawać mu go na trzy lata, ponieważ taki limit „kosztuje” w wagach ryzyka drożej niż limit na rok. Chcemy w ten sposób dostosować odpowiednio parametry transakcji do potrzeb klienta, optymalizując też kapitał.

Kluczowe będą więc decyzje pracowników?

Chcemy, żeby od nowego roku w systemach motywacyjnych pracownicy mieli „zaszyty” koszt kapitału. Gdy będą przygotowywali jakąś transakcję, ta transakcja będzie odpowiednio wyceniona i pracownik w swoich rozliczeniach będzie to widział. Zużycie mniejszej ilości kapitału na zaspokojenie potrzeb klienta przyniesie więc też korzyść pracownikowi. System motywacyjny kierowcy autobusu może polegać na tym, żeby przejechać taki sam odcinek, ale zużyć mniej paliwa. W naszym przypadku pracownicy muszą wiedzieć, jakie są wagi ryzyka przypisane do produktów i co wpływa na to, ile zużywają kapitału. Na przykład to, że jeśli wezmą zabezpieczenie i otrzymają jego profesjonalną wycenę, waga ryzyka będzie mniejsza, niż gdyby tej wyceny nie było.

Czy optymalizacja RWA będzie oznaczała przesunięcie sprzedaży w kierunku produktów, mniej „kapitałochłonnych”?

Nie. Będzie to wyglądało tak, że jeśli przychodzi klient, który potrzebuje środków obrotowych, to sięgając na naszą półkę z produktami postaramy się mu zaproponować takie rozwiązanie, które po pierwsze zaspokoi jego potrzebę, ale też będzie najbardziej efektywne pod względem wykorzystania kapitału. Gdy klient potrzebuje kredytu na trzy miesiące, to nie staramy się mu sprzedać produktu na trzy lata, gdyż będzie to kosztowało więcej kapitału.

Czy mogą być jakieś przesunięcia w kierunku pewnych segmentów klientów, branż?

Ten program nie wpływa na relacje z klientami. Jego podstawowym celem jest poprawa danych i lepsza alokacja kredytów, które mamy dzisiaj. W drugim etapie skupimy się na tym, aby nowo sprzedawane produkty były lepiej dopasowane do potrzeb klienta. Wychodzimy z założenia, że każda branża jest dobra i w każdej są klienci, których jesteśmy w stanie finansować. Trzeba natomiast dostosować instrumenty finansowe do typu, czy segmentu klienta. Jesteśmy w stanie sfinansować wszystko, ale finansowanie musi być odpowiednio dostosowane. Wszystko da się tak sparametryzować, żeby i klient i bank byli zadowoleni. Nie planujemy zmiany profilu naszego portfela.

Od czego zależą ostateczne efekty?

Od jakości procesu, jakości danych dotyczących klienta i jakości zabezpieczeń, które muszą być ubezpieczone i wycenione. Oczywiście nadal będziemy udzielali także kredytów niezabezpieczonych – consumer finance to jeden ze strategicznych kierunków rozwoju banku.

Regulacje europejskie sprzyjają też kredytowaniu małych i średnich firm. Jakie ten sektor będzie miał znaczenie dla PKO BP?

Segment małych i średnich firm ma dla nas znaczenie strategiczne. Rozporządzenie CRR pozwala traktować małe firmy, jeśli spełniają określone kryteria aktywów, obrotów czy zaangażowania, tak jak klientów detalicznych. Wtedy mają niższe wagi ryzyka, wynoszące 75 proc., a dodatkowo przy obliczaniu wymogu kapitałowego używa się współczynnika 76,19 proc. To jedno z istotniejszych źródeł optymalizacji RWA.

Czy program optymalizacji RWA ma związek z przygotowaniami banku do wprowadzenia zaawansowanych metod oceny ryzyka?

Projekt przejścia na metodę IRB został już rozpoczęty, natomiast oba projekty prowadzone są niezależnie. Projekt optymalizacji RWA ma na celu lepsze wykorzystanie kapitału w ramach metody standardowej, natomiast metoda IRB jest kolejnym krokiem. Wcześniej skoncentrowaliśmy się na obniżeniu kosztu ryzyka, który spadł w ciągu roku o 39 punktów bazowych i osiągnął bardzo dobry poziom 82 pb na koniec I półrocza. Poziom kredytów z rozpoznaną utratą wartości wyniósł 6,9 proc., co oznacza spadek o 0,3 punktu procentowego rok do roku, a wskaźnik pokrycia odpisami zwiększyliśmy do 62,9 proc. Teraz przyszła kolej na optymalizację wykorzystania kapitału.

Kiedy PKO Bank Polski wprowadzi metodę IRB?

Nie chciałbym deklarować określonej daty. W tej chwili jesteśmy w procesie szczegółowej analizy i dopiero po jej zakończeniu możemy zadeklarować, jaki będzie termin wystąpienia do regulatora.

Według wielu bankowców kilka ostatnich decyzji legislacyjnych spowodowało wzrost ryzyka i kosztów działalności banków. Do takich zaliczają decyzję Trybunału Konstytucyjnego, że bankowy tytuł egzekucyjny (BTE) powinien być usunięty.

Rozumiem, jaki był kontekst decyzji Trybunału Konstytucyjnego, ale niewątpliwie wpłynie ona na koszty. Może też wydłużyć procesy kredytowe i w konsekwencji zmniejszyć stopy odzysku, które banki mają z kredytów niespłacanych.

Czy BTE był w ogóle skuteczny?

Był skuteczny, jeśli chodzi o czas. Postępowanie było szybsze, a w procesach restrukturyzacyjnych czy windykacyjnych czas ma znaczenie. Skracał postępowanie sądowe. Teraz wymiar sprawiedliwości będzie miał dodatkową pracę, co może spowodować „korki” i utrudnienia. Boimy się, że postępowania się wydłużą. Żeby osiągnąć taką samą siłę zabezpieczenia potrzebny będzie akt notarialny. Trzeba – po pierwsze – iść do notariusza, a po drugie mu zapłacić. To może wpłynąć na dostępność kredytów dla klientów, ponieważ koszty będą większe niż były wcześniej.

Czy nowa upadłość konsumencka, obowiązująca od początku roku, budzi w bankach przerażenie?

Do tej pory upadłość konsumencka była martwym przepisem. Moim zdaniem powinna być furtka dla tych, którzy wpadli w pętlę zadłużenia, żeby mogli wrócić do normalnego obrotu gospodarczego. Pytanie tylko, w jaki sposób zostanie ona wykorzystana. Ważne jest, żeby ustawodawca ten proces monitorował i przyglądał się, kto korzysta z tej możliwości.

Według danych Ministerstwa Sprawiedliwości w I półroczu zgłoszono 2535 wniosków o upadłość konsumencką, rozpatrzono 1235 spraw, upadłość ogłoszono w 699 przypadkach, a negatywnie rozpoznano 536 spraw. To lawinowy wzrost.

Na razie wciąż nie jest to wielka skala wobec kilkunastu milionów ekspozycji. Najważniejsze jest to, czy z upadłości będą korzystać ludzie, którzy powinni, i czy nie będzie wykorzystywana do oszukiwania systemu, uciekania z majątkiem i niespłacania długów. Jeśli tak, to trzeba będzie ją skorygować. Ale na taką analizę jest jeszcze za wcześnie.

Od nowego roku wejdzie w życie prawo naprawcze. Wierzyciele stracą uprzywilejowaną pozycję wobec dłużników. Czy to stwarza nowe ryzyko dla banków?

Po dokładnej analizie tego, co może się stać z zabezpieczeniami i jakie nowe prawo daje możliwości, oceniam ryzyko jako bardzo wysokie. Oczywiście dziś trudno ocenić, czy to ryzyko się zmaterializuje, bo być może system sądowniczy będzie skutecznie pilnował procesów naprawczych. Jeśli firmy będą przechodzić proces sanacyjny, będzie to z pożytkiem dla wszystkich, bo wtedy wierzyciele odzyskają więcej niż w przypadku upadłości likwidacyjnej. Natomiast istnieje ryzyko, że nieuczciwe podmioty wykorzystają te przepisy żeby przedłużać procedury i korzystać z majątku, a nie spłacać w tym czasie długów ani bankom, ani wierzycielom handlowym.

Największe ryzyko to kredyty we frankach. Ile będzie ono bank kosztowało?

Kalkulujemy koszty, jakie może ponieść bank przy różnych wariantach przewalutowania, ale podanie dokładnych wyliczeń w tym zakresie będzie możliwe dopiero, gdy poznamy finalny kształt przepisów po przejściu przez nie pełnej ścieżki legislacyjnej. Nasz bank jest na tyle dobrze skapitalizowany i ma na tyle dobre wyniki finansowe, że poradzimy sobie w każdym z obecnie rozważanych wariantów. Natomiast niewątpliwie wpłynie to negatywnie na sytuację makroekonomiczną, gdyż ograniczone zostaną możliwości finansowania gospodarki przez system bankowy.

Rozmawiał: Jacek Ramotowski

Piotr Mazur

Otwarta licencja


Tagi