Autor: Tomasz Świderek

Dziennikarz specjalizujący się w tematach szeroko rozumianej branży telekomunikacyjnej i nowych technologii.

Sprzedać, kupić, potargować można też bez pośredników

Coraz częściej podczas fuzji i przejęć w sektorze technologicznym strony transakcji obywają się bez pomocy banków inwestycyjnych. Dotyczy to nie tylko małych projektów, w których asysta bywa zbędna. Tak było również w przypadku największych tegorocznych przejęć o wartości idącej w miliardy dolarów.
Sprzedać, kupić, potargować można też bez pośredników

(CC By NC ND Nicola Corboy)

Światowy boom na rynku fuzji i przejęć (M&A) – według danych Dealogic w I półroczu 2014 r. ogłoszono transakcje warte 1,83 bln dol., co oznacza wzrost o 41 proc. w porównaniu z I półroczem 2013 r. i najwyższy poziom od I półrocza 2007 r. – znajduje odbicie w prowizjach banków inwestycyjnych za doradztwo. Według danych zebranych przez agencję Reuters wspólnie z firmą Freeman Consulting w pierwszych sześciu miesiącach 2014 r. ich prowizje za operacje M&A wyniosły 11,6 mld dol. i były o 11 proc. wyższe niż przed rokiem.

Najwięcej przychodów z prowizji banki miały z doradztwa przy transakcjach w sektorach: energii i energetyki, przemysłowym, ochrony zdrowia, zaawansowanych technologii i finansowym. Było to odpowiednio 1,52 mld, 1,4 mld, 1,39 mld, 1,3 mld i 1,27 mld dol. W porównaniu z I półroczem 2013 r. wartość prowizji banków z transakcji w sektorze energii i energetyki wzrosła o 1 proc., w branży przemysłowej o i w ochronie zdrowie o 21 proc., w nowych technologiach odnotowano wzrost o 44 proc., zaś w sektorze finansowym o 28 proc.

Wielkie transakcje, nietypowe wsparcie

Jak zauważają eksperci, w sektorze nowych technologii coraz częściej strony transakcji nie korzystają z usług doradczych banków inwestycyjnych. W zamian czasami zwracają się o pomoc do wyspecjalizowanych butików inwestycyjnych lub działających na własny rachunek ekspertów, ale czasem w ogóle rezygnują z zewnętrznego doradztwa.

Z danych Dealogic wynika, że 70 proc. transakcji M&A o wartości przekraczającej 100 mln dol. przeprowadzonych w tym roku w USA w sektorze zaawansowanych technologii obyło się bez wsparcia banków inwestycyjnych, więc banki nie zarobiły przy tej okazji ani centa. W 2004 roku ten odsetek nie przekraczał 30 proc., a w bardzo gorącym na rynku fuzji i przejęć 2007 roku był poniżej 50 proc.

Bez udziału banków inwestycyjnych odbyły się takie wielkie tegoroczne transakcje, jak przejęcie Micros Systems przez Oracle (wartość 5,3 mld dol.), kupno Beat Electronics przez Apple (3 mld dol.) czy zakup Oculus VR przez Facebook (2,3 mld dol.). Zewnętrznego doradcy finansowego nie potrzebowała także firma Nets, którą za 3,2 mld dol. przejął Google.

Największą do tej pory transakcją prowadzoną bez udziału banków inwestycyjnych (o wartości 8,5 mld dol.) było przejęcie w 2011 roku przez Microsoft komunikatora Skype.

Gdy Facebook kupował za 19 mld dol. komunikator WhatsApp, po stronie największej co do wartości rynkowej spółki działającej w obszarze mediów społecznościowych – o kapitalizacji, która na początku wrześnie przekroczyła 200 mld dol. – także nie pracował wielki bank inwestycyjny. Facebookowi wsparcia udzielała Allen & Co, firma zaliczana do wyspecjalizowanych w rynku nowych technologii i nowych mediów butików inwestycyjnych. Allen & Co. uczestniczył we wprowadzaniu na giełdę Google’a w 2004 roku, a w 2013 roku Twittera.

Praktyka, którą obserwujemy w przejęciach i fuzjach w branży technologicznej, wkrótce może rozlać się na inne sektory. Tym samym może dojść do rewolucji w istniejącej od ponad 300 lat bankowości inwestycyjnej.

W wielu przejęciach rolę banków, które kojarzą strony transakcji, a potem wyliczając przyszłe wolne przepływy finansowe, przychody i zyski, szacują wartość przejmowanej firmy (a czasami po prostu budują uzasadnienie dla uzgodnionej w negocjacjach ceny) oraz – o ile zachodzi taka potrzeba – aranżują finansowanie, mogą przejąć takie serwisy jak Exitround. Exitround zbiera informacje od firm wystawionych na sprzedaż oraz od tych, które chcą je kupić, i wykorzystując zaawansowane algorytmy i uczące się oprogramowanie, próbują dopasować strony transakcji do siebie.

Bankier się nie zna

Słabość wielkich banków inwestycyjnych polega na tym, że nie mają one pełnego rozeznania w tym, co dzieje się na rynku technologicznym. Nie znają – bo i skąd mogą znać – przygotowywanych przez największe firmy (czyli potencjalnych przejmujących) produktów i usług. Nie mają też rozeznania w tym, co się dzieje w małych i średnich firmach pracujących nad jednym, czasami kilkoma rozwiązaniami, które mogą się przydać kupującym lub im zagrozić. Po potencjalnej stronie podażowej większą od banków inwestycyjnych wiedzę mają wyspecjalizowane w sektorze technologicznym fundusze venture capital.

Z powodu pogorszenia koniunktury na rynku fuzji i przejęć banki inwestycyjne w ostatnich latach wielokrotnie zmniejszały zatrudnienie. Na bruku lądowało całkiem spore grono wykształconych przez banki fachowców. Ci ludzie – o ile nie odeszli z inwestycyjnego biznesu lub nie znaleźli pracy u konkurencji – albo założyli własne firmy, albo trafili do dużych spółek technologicznych lub sektora VC.

Niektóre duże firmy zdecydowały się stworzyć wewnętrzne działy bankowości inwestycyjnej, bo uznały, że daje im to większą elastyczność i kosztuje mniej niż wynajmowanie do każdej lub prawie każdej transakcji banku inwestycyjnego. Tak postąpiło np. Cisco, które w swej historii przejęło ponad 170 firm. Także Facebook zatrudnił byłych bankierów inwestycyjnych. To oni w tych firm odpowiadają z transakcję od samego początku do końca.

Dziś wiele transakcji M&A w sektorze zaawansowanych technologii zaczyna się od telefonu lub maila szefa którejś ze stron albo od rozmowy udziałowców, którymi w przypadku małych i średnich firm w wielu przypadkach są fundusze VC. Złośliwi twierdzą, że tylko mocno zdesperowane firmy wynajmują bankierów, by ci poszukali im nabywcy lub celu przejęcia.

Bank nie ustrzeże od błędu

Przejęcia zawsze niosą ze sobą ryzyko, że będę nietrafione i zamiast oczekiwanych zysków i wzrostu firmy spowodują straty. Jak pokazuje historia, asystujące w transakcji banki inwestycyjne nie dają gwarancji, że nie dojdzie do takiej pomyłki. Tak było np. w 2007 roku, gdy Microsoft kupił firmę aQuantive. Transakcja warta była 6 mld dol., a doradcą finansowym kupującego był bank Lazard. W czerwcu 2012 r. koncern z Redmond spisał tę inwestycję na straty.

Nie inaczej było w przypadku głośnego zakupu przez HP (wspieranego przez Barclays Capital i butik inwestycyjny Perella Weinberg Partners) firmy Autonomy. Ogłoszona w 2011 roku transakcja warta była 10,3 mld dol. Rok później HP spisał w straty 8,8 mld dol. wydanych na to przejęcie.

Tegoroczne zakupy Beat Electronics przez Apple czy WhatsApp przez Facebook wywoływały kontrowersje, gdy tylko je ogłoszono. Rynek (czyli głównie analitycy zatrudniani przez banki inwestycyjne i firmy maklerskie) zgadzał się, że kupujący przepłacili. Ci, którzy na co dzień są bliżej firm technologicznych nie byli już tak radykalni w ocenach. Przedstawiciele VC tłumaczyli, że nie są ważne ani bieżące, ani nawet prognozowane przychody czy przepływy finansowe. Ważny jest pomysł na to, jak rozwiązania kupionej firmy zostaną wplecione w obecną lub przyszłą ofertę nabywcy. Powodzenie zależy od tego, jak kupujący wykorzysta potencjał przejętej firmy.

Warto przypomnieć, że podobne kontrowersje powstały, gdy Microsoft przejmował Skype. Przez wiele miesięcy nie było wiadomo, jaki ma pomysł na kupioną spółkę. Także dziś, gdy firmą nie kieruje już Steve Ballmer, nie wszyscy są przekonani, że Microsoft ma jakikolwiek pomysł na efektywne zaprzęgnięcie komunikatora do własnego biznesu.

OF

(CC By NC ND Nicola Corboy)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19