Autor: Andrzej Godlewski

Specjalizuje się w problematyce gospodarki niemieckiej.

Stress – testy nie zwolnią z obowiązku ratowania banków

Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EBA) przedstawił metodologię testów odpornościowych dla europejskiego sektora bankowego. Nowe stress – testy będą znacznie trudniejsze, mają określać realną odporność banków na ewentualne pogorszenie sytuacji w ich otoczeniu rynkowym. O skuteczności tej metody rozmawiamy z prof. Hansem Peterem Burghofem z Uniwersytetu Hohenheim.
Stress – testy nie zwolnią z obowiązku ratowania banków

Irlandzie banki przeszły stress-testy i niedługo potem wezwały rząd na ratunek (CC BY-NC-SA informatique)

Obserwator Finansowy: Jak to możliwe, że w zeszłym roku stress – testy okazały się zawodne tak szybko, co ujawniła sytuacja w sektorze bankowym Irlandii? Irlandzkie banki krótko po publikacji pozytywnych wyników poprosiły przecież rząd w Dublinie o finansowe wsparcie.

Hans Peter Burghof: Tamte testy nie uwzględniały tego, co wydarzyło się później w irlandzkim sektorze bankowym. Jest to zasadniczy problem tej procedury – jedne sytuacje są uwzględniane, inne nie i niestety, nie można mieć pełnego poczucia bezpieczeństwa nawet po pozytywnych wynikach sprawdzianów. Ich autorzy znajdują się między młotem i kowadłem: z jednej strony chcą stworzyć na tyle trudne warunki, by rynki rzeczywiście wierzyły, że dowiedziały się czegoś ważnego na temat stabilności banków. Z drugiej jednak strony, jeśli warunki będą za ostre, to nie spełni ich zbyt wiele banków, co może z kolei rynki zaniepokoić.

To jak wiarygodnie ocenić sytuację w europejskim sektorze bankowym? Jaka ona jest według Pana?

Bardzo zróżnicowana. Niektóre banki bardzo dobrze sobie poradziły z kryzysem i tak, jak np. Deutsche Bank, nie mają już zauważalnych problemów z tym związanych. Jest jednak wiele banków, które poniosły duże straty w czasie kryzysu i które jeszcze długo będą się z nimi zmagać.

Niektórzy eksperci, a wśród nich także Pan, uważają, że nie wyciągnięto wszystkich konsekwencji z kryzysu finansowego 2008 r. Co to znaczy?

Część wniosków z kryzysu wyciągnięto trafnie i podjęto odpowiednie działania. Mam tu na myśli m.in. podwyższenie norm kapitału własnego banków oraz wzmocnienie nadzoru finansowego – chociaż w tej ostatniej kwestii można się jeszcze wiele spierać na temat tego, jak ma być on skonstruowany. Jednak w innych przypadkach trudno uznać, że wyciągnięto konsekwencje. Chodzi przecież przede wszystkim o to, by wzmocnić zasadniczą odporność systemów finansowych w Europie. Można to m.in. osiągnąć poprzez różnorodność systemów finansowych w krajach UE, a także różnorodność instytucji finansowych w poszczególnych państwach. Wszystko to po, by nie wszyscy na raz i nie w ten sam sposób zostali zaatakowani przez kolejny kryzys. Jednak obecna aktywność Brukseli może doprowadzić do harmonizacji systemów bankowych w Unii.

Okres po kryzysie stanowił dla niektórych banków okazję do agresywnej ekspansji. Być może więc wkrótce będziemy mieli jeszcze więcej instytucji finansowych typu „zbyt duży by upaść”, których kłopoty będą oznaczać ogromne trudności dla całego sektora i które dzięki temu zawsze będą mogły liczyć na wsparcie władz publicznych. Na ile to zagrożenie jest poważne?

Niestety, nie udało nam się poradzić sobie z problemem „zbyt duży by upaść” i nadal jako podatnicy będziemy musieli ratować wielkie banki. Obawiam się, że jeszcze długo nie poradzimy sobie z  tym zjawiskiem. Nie wiemy bowiem, które banki i w jaki sposób należałoby podzielić na mniejsze instytucje. W globalnej gospodarce potrzebujemy przecież także silnych międzynarodowych banków. Wydaje mi się, że nie ma innego sposobu, jak wprowadzenie zupełnie innych zasad regulacji i nadzoru dla wielkich banków, które mają znaczenie systemowe. Nadzór nad nimi byłby bardziej intensywny i znacznie droższy niż w przypadku banków, których ewentualny upadek nie miałby poważniejszego znaczenia dla jakiejś gospodarki narodowej.

Które banki są pana zdaniem za duże?

W wielu krajach są takie banki. Na przykład w Niemczech, które mają przecież dość zatomizowany system bankowy, Deutsche Bank jest z pewnością „too big to fail”, ale ze względu na pełnione funkcje jest on być może potrzebny w obecnym kształcie. Są jednak inne kraje, jak Wielka Brytania, których sektor bankowy jest znacznie bardziej uzależniony od pozycji jednego banku. Tym samym system bankowy w tych państwach jest szczególnie zagrożony.

W ubiegłym roku testów odpornościowych nie przeszły hiszpańskie kasy oszczędności (cajas). Czy również teraz dostrzega Pan tam istotne ryzyka? A co z niemieckimi bankami regionalnymi (landesbanken)?

Nie chcę podawać w tym kontekście żadnych nazw. Publiczne deklaracje mogłyby sprowadzić kłopoty na wymieniane instytucje finansowe.

Jak wynika z analiz Fundacji Friedricha Eberta koszty, jakie niemieccy podatnicy ponieśli w związku ratowaniem banków Hypo Real Estate i WestLB, wyniosły ponad 230 mld euro. To znacznie więcej niż pomoc dla Greków, czy Irlandczyków. Tymczasem w ocenie niemieckiej opinii publicznej większym zagrożeniem dla finansów Niemiec wydają się inni członkowie strefy euro niż rodzime banki. Dlaczego?

To nie jest jednak tak, że opinia publiczna w Niemczech nie reaguje na sytuację w sektorze bankowym. Reputacja bankowców u zwykłych Niemców bardzo się pogorszyła. Poza tym kłopoty Irlandczyków wynikają właśnie również z zapaści systemu bankowego, z czego musimy ich teraz wyciągać.

Czy fakt, że od 1 stycznia 2011 r. w Unii funkcjonuje Europejski System Nadzoru Finansowego, którego częścią jest unijny nadzór bankowy, może uchronić nas przed zagrożeniami?

Tak i nie. Tak, bo europejski nadzór może pomóc w ustaleniu jednolitego poziomu nadzoru we wszystkich krajach UE. Z tego powodu jest to konieczna i pomocna zmiana. Nie, bo nadzór zawsze skierowany jest na konkretną instytucję i jej problemy i nie może oceniać wszystkich jednakowo.

Udział kapitału zagranicznego w polskim sektorze bankowym wynosi dwie trzecie. W najtrudniejszej fazie kryzysu banki, których centrale znajdują się poza granicami Polski, znacząco ograniczyły akcje kredytowe na polskim rynku. Jakie znaczenie ma ten fakt dla oceny systemu bankowego?

W czasie kryzysu można było poznać ciemne strony pozytywnego zjawiska, jakim był szybki napływ kapitału do sektora bankowego, co pozwoliło na jego modernizację i rozwój. W tej konkretnej sytuacji zabrakło regionalności, czyli obecności banków na poziomie lokalnym i ich poczucia obowiązku wobec społeczności lokalnych. Można byłoby to nadrobić, gdyby w Polsce działało więcej banków regionalnych, angażujących się w życie konkretnych regionów.

Za trzy miesiące poznamy wyniki testów odpornościowych, których zgodnie z Pana sugestią lepiej nie przeceniać. Czego w najbliższych miesiącach możemy spodziewać się po sektorze bankowym?

Znajdujemy się teraz w zaklętym kręgu. Rządy muszą wspierać banki, które mają obligacje rządowe, a które nie są warte już tyle, ile wtedy gdy były kupowane. I odwrotnie: musimy wspierać państwa, które wyemitowały te obligacje. Próbą poradzenia sobie z tą sytuacją jest przeniesienie ryzyka na europejski poziom. Jednak rozwiązania nie znajdziemy gdzieś wysoko, tylko na dole, czyli u podstaw: musimy uporządkować finanse państw oraz wymusić na bankach większą solidność. W innym razie ten system się nie utrzyma. Pozytywną okolicznością jest to, że właśnie w tym kierunku ciężko pracują poszczególne rządy i mam nadzieję, że m.in. w Irlandii obywatele nie zatrzymają tego procesu. Ciągle jednak nie możemy powiedzieć, że np. w dziedzinie regulacji wszystko, co konieczne, zostało już zrobione.

Rozmawiał Andrzej Godlewski

prof. Hans Peter Burghof jest dziekanem wydziału bankowości Uniwersytetu  w Hohenheim (Niemcy)

Irlandzie banki przeszły stress-testy i niedługo potem wezwały rząd na ratunek (CC BY-NC-SA informatique)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak ułatwić finansową adaptację uchodźców z Ukrainy w Polsce?

Kategoria: Analizy
Cały zestaw skorelowanych ze sobą działań polskich instytucji finansowych znacząco ułatwia przybywającym do Polski uchodźcom z ogarniętej wojną Ukrainy szybkie włączenie się do społecznego i gospodarczego życia w naszym kraju.
Jak ułatwić finansową adaptację uchodźców z Ukrainy w Polsce?