Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

W najtrudniejszych warunkach najlepiej wypada State Street

W najtrudniejszych warunkach najlepiej wypada State Street

(infografika Darek Gąszczyk/CC by Cliff)

Wielkie banki USA są nieźle przygotowane na wypadek ciężkich czasów czy wręcz załamania w gospodarce. Fed przeprowadził doroczne symulacje zwane stress-testami i okazało się, że tylko jeden z 30 największych banków USA przewróciłby się pod naporem skutków hipotetycznego kryzysu. Byłby to mało znany w Europie Zions Bank ze stanu Utah. Najlepiej wypada mało nam znany bank z Bostonu.

Fed sprawdza odporność banków od 2009 r. Od 2011 r. podstawą prawną jest tzw. ustawa Dodda-Franka „o reformie Wall Street i ochronie konsumentów”. Do tej pory badanie obejmowało 18 największych banków, ale w 2013 r. dodano 12 kolejnych. Dołączono wszystkie te z aktywami przekraczającymi 50 mld dolarów.

Wprowadzono też kilka innych zmian. Przy ocenie bilansów i aktywów ważonych ryzykiem bank centralny nie poprzestał, tak jak poprzednio, na samoocenach banków.

>>czytaj więcej: Banki napisały scenariusze własnej śmierci

Posłużył się także projekcjami zewnętrznymi. Osiem banków prowadzących intensywny handel papierami wartościowymi i przechowujących je na zlecenie klientów, świadcząc przy tym różne związane z tym usługi (custodial services), poddano symulacji, której celem było oszacowanie strat poniesionych w przypadku niespodziewanego upadku ich największego partnera w tych transakcjach. Sześć banków prowadzących intensywny obrót papierami wartościowymi przeszło też po raz pierwszy test wstrząsów na rynku globalnym.

Celem badania jest weryfikacja zdolności największych banków USA do kontynuowania działalności pożyczkowej oraz regulowania zobowiązań w okresach poważnych napięć i ciężkiego kryzysu gospodarczego. Zdolności przetrwania są przede wszystkim pochodną wielkości kapitałów utrzymywanych przez instytucje finansowe.

Trudne założenia badania

Przeprowadzenie testu wymagało oczywiście przyjęcia wielu szczegółowych założeń. Badany był hipotetyczny przebieg aż 28 zmiennych. Horyzont testu sięgał 9 kolejnych kwartałów. W wariancie dużych trudności (adverse scenario) spadek PKB byłby dość umiarkowany (1 proc. w wielkości realnej od III kwartału 2013 r. do końca 2014 r.). Bezrobocie wzrosłoby do 9,25 proc. Założono ponadto, że w połowie 2014 r. ceny akcji byłyby mniejsze o 36 proc., a ceny domów spadłyby o 10 proc. Lekkie ożywienie gospodarcze rozpoczęłoby się już w 2015 roku. PKB wzrósłby w 2015 r. o ok. 2 proc. a w 2016 r. nawet o 3,25 proc. Inflacja uległaby najpierw spowolnieniu, żeby w połowie 2015 r. powrócić do poziomu 2 proc.

Scenariusz wielkich problemów (severely adverse scenario) zakładał natomiast wzrost stopy bezrobocia w połowie 2015 r. do 11,25 proc., realny spadek PKB w okresie  od III kwartału 2013 do końca 2014 r. o niemal 4,75 proc., a także spadek cen akcji o 50 proc. i cen domów o 25 proc.

Szok rynku globalnego scharakteryzowany został przez Fed z użyciem czterech kategorii. Na całym świecie zaznaczyłyby się w jego trakcie wyraźne zmiany kształtu krzywej uzysków z obligacji rządowych (yield curves). W większości gospodarek rozwiniętych wzrosłyby gwałtownie długookresowe stopy procentowe, podczas gdy stopy krótkookresowe pozostałyby zasadniczo bez zmian. W gospodarkach państw aspirujących (emerging) oraz na peryferiach strefy euro nastąpiłby jednak wzrost stóp długo- i krótkokresowych. Po drugie, spready (różnice między cenami zakupu i sprzedaży) na obligacjach rządowych i korporacyjnych poszerzyłyby się, co miałoby być efektem wstrząsu kredytowego silniejszego nawet niż w drugiej połowie 2008 r. Po trzecie, strefa euro przeżywałaby ciężki kryzys na rynku kredytów i, po czwarte, rynki wszystkich pozostałych klas aktywów oraz czynniki ryzyka poruszałyby się dokładnie tak jak czyniły to w realnej rzeczywistości drugiej połowy 2008 r.

Fed nakreślił zatem bardzo surowy obraz potencjalnych trudności. Nic zatem dziwnego, że wszystkie 30 banków miałoby poważne straty zarówno w okresach dużych trudności gospodarczych (adverse scenario), jak w czasie niezwykle poważnego załamania (severely adverse scenario). W tym drugim przypadku ich łączne straty za cały okres 9 kwartałów wyniosłyby 501 mld dolarów. Wskaźnik pod nazwą „aggregate tier 1 common capital”, w którym kapitał bankowy najwyższej jakości, czyli zwłaszcza kapitał akcyjny, konfrontowany jest z aktywami ważonymi ryzykiem, spadłby w tym scenariuszu z rzeczywistego poziomu 11,5 proc. w III kwartale 2013 r. do hipotetycznych 7,8 proc. w IV kwartale 2015 r.

W przypadku mniejszych trudności (adverse scenario) łączne straty 30 banków największych banków i instytucji finansowych USA wyniosłyby po dziewięciu kwartałach 355 mld dolarów. Maksymalny spadek wskaźnika adekwatności kapitałowej na poziomie CET 1 („aggregate tier 1 common capital” albo inaczej CET 1, czyli Common Equity Tier 1) wyniósłby w trakcie tego okresu 180 punktów bazowych, a więc jego minimalny poziom wyniósłby 9,7 proc., natomiast w pierwszym kwartale „pokryzysowym”, czyli w IV kwartale 2015 r. miałby wartość 10,8 proc.

Fed zastrzega, że uzyskane wyniki nie są jakąkolwiek prognozą, a jedynie rezultatem symulacji przeprowadzonych zgodnie z wymaganiami ustawy Dodda-Franka. Według ustaleń z Bazylei, minimalna wysokość wskaźnika adekwatności kapitału akcyjnego (CET 1) dla banków i instytucji finansowych wynosi 6 proc. Rzeczywista wartość tego wskaźnika zmienia się w czasie wraz z takim lub innym rozwojem sytuacji gospodarczej i wraz z działaniami podejmowanymi przez instytucje finansowe. W prezentowanym poniżej zestawieniu przedstawione zostały jego minima kwartalne „osiągane” przez poszczególne banki w całym okresie objętym symulacją Fed.

Tu diagram na podstawie excela

Od Salt Lake City do Bostonu

W scenariuszu ciężkiego kryzysu (severely adverse scenario) tylko jeden bank nie zdołał utrzymać odpowiedniej wysokości kapitału w relacji do aktywów ważonych ryzykiem. Mowa o Zions Bancorporation z siedzibą w Salt Lake City. Jest to instytucja założona w 1873 r. jako bank detaliczny. Obecnie działa w 10 stanach Zachodu i Południowego Zachodu USA. Depozyty ulokowane w Zions przekraczają 46 mld dolarów, a zysk netto za 2013 r. wyniósł dość marne 294 mln dolarów. O nienajlepszej sytuacji tego banku świadczy też m.in. fakt, że na bilansie Zions ciążą odpisy w wysokości 750 mln dolarów na straty z działalności pożyczkowej. 31 grudnia 2013 r. współczynnik CET 1 wynosił dla Zions 10,15 proc.

Mediana najgorszego (w badanym okresie dziewięciu kwartałów) poziomu CET 1 dla 30 instytucji sprawdzonych przez Fed wyniosła 8,2 proc. Najlepiej wypadła State Street Corporation oraz The Bank of New York Mellon i Discover Financial Services. Gdyby wierzyć stress-testom, to Amerykanie mogliby czuć się w miarę bezpieczni. Eksperci pytani przez specjalistyczną prasę uznali wyniki dorocznego badania Fed za niezłe, a przynajmniej za lepsze niż przed rokiem i jeszcze wcześniej. Pytanie zasadnicze brzmi jednak, czy stress-testy oddają całą grozę przyszłych załamań i kryzysów? Twardej odpowiedzi „tak” udzieliłoby zapewne bardzo niewielu doświadczonych finansistów.

Przytoczona lista zmusza też do innych refleksji. Pierwsza jest taka, że ktoś dobrze pamiętający bankowość amerykańską sprzed lat 20-30 z trudem znajdzie na niej znajome nazwy. Fuzje, przejęcia oraz upadłości dokonały spustoszeń, a o starych wielkich bankach przypomina jedynie kilka ostańców w rodzaju Goldman Sachs oraz zachowane gdzieniegdzie fragmenty nazw niegdysiejszych gigantów.

Warto też zwrócić uwagę, że na szpicy liderów przemysłu finansowego Ameryki jest teraz m.in. State Street. Rodowód ma arystokratyczny, bo początek dał jej bank założony w Bostonie w 1792 r. Teraz jest to jedna z największych instytucji finansowych świata, zaliczona parę lat temu przez G-20 do czołowej trzydziestki najważniejszych dla całego świata. Obsługuje przede wszystkim klientów korporacyjnych zajmując się dostawą usług finansowych, w tym zwłaszcza zarządzaniem środkami. Jej domena to różnorodne fundusze inwestycyjne i emerytalne.

Tradycyjne banki nadal są bardzo ważne dla gromadzenia i dystrybucji kapitału, ale środek ciężkości przesuwa się stale w kierunku firm takich jak State Street. Problem polega na tym, że po paru setkach lat jest już na świecie wiele osób rozumiejących jak działa bank, o niebo mniej jest zaś takich, którzy mają w palcu modele biznesowe firm takich jak State Street.

Jan Cipiur

(infografika Darek Gąszczyk/CC by Cliff)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją