Złoty pewny jak złoto

Skandale finansowe, takie, jak ten z udziałem Bernarda Madoffa, czy brytyjskich banków manipulujących stawką LIBOR, to szansa dla podkreślenia wiarygodności polskiego rynku kapitałowego – uważa Łukasz Kwiecień, wiceprezes TFI PZU. W rozmowie z Obserwatorem Finansowym mówi o tym jak Polska mogłaby tę okazję wykorzystać.
Złoty pewny jak złoto

(CC By Magic Madzik)

Obserwator Finansowy: Czy sektor finansowy dużo stracił na wiarygodności w wyniku kryzysu trwającego od 2008 roku?

Łukasz Kwiecień: Wbrew nadziejom i lansowanym przed ujawnieniem kryzysu (czyli przed 2007 r.) tezom o sensie samoregulacji rynku globalnego, w tym – zachowaniu standardów etycznych – na wielkich uznanych rynkach na świecie doszło do wydarzeń kompromitujących. Na całe szczęście Polska nie poniosła tak wielkiej szkody jak inne kraje – w Polsce nie doszło do takiej sytuacji, że znany menedżer okazał się zwykłym oszustem w mega-skali – jak Bernard Madoff. Nie mieliśmy też istotnych problemów z „przekombinowaniem” na instrumentach pochodnych. Polska afera z opcjami walutowymi to nic w relacji do wyczynów wielu zachodnich instytucji finansowych.  Jesteśmy więc rodzynkiem, w czasie gdy mozaika globalnych instytucji finansowych bardziej przypomina zakalec.

Wielkich afer w inwestycjach giełdowych nie było, ale czy na wizerunku rynku kapitałowego nie waży negatywnie krach notowanych na giełdzie firm budowlanych?

Na pewno nie tylko ja zadaję sobie pytanie, jak było możliwe zaakceptowanie w przetargach takiej wyceny robót, przy której można było przewidzieć, że to się nie zepnie finansowo. Inne logiczne pytanie przychodzi do głowy od razu, gdy uświadomimy sobie, że przecież wiele raportów spółek ktoś podobno sprawdza… Dlaczego nie krzyczał controlling i audyt wewnętrzny w firmach? Co robili zewnętrzni audytorzy?

Przecież teoretycznie powinni rzetelnie sprawdzać sprawozdania spółek i ostrzegać przed kataklizmem wynikającym z trwale nierentownych kontraktów? Inwestycje infrastrukturalne, które mogły być flagowym sukcesem w Polsce i żyłą złota dla branży budowlanej, okazały się jakąś absurdalną wręcz gilotyną dla budowlanki. I plamą na wizerunku zarządzających czy analityków. A przecież zaufanie to kwestia fundamentalna dla finansistów na całym świecie.

Niektórzy przedstawiciele rynku kapitałowego uważają, że jednym ze sposobów na poprawę wiarygodności rynku kapitałowego w Polsce byłoby nagradzanie spółek giełdowych, prowadzących rzetelną politykę informacyjną. Czy to wystarczy? Czy środowisko inwestorów instytucjonalnych nie powinno mieć odwagi piętnowania czarnych owiec?

Teoretycznie, spółki, menedżerowie lub tzw. duzi inwestorzy indywidualni, którzy świadomie oszukują – a wiec i okradają – innych, powinni nie mieć czego szukać na rynku. Rynek ma bowiem jedną broń, ale za to bardzo skuteczną – pieniądze i koszt ich pożyczania (lub nie). Ale – niestety – np. sprzedaż dużego pakietu akcji w reakcji na nieuczciwość spółki uderza zarówno w przedsiębiorstwo, jak i w niewinnych inwestorów – bo przecież zwykle oznacza nawet drastyczny spadek kursu papierów.

W efekcie konsekwencje złego postępowania menedżerów czy wpływowych właścicieli spółki ponoszą także ci, którzy tym cwaniakom zaufali. Ofiarami tego mechanizmu są zarówno drobni inwestorzy indywidualni jak i zarządzający czy analitycy funduszy, lokujących w takiej feralnej spółce w imieniu całej masy klientów. A karne ”oznaczanie” grzeszników? Cóż, wszystko zależy od wykonania. Dotychczasowe wysiłki, by elementy takich ostrzeżeń wprowadzić, poszły na marne. Ale temat wart jest poważnej dyskusji.

Mimo zastrzeżeń do reputacji naszego rynku uważa pan, że ubytek zaufania do rynku globalnego możemy wykorzystać, jeżeli zdołamy przekonać inwestorów, że Polska jest bardziej wiarygodna od innych regionów świata, Jesteśmy w stanie przyciągnąć inwestorów szukających bezpiecznego miejsca do ulokowania swoich środków?

Pomimo osłabienia koniunktury gospodarczej  jest to nadal szansa dla Polski. Niegdyś krytykowany konserwatyzm polskiego sektora finansowego, który mógł być odbierany jako przejaw jego zacofania, okazał się błogosławieństwem. Polska branża finansowa nie miała zbytnich możliwości ale pewnie i po prostu nie zdążyła wpakować się w problemy, które roztrzaskały wizerunek wielu globalnych rzekomych potęg rynkowych. To ciągle jest nasz atut. Ale nie będzie to trwało wiecznie.

Załóżmy, że Polska zdobędzie jeszcze większe zaufanie inwestorów. Czy nie ma ryzyka silnego wzmocnienia złotego, co z kolei pogorszy opłacalność inwestycji w naszym kraju?

Narodowy Bank Polski ma szansę poradzić sobie z takim potencjalnym zagrożeniem. ma narzędzia do reagowania na zjawiska negatywne. Jeżeli polityka gospodarcza rządu i polityka pieniężna będą do siebie wzajemnie dopasowane, nadmierne umocnienie złotego nie powinno nam zagrozić. Najpoważniejszym problemem byłoby długotrwałe umacnianie złotego w oderwaniu od parametrów rynku realnego – czyli niezależnie od zmian wydajności pracy, wzrostu gospodarczego etc. Na pewno popyt na polskie papiery, dający możliwość zaciągania taniego długu, nie powinien być wykorzystany w taki sposób, że radykalnie zwiększymy zadłużenie polskiego sektora publicznego. Na pewno potrzeba tu dużo rozwagi.

Czy pod względem wiarygodności Polska rzeczywiście może się licytować z innymi krajami

Na pewno nasza pozycja poprawiła się. Oczywiście, Czesi uchodzą za solidniejszego emitenta, a ponadto za kraj spokojniejszy i stabilniejszy pod względem politycznym, ale rynek polskich papierów jest jednak bardziej sensowny dla większych graczy z tzw. Zachodu.

Pod względem wiarygodności za jednego ze światowych prymusów uchodzą dziś Niemcy. Jak tego dokonali?

Na ten wizerunek – solidnego partnera biznesowego – Niemcy pracowali de facto kilkaset lat. To brzmi z pozoru dziwacznie bo przecież różne organizmy państwowe tworzone przez Niemców w historii bankrutowały. Niemcy w ostatnich dziesięcioleciach byli uważani za finansowych konserwatystów i pod tym względem byli przeciwstawiani Włochom i Francuzom oraz – w czasach najnowszych – Amerykanom. Sposób w jaki Niemcy poradziły sobie ze zniszczeniami wojennymi, a później z wchłonięciem wschodnich landów, wykorzystując je jako silne impulsy rozwojowe, zbudował dzisiejszą wiarę w Niemcy wśród inwestorów. Nasze polskie ostatnie dwadzieścia lat, które generalnie było niesłychanie udane, to jeszcze za mało, żeby w kategorii „wiarygodność” konkurować z Niemcami.   

Z czego wynika dzisiejsza ocena wiarygodności Niemiec? Czy to może być pochodna arcyniemieckiego hasła „prawo i porządek”?
Chyba jest w tym dużo racji. Dzisiejsze Niemcy, nawet pod względem struktury społecznej, to kraj zupełnie inny niż w latach 60-tych. Mają ogromną mniejszość turecką i wielu imigrantów z innych państw, a mimo tego pewne rzeczy pozostają niezmienne. Gdy spojrzymy choćby na niemieckie drogi, to dostrzeżemy nie tylko to, jak są one utrzymane, ale też to jak zachowują się na nich tamtejsi kierowcy, nawet jeśli nie są narodowości niemieckiej. Być może to analogia, która wydaje się być daleka od gospodarki, ale także ona jest świadectwem stałości i przewidywalności postępowania Niemców.

Tak postrzegany jest tamtejszy rynek. Wszyscy są przekonani, że ten kraj nie zaskoczy świata jakąś rewolucją. Dlatego Niemcy uznawane są za ostoję bezpieczeństwa, a dziś jeszcze wyszły one z cienia rynku amerykańskich papierów skarbowych. Niemcy zyskali, bo inwestorzy zwrócili w końcu uwagę na to, że Amerykanie ponownie wykorzystają trik finansowy jakim jest „użycie” inflacji do radzenia sobie z nominalnie gigantycznym długiem. Kosztem inwestorów. Na tej wiarygodności Niemiec korzysta także Polska. Na pewno życzyłbym sobie, żeby polska mentalność w większym stopniu korzystała z wzorca niemieckiego.

Stabilność prawa jest źródłem wiarygodności Niemiec. Czy Polska jest zdolna do stworzenia równie stabilnego systemu prawnego?

Polskie prawo powinno być na pewno gruntownie wyczyszczone z wielu regulacji, które powodują zatrudnianie armii prawników po jednej stronie i urzędników po drugiej. Sądy powinny szybko rozstrzygać sprawy gospodarcze. Bez odblokowania systemu prawnego możemy mieć poważny problem z zachęceniem nowego grona inwestorów do ulokowania w Polsce ich pieniędzy. Na polskiej biurokracji, tragicznie niskiej jakości prawa i jego niestabilności, korupcji i „zurzędniczeniu” żeruje cała armia ludzi, których stanowiska są nie tylko kompletnie zbędne ale – co gorsza – wysoce szkodliwe dla rozwoju gospodarczego.

Pomimo fatalnej mentalności Polaków, mimo oczywistych idiotyzmów prawnych nadal mamy wielką szansę. Sprawny i uczciwy rynek finansowy i kapitałowy to świetne narzędzia by wspierać biznes i gospodarkę. I tak będzie, pod warunkiem, że polscy politycy nie zaprzepaszczą tego unikalnego w historii Polski uśmiechu losu…

Rozmawiał Artur Burak

(CC By Magic Madzik)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP

Kategoria: Analizy
Na koniec 2021 r. rezerwy dewizowe NBP osiągnęły równowartość 166 mld dol., wzrastając sześciokrotnie w stosunku do poziomu z 2000 r. i niemal dwukrotnie w ciągu ostatniej dekady. W rankingu krajów dysponujących największymi rezerwami dewizowymi Polska plasuje się na wysokiej 20. pozycji.
Zarządzanie rezerwami dewizowymi NBP