Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Całkowite bogactwo – nowa miara pomyślności, postępu i zaradności

Na czele w pomnażaniu wartości łącznych aktywów decydujących o bogactwie i jakości życia znalazły się Chiny, Kenia, Indie i Chile. W dół zestawienia ciągnie zaś ubytek zasobów naturalnych, co najjaskrawiej widać w Nigerii, czy Wenezueli, ale także w bardzo bogatych Australii i Kanadzie. Wyniki omawianego badania rozwiewają strachy zachodniej cywilizacji, która obawia się przewodnictwa w świecie Chin i Azji w ogóle. To przewidywania daleko na wyrost.
Całkowite bogactwo – nowa miara pomyślności, postępu i zaradności

(CC BY-NC indie Brainbitch)

Mamy problem z mierzeniem oraz porównywaniem zamożności lub biedy na szczeblu narodowym. Najpowszechniejsza metoda, będąca w użyciu od kilku już dekad, opiera się na pomiarze  PKB. Jego wielkość można przybliżyć na różne sposoby. Najprościej jest przyjąć, że powstaje po zsumowaniu wartości produktów i usług wytworzonych w danym kraju w ciągu roku. PKB nie jest wielkością „twardą”, lecz jedynie przybliżoną, ponieważ z braku dostatecznie precyzyjnych narzędzi nikt na świecie nie jest w stanie prowadzić pełnej i bezbłędnej rejestracji wszystkich zdarzeń gospodarczych. Ponieważ jednak skrupulatnej informacji brakuje wszystkim w świecie mniej więcej w jednakowym stopniu, to przyjmuje się, że błąd szacunku jest wszędzie prawie jednakowy, więc PKB nadaje się do porównań międzynarodowych.

PKB pokazuje sporo, ale daleko nie wszystko. I spora grupa ekonomistów postanowiła jednak wiedzę uszczegółowić. Owoc ich troski zawarty został w imponującym (także objętością) raporcie opracowanym pod auspicjami kilku agend ONZ oraz Cambridge University. Praca ukazała się w czerwcu 2012 r. i traktuje o „Całkowitym bogactwie, czyli o pomiarze postępu sprzyjającego zrównoważeniu” (Inclusive Wealth Report 2012: Measuring progress toward sustainability, dalej IWR).

Nawiasem, jest wielki problem z owym „sustainability”. Najczęściej przekładają to określenie na „zrównoważony rozwój”, co oczywiście nic konkretnego nie mówi, więc każdy może obracać znaczeniem tego słowa jak tylko komu się podoba. Ciekawiej, krócej i trafniej jest rozumieć sustainability jako rozważne „umiarkowanie”, dokładnie takie jakie miał na myśli Jaroslav Hašek – ojciec Szwejka, spisując swego czasu „Historię Partii Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa”. I tyle istotnej dygresji.

Autorzy IWR zwracają uwagę, że wzrost gospodarczy wykazywany metodą szacunku PKB nie przekłada się automatycznie na powiększenie zatrudnienia i dochodów ludzi – takie efekty osiągane są często, ale nie ma gwarancji, że stanie się tak za każdym razem. Innymi słowy, większy PKB nie zawsze oznacza poprawę poziomu życia. Do narzędzi pomiaru powodzenia w codziennym bytowaniu społeczeństw dodany został „wskaźnik człowieczeństwa” mierzący piśmienność oraz śmiertelność narodów. Założenie, że umiejętność pisania i czytania oraz dłuższe życie zdarza się częściej gdy do wydania jest więcej pieniędzy łączy ten koncept z pomiarem PKB.

Znowu jednak okazało się, że zależność jest dość silna, ale nie na tyle, żeby do efektów połączenia danych o PKB ze wskaźnikami Human Development Index nie było istotnych zastrzeżeń, w tym sensie, że nadal pozostawał duży niedosyt badawczy.

W tym właśnie miejscu pojawia się koncepcja całkowitego bogactwa (inclusive wealth) w warunkach w miarę rozumnego rozwoju (sustainable growth). Nie da się zaprzeczyć, że wyrosła ona na krytycznym podejściu do gwałtownego, a zarazem niszczycielskiego (w kontekście środowiska naturalnego i więzi społecznych) rozwoju zapewnianego przez dominujący od kilku dekad model zglobalizowanego kapitalizmu. Inclusive wealth bierze pod uwagę stan zgromadzonych lub uchronionych przed unicestwieniem albo zmarnotrawieniem zasobów. Jest to zatem agregat tworzony z połączenia wyników pomiaru trzech grup aktywów: wytwórczych, ludzkich i naturalnych. Dodatkowo, w kapitale ludzkim wyróżniony został także kapitał zdrowia.

Widać od razu wyraźnie, że brak lub zachwianie równowagi między tymi grupami czynników musi, prędzej, czy później, prowadzić do dużych kłopotów. Ujawnia się ponadto „zielone” zabarwienie konceptu.

Cały, niemal 400-stronicowy, raport podzielony na wiele odrębnych artykułów składa się przede wszystkim z rozważań i ustaleń metodologicznych. Istnieje zatem uzasadniona potrzeba, żeby sprowadzić je do postaci użytecznej, a więc beznamiętnie skróconej. Kapitał wytwórczy to maszyny, budowle i budynki, wszelka infrastruktura, samochody jeżdżące po drogach i tysiące innych materialnych składników. Kapitał ludzki to przede wszystkim umiejętności i wiedza obywateli, a także stan ich zdrowia, bo im naród bardziej chorowity, tym więcej kosztuje. Aktywa naturalne to pola, lasy i wody, ale także zasoby ukryte w ziemi – paliwa kopalne i użyteczne minerały.

Autorzy Inclusive Wealth Report zmierzyli wartości tych aktywów w 20 państwach (niestety nie ma w tej grupie Polski) wg stanu na 1990 i 2008 rok i sprowadzili je do wspólnego mianownika za pomocą cen stałych z 2000 roku. Zmiany jakie zaszły między tymi dwoma momentami w rozwoju przebadanych w ten sposób państw odsłaniają wiele prawidłowości i wniosków, które do tej pory pozostawały w cieniu lub pełnym ukryciu. Uniwersalnym miernikiem tych zmian jest zaś Inclusive Wealth Index (IWI), który wzrósł we wszystkich 20 krajach poza Rosją.

Na czele w pomnażaniu wartości łącznych aktywów decydujących o bogactwie i jakości życia znalazły się Chiny, Kenia, Indie i Chile. Gdy jednak nałożyć na te wyniki dane o przyroście naturalnym, który największy był w Arabii Saudyjskiej, Nigerii i Kenii, to okazuje się, że aż 6 państw (Kolumbia, Nigeria, Arabia Saudyjska, Rosja, RPA i Wenezuela) zanotowało regres mierzony IWI per capita, a Kenia – jeden z liderów w wielkościach absolutnych – ledwo znalazła się nad kreską. Ponieważ w Rosji był ujemny przyrost naturalny, to jej wynik na głowę ludności jest lepszy niż w przypadku wskaźnika IWI ogółem.

W tym miejscu zasługuje na ekspozycję niezwykle rzadko zadawane pytanie, czemu ma dziś służyć przyrost naturalny prowadzący do opłakanych konsekwencji wzrostu liczby ludności, skoro mając do dyspozycji broń masowego rażenia i wyrafinowaną maszynerię ludzkość jest w stanie obyć się bez tradycyjnego „mięsa armatniego” i operatorów łopaty?

Wśród państw o najwyższym IWI ogółem, Chiny, Indie i Chile doświadczyły silnego wzrostu wskaźników odnoszących się do aktywów wytwórczych, podczas gdy Francja I Niemcy – państwa od dawna najwyżej uprzemysłowione – zawdzięczają swoją czołową pozycję przyrostowi pochodzącemu z kapitału ludzkiego. Rzuca się także w oczy brak we Francji i Niemczech istotnej zmiany w wartości zasobów naturalnych, co oznacza, że na tym polu można w tych państwach mówić o umiarkowaniu (sustainability). Potwierdzają się domysły, że to ubytek zasobów naturalnych ciągnie w dół państwa o najniższym indeksie IWI. Najjaskrawiej widać to na przykładach Nigerii, Arabii Saudyjskiej, czy Wenezueli, lecz duży negatywny wpływ eksploatacji środowiska ujawnił się także w bardzo bogatych Australii i Kanadzie.

Rosja to przypadek odrębny  z paru powodów. Po pierwsze, w ujęciu bezwzględnym pochwalić się może najmniejszym średniorocznym zakresem zmian we wszystkich trzech grupach aktywów, co oznacza, ze wszystkim pozostałym państwom bogactwa przyrastało więcej. Po drugie, więcej ubywało jej kapitału ludzkiego niż nawet silnie eksploatowanego kapitału wyrażonego w zasobach środowiska i ziemi. Po trzecie, tylko Nigeria była od Rosji gorsza pod względem struktury aktywów zatrudnionych do powiększania bogactwa. W 66 proc. składały się na nie w Rosji w okresie 1990-2008 zasoby naturalne, w 19 proc. kapitał ludzki i w 16 proc. kapitał produkcyjny. W Nigerii było to odpowiednio: 73, 20 i 7 proc.

Wyniki opublikowane w IWR rozwiewają w dużym stopniu obawy i wręcz strachy zachodniej cywilizacji, która ze zgrozą oczekuje nieuchronnego podobno oddania przewodnictwa w świecie Chinom i w ogóle Azji. Jest to jednak przewidywanie daleko na wyrost, zwłaszcza jeśli zaliczyć do zachodniej cywilizacji Japonię, a także nieuwzględnioną w prezentowanych zestawieniach Koreę Płd. Państwa najbardziej rozwinięte, a także najbogatsze w tradycyjnym pomiarze PKB większość przyrostu swojego bogactwa zawdzięczały przyrostowi wartości kapitału ludzkiego, a więc walorom rozumu. Zachód bogacił się wolniej, ale głównie z głową i z jej pomocą, a w Chinach w dalszym ciągu więcej musieli jednak machać rękami i grzebać w ziemi za kopalinami.

Jeśli wzrost, tak lub inaczej definiowanego, bogactwa ma być wyznacznikiem postępu (to teza powszechnie obecnie akceptowana, ale intelektualnie dość jednak prymitywna), to im wyższy poziom bogactwa, to tym trudniej je powiększać, o czym przypomina np. teoria kosztów krańcowych. Zasoby naturalne mają jedynie po 1 proc. udziału w „całkowitym bogactwie” w Wielkiej Brytanii, Francji i Japonii. U Brytyjczyków – absolutnych liderów pod tym względem – największym składnikiem jest kapitał ludzki (90 proc.), a reszty dopełnia kapitał produkcyjny (9 proc.).

Bardzo wysoki jest udział kapitału ludzkiego również w USA (78 proc.) oraz we wspomnianej Francji i Japonii. Ambaras powstaje z tego taki, że wartość kapitału ludzkiego mierzona jest na potrzeby IWI m.in. na podstawie dalszego przewidywanego trwania życia, czy liczby lat spędzonych na nauce. Im zatem większe tak określane, dość przecież rudymentarne, osiągnięcia cywilizacyjne, tym mniejsze pole do dalszego postępu. Uwaga ta unaocznia słabości podejścia wynikające wszakże głównie z braku równie uniwersalnych i jednocześnie dostępnych mierników intelektualnego zaawansowania w przodujących państwach Zachodu. Chodzi z grubsza o to, że lepiej byłoby mierzyć mądrość nie w szkołach podstawowych, a w akademiach.

Pełne zamieszanie tworzy się jeśli porównać wyniki trzech głównych obecnie metod mierzenia dostatku lub niedostatku zamieszczone w tabeli poniżej. Ujawnia ona szczególne cechy poszczególnych metod oraz pozwala wyciągać bardzo przydatne wnioski ogólne. Nigeria i Kolumbia znalazły się na szczycie rankingu wg Human Development Index, a na samym dole w zestawieniu wg. IWI. Natychmiast widać na ich przykładzie jakie skutki niesie uwzględnienie w szacunkach zasobów naturalnych jako czynnika całkowitego bogactwa. Jedynie w Niemczech i we Francji IWI per capita jest wyższy od średniorocznego tempa przyrostu PKB w okresie 1990-2008. Autorzy raportu interpretują to jako sygnał, że w pozostałych krajach zasoby aktywów produkcyjnych nie są powiększane w tempie wynikającym z przyrostu PKB, czyli są „przejadane”. Jeśli braki te nie zostaną wyrównane wskutek zastosowania nowych technologii, co w przypadku państw gorzej rozwiniętych może być wątpliwe, może to stać się przyczyną zastoju lub spadku.

opr. DG/ CC by Renato Ganoza

opr. DG/ CC by Renato Ganoza

Najmniej cenne, ze względu na bardzo liczne założenia, uproszczenia i szacunki „spod grubego palca” są dane w wielkościach bezwzględnych, ale i one wiele objaśniają. Potentatem pod względem „całościowego bogactwa” były oczywiście Stany Zjednoczone, które w 2008 r. dysponowały zasobami wartymi w cenach 2000 r. 117,8 bln dolarów, przy czym średniorocznie przybywało im po 0,7 proc. Na drugim miejscu jest Japonia (55,1 biliona dolarów i 0,9 proc. średniorocznego wzrostu), a dopiero na trzecim Chiny (20 bilionów), które w ujęciu IWR tylko nieznacznie wyprzedzały Niemcy (19,5 biliona dolarów).

Państwo Środka znika z czołówki zestawienia, gdy zmierzyć wartość bezwzględną inclusive wealth per capita. Tu dominatorem jest Japonia, gdzie „całkowite bogactwo” przypadające na jednego mieszkańca wynosiło w 2008 r. 435,5 tys. dolarów. Natomiast w przepotężnych w medialnym i politycznym przekazie Chinach inclusive wealth per capita to marne 15 tys. dolarów, podczas gdy w biednym Ekwadorze było to 25,6 tys. dolarów.

Warto rozebrać japońskie bogactwo per capita na główne składowe. Z kwoty 435,5 tys. dolarów 118,2 tys. dolarów (27 proc.) przypadło na zasoby (aktywa) produkcyjne, 312,4 tys. dolarów dał kapitał ludzki (72 proc.), a wykorzystanie zasobów naturalnych dodało jedynie 4 900 dolarów (1 proc.). Japonia okazała się ponadto jedynym krajem wśród przebadanych 20, który odnotował jednocześnie wzrost IWI i wzrost zasobów naturalnych, a to wskutek bardzo intensywnego zalesiania.

Przewodnictwo i struktura całkowitego bogactwa Japonii dopuszcza zaryzykowanie w miarę karkołomnej i jednocześnie w miarę uprawnionej tezy, że tkwi Japonia od 20 lat w stagnacji, także dlatego, że Japończycy mają już tyle, że więcej mieć już im się nie chce. Trzeba jednak dodać natychmiast, że nie jest to wniosek autorów raportu, lecz został wyciągnięty z jego uważnej lektury.

To zajęcie pożyteczne. Z tablic zamieszczonych w aneksie można wydłubać mnóstwo ciekawostek. Arabia Saudyjska zmniejszyła np. od 1990 do 2008 r. swoje zasoby paliw kopalnych o 37 mld dolarów (uwaga: ta liczba określa saldo wydobycia po niższych kiedyś cenach i zasobów liczonych wg cen z XXI wieku), które w wyrazie gotówkowym są jej największym i niemal jedynym źródłem przychodów, ale kapitału ludzkiego przybyło jej w tym samym okresie za 1000 miliardów.

Pompując ropę Arabia Saudyjska jakby biednieje z roku na rok, ale kształcąc za dochody z niej swoje dzieci –zamożnieje. Problem polega jednak na tym, że gdyby ropy zabrakło, to w obecnych warunkach bardzo źle jest z automatyczną monetyzacją efektów edukacji i lepszego zdrowia. To zaś prowadzi nieuchronnie do konkluzji, że matką wszystkiego dobrego jest harmonia, odpowiednie proporcje i umiarkowanie, zwane z angielska jednym słowem „sustainability”.

Jan Cipiur

(CC BY-NC indie Brainbitch)
opr. DG/ CC by Renato Ganoza
Całkowite-bogactwo bieda

Otwarta licencja


Tagi