Jak ściągnąć inwestorów i nie zostać montownią

Niektórym państwom rozwijającym się w uprzemysłowieniu pomogło przyłączenie się do międzynarodowych łańcuchów dostaw, inne natomiast znalazły się przez to na uboczu. O sukcesie decyduje połączenie aktywnego propagowania inwestycji z działaniami, które umożliwią inwestorom wpasowanie pochodzącej z nowego miejsca produkcji do międzynarodowej sieci dostawców.
Jak ściągnąć inwestorów i nie zostać montownią

Rewolucja w dziedzinie technologii umożliwiających globalną komunikację spowodowała spadek kosztów koordynowania prac prowadzonych w bardzo od siebie oddalonych miejscach i umożliwiła istnienie rentownych łańcuchów dostaw o dużym rozproszeniu geograficznym. W przeciwieństwie do spadku kosztów transportu, który napędzał handel towarami pod koniec XIX w. i w XX w., w tym drugim procesie pojawiają się międzynarodowi inwestorzy, którzy w państwach rynków wschodzących błyskawicznie doprowadzili branże przemysłowe do granicy standardu technologii i praktyk zarządzania. To upraszcza strategię rozwojową państw rynków wschodzących, nie muszą już bowiem samodzielnie tworzyć łańcuchów dostaw. Wystarczy, że dołączą do łańcuchów już istniejących i czekających na ich udział.

Międzynarodowe inwestycje w produkcję przemysłową zapewniają o wiele więcej możliwości działania – szczególnie w branżach wymagających średnich i wyższych kwalifikacji – niż się powszechnie zakłada. Przyjmuje się często, że bezpośrednie inwestycje zagraniczne w zakłady produkcyjne i montownie to rezultat poszukiwań regionów o najniższych płacach. Takich, w których można zlecać produkcję wymagającą niewielkich kwalifikacji. W dzisiejszym świecie rzeczywistość przedstawia się jednak całkiem inaczej. Z zebranych w bazie UNCTAD danych dotyczących bezpośrednich inwestycji zagranicznych wynika, że w ostatnim okresie, dla którego dysponujemy danymi (lata 2009–2011), napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych w produkcję tam, gdzie wymagane są kwalifikacje na poziomie średnim, a więc do zakładów wytwarzających sprzęt transportowy, maszyny produkcyjne, sprzęt elektroniczny i urządzenia elektryczne, przyrządy naukowe, sprzęt medyczny, chemikalia oraz produkty gumowe i z tworzyw sztucznych, jest niemal dziesięciokrotnie większy niż do miejsc, gdzie potrzebne są niewielkie kwalifikacje, a działalność wymaga dużego nakładu pracy (np. produkcja odzieży, obuwia i zabawek).

Te napływy stają się coraz większe. W latach 1990–1992 inwestycje w działalność wymagającą wyższych kwalifikacji były mniej więcej pięciokrotnie większe od inwestycji w produkcję, do której wystarczą kwalifikacje niższe. W latach 2005–2007 były już 14-krotnie większe.

Dla państw rozwijających się są to cenne rodzaje działalności. Informacje uzyskiwane podczas badań prowadzonych przez Międzynarodową Organizację Pracy (ILO) w sektorach przemysłowych państw rynków wschodzących świadczą o tym, że podmioty zagraniczne inwestujące w branże i zajęcia wymagające wyższych kwalifikacji płacą swoim pracownikom zatrudnionym na podstawowych stanowiskach produkcyjnych dwa, trzy razy więcej, a osobom pracującym na stanowiskach technicznych i nadzorczych być może aż dziesięć razy więcej, niż uzyskują pracownicy na porównywalnych stanowiskach w organizacjach międzynarodowych, w których potrzeba mniejszych kwalifikacji (zob. ILO, Decent Work: A Perspective from the MNE Declaration to the Present, Geneva 2007).

Okazało się jednak, że dość trudno przyciągnąć międzynarodowe korporacje produkcyjne, aby inwestowały w nowe sektory w niezbadanych miejscach świata rozwijającego się. (>>zobacz jak jest w Polsce) Dlaczego tak się dzieje? Jednym z oczywistych powodów są kiepskie warunki środowiska biznesowego i nieprzyjazne nastawienie wobec inwestorów. Ricardo Hausmann i Dani Rodrik wywodzą jednak, że na tym sprawa się nie kończy (zob. R. Hausmann, D. Rodrik, Economic development as self-discovery, „Journal of Development Economics” 72, nr 2/2003, s. 603–633; R. Hausmann, D. Rodrik, Self-Discovery in a Development Strategy for El Salvador. „Economia: Journal of the Latin American and Caribbean Economic Association”, 6[1], jesień 2005 r., s. 43-102). Nawet te państwa rozwijające się, które skutecznie wdrażają cenne reformy, często nie radzą sobie dobrze z pozyskiwaniem bezpośrednich inwestycji zagranicznych dla sektorów i zakładów wymagających średnio i wysoko wykwalifikowanej siły roboczej.

Problem z nakłonieniem podmiotów inwestujących w produkcję do przetestowania niezbadanych miejsc, aby tam zorganizować produkcję, wynika z kombinacji asymetrii informacji oraz konieczności „odkrywania kosztów” kłopotów z alokacją. Ten sam powód, przez który niezwykle istotne jest takie „odkrywanie kosztów”– odkrywanie nowych informacji o produkcji, którymi można się dzielić w całej gospodarce – tłumaczy także to, dlaczego podaż jest niedostateczna. Koszt sprawdzenia nowych rozwiązań przedsiębiorca musi ponosić samodzielnie – przyjąć go, gdy nie odniesie sukcesu, natomiast korzyści wynikające z sukcesu zostają uspołecznione, ponieważ naśladowcy chętnie wykorzystują każde zapewniające zyski odkrycie. Takie funkcjonowanie rynku stwarza problem alokacji dla pionierskich inwestorów wchodzących do danej branży. Ten problem należy pokonać poprzez dopłaty do działań podejmowanych przez pierwszych inwestorów w jakimś sektorze.

Spojrzenie na fakty ujawnia jednak, że fundamentalne pojęcia zastosowane w tym modelu są w pewnej – znaczącej – mierze oparte na błędnych założeniach, co powoduje ważne konsekwencje dla procesu opracowywania polityki w państwie, do którego mają trafiać inwestycje.

Dowody empiryczne: cztery przypadki

Aby poddać próbie model Ricarda Hausmanna i Daniego Rodrika, należałoby mieć olbrzymią bazę danych, w której zebrano by informacje o doświadczeniach poszczególnych państw starających się przyciągnąć bezpośrednie inwestycje zagraniczne, z danymi w skali mikro dotyczącymi problemów alokacyjnych, wad rynków teleinformatycznych i o koordynacyjnych efektów zewnętrznych powodowanych przez politykę władz (powstają one, gdy działalność na pewnym obszarze trzeba skoordynować z działaniami w innym rejonie – np. firma oferująca usługi telekomunikacyjne w wielu państwach musi skoordynować obiekty, przygotowując zasadniczą sieć, która będzie działać we wszystkich tych krajach).

Taka baza danych nie istnieje i zapewne będzie trudno podać przybliżenia tak subtelnych zmiennych. Wobec tego w tym materiale idziemy w przeciwną stronę, wyciągając wnioski z czterech sytuacji, co do których dysponujemy dostateczną liczbą szczegółów na poziomie mikro. Pozwalają one zorientować się, jak nakłaniać do bezpośrednich inwestycji zagranicznych w nową działalność wymagającą kwalifikacji na poziomie średnim i wyższym i umożliwiają ustalenie wad rynku i przeszkód utrudniających rozwój łańcuchów dostaw.

Kostaryka: infrastruktura i kształcenie

Kostaryka to przypuszczalnie najdokładniej przeanalizowany przypadek państwa starającego się przyciągnąć międzynarodową korporację (Intel) potrzebującą pracowników o wyższych kwalifikacjach jako inwestora wiodącego, który miał zapewnić, że kraj wzniesie się na wyższy od produkcji tekstyliów (podstawa jego eksportu) poziom rozwoju. Do 1994 r., kiedy urząd prezydenta objął Jose Figueres, Kostaryka wdrożyła już pewne reformy, które dziś nazwano by podnoszeniem wskaźników łatwości prowadzenia interesów w gospodarce krajowej. Prezydent osobiście kierował propagującą inwestycje agencją CINDE, aby badać potrzeby branży teleinformatycznej i zainteresować Kostaryką producenta mikroprocesorów.

Gdyby o Kostaryce powiedziano, że rynki teleinformatyczne działały tam wadliwie, byłoby to za mało. Intel w ogóle nie zwracał uwagi na ten kraj i przez ponad dwa lata szefowie koncernu nawet nie chcieli się spotkać z nikim z CINDE, aby się choćby zastanowić nad inwestycją.

Czy problem wynikał z asymetrii informacji? Agencja CINDE dostarczyła negocjatorom Intela szczegółowych informacji o warunkach gospodarczych, ustawach o inwestycjach i obowiązujących przepisach. Ostatecznie jednak 19 sesji pertraktacji między kostarykańską agencją propagującą inwestycje a Intelem zdominowały rozmowy o działaniach, które miały upewnić szefów koncernu, że nową fabrykę półprzewodników w Kostaryce będzie można bez trudu włączyć do globalnej sieci produkcyjnej, od której zależy konkurencyjność firmy na rynkach międzynarodowych. Do tych działań należały: remont państwowego lotniska ze specjalnymi obiektami dla ładunków Intela oraz nowa podstacja w państwowej sieci energetycznej dla przyszłej fabryki koncernu.

Tej modernizacji i rozbudowie infrastruktury towarzyszyły inne działania. Rząd Josego Figueresa utworzył partnerstwo publiczno-prywatne, w którym państwowy uniwersytet techniczny (Instituto Tecnológico de Costa Rica) wspólnie z Intelem opracował program kursów dla informatyków, kadr nadzorczych, inżynierów i menadżerów.

Malezja: rozwój siły roboczej i port lotniczy

Intensywna akcja promowania inwestycji w Malezji zaowocowała tym, że na początku lat 80. XX w. firmy ze światowej branży elektronicznej zainwestowały w strefy przetwórstwa eksportowego wokół międzynarodowego portu lotniczego w stanie Penang, gdzie zapewniono warunki sprzyjające rozwojowi działalności biznesowej. Wzniesiono montownie taniego sprzętu oraz zakłady zajmujące się masową produkcją obwodów drukowanych.

Podobnie jak rząd kostarykański, malezyjskie władze chciały skłonić międzynarodowe firmy inwestujące w branży elektronicznej do podniesienia poziomu produkcji – budowania bardziej złożonych podmontowni i fabryk bardziej skomplikowanych produktów końcowych i powierzania projektowania lokalnym zakładom. Aby to osiągnąć, Korporacja Rozwoju Stanu Penang do obowiązku propagowania inwestycji dodała w 1989 r. dbałość o kompetencje, powołując w tym celu Korporację Rozwoju Kwalifikacji w Stanie Penang. Działając pod auspicjami komitetu kierowniczego z koncernami Motorola, Hewlett-Packard i Intel na czele, korporacja nakłoniła 24 przedsiębiorstwa do przeznaczenia sprzętu i wysłania przedstawicieli kadr zarządzających, aby wykładali na sfinansowanej przez stan nowej uczelni. Po siedmiu latach (w 1996 r.) w badaniach przeprowadzonych przez USAID Korporacja Rozwoju Kwalifikacji w Stanie Penang znalazła się w dziesiątce wiodących instytucji z całego świata zajmujących się rozwojem siły roboczej. Jeśli chodzi o modernizację, unowocześniła w tym okresie infrastrukturę w parkach przemysłowych wokół międzynarodowego portu lotniczego. Stosując intensywny lobbing, władze malezyjskie zaczęły planować Multimedia Super IT Corridor, a w 2005 r. uznały Penang za pierwsze w kraju cybermiasto.

Maroko: splot szczęśliwych przypadków

Napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do Maroka zaczął wzrastać po liberalizacji handlu w 1994 r. i reformie prawa o inwestycjach z 1995 r., ale nadal trafiały one przede wszystkim tam, gdzie wystarczały najniższe kwalifikacje, a płace były najniższe.

Zmiana profilu marokańskiego eksportu, w wyniku której wywożono więcej wymagających wyższych kwalifikacji towarów przemysłowych, w pewnym stopniu nastąpiła wskutek zbiegu szczęśliwych okoliczności. Podnoszenie poziomu marokańskiego eksportu zaczęło się w zaskakującej branży – w sektorze przestrzeni powietrznej i kosmicznej. Proces ten zapoczątkował Seddik Belyamani, Marokańczyk, który został prezesem Boeinga odpowiedzialnym za sprzedaż na świecie. W 1997 r. Belyamani rozpoczął w koncernie trwające ponad rok wewnętrzne badania, aby ustalić, jakie komponenty maszyn wykorzystywanych w przestrzeni powietrznej i kosmicznej można by bezpiecznie produkować w Casablance. Współpracując z Hamidem Benbrahimem el-Andalusim, który zajmował jedno z najwyższych stanowisk w Royal Air Maroc, Boeing założył z tymi liniami i marokańską firmą Labinal spółkę joint venture Matis, której zlecono tworzenie wiązek przewodów w marokańskich zakładach.

Maroko to wyjątek potwierdzający regułę, jeśli chodzi o konieczność zdecydowanego i skutecznego propagowania inwestycji. Partnerstwo utworzone z inicjatywy wspomnianych osób nadrobiło zaniedbania marokańskiej agencji Investir au Maroc, która miała propagować inwestycje, a której Bank Światowy wystawiał mierne oceny. Ze związkiem zawodowym pracowników zakładów metalurgicznych oraz ministerstwami pracy, przemysłu i finansów zorganizowali oni ponadto szkolenia zawodowe, współfinansując Instytut Szkoleń Aeronautycznych.

Niewiele później, w 2001 r., w Maroku zaczęto planować zakrojoną na wielką skalę rozbudowę i remont obiektów portowych w Tangerze, na części wybrzeża wysuniętej najbardziej na północ, nieco na zachód od Gibraltaru. Prace zakończono w 2007 r. Władze Maroka w 2009 r. osiągnęły to, że Renault zdecydował się zostać inwestorem wiodącym w zakładach motoryzacyjnych w kompleksie Tanger-Med, gdzie uruchomiono także publiczno-prywatny ośrodek szkoleń. Zakłada się, że obiekty portowe należące do drugiej fazy przedsięwzięcia Tanger-Med uzyskają pełną przepustowość w 2015 r. Możliwy będzie przeładunek 8 mln kontenerów i 2 mln pojazdów oraz obsługa 7 mln pasażerów.

Sprawniejsza agencja propagowania inwestycji (Agence Marocaine de Development des Investissements), którą kieruje najważniejszy negocjator porozumień handlowych zawartych przez Maroko z UE i USA, nakłania wielkich producentów części motoryzacyjnych do pójścia w ślady Renaulta i rozpoczęcia działalności w Tanger-Med.

Czechy: sprawna agencja wspierająca inwestycje

Założona w 1992 r. agencja CzechInvest zaczęła od docierania do inwestorów działających w przemyśle lekkim. Jeszcze przed przystąpieniem Czech do UE (2004 r.) agencja od 2001 r. skupiała się na podmiotach inwestujących w działalność wymagającą większych nakładów prac inżynieryjnych. Z tego powodu zatrudniała pracowników z doświadczeniem w sektorach motoryzacyjnym, przestrzeni powietrznej i kosmicznej, informatycznej oraz elektronicznej.

Czechy tradycyjnie były bardzo mocne w dziedzinach technicznych – około 1/3 wszystkich absolwentów uczelni uzyskuje tytuł właśnie w nich. Agencja CzechInvest zapoczątkowała partnerstwa publiczno-prywatne w celu organizowania kursów i szkoleń. Włączyły się do tego zagraniczne przedsiębiorstwa, współpracując z praskim Czeskim Uniwersytetem Technicznym oraz innymi uczelniami technicznymi w Pilznie, Libercu, Pardubicach, Brnie, Zlinie i Ostrawie. (>>jak sie łowi inwestora u naszych sąsiadów)

Jednocześnie, aby zachęcać do budowy parków biznesowych, władze centralne upoważniły agencję do zwrotu części kosztów inwestycji (poprzez tzw. construction grants). CzechInvest stał się stroną przy współfinansowaniu kompleksów inwestycyjnych z wykorzystaniem funduszy strukturalnych UE. W latach 2004–2013 zapewnił pomoc infrastrukturalną ponad 100 strefom przemysłowym, pozyskując około 28 mld dol. kapitału inwestycyjnego, przede wszystkim dla sektorów motoryzacyjnego i inżynierii precyzyjnej.

>>czytaj więcej: Raport KPMG o strefach ekonomicznych

Wnioski i konsekwencje dla polityki

Te cztery przypadki zwracają uwagę na konieczność intensywnego propagowania inwestycji, aby pokonać poważne niedoskonałości rynków teleinformatycznych. Najważniejszym składnikiem, który przyciąga pionierskich inwestorów, nie jest jednak asymetria informacji. Ci pierwsi inwestorzy potrzebują raczej konkretnych zapewnień, że nowe zakłady produkcyjne mogą się bez przeszkód włączyć do swoich światowych sieci dostawców. Zapewnień, które przybierają postać pakietów programów modernizacji infrastruktury oraz porozumień w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, które zapewnią szkolenia zawodowe.

W omawianych tu czterech przypadkach nie pojawiły się jakiekolwiek problemy alokacyjne. W Kostaryce nic nie wskazuje na to, aby pionierski Intel po początkowej inwestycji w wysokości 115 mln dol. w 1997 r. przyhamował przez to, że nie uzyskiwał dostatecznej stopy zwrotu. Jeśli coś się zmieniło, to korzyści, kiedy pojawili się inni inwestorzy. Po pierwszej fabryce Intel zbudował następną, a później dodał jeszcze światowy ośrodek dystrybucyjny. W ciągu 15 lat od 1997 r. Intel zainwestował w Kostaryce jeszcze 900 mld dol., a liczbę zatrudnionych Kostarykan zwiększył z 500 do 2,8 tys. W 2014 r. koncern zrezygnował ze składania tam półprzewodników i zajął się produkcją oprogramowania.

W Malezji amerykańskie i europejskie firmy, które w największym stopniu przyczyniły się do podniesienia poziomu produkcji zakładów elektronicznych (głównie Motorola, Texas Instruments, Hewlett-Packard i Philips) systematycznie dodawały coraz bardziej złożone operacje i zadania projektowe. Boeing rozwijał działalność w Maroku, gdy w tych samych parkach przemysłowych zakłady uruchamiały Airbus, SNECMA, Bombardier i Embraer. W Czechach budowę i modernizację zakładów motoryzacyjnych, elektronicznych i inżynierii precyzyjnej prowadzono na coraz większą skalę bez przeszkód od 2000 r. do wielkiej recesji z 2008 r.

Przez przedstawione tu fakty uzyskuje się nową perspektywę, z której podczas debaty należy spoglądać na dotowanie pionierskich inwestorów. Z perspektywy księgowania kosztów przerwy w dostawach energii elektrycznej, opóźnienia w portach morskich czy lotniczych, niedobory pracowników technicznych bądź strajki pracowników protestujących przeciwko zwolnieniom można wprowadzić do arkusza kalkulacyjnego, który wykazuje koszty dodane działalności biznesowej. Ale upewnianie inwestora o kontroli jakości w procesie produkcyjnym oraz szybkości i pewności włączenia nowych zakładów do globalnej sieci dostawców przedsiębiorstwa nie może się odbywać tylko przez to, że zapewni się większe dopłaty, obniży stawki podatkowe czy zaproponuje koszty nakładów niższe od cen rynkowych.

Państwo zabiegające o inwestycje musi zacząć od uśmierzenia obaw inwestora, czy możliwa będzie bezproblemowa integracja zakładów ze światową siecią, jednocześnie z pertraktacjami modernizując infrastrukturę i organizując kursy zawodowe. W krajach pozyskujących inwestorów wpływa to bezpośrednio na upoważnienia przyznawane agencjom oraz międzyministerialnym komisjom propagującym inwestycje i na przydzielane im zasoby. Oznacza to również, że pewną rolę nadal mają do odegrania zewnętrzne instytucje pomocowe, m.in. Bank Światowy czy regionalne banki rozwojowe, których zadanie polega na pomocy w zaprojektowaniu i sfinansowaniu pakietów przedsięwzięć infrastrukturalnych i edukacyjnych koniecznych do skutecznego propagowania inwestycji.

Theodore H. Moran wykłada na School of Foreign Service przy Uniwersytecie Georgetown.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w VoxEU.org (tam dostępna jest pełna bibliografia). Tłumaczenie i publikacja za zgodą wydawcy.


Tagi