Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Na Węgrzech narasta nie notowana bieda

Węgrzy biednieją i gołym okiem widać, że w ostatnich 3-4 latach proces ten nabiera tempa. Danych na potwierdzenie tej tendencji szukać trzeba jednak ze świecą i również to jest przygnębiającym efektem pewnego niedostatku. Centralny Urząd Statystyczny (KSH) nie publikuje mianowicie informacji na ten temat, wymawiając się brakiem wystarczających środków na badania.
Na Węgrzech narasta nie notowana bieda

Viktor Orban (CC By European Peoples Party)

Złamanie utartej praktyki regularnego publikowania oficjalnych informacji statystycznych w sprawie ubóstwa nastąpiło przed tegorocznymi wyborami do parlamentu, które odbyły się w kwietniu. Pieniądze na to nie znalazły się do dzisiaj, więc trzeba było spróbować KSH wyręczyć. W tutejszej opinii poznanie wielkości i zasięgu zjawiska ubóstwa oraz dokonanie porównań z sytuacją w tym zakresie w państwach Unii Europejskiej jest jak najbardziej na rzeczy. Rząd węgierski szykuje otóż na następne lata poważne posunięcia, które – jak twierdzą jednogłośnie eksperci – nie dość, że nie zahamują procesu biednienia społeczeństwa, to wręcz go pogłębią.

Winien kryzys, czy polityka socjalna?

W listopadzie Węgierska Akademia Nauk (MTA) poświęciła ubóstwu specjalną konferencję naukową. Zwrócono uwagę, że powodem narastania niedostatku na Węgrzech jest nie tyle światowy kryzys finansowy roku 2008, czy sytuacja na tutejszym rynku pracy, co polityka socjalna rządu. Wskazano, że z roku na rok maleją systematycznie środki przeznaczane na wspieranie tych kręgów społeczeństwa, które żyją w najgorszych warunkach, mają coraz trudniejszy dostęp do pracy, które z braku odpowiedniej wiedzy, kwalifikacji i umiejętności wypadają z rywalizacji o godziwe zarobki, dla których jedynym środkiem utrzymania pozostaje w tej sytuacji zapomoga socjalna.

Wyręczając Centralny Urząd Statystyczny, Instytut Socjologii MTA opracował na podstawie danych europejskich służb statystycznych (Eurostat) obszerny raport o biedzie. Jednym z mierników była tzw. deprywacja, czyli poczucie niesprawiedliwości w dostępie do dóbr materialnych i niematerialnych. Udział osób doświadczających ciężkiej deprywacji objawiającej się brakiem dostępu do co najmniej 4 z 9 podstawowych rodzajów konsumpcji (np. ogrzewanie mieszkania, odpowiedni udział mięsa w codziennej diecie itp.) wzrósł na Węgrzech w latach 2009 -2013 z 20,3 proc. do 26,8 proc., podczas gdy przeciętna unijna wynosi 9,6 proc. Bolesne jest porównanie z państwami Grupy Wyszehradzkiej. Na Słowacji wskaźnik ten wynosi obecnie 10,2 proc., a w Polsce 11,9 proc.

Proporcja ludzi jeszcze nie biednych, ale zagrożonych popadnięciem w biedę wzrosła tu w tym samym okresie z 29,6 proc. do 33,5 proc. Średnia europejska wynosi dla tej grupy 24,5 proc., a w Polsce jest to obecnie 25,8 proc. Nie zaobserwowano jednocześnie zmiany wskaźnika pokazującego liczbę ludzi żyjących w rodzinach, których dorośli członkowie mają pracę przez 20 proc. dni w roku. Według specjalistów, brak zmiany tego wskaźnika w badanym okresie wskazuje, że za narastanie biedy nie odpowiadają procesy na rynku pracy czy kryzys gospodarczy.

Gdzie bieda piszczy najbardziej

W roku 2013 było w Unii pięć państw, w których zagrożenie popadnięciem w biedę dotyczyło ponad jednej trzeciej ludności. Były to w kolejności: Bułgaria – 48 proc., Rumunia – 40,4 proc., Grecja – 35,7 proc., Łotwa – 35,1proc. i Węgry – 33,1 proc. W Polsce ten sam wskaźnik spadł z 30,5 proc. w roku 2008. do 25,8 proc. w roku 2013. W większości krajów UE w ciągu lat 2008-2013 zagrożenie biedą wzrosło, ale były wyjątki. Z tendencji wyłamała się m.in. wspomniana już Polska, a także Rumunia (spadek z 44,2 do 40,4 proc.), czy Austria (spadek z 20,6 do 18,8 proc). Były też państwa wykazujące się wprawdzie poprawą tego indeksu, ale minimalną – na Słowacji, w Czechach i we Francji zmalał on o ok. 1 punkt procentowy.

Najsmutniejsza wśród czarnych liczb dotyczy dzieci żyjących w biedzie. Węgry są pod tym względem w Europie na szarym końcu zestawienia, razem z Bułgarią i Rumunią. Ocena tego faktu jest tym bardziej przybijająca, że Węgry są jedynym państwem UE, gdzie bieda dotykająca dzieci rosła w ostatnich latach, podczas gdy w pozostałych 27 państwach Unii udało się takie przykre procesy zahamować lub nawet odwrócić. Przykładem tego drugiego jest Rumunia.

Jak państwo będzie pomagać

Co w tej sytuacji planuje rząd Viktora Orbána? Sądząc na podstawie składanych deklaracji politycznych, nic dobrego. Przed wyborami premier mocno zaakcentował, że jego rząd nikogo nie zostawi na poboczu drogi prowadzącej od społeczeństwa dobrobytu do społeczeństwa pracy. Według Orbána, idea społeczeństwa dobrobytu poniosła ogólnoświatową porażkę i nie czeka ją już żadna przyszłość. Celem węgierskiego premiera jest doprowadzenie do tego, żeby w roku 2018 już ani jeden obywatel Węgier nie otrzymywał zapomogi socjalnej, uzupełniającej (niewystarczające) dochody osiągane z pracy. Stwierdził, że „zapomogi nie będą nikomu potrzebne, ponieważ wszyscy będą mieli pracę, z której będą mogli żyć godziwie, stając się nawet coraz zamożniejsi”. Zsuzsa Ferge socjolog, członek zwyczajny Węgierskiej Akademii Nauk ripostowała podczas konferencji w sprawie biedy nad Dunajem, że „rząd nie, że tyle nie zostawi półtora miliona biednych Węgrów na poboczu, ale począwszy od roku 2015 będzie wypychał ich do rogu”.

Idea i zamysł rządu Orbána polega na tym, że ze strony państwa warunkiem jakiegokolwiek wsparcia finansowego o charakterze socjalnym jest podejmowanie pracy. Kto zatem nie pracuje, nie zasługuje na żadną zapomogę i od roku 2018 ma takiej nie dostać. Socjologowie rysują katastrofalny obraz przyszłych skutków takiego podejścia. Zsuzsa Ferge twierdzi wręcz, że „rząd systematycznie wypiera biednych ze społeczeństwa. W praktyce prowadzi przeciwko nim wojnę.” Ocenia, że dzieje się tak w warunkach, kiedy już dzisiaj są oni w sytuacji beznadziejnej, bez realnych szansy wydostania się z pułapki biedy.

Wysokość zasiłku rodzinnego nie była zwiększana od 2008 r. Skutkiem była utrata 25 proc. jego realnej wartości. W przypadku rodziny z trójką i większą liczbą dzieci jego wysokość wynosi 16 tysięcy forintów (230 złotych) na każde dziecko. Z poważnej pomocy państwa rodziny węgierskie wychowujące dzieci korzystają tylko wtedy, gdy mają godziwe zarobki, bowiem dokonują wówczas odpisów od podatku dochodowego przysługujących na każdego potomka. Osoby bez pracy lub zarabiające niewiele, nie mają z czego dokonać takich odpisów, co zostawia je poza zasięgiem pomocy ze strony państwa. Od roku 2018 ludzie z najmniejszymi dochodami i niepracujący nie otrzymają od swego państwa na dzieci nic.

Pierwsze oznaki nowej polityki socjalnej widać już w projekcie budżetu na rok 2015, w którym wydatki na cele socjalne są o połowę mniejsze niż w roku 2010. Zdaniem organizacji społecznej o nazwie „Węgierska Sieć Przeciwko Biedzie”, realizacja planów uwarunkowania wypłat zasiłków rodzinnych od zatrudnienia rodziców przyniesie skutki tragiczne. Według jej wyliczeń, pozbawionych środków do życia zostałoby wówczas 200-250 tysięcy dzieci z najbiedniejszych rodzin.

Bezrobotni trwale bezrobotni

Warto tu wspomnieć, że rząd Viktora Orbána zlikwidował typowy zasiłek dla bezrobotnych. W jego miejsce wprowadzono tzw. „zapomogę zastępującą zatrudnienie”. Bezrobotni otrzymują ją przez 3 miesiące w jednakowej dla wszystkich wysokości 22 800 forintów stanowiącej równowartość 300 złotych. Wypłata obwarowana jest warunkami. Zapomogę zastępująca zatrudnienie pobierać może tylko jedna osoba w rodzinie, a podczas tych trzech miesięcy osoba korzystająca z tego wsparcia ma obowiązek przyjęcia każdej propozycji podjęcia tzw. pracy komunalnej. Wynagrodzenie netto za wykonywanie tego rodzaju prac wynosi 50 tysięcy forintów, czyli mniej więcej 700 złotych.

W roku 2013 było na Węgrzech 264 tysięcy osób bezrobotnych, nie korzystających przy tym ani z zapomogi dla bezrobotnych, ani z żadnej innej formy świadczeń socjalnych. W roku 2015 do grupy tej dołączy prawdopodobnie (licząc razem z członkami rodzin) następne 500 tysięcy osób. Dodać trzeba, że ze względu na upokarzająco niską wysokość zasiłku oraz przymus przyjmowania każdej oferty prac komunalnych, dużo Węgrów w ogóle nie zabiega o wsparcie po utracie pracy.

Opisany wyżej zasiłek rodzinny otrzymać można pod warunkiem regularnego uczęszczania dzieci do szkoły. Dyscyplina objąć ma teraz także przedszkolaków – nieobecność maluchów w przedszkolu spowoduje utratę zasiłku.

Jednym z podstawowych wyróżników planowanych zmian w systemie pomocy socjalnej jest odejście od normatywności i zastąpienie reguł powszechnych zbiorem zasad subiektywnych, stanowionych przez samorządy terytorialne, na podstawie własnych zapatrywań oraz założeń i na prośbę petenta. Jak to może działać widać już dzisiaj, kiedy zdarza się, że pomoc socjalną otrzymać może wyłącznie taka osoba, na której podwórku jest porządek i podlewane są regularnie kwiaty.

Najbardziej kontrowersyjnym instrumentem rządu premiera Orbána w walce z bezrobociem jest jednak praca komunalna, która stanowi wśród wydatków socjalnych jedyny szybko rosnący tytuł budżetowy. Jeśli w roku 2010 wydatki na ten cel wyniosły 59,1 mld forintów, to w projekcie budżetu na 2015 r. zapisano już 270 mld forintów, tj. nieco mniej niż 4 mld złotych. W przyszłym roku liczba zatrudnionych przy pracach komunalnych osiągnąć może ćwierć miliona. Byłoby to o 50 tys. więcej niż w roku bieżącym.

Najwięcej krytyki prace komunalne zbierają za uniemożliwianie powrotu na normalny rynek pracy. Powroty z tego rodzaju zatrudnienia do gospodarki realnej liczone są w pojedynczych punktach procentowych. Rozwiązanie to jest mocno problematyczne także dlatego, że państwo płaci za czynności rudymentarne i prace wykonywane ręcznie zamiast przez maszyny. Prace komunalne nie tylko konserwują beznadzieję ludzi zatrudnionych kiedyś na normalnych etatach, czy umowach, lecz tworzą ponadto niezdrową konkurencję na normalnym rynku pracy, podkopując pozycję i argumentację osób od zatrudnionych etatowo np. w przedsiębiorstwach oczyszczania miasta.

Z drugiej strony, prace komunalne są przedmiotem dużego pożądania, zwłaszcza wśród osób bez dobrego zawodu i odpowiedniego wykształcenia. Jest tak zwłaszcza w regionach dotkniętych najwyższym bezrobociem, w małych miasteczkach i na wsiach. Dochodzi do tego, że prace komunalne są przedmiotami politycznego handlu. W prasie często przeczytać można np., że w niektórych miejscowościach warunkiem otrzymania pracy komunalnej jest głosowanie na odpowiedniego kandydata na wyborach komunalnych czy parlamentarnych.

 

Viktor Orban (CC By European Peoples Party)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Praca dla uchodźczyń z Ukrainy

Kategoria: Analizy
Czy gdyby rozpętana przez Rosję wojna z Ukrainą trwała dłużej niż góra dwa miesiące lub gdyby z hipotetycznych dziś powodów powrót uchodźców do Ojczyzny był niemożliwy przez np. najbliższy rok, to czy bylibyśmy w stanie zapewnić im w Polsce pracę? Trudne pytanie, ale trzeba spróbować na nie odpowiedzieć.
Praca dla uchodźczyń z Ukrainy