Najpierw wydajność, potem wynagrodzenia

Część ekonomistów, nie wyłączając prezesa NBP, jest zdania, że wynagrodzenia są zbyt niskie, a ich szybszy wzrost nie zagroziłby stabilności gospodarki. Przeciwnie – szybciej rosnąca siła nabywcza ludności zwiększyłaby popyt wewnętrzny i przyspieszyła wzrost PKB. Co więcej - wyższe wynagrodzenia stanowiłyby bodziec dla innowacyjności. Ten ostatni argument ma również oponentów.
Najpierw wydajność, potem wynagrodzenia

(infografika Dariusz Gąszczyk)

Wyższe wynagrodzenia mogą zachęcać do intensywniejszego poszukiwania sposobów na obniżanie kosztów co prowadzi do wzrostu innowacyjności, a tym samym produktywności. W dłuższym okresie mogłoby się to przyczynić do zmiany struktury gospodarczej. Firmy, nie mogąc konkurować niskimi kosztami pracy, preferowałyby działalność dającą wyższą wartość dodaną.

Nie ma niestety dowodu na potwierdzenie hipotezy, że wyższe płace wymuszałyby innowacyjność. Trudno znaleźć przykłady takiej relacji na świecie.

Płace rosną

Wynagrodzenia większości Polaków, zatrudnionych poza sferą budżetową kształtują się na rynku i zależą od wydajności pracy. Z jedną istotną różnicą. Tam gdzie silna jest pozycja monopolistyczna firm lub/i silne są związki zawodowe (np. w górnictwie, energetyce), wynagrodzenia są wyższe niż wynikałoby to z krańcowej wydajności pracy. Również zatrudnienie w tych branżach jest większe niż potrzeby firm. To jest jedną z przyczyn niższej średniej produktywności naszej gospodarki oraz niższych średnich wynagrodzeń brutto, a zwłaszcza netto.

Nie ma niestety dowodu na potwierdzenie hipotezy, że wyższe płace wymuszałyby innowacyjność. Trudno znaleźć przykłady takiej relacji na świecie.

W latach 2000-2014 PKB wzrosło realnie w Polsce o 64,2 proc., zaś wynagrodzenia o 41,9 proc. Przeciętna dynamika PKB wyniosła zatem 3,6 proc., zaś wynagrodzeń 2,5 proc. W ciągu ostatnich piętnastu lat tylko raz – w roku 2008 – średnie wynagrodzenia rosły szybciej niż PKB. Przeciętnie rosły o 1,1 punktu procentowego wolniej. Okres najszybszego wzrostu wynagrodzeń to lata 2006-2008 – przeciętnie 5,1 proc. rocznie.

Zdaniem specjalistów od rynku pracy jedną z przyczyn niższego wzrostu wynagrodzeń w ostatnich latach jest zamrożenie wynagrodzeń w sferze budżetowej oraz zwiększenie wskaźników aktywności zawodowej, na skutek ograniczenia możliwości przechodzenie na wcześniejsze emerytury – z 54,2 proc. w roku 2008 do 56,3 proc. w końcu roku 2014. Można przypuszczać, że spadające bezrobocie i malejąca podaż siły roboczej spowodują wzrost wynagrodzeń w najbliższej dekadzie.

Realne tempo wzrostu wynagrodzeń nie odbiega w Polsce od tempa w krajach naszego regionu. Średnie wynagrodzenie w Polsce było w roku 2014 o 41,9 proc. wyższe niż w roku 2000, w Czechach o 40,8 proc. wyższe, zaś na Węgrzech o 40,4 proc. wyższe.

Zwolennicy tezy o zbyt wolnym tempie wzrostu wynagrodzeń w Polsce zauważają, że dynamika PKB w naszym kraju w ostatnich 15 latach była wyraźnie wyższa niż na Węgrzech, czy w Czechach. Można jednak wysunąć kontrargument. Była wyższa między innymi dlatego, że wynagrodzenia rosły w sposób umiarkowany i zrównoważony, gdy tymczasem na Węgrzech zdarzały się okresy bardzo szybkiego (dwucyfrowego) wzrostu wynagrodzeń, po których następowały spadki. Podobna, choć na mniejszą skalę sytuacja występowała w Czechach. W Polsce nie było w ostatnich 15 latach ani jednego roku ze spadkiem wynagrodzeń realnych. Czechy miały dwa takie lata, a Węgry cztery. Czechy, a zwłaszcza Węgry za bardzo szybki wzrost wynagrodzeń na początku ubiegłej dekady zapłaciły spowolnieniem gospodarczym, nierównowagą i okresowymi spadkami poziomu życia. Polska takiej sytuacji uniknęła.

Fakt, że wynagrodzenia w ostatnich latach rosły wolniej niż PKB przyczynił się do utrzymania stabilności naszej gospodarki. Szybszy wzrost wynagrodzeń spowodowałby zapewne wzrost importu i zwiększyłby deficyt na rachunku bieżącym bilansu płatniczego. Nie stanowi on dziś problemu, ale w ostatnich dekadach kilkakrotnie zbliżał się do niebezpiecznego poziomu.

Wynagrodzenia w Polsce i innych krajach naszego regionu rosną znacznie szybciej niż w krajach Europy Zachodniej. W latach 2000-2010 realne wynagrodzenia w Finlandii wzrosły o 10,4 proc., w Wielkiej Brytanii o 10,2 proc., w Niemczech o 4,5 proc., w Austrii o 6,3 proc., w Hiszpanii o 6,6 proc., we Włoszech o 4,4 proc., w Portugalii o 5,8 proc., w Belgii o 3,7 proc., w Holandii o 0,5 proc. Jedynie we Włoszech wynagrodzenia rosły szybciej niż PKB, które od lat jest w stagnacji.

Realny-wzrost-wynagrodzeń-

GUS (podobnie jak inne ośrodki statystyczne) operuje wielkościami średnimi. Znacznie lepiej subiektywne odczucia dotyczące wynagrodzeń oddaje mediana, czyli wartość, która dzieli populację na dwie równe części. Według GUS w 2012 roku średnie wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło 3521,67 zł, zaś mediana 3115 zł, czyli 88,5 proc. średniej. Połowa zatrudnionych zarabiała mniej niż 3115 zł, połowa zaś więcej. W badaniu z października 2010 r. mediana wyniosła 82 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Udział wynagrodzeń w PKB

Znanym argumentem, podnoszonym przez zwolenników tezy o zbyt niskich wynagrodzeniach w Polsce jest niski i spadający udział wynagrodzeń w PKB. Według aktualnych danych Komisji Europejskiej w roku 2014 wynagrodzenia stanowiły 52,1 proc. PKB Polski. Niższy wskaźnik miały: Rumunia (50,8 proc.), Cypr (52,1 proc.), Litwa (50,8 proc.), Słowacja (49,6 proc.). Średni udział wynagrodzeń do PKB w Unii Europejskiej to 63,8 proc., zaś w piętnastce „starych” członków 64,4 proc.

Niski udział wynagrodzeń w PKB przekłada się też na niski udział wynagrodzeń w wartości dodanej. Warto jednak zauważyć, że bogatsze Czechy mają wskaźnik: wynagrodzenia/PKB niemal identyczny – 52,2 proc., zaś znacznie biedniejsza Bułgaria, gdzie wynagrodzenia są znacznie niższe, 63,3 proc.

(infografiki D. Gąszczyk)

(infografiki D. Gąszczyk)

 

Niższy udział wynagrodzeń w PKB w Polsce wynika z relatywnie niskiej aktywności zawodowej w Polsce, wysokiego udziału zatrudnionych w rolnictwie oraz samozatrudnionych. Polska zajmuje w Unii Europejskiej czwarte miejsce pod względem udziału samozatrudnionych w gospodarce – po Grecji, Włoszech i Rumunii. Według polskich przepisów wynagrodzenia samozatrudnionych są bliskie płacy minimalnej, ale ich rzeczywiste dochody są zwykle wyższe. Przy założeniu, że aktywność zawodowa i udział samozatrudnionych byłyby w Polsce na poziomie średnim Unii Europejskiej, relacja funduszu płac do PKB wyniosłaby nie 52,1 proc., lecz około 58 proc., czyli mniej więcej tyle ile na Węgrzech, w Estonii, czy Irlandii.

Znacznie mocniejszym argumentem przemawiającym za tym, że wynagrodzenia rosną zbyt wolno jest malejący udział wynagrodzeń w PKB. Proces ten trwa od 25 lat i nie został zahamowany w ostatnich latach, mimo wzrostu wskaźników aktywności pracy. Zapewne jest to częściowo skutkiem zmiany struktury gospodarki.

Na początku lat 90. udział wynagrodzeń w PKB przekraczał 70 proc. i był wyraźnie wyższy niż w Europie Zachodniej. Większość gospodarki była wówczas jeszcze w rękach państwa. Wiele państwowych przedsiębiorstw przynosiło straty i ich wkład w wytwarzanie wartości dodanej był niewielki lub nawet ujemny. W miarę transformacji gospodarki, rosły zyski przedsiębiorstw i rósł ich udział w wartości dodanej oraz PKB. Tym samym zmniejszał się udział wynagrodzeń.

Trudniejsze do wytłumaczenia jest utrzymanie procesu zmniejszania udziału wynagrodzeń w PKB w ostatnich dziesięciu latach. Może mieć to związek z rosnącą skalą samozatrudnienia, relatywnie dużą liczbą mikroprzedsiębiorstw, których nie obejmują oficjalne statystyki (lub obejmują w sposób uproszczony) oraz utrzymywaniem się szarej strefy. Wielu pracowników, zwłaszcza w małych przedsiębiorstwach otrzymuje część wynagrodzenia w sposób nierejestrowany.

(infografika D. Gąszczyk)

(infografika D. Gąszczyk)

 

(infografika D. Gąszczyk)

(infografika D. Gąszczyk)

Wynagrodzenia, a produktywność

Ocena wysokości średnich wynagrodzeń w oparciu o udział wynagrodzeń w PKB nie jest właściwa z kilku względów. Przede wszystkim nie istnieje jeden wzorzec, dotyczący tego udziału, który w dużej mierze zależy od struktury gospodarki, pracochłonności i kapitałochłonności, wielkości sektora usług, itd.

Wysokość wynagrodzeń należy raczej odnosić do wydajności pracy, mierzonej wielkością PKB przypadającą na 1 zatrudnionego.

(infografika D. Gąszczyk)

(infografika D. Gąszczyk)

Infografika: Darek Gąszczyk

Infografika: Darek Gąszczyk

 

Średnie wynagrodzenie netto w Polsce w roku 2013, liczone w euro, wynosiło 29,8 proc. średniego wynagrodzenia w Unii Europejskiej, 27,6 proc. średniego wynagrodzenia w strefie euro, 24,6 proc. średniego wynagrodzenia w Niemczech i 21,7 proc. w Wielkiej Brytanii. Wydajność przeciętnego Polaka (1 roboczogodziny) wynosiła 33,0 proc. średniej wydajności w Unii Europejskiej, 28,4 proc. średniej wydajności w strefie euro, 24,8 proc. średniej wydajności w Niemczech i 27 proc. w Wielkiej Brytanii.

Istnieje zapewne niewielka przestrzeń dla wzrostu wynagrodzeń, bez naruszenia równowagi makroekonomicznej i fundamentów gospodarki. Polacy pracują dłużej (przynajmniej formalnie) niż pracownicy w krajach Europy Zachodniej. Ale warunkiem stabilnego, długookresowego wzrostu wynagrodzeń jest szybszy wzrost wydajności, który będzie możliwy nie tylko dzięki bardziej innowacyjnym przedsięwzięciom, ale przede wszystkim dzięki przechodzeniu pracowników z sektorów o niskiej wartości dodanej (górnictwo węgla, rolnictwo) do bardziej efektywnych.

(infografika Dariusz Gąszczyk)
Realny-wzrost-wynagrodzeń-
(infografiki D. Gąszczyk)
(infografika D. Gąszczyk)
(infografika D. Gąszczyk)
(infografika D. Gąszczyk)
Infografika: Darek Gąszczyk

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy

Kategoria: VoxEU
Wynagrodzenia za prace wykonywane zdalnie są w poszczególnych krajach bardziej wyrównane niż wynagrodzenia za prace stacjonarne, jednak w dalszym ciągu występują duże różnice między płacami w różnych lokalizacjach.
Wynagrodzenia za pracę zdalną na zglobalizowanym rynku pracy