Autor: Adam Kaliński

Dziennikarz specjalizujący się w tematach dotyczących Chin.

Nawet mniej konkurencyjna gospodarka Chin wciąż przyciąga kapitał

Spada konkurencyjność chińskiej gospodarki. Dzieje się to powoli, lecz sukcesywnie. Chińczycy sprawę bagatelizują, twierdząc, że wielkość ich rynku i rosnąca zamożność mieszkańców jeszcze przez długie lata będą magnesem przyciągającym do Państwa Środka zagraniczny kapitał i inwestorów. I na razie się nie mylą.
Nawet mniej konkurencyjna gospodarka Chin wciąż przyciąga kapitał

(Fot. A.Kaliński/OF; opis zdjęcia pod tekstem)

W rankingu najbardziej konkurencyjnych gospodarek świata sporządzonym przez renomowaną szkołę biznesu International Institute for Managment Development (IMD) w Lozannie Chiny spadły z 21. miejsca w roku poprzednim na 23. w obecnym ( – najniższe od 2010 r., kiedy zajmowały pozycję 18.). Z czołowej trójki zestawienia pierwszy raz od 2005 r. wypadł Hongkong zajmując 4. miejsce, zepchnięty przez Singapur (miejsce 3.). Na czele bez zmian. Najbardziej konkurencyjne pozostają Stany Zjednoczone przed Szwajcarią. Polska znalazła się na 36. miejscu – o trzy pozycje niżej niż przed rokiem.

Raport IMD jest publikowany od 1989 r. Powstaje na podstawie analiz prowadzonych pod kątem zdolności krajów do tworzenia oraz utrzymania środowiska wspierającego konkurencyjność przedsiębiorstw. Pod uwagę bierze się ponad 300 kryteriów pogrupowanych w cztery sekcje: wyniki makroekonomiczne, sprawność rządu, wydajność biznesu oraz infrastruktura. 2/3 tych kryteriów opiera się na podstawowych wskaźnikach statystycznych, a reszta to własne badania i analizy IMD.

Narzekają od zawsze

Portal China Economic Review (CER) przypomina, że zagraniczni inwestorzy regularnie narzekają na trudności w prowadzeniu działalności gospodarczej w Chinach, a spadek w rankingu „odzwierciedla szerszy niepokój o kondycję chińskiej gospodarki i jej atrakcyjność, jako miejsca robienia biznesu”. Wśród podstawowych słabości wymieniane są czasochłonne i kosztowne procedury uruchamiania firmy w Chinach, nieprecyzyjne prawo, trudności z pozyskiwaniem kapitału oraz formalne problemy ze zwalnianiem ludzi, którzy się nie sprawdzili, i utrzymaniem wykwalifikowanych pracowników i ich lojalnością. Dochodzą jeszcze bariery taryfowe, korupcja, odmienna od zachodniej kultura biznesowa, szpiegostwo przemysłowe na masową skalę a także problemy z szybkością i cenzurą internetu w Chinach (nie potwierdziły się np. informacje o odblokowaniu niektórych zagranicznych serwisów internetowych w Pilotażowej Strefie Wolnego Handlu w Szanghaju).

Efekty skali

Mimo to Chiny wygrywają z pozostałymi państwami – także tymi ze ścisłej czołówki rankingu – przede wszystkim wielkością rynku oraz potencjałem jego wzrostu, czego np. Szwajcaria, Singapur czy Hongkong nigdy nie zapewnią. „Nie podniecają one tak bardzo inwestorów, jak ma to miejsce w przypadku rynku Chin” – konkluduje CER. Dlatego nawet najbardziej obiektywne kryteria konkurencyjności to nie wszystko, co potencjalni inwestorzy biorą pod uwagę. Liczy się także wielkość populacji danego kraju, rosnące wydatki jego konsumentów. Jak wynika z sondażu Swiss Center Shanghai (SCS), „dla amerykańskich i europejskich firm Chiny ciągle pozostają w trójce priorytetowych kierunków w światowych planach inwestycyjnych”.

Podobne wnioski wypływają z badań Niemieckiej Izby Handlowej w Chinach. Jej przedstawiciel Lothar Hermann twierdzi, że pomimo spowolnienia gospodarczego znaczenie Chin, jako globalnego rynku jest „kluczowym czynnikiem wzrostu dla niemieckich firm”, a wolniejsze tempo rozwoju gospodarki Państwa Środka „nie okazało się tak poważne, jak przewidywano”.

Z raportu „European Business in China Business Confidence Survey” wynika jednak, że – szefowie niemal połowy z 552 ankietowanych firm uważają, że „złota era” dla międzynarodowych korporacji w Chinach się skończyła.

Deklaracje nie wystarczą

Spadku Chin w rankingu konkurencyjności nie powstrzymały oficjalne zapewnienia, iż chiński rząd znacząco ograniczy zaangażowanie w gospodarkę, a wiele jej chronionych dotąd sektorów zostanie otwartych na kapitał prywatny, w tym zagraniczny. Na razie biznes z dużą rezerwą przyjął te deklaracje, bo inwestorzy czekają na czyny i konkretne regulacje prawne, a nie tylko na słowa. Nawet chiński biznes nie dostrzegł jeszcze wyraźnego przełomu w podejściu do kapitału prywatnego i dopuszczeniu go do sektorów zdominowanych przez państwo. Zwolennicy liberalizacji, których w obecnych władzach jest wielu, wyraźnie blokowani są przez tych, którzy ostrzegają, że polityka „więcej rynku” doprowadzi do pogłębienia istniejących nierówności i wywoła społeczne niezadowolenie.

Niespotykany wzrost gospodarczy Chin, który przekłada się również na wzrost płac (w miastach o 13–15 proc. rocznie), także obniża konkurencyjność gospodarki Państwa Środka. W 2000 r. średnie zarobki chińskiego pracownika w sektorze produkcji stanowiły mniej więcej 35 proc. płacy amerykańskiego robotnika w tym sektorze. W 2015 r. współczynnik ten ma osiągnąć około 70 proc. Wzrost wynagrodzeń (a więc i kosztów produkcji) ma w przypadku Chin również dobrą stronę, bowiem tutejsi konsumenci – mimo nadmiernej i znacznie większej niż w państwach rozwiniętych skłonności do oszczędzania – mogą więcej konsumować. Czyni to chiński rynek atrakcyjnym także dla obecnych w Chinach zagranicznych producentów, którzy na miejscu mogą sprzedać więcej coraz droższych towarów.

Juan w ryzach

O tym, że Chiny widzą jednak problem słabszej konkurencyjności swej gospodarki, może świadczyć fakt, że juan, którego kurs jest regulowany przez władze, w I półroczu 2014 r. ponownie osłabł w stosunku do dolara, choć w poprzednim wyraźnie się umacniał. Rozmawiano o tym m.in. podczas ostatniej rundy ważnego dla relacji chińsko-amerykańskiego Dialogu Strategicznego i Gospodarczego w Pekinie. Amerykanie i nie tylko oni znów naciskają na Pekin, aby wzmocnił juana. To jednak pogorszyłoby rentowność chińskiego eksportu – stąd obecny kurs na osłabienie RMB. Chińczycy natomiast skarżą się na zmiany w amerykańskiej polityce monetarnej (efekt luzowania), które – jak twierdzą – wpływają negatywnie na konkurencyjność ich gospodarki. Mówił o tym niedawno chiński wiceminister finansów Zhu Guangyao.

Dochodzą jeszcze inne czynniki osłabiające atrakcyjność Chin na rynkach produkcyjnych: rosnące koszty transportu oraz zmniejszanie się liczby młodych pracowników, zwłaszcza w głębi kraju, gdzie średnia płaca w ostatnich pięciu latach wzrosła najbardziej, bo, aż o ponad 100 proc. Chińskie analizy pokazują, że presja płacowa będzie narastać, a napływ nowej siły roboczej maleć o 10 mln osób rocznie. W najbliższych pięciu latach zjawiska te mogą radykalnie przyspieszyć i Chiny zderzą się z jeszcze większą niż dotąd konkurencją, np. Indonezji czy Wietnamu, dokąd wiele światowych firm przeniosło już swą produkcję. Niektóre powracają z nią do kraju macierzystego (jak firmy z USA, gdzie rewolucja łupkowa wpłynęła na obniżenie kosztów energii, a tym samym kosztów produkcji).

Chinom zależy na utrzymaniu wysokiego poziomu konkurencyjności również z tego względu, że prawie 50 proc. ich eksportu, którego znaczenie dla tutejszej gospodarki nadal jest fundamentalne, realizują produkujące w Państwie Środka firmy zagraniczne.

– Będziemy wspomagać politykę otwarcia i reform, aby zapewnić więcej możliwości dla przedsiębiorstw wielonarodowych – deklarował szef chińskiego rządu Li Keqiang spotykając się z kierownictwem czołowych firm z listy Fortune 500, wśród których byli m.in. szefowie Volkswagena, IBM, Siemensa czy Standard Chartered Bank.

Obiecał też zagranicznemu biznesowi usprawnienie procedur administracyjnych, poszerzenie dostępu do chińskiego rynku oraz wyeliminowanie podróbek i naruszeń prawa własności intelektualnej. Podkreślił, że poszerzenie otwarcia dla zagranicznych firm także Chinom stworzy jeszcze większe możliwości rozwoju.

Nie grozi im jednak, że w najbliższej perspektywie stracą swe konkurencyjne atuty, a obcy kapitał zmieni nagle priorytety i odpłynie gdzie indziej. Nie ma, bowiem dokąd uciekać. Na korzyść Chin działa także konflikt rosyjsko-ukraiński i nowa zimna wojna miedzy Rosją a Zachodem.

Lokalni liderzy

W samych Chinach są miejsca lepsze i gorsze do inwestowania. Oto najnowsze zestawienie10 tutejszych miast oferujących najlepsze warunki do prowadzenia biznesu, które powinno zainteresować także polskich inwestorów celujących w Państwo Środka. Listę otwiera Chengdu a za nim znalazły się kolejno Xian, Qingdao, Ningbo, Changsha, Wuxi, Tangshan, Mianyang, Zhuzhou i Yichang.

Ranking sporządza od kilku lat chińska anglojęzyczna gazeta „Global Times”. Uwzględnia on tzw. środowisko inwestycyjne, nastawienie lokalnych władz do biznesu oraz opinie ekspertów i dziennikarzy. Nazwy niektórych z wymienionych miast niewiele w Polsce mówią, chyba, że ktoś bliżej interesuje się Chinami. Uwagę zwraca brak w zestawieniu takich potęg gospodarczych, jak Szanghaj, Pekin, Kanton czy Shenzhen, ale te nie muszą już tak intensywnie zabiegać o inwestorów. Może spoczęły na laurach?

Na zdjęciu mural, który odzwierciedla fotografię z lat 60., gdy w Chinach pracowało się za tzw. miskę ryżu. Przedstawia chińskie robotnice i robotników z menażkami czekających na wydanie posiłku przed jakąś kantyną. Mural zdobi jedną ze ścian nieczynnych zakładów przemysłowych w Chengdu przerobionych na postindustrialny park rozrywki z eleganckimi restauracjami, galeriami, sklepami itd. W Chinach panuje teraz moda na tzw. „czerwone lata” – to chińska odmiana polskiej nostalgii za PRL-em.

OF

(Fot. A.Kaliński/OF; opis zdjęcia pod tekstem)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Kategoria: Trendy gospodarcze
Profesor Bogdan Góralczyk, jeden z najwnikliwszych znawców Chin w Polsce, podejmuje kolejny raz temat Państwa Środka. W tomie „Nowy Długi Marsz” autor opisuje, jak chińskie władze dążą do odzyskania pozycji największego mocarstwa na świecie.
Długi marsz Chin na pozycję numer 1

Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem

Kategoria: Analizy
Mimo wzrostu wzajemnych obrotów handlowych, podpisywania umów na nowe projekty energetyczne i prób ograniczenia roli dolara w handlu zagranicznym Chiny jeszcze długo nie zajmą miejsca zachodnich państw w gospodarce Rosji.
Chiny nie zastąpią Rosji handlu z Zachodem