Autor: Katarzyna Bartman

Redaktor naczelna miesięcznika „Praca za granicą”.

Nie mieliśmy nic, więc mamy wszystko

W Izraelu niczego nie mamy: ani ropy, ani węgla, ani nawet wody. Ale mamy głowy pełne pomysłów. Zaczęliśmy komercjalizować innowacyjność, zanim zabrał się do tego świat. Kluczem do sukcesu są start-upy - elastyczne i interdyscyplinarne. Państwo stworzyło nam idealne warunki do rozwoju – mówi Nava Swersky Sofer, doradca inwestycyjny.
Nie mieliśmy nic, więc mamy wszystko

Nava Swersky Sofer (Fot. UPRP)

ObserwatorFinansowy.pl: Ron Marchand, ekspert patentowy i wieloletni dyrektor generalny Urzędu Patentowego w Wielkiej Brytanii (UKIPO), powiedział niedawno, że każdy kraj może być drugim Izraelem. Nie miał na myśli oczywiście waszej skomplikowanej sytuacji geopolitycznej, lecz wasz sukces gospodarczy. Czy Polska może skorzystać z waszych doświadczeń w robieniu dobrych interesów na innowacyjności?

Nava Swersky Sofer: Macie w Polsce zupełnie inną sytuację niż my. Do niedawna nie mieliśmy żadnych zasobów naturalnych. Jesteśmy jedynym krajem w regionie, który nie ma złóż ropy naftowej, teraz pojawił się gaz ziemny, ale to odkrycie nie wpłynęło jeszcze znacząco na naszą gospodarkę. Nie mamy ani stali, ani węgla – niczego nie mamy, nawet wody nam brakuje. Korzystamy jedynie z bogactwa, jakim są nasze zasoby intelektualne. Ponadto jesteśmy krajem imigrantów. Ja również mam polskie pochodzenie – polskie korzenie sięgają czterech pokoleń wstecz, więc nie mówię już po polsku. Wszyscy w Izraelu jesteśmy skądś i każdy z nas musiał sobie z tą przeszłością poradzić.

Kiedy na początku lat 90. XX w. doszło do rozpadu ZSRR, do Izraela przyjechało 0,5 mln ludzi, głównie z wyższym wykształceniem. Warto wiedzieć, że wówczas ludność Izraela wynosiła 5 mln osób, zatem była to spora zmiana i wyzwanie, bo te osoby potrzebowały zajęcia, a tylu miejsc pracy nie da się stworzyć z dnia na dzień. Co zatem zrobiono? Zaczęto tworzyć małe firmy, start-upy, jak się je dziś nazywa. To, co napędza gospodarkę, to właśnie nowe spółki, inkubatory. Ten system przetrwał do dziś: dajemy ludziom miejsce w inkubatorze na dwa lata i czekamy, czy przedsięwzięcie zacznie tworzyć nowe miejsca pracy. W inkubatorze łatwo jest bowiem dojść od idei do zysku. Inkubatory są w Izraelu bardzo ważnym elementem tworzącym nowe miejsca pracy.

Izrael jest nazywany zagłębiem start-upów, szczególnie w branżach wysokich technologii. Wiele z tych firm notowanych jest na amerykańskiej giełdzie (NASDAQ). Czy na tym polega wasza strategia: tworzyć małe spółki, pomagać im urosnąć, a następnie je z zyskiem sprzedawać?

W światowych rankingach mierzących poziom innowacji Izrael znajduje się na drugim miejscu, tuż za Doliną Krzemową, natomiast wydatki na inwestycje w nowe technologie w przeliczeniu na jednego mieszkańca stawiają nas już na pierwszym miejscu na świecie (dane za National Venture Capital Association, European Private Equity & Venture Capital Association, Israel Venture Capital Research Center, UN, OECD. 2012 – przyp. red.). Izrael rzeczywiście jest postrzegany jako zagłębie talentów oraz innowacyjności, kraj przyjazny oraz otwarty na nowe pomysły i idee. Nasze niewielkie państwo (15 razy mniejsze od Polski – przyp. red.) istnieje dopiero od 65 lat, nie mamy zatem żadnych utartych sztywnych nawyków, kanonów postępowania. Fakt, że mamy wiele start-upów, nie wynika jednak z żadnej narzuconej strategii państwa. Mamy najwyższe wydatki na prace badawczo-rozwojowe na świecie. Według szacunków OBWE jest to 4,3 naszego PKB, z czego 80 proc. to wydatki sektora prywatnego. Nie polegamy zatem na pieniądzach rządowych.

Małe firmy są elastyczne i szybko reagują na zmiany, wykształciły też pełną kulturę działań interdyscyplinarnych. Nauka na całym świecie działa tak, że łączy się dziś wysiłki wielu specjalistów: programistów, fizyków, biologów itd. Pracując razem, ludzie tworzą rozwiązania interdyscyplinarne, które są najbardziej pożądane na świecie. W Izraelu, małym kraju, w którym prawie wszyscy się znają, ta współpraca poprzez dobre kontakty międzyludzkie następuje naturalnie.

Macie u siebie wiele centrów badawczo-rozwojowych największych światowych koncernów, takich jak np. Google, Intel, HP, Microsoft… Jak wam się udało przyciągnąć zagraniczny kapitał do kraju, w którym sytuacja polityczna jest bardzo napięta, a bezpieczeństwo ludzi to absolutny priorytet? W jaki sposób chronicie zagranicznych inwestorów?

Jesteśmy krajem odizolowanym geograficznie i politycznie, nie jesteśmy też zbyt lubiani przez naszych sąsiadów. Nie chciałabym mówić o polityce, ale historia zmusiła nas, byśmy stworzyli potężne siły zbrojne. Potrzebne były zatem zdolności techniczno-obronne i tak powstała grupa naukowców – technologów, inżynierów – wyspecjalizowanych w tej dziedzinie. Każdy w Izraelu był w wojsku, pobór jest obowiązkowy. Ja również służyłam, jestem kapitanem sił zbrojnych Izraela. Wojsko uczy, jak pracować z zespole, stawiać czoła wielu trudnościom i nie poddawać się, a to bardzo ważne cechy.

Wracając do pytania o bezpieczeństwo zagranicznych inwestorów, to sytuacja polityczna w Izraelu jest dużym wyzwaniem. Jeśli jednak spojrzy się np. na sektor nowych technologii, to jest to całkowicie inny świat, ściśle połączony z globalnym rynkiem, a szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi. Amerykańscy inwestorzy zarządzają firmami high-tech, ich produkty żyją własnym życiem, a same firmy są często notowane na amerykańskich giełdach. Nasz sektor high-tech jest więc w stałym kontakcie ze światem, jest z nim trwale połączony. Podsumowując: mamy wyzwania, ale z pomocą wielu ludzi oraz czasem naszej armii udaje się nam je przezwyciężyć.

W Polsce jest trudno pozyskać zagraniczny kapitał inwestycyjny. Jak to jest z tym obcym kapitałem w sektorze innowacji w Izraelu?

To bardzo ważne dla Polski pytanie: jak przyciągnąć inwestorów zagranicznych? Projektując pewien krajobraz inwestycyjny, nie możecie jednak polegać jedynie na obcym kapitale, gdyż może być to w przyszłości dla kraju dużym wyzwaniem. W Izraelu jest coraz więcej chińskich inwestorów, a ubywa amerykańskich. Mamy 300 ośrodków i instytucji badawczo-rozwojowych. Wiele z nich powstało w wyniku przejęcia naszych spółek przez zagranicznych inwestorów. Na świecie wiadomo bowiem, że Izrael jest krajem innowacyjności, że mamy duże zasoby talentów itd. Taka opinia przyciąga zagraniczne pieniądze. Pytają mnie ciągle, czy nie obawiamy się tego napływu obcego kapitału, ale takiego zagrożenia na razie w Izraelu nie ma.

Jakich rad udzieliłabyś polskiemu rządowi, biznesowi i nauce? W jaki sposób powinni oni działać?

Wasz rząd musi odegrać bardzo ważną rolę, mianowicie skorygować funkcjonowanie rynku. Jeśli wasz rynek inwestycyjny nie działa, rząd musi interweniować, tak jak kiedyś nasz rząd interweniował, by wspomóc nasz rynek inwestycyjny. Wasze władze muszą załatać wszystkie luki w systemie, zredukować biurokrację. Państwo musi też wnieść wartość początkową w celu skomercjalizowania badań naukowych i akademickich, stworzyć bardzo dobre programy biznesowe dla nauki oraz pomóc różnym programom edukacyjnym, których celem będzie rozwój wybranych sektorów gospodarki, a przede wszystkim musi znać potrzeby rynkowe w takich obszarach, jak nowe technologie czy bezpieczeństwo obywateli. Polskiej nauce potrzebny jest zastrzyk kapitałowy. Wystarczy, że wpadniecie na kilka wynalazków, które trafią w globalny rynek, a wasza gospodarka dostanie wiatru w żagle!

Jest kilka najważniejszych dla rozwoju innowacji spraw. Po pierwsze infrastruktura. Ten element ekosystemu w Polsce już jest, macie świetny system oświaty i finansowania prac B&R, inteligentne zarządzanie, obiekty, system własności intelektualnej. To wszystko już działa. Po drugie regulacje środowiskowe. To również w Polsce już jest, bo jesteście członkiem UE, zatem macie odpowiednie przepisy, ulgi podatkowe, unijną pomoc itd. Brakuje natomiast inwestycji instytucjonalnych. Nie da się wszystkiego finansować z UE, w rozwój innowacyjności muszą być zaangażowane również środki krajowe. Po trzecie wreszcie kultura innowacyjności. By ona powstała, potrzeba czasu. Czasami są to nawet pokolenia. W Izraelu się nam poszczęściło, bo zaczęliśmy bardzo wcześnie. Zajęliśmy się transferem technologii już w 1959 r., kiedy świat jeszcze o tym nie myślał. Popełniliśmy sporo błędów, ale kiedy inni się tym jeszcze nie interesowali, dopracowaliśmy system i teraz jest gotowy i dobrze działa.

Powiedziałaś, że Izraelowi się poszczęściło. Czy do robienia dobrych interesów poza pieniędzmi potrzebne jest też szczęście?

By zrobić dobry biznes na transferze technologii, trzeba mieć łut szczęścia. Jest wiele wspaniałych wynalazków, których nikt na świecie nie potrzebuje. W pewnych dziedzinach wybór trafionego projektu jest stosunkowo łatwy. Lata doświadczeń i prób dają ogromną wiedzę. Np. od dawna wiemy, na jakie leki i produkty medyczne jest i będzie w przyszłości zapotrzebowanie, z kolei w dziedzinie high-tech ryzyko błędu przy wskazaniu właściwego projektu jest już o wiele wyższe. Nie wiemy, czy kolejny smartfon czy iPad przyjmą się na rynku. Trzeba zatem ciągle trzymać rękę na pulsie, śledzić wszystkie wydarzenia, informacje i trendy, analizować je. I jeszcze jedno: zarabianie pieniędzy na innowacjach to nie jest gra dla solistów, działamy w drużynie.

Sukces cieszy najbardziej, kiedy jest trwały. Mnie najbardziej cieszy to, że nasze firmy stele rosną – trudno jest utrzymać trend wzrostowy w dzisiejszych czasach. Nasz system jest zrównoważony i trwały, mamy wszystkiego po trochu, a nie tylko sektor IT. Poczta głosowa, pomidory koktajlowe, pamięć USB, leki na stwardnienie rozsiane, samochody, którymi będzie można się przemieszczać bez kierowcy, narzędzia nawigacyjne dla Google czy ładowarki, które napełniają baterie w 30 s – to tylko niektóre technologie wymyślone i opracowane w Izraelu. W 2014 roku sprzedaliśmy światu produkty innowacyjne za 15 mld dol. (z tytułu sprzedanych licencji – przyp. red.), na giełdzie zaś zarobiliśmy na naszych firmach 10 mld dol. Nie będę tutaj wchodziła w szczegóły, ale 2014 r. był dla nas rekordowy – ponad 3,4 mld dol. zainwestowanego kapitału w nasze fundusze VC.

Polska również otrzyma potężny zastrzyk finansowy na badania i rozwój, tyle, że z Unii ( łącznie 46 mld euro w obecnej perspektywie finansowej na lata 2014–2020), ale same pieniądze to chyba nie wszystko… Brakuje nam kompetencji. Tymczasem nasza kadra naukowa na uczelniach obawia się, że agresywna komercjalizacja badań może przełożyć się na obniżenie poziomu nauczania. Izrael również przechodził przez podobne problemy. W połowie lat 90. drastycznie ograniczyliście publiczne finansowanie badań naukowych na swoich uczelniach. Efektem była konieczność szukania dodatkowych źródeł finansowania działalności badawczo – rozwojowej przez uczelnie. Jak się to skończyło?

Miałam już podobne pytania z Austrii i Szwecji. Ludzie są kluczowi dla każdego projektu. Mamy w Izraelu 8 mln obywateli i 20 mln pomysłów do wykorzystania (śmiech). Szukamy tylko tych najlepszych. Przede wszystkim mamy bardzo dobry system dzielenia się dochodami z komercjalizacji badań i jesteśmy hojniejsi niż np. Amerykanie. U nas zyski dzieli się 40:60 (w Polsce jest to często podział: 10 proc. dla wynalazcy, 90 proc. dla inwestora – przyp. red.) Chcemy, by nasze firmy się wzbogaciły i by odnosiły sukces, to jest najważniejsze. Świat nauki zmienia się powoli, ludzie zaczynają rozumieć, że zarabianie pieniędzy nie oznacza, że jesteś złym naukowcem. Wchodzą nowe pokolenia. Bardzo ważne jest nastawienie.

A co do poziomu nauczania, to nasze uczelnie są najlepszym dowodem na to, że nic złego z waszą nauką i szkolnictwem wyższym się nie stanie. Tam, gdzie jest większa konkurencja, tam jest też wyższa innowacyjność.

Rozmawiała Katarzyna Bartman

Nava Swersky Sofer – inwestor, menedżer z międzynarodowym doświadczeniem obejmującym Amerykę Północną, Europę i Izrael. Rozpoznawana na całym świecie jako lider w dziedzinie innowacji, kapitału podwyższonego ryzyka oraz transferu technologii. Jest członkiem zarządu kilku firm oraz prezesem i przewodniczącą Międzynarodowego Porozumienia ds. Komercjalizacji z siedzibą w Toronto i założycielką NanoIsrael, wiodącej, międzynarodowej konferencji i wystawy dotyczącej nanotechnologii. Pełni funkcję doradcy rządu Izraela oraz Światowej Organizacji Własności Intelektualnej.

Nava Swersky Sofer (Fot. UPRP)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19

Kategoria: Trendy gospodarcze
Pandemia przyspieszyła transformację cyfrową, która stała się integralną częścią społeczeństwa oraz przetrwania europejskich i amerykańskich firm. Unia Europejska pozostaje jednak w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem cyfryzacji przedsiębiorstw.
Cyfryzacja przedsiębiorstw w czasie pandemii COVID-19