Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

OPEC na łupkach nie będzie tracił długo

O ile w krótkim okresie rewolucja łupkowa osłabi OPEC, to w dłuższym czasie szala przechyli się na stronę organizacji. Przemawia za tym historia oraz trzeźwa kalkulacja polityczna i ekonomiczna. W październiku 2013 r. minęło 40 lat od pierwszego szoku naftowego. Za jego sprawą pewna epoka nieodwracalnie się skończyła. Zamiast wzrostu gospodarczego, nastąpiła wcześniej nieznana stagflacja gospodarcza.
OPEC na łupkach nie będzie tracił długo

(infografika Darek Gąszczyk)

W październiku minęło 40 lat od pierwszego szoku naftowego. Chęć odwetu krajów zrzeszonych w OPEC na krajach zachodnich (przede wszystkim USA, w zachodniej Europie całkowitym embargiem została objęta wpierw Holandia, a potem Portugalia) za wsparcie udzielone Izraelowi w wojnie z koalicją Egiptu i Syrii (tzw. wojna Jom Kippur) doprowadziły do poważnych ograniczeń w dostawach ropy naftowej. Reakcja OPEC wywołała perturbacje ekonomiczne, które przeszły do historii jako tzw. pierwszy szok naftowy. Mimo nierównomiernego objęcia sankcjami ich skutki dały się odczuć w niemal wszystkich krajach zachodnich, a sam szok wywołał kryzys ekonomiczny, który zamknął pewną epokę w najnowszych dziejach gospodarki.

Długo budowany ład powojenny legł w gruzach. Oczywiście błędem byłoby obwinianie za ten stan rzecz jedynie arabskich krajów OPEC. Wcześniej (bo już w sierpniu 1971 r.) dezintegracji uległ system z Breton Woods, ale jeszcze przez pewien czas istniała nadzieja, że zawirowania z przełomu lat 60. i 70. są przejściowe. W końcu była próba reanimowania systemu z Breton Woods, nawet kiedy decydowano się na początku 1973 r. na upłynnienie kursów walutowych, ciągłe łudzono się szansą powrotu do okresu silnego wzrostu gospodarczego.

Za sprawą pierwszego szoku naftowego pewna epoka nieodwracalnie się skończyła. Zamiast wzrostu gospodarczego, nastąpiła de facto wcześniej nieznana stagflacja gospodarcza.

Na kraje OPEC (mimo, że tak naprawdę za embargiem krył się OAPEC, czyli Organization of Arab Petroleum Exporting Countries) spadło odium nienawiści. Na pewno nie bez przyczyny. Wystawny styl bycia wielu przedstawicieli krajów tej organizacji kontrastował ze skromnością i wieloma wyrzeczeniami (np. niedziele bez samochodów w Niemczech) w krajach dotkniętych tym kryzysem. Nic więc dziwnego, że w wypowiedziach na temat OPEC dominują negatywne emocje oraz brak umiejętności właściwego oszacowania jej prawdziwej siły. Albo się ją przeszacowuje, albo niedoszacowuje.

Najlepszym dowodem na brak rzetelnej analizy wydają się być obecne opinie wygłaszane pod adresem tej organizacji w świetle wzrostu wydobycia ropy w USA (między innymi za sprawą ropy łupkowej, czyli tight oil). Nie brakuje też głosów, które przewidują ostateczny zmierzch OPEC. Warto się zastanowić, dlaczego dzieje tej organizacji są tak skomplikowane. Pozwoli to nam ostrożniejsze podejście w ocenie i daleko idącą wstrzemięźliwość w prognozowaniu dalszych losów OPEC.

Od pierwszego szoku

Do roku 1973 rynek ropy naftowej miał niewiele wspólnego z wolnym rynkiem i konkurencją. Dominowało wówczas Siedem Sióstr, a jak szczelny był to oligopol, niech świadczy historia Enrika Matei, prezesa włoskiej ENI, i jego dość zagadkowej śmierci (nie wszyscy wierzą, że zginął on w nieszczęśliwym wypadku lotniczym). Jeśli wziąć pod uwagę, co się działo z cenami innych surowców, wiara w możliwość podtrzymywania cen ropy naftowej w bardzo wąskim przedziale (2–3 dol.) graniczyła z cudem.

Nic więc dziwnego, że ekonomiści określają pierwszy szok naftowy mianem nieodwracalnego. Rzecz w tym, że pod jego wpływem wzrost cen okazał się trwały (ceny nie wróciły do poziomu sprzed 1973 r.). Dlatego o skutkach pierwszego szoku naftowego można raczej mówić raczej w kategoriach procesu wyrównawczego, a nie zmowy małej grupy państw przeciwko społeczeństwom zachodnich.

Zupełnie inaczej wyglądała historia drugiego szoku naftowego, który nie tylko nosił wszelkie znamiona szoku odwracalnego, lecz również odsłonił niemalże wszystkie słabości organizacji mającej od 1965 r. swoją główną siedzibę w Wiedniu.

OPEC powstał w 1960 r. i wówczas naprawdę nikt nie przewidywał, w jakim kierunku potoczy się dalsza historia rynku ropy naftowej. OPEC był de facto wymierzony w oligopol Siedmiu Sióstr, ale pojawienie się nowego gracza nie wywołało popłochu na rynku. O ile dzisiaj kombinacja Arabii Saudyjskiej, Iranu i Wenezueli może wydawać się wybuchowa, to wówczas wspomniane kraje stały w mniemaniu USA po właściwej stronie barykady. Najważniejsze kraje założycielskie były sojusznikami USA i oazą stabilności politycznej. Dotyczyło to zwłaszcza inicjatora całego przedsięwzięcia – Wenezueli. W obliczu utraty Kuby ten stabilny (jak na warunki Ameryki Łacińskiej) kraj urastał do rangi dość ważnego partnera USA w tej części świata. Dlatego najprawdopodobniej niewiele osób zaprzątało sobie głowę tym, że 14 września 1960 r. w Bagdadzie powstała nowa organizacja.

Z upływem czasu OPEC zaczął się rozrastać, a w jego skład zaczęły wchodzić nowe kraje, wskutek czego powoli zaczął się zmieniać profil organizacji. Narzucenie embarga z 1973 r. zostało poprzedzone wydarzeniami, które mogły wzbudzać niepokój, jak chociażby powołanie w styczniu 1968 r. w Bejrucie wspomnianego już OAPEC czy pojawienie się na scenie pułkownika Kaddafiego. Kryzys naftowy z 1973 r. był wydarzeniem spektakularnym, niemniej jego zażegnanie zajęło pięć miesięcy. Historia zna dłuższe kryzysy.

OPEC wyszedł z konfrontacji ze światem zachodnim zwycięsko zarówno w ujęciu ekonomicznym, jak i politycznym – końcu Izrael musiał się ugiąć i wyjść z wcześniej zajętych terenów – niemniej można odnieść wrażenie, że członkowie OPEC nie byli w stanie udźwignąć tego zwycięstwa. Przede wszystkim problem stało się właściwe wykorzystanie ogromnego napływu petrodolarów. Obok niewłaściwych inwestycji gospodarczych organizację zaczęły trawić korupcja i spory między poszczególnymi krajami. Tym samym dochodzimy do sedna sprawy i sformułowania dość przewrotnej tezy, w myśl której siła OPEC jest odwrotnie skorelowana z ceną ropy naftowej.

O szkodliwym wpływie wysokich cen ropy naftowej na OPEC świadczą wydarzenia z przełomu lat 70. i 80. A dokładniej wspomniany już drugi szok naftowy. Można było nawet odnieść mylne wrażenie, że OPEC miał zachodni świat u stóp. Istota drugiego szoku naftowego nie tylko sprowadzała się do wzrostu cen do poziomu grubo powyżej ówczesnych 30 dol., ale przede wszystkim do utraty zaufanego członka, czyli Iranu. USA nie tylko utraciły Iran, lecz również nabawiły się nowego zaciekłego wroga ideologicznego. Poszybowanie cen do niemalże astronomicznego poziomu rzędu ówczesnych 40 dol. spowodowało, że wielu członków OPEC straciło całkowicie kontakt z rzeczywistością gospodarczą.

Inwestowanie tzw. petrodolarów pochodzących z pierwszego szoku naftowego miało niewiele wspólnego z mechanizmem optymalizacji alokacji zasobów, do czego w dużym stopniu przyczyniły się zresztą banki zachodnie. Niespodziewany dopływ bajońskich sum dewiz spowodował zabrnięcie przez wielu członków OPEC w przysłowiową ślepą uliczkę. Dodatkowo pojawienie się nowego reżimu w Iranie doprowadziło do eskalacji antagonizmów w relacji Teheran – Rijad, w efekcie osłabiając OPEC od środka.

Widząc bieg wydarzeń wewnątrz OPEC, USA dokonały korekt w swojej strategii działania względem tej organizacji, całą uwagę skupiając na Arabii Saudyjskiej i z oczywistych względów pomijając Iran oraz pogrążającą się w chaosie gospodarczym Wenezuelę. A tak jak mi tłumaczył były minister finansów Wenezueli (Żyd polskiego pochodzenia, światowej sławy profesor makroekonomii na Harwardzie Ricardo Hausmann), zagranie USA było wyjątkowo udane. Za sprawą Arabii Saudyjskiej udało się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – osłabienie OPEC, a przede wszystkim wykończenie całego bloku wschodniego.

Błędy Stanów Zjednoczonych

Osiągnięcie tych celów doprowadziło do końca zimnej wojny i nastania ery zupełnie nowej ery. Niektórzy określają mianem całkowitej hegemonii USA (jeszcze w 1993r. Chiny były samowystarczalne, jeśli chodzi o ropę), ale hegemonia USA zaczęła ocierać o arogancję idącą chyba w parze też z ignorancją. Rzecz w tym, że USA nie były w stanie docenić tego, co się działo w większości krajów OPEC, a okres trwający od 1986 r. do końca 1998 r. (średnia cena ropy naftowej wynosiła wtedy zaledwie 17 dol.) obfitował w napięcia społeczno-polityczne. Ze swoistego rodzaju letargu USA przebudziły się dopiero po atakach na WTC. Do dziś nie jest jasna rola Arabii Saudyjskiej w wydarzeniach z 11 września 2001 r. To wówczas najprawdopodobniej USA zrozumiały, że w OPEC nie mają już prawdziwego poważnego sprzymierzeńca. Utrata Arabii Saudyjskiej nie mogła nastąpić w gorszym momencie, gdyż ceny ropy zaczęły już od 1999 r. mocno piąć się w górę.

Łupki w odpowiedzi

Nie mamy na to dowodów i mieć ich na pewno długo nie będziemy, ale możemy się pokusić na postawienie bardzo kontrowersyjnej hipotezy dotyczącej tego co spowodowało rewolucję łupkową w USA. Tej, że rewolucja łupkowa jest efektem tzw. super-cyklu, który w niespełna jedną dekadę przyczynił się do ośmiokrotnego wzrostu cen ropy naftowej. Na pewno bez tego wzrostu (albo raczej korekty cen, bo na pewno ceny z przełomu lat 1998 i 1999 niewiele miały wspólnego z poziomem równowagi) nie byłoby rewolucji łupkowej. Pytanie, w jakim stopniu do tej rewolucji przyczyniła się utrata wiarygodności sprzymierzeńca, jakim była do końca zimnej wojny Arabia Saudyjska, pozostaje otwarte.

Następne pytanie: czy rewolucja łupkowa dodatkowo osłabi OPEC? Akurat tu można pokusić się o udzielenie odpowiedzi. Punkt widzenia wielu analityków jest następujący: o ile w krótkim okresie rewolucja łupkowa osłabi OPEC, to w dłuższym czasie szala przechyli się na stronę organizacji. Przemawia za tym historia oraz trzeźwa kalkulacja polityczna i ekonomiczna (bo jaki jest sens zostawić Bliski Wschód bez środków do życia?).

Do tej pory mówiliśmy o słabościach OPEC, jednak w ponad 50-letniej historii miał też chwile bardziej udane. Przede wszystkim wspomniany przełom lat 1998 i 1999. Wówczas ceny ropy spadły poniżej 10 dol. i sytuacja mogła się wydawać dramatyczna. Tak jak wysokie ceny ropy demobilizują (albo demoralizują) OPEC, tak niskie ceny zaskakująco pozytywnie wpływają na skuteczność OPEC. Oczywiście wzrost cen w latach 1999–2007 był przede wszystkim efektem szoku popytowego (pojawienie się Chin oraz Indii), ale to właśnie działania OPEC pozwoliły zainicjować trend wzrostowy (słynne interwencje słowne nieżyjącego już prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza). Stały się iskrą zapalną.

Mimo sprawiania wrażenia bycia w rozpadzie, OPEC wydaje się zarządzany sprawnie przez Arabię Saudyjską. Może inni nie przestrzegają limitów, ale to Arabia Saudyjska (za sprawą swego wydobycia) rozdaje karty. Do tego Saudyjczykom sprzyja szczęście. A to arabska wiosna (która wykoleiła wydobycie ropy w Libii), a to sankcje narzucone na Iran. Ten ostatni właśnie powoli wraca na rynek, ale za to mówi się coraz głośniej o kolejnych problemach Libii. Poza tym bardzo niepomyślne dla konsumentów (ale za to pomyślne dla krajów OPEC) informacje dochodzą z Iraku, który najwyraźniej zrobił krok wstecz w zakresie przywracania u siebie pokoju i porządku.

Ponadto Saudyjczycy dysponują świetną infrastrukturą, w ostatnich latach zwiększyli moce produkcyjne (do około 12,5 mln b/d), a przede wszystkim wydobycie ich ropy jest naprawdę tanie. Dlatego też jest im łatwiej na zawołanie albo zwiększyć albo zmniejszyć wydobycie.

Dodatkowo są jeszcze czynniki zewnętrzne przemawiające na rzecz OPEC. Ropa łupkowa na pewno jest swego rodzaju alternatywą dla ropy arabskiej, ale jest jeden istotny problem: ustawodawstwo USA, które de facto zakazuje eksportu ropy poza granice tego kraju (z wyjątkiem Kanady). Co z tego, że Amerykanie mają sporo ropy, skoro nie mogą jej eksportować? OPEC doskonale kryje się za zakazem eksportu ropy z USA.

Chodzi oczywiście o lobby (przede wszystkim rafinerie krajowe), które uczyni wszystko, co w jego mocy, aby zachować ten właśnie zakaz. Ponadto jak dotąd głównymi ofiarami ropy łupkowej były kraje Afryki Zachodniej, za sprawą bardzo dużych podobieństw między wydobywaną przez nie ropą a ropą łupkową z USA.

Na tym lista argumentów OPEC się nie kończy. Dochodzą jeszcze argumenty natury popytowej i podażowej. Zacznijmy od tych pierwszych. W USA zaczyna się odnotowywać pierwsze symptomy tego, co w Europie Zachodniej trwa już od paru lat: spadku zapotrzebowania na ropę. Dlatego kraje stanowiące trzon OPEC coraz bardziej zwracają uwagę na Daleki Wschód. OPEC ma jeszcze jeden ważny argument przemawiający na jego korzyść, a mianowicie wpływ łupków na środowisko. Najważniejsza jednak jest prognoza dotycząca wzrostu wydobycia w USA.

Produkcja ropy w USA powinna według EIA osiągnąć apogeum w latach 2019–2020, a potem wydobycie w USA będzie spadać. Potem prognozy dla konsumentów stają się coraz bardziej ponure: udział OPEC będzie wzrastać. Może to jest zbyt dalekie sięganie naprzód. Wiele może się jeszcze wydarzyć do tego czasu, niemniej OPEC pod egidą Arabii Saudyjskiej zachowa reputację wiarygodnego dostawcy ropy na różne rynki.

OPEC nie wydaje się być na straconej pozycji. Rewolucja łupkowa może przyczynić się do spadku cen, ale te mobilizują OPEC do sprawniejszego działania. Ponadto kraje OPEC są ważnym elementem downstreamu, czyli szeroko rozumianego sektora rafineryjnego. Wystarczy spojrzeć na inwestycje Wenezueli czy Arabii Saudyjskiej w USA.

OPEC może nikt nie lubić, ale jest on zbyt poważnym elementem układanki o nazwie „rynek energetyczny”, a dodatkowo OPEC wydaje się być gwarantem i tak już kruchej stabilizacji politycznej w wielu jego krajach członkowskich. Dlatego chyba w niczyim interesie nie leży konfliktowanie się z nim (nie mówiąc już o jego wyniszczaniu).

Na początku tego roku miałem okazję się spotkać z całym kierownictwem pionu badawczego OPEC wraz z ich już byłym długoletnim głównym ekonomistą Hasanem Qabazardem. Jeden sędziwy uczestnik tego spotkania na pytania dotyczące rewolucji łupkowej powiedział mi:

– Wpierw OPEC miała wykończyć ropa z Morza Północnego. Jak ona nas nie wykończyła, to w połowie ubiegłej dekady miały to uczynić biopaliwa. I tak jak te ostatnie poniosły fiasko, tak rewolucja łupkowa też nie wykończy OPEC.

OF

(infografika Darek Gąszczyk)

Otwarta licencja


Tagi