Autor: Anna Wielopolska

Korespondentka Obserwatora Finansowego w USA.

Pojedyncze stany mają się lepiej niż Stany Zjednoczone

USA wychodzą z kryzysu i w dużym stopniu znajduje to odzwierciedlenie w sytuacji poszczególnych stanów. Różnice między nimi w wynikach gospodarczych i sile nabywczej dolara sięgają jednak nawet 30 proc.
Pojedyncze stany mają się lepiej niż Stany Zjednoczone

Juneau, stolica stanu Alaska (CC BY-SA Alan Wu)

Warto pamiętać, że USA zajmuje pół kontynentu plus kilka odległych archipelagów, ma 319 mln obywateli i cztery strefy czasowe. PKB wynosi16,7 bln dol., a średni roczny dochód na jednego mieszkańca 50 tys. dol. Tyle średnia. Różnice między stanami są jednak ogromne. Według federalnego Biura Analiz najwyższy wskaźnik produktu brutto na głowę mieszkańca ma Alaska (ponad 70 tys. dol.), najniższą – mniej niż połowę – Mississipi (32,5 tys. dol.). 100 dol. w Mississipi ma wartość 115 dol., a w stolicy kraju zaledwie 84 dol. Rozpiętość stanowych budżetów sięga od 3,8 mld dol. w Delaware (920 tys. mieszkańców) do 145,8 mld dol. Kalifornii (38,3 mln mieszkańców).

Łupkowy boom

Ogólny obraz stanowych gospodarek pokazuje zestawienie przygotowane przez ekonomiczno-biznesowy portal TheCheatSheet. Wzięto pod uwagę osiem wskaźników: ubiegłoroczne dochody stanu i roczne (od czerwca 2013 r. do lipca 2014 r.) zmiany w wielkości zatrudnienia, stopy bezrobocia, wynagrodzeniach prac nierolniczych, średnich rocznych zarobkach, wartości eksportu, wartości sprzedaży samochodów oraz w cenach mieszkań.

Najbogatszą piątkę zamyka Waszyngton, siedziba takich firm jak Microsoft, Starbucks i Amazon (średnie zarobki 53 tys. dol., bezrobocie 5,6 proc.), punkt wyżej jest Alaska z 51,5 tys. dol. średnich zarobków, Nowy Jork plasuje się na trzecim miejscu z zarobkami 63 tys. dol. i stopą bezrobocia 6,6 proc. Dwa czynniki wywindowały na drugie miejsce Teksas – wartość eksportu na głowę mieszkańca (10,5 tys. dol.) i najwięcej dodanych do lipca 2014 r. (46,6 tys.) i średnie zarobki (51 tys. dol.). Najlepiej radzi sobie stan pozostający od dwóch lat bezsprzecznie w stanie gospodarczego boomu – Północna Dakota. Gaz i ropa z łupków powodują, że ma on najniższe w kraju bezrobocie (2,8 proc.), drugi z kolei wskaźnik produktu na mieszkańca (68,8 tys. dol.) i średnie zarobki 47,7 tys. dol.

W ogólnym obrazie siły gospodarki stanowej na ostatnim, 50. miejscu plasuje się Missisipi. Ma najwyższe w kraju (8-proc.) bezrobocie, najniższe zarobki (36,4 tys. dol. rocznie), najniższy PKB na głowę mieszkańca (32,4 tys. dol.) i najniższą konsumpcję (27,4 tys. na mieszkańca).

Niewiele lepiej jest w Nowym Meksyku. 48. miejsce ma Arkansas, co kontrastuje z faktem, że w stanie tym ma siedzibę najbogatsza firma z listy Fortune 500 – WalMart. Średnie zarobki w 2013 roku wyniosły tam jednak niespełna 39 tys. dol. Podobne zaskoczenie czeka nas w Nevadzie – wielkie pieniądze Las Vegas i duże terytoria federalne (bazy militarne) nie przekładają się na siłę gospodarczą tego stanu, który uplasował się dopiero na 43. miejscu. To m.in. tłumaczy energiczne zabiegi władz stanowych (i duże ustępstwa podatkowe), aby przyciągnąć 5-mld. inwestycję Elona Muska w fabrykę baterii do elektrycznych samochodów.

Federalny garnuszek

Do pełnego obrazu warto dodać dane o pomocy federalnej. Portal WalletHub zbadał zależność gospodarczą stanów od federalnego rządu w oparciu o trzy wskaźniki: stopę zwrotu z zapłaconych podatków federalnych, procent funduszy federalnych w dochodach stanów i liczbę pracowników federalnych (jaki procent stanowej siły roboczej utrzymuje się z płac federalnych). Okazało się, że nie ma zależności z wyborami politycznymi, choć tzw. blue states, czyli głosujące w wyborach prezydenckich na demokratycznych kandydatów, są mniej zależne od pomocy federalnej.

O wielkości tej pomocy decyduje w największym stopniu natężenie problemów na granicach państwa i liczba nielegalnych imigrantów oraz koszty transportowe i utrzymania infrastruktury (to domena rządu federalnego). Inne powody dopłat to utrzymanie rezerwatów Indian czy baz militarnych, a także odsetek emerytów, rencistów, osób sytuujących się poniżej progu biedy w danym stanie, a także wielkość populacji. Kalifornia czy Nowy Jork są liczebne i w związku z tym nakłady na infrastrukturę są tam wyższe niż w stanach, gdzie jest mniej jej użytkowników.

Liczone procentowo wyniki nie są jednak zaskakujące. Najwięcej otrzymują trzy najbiedniejsze południowe stany. Mississipi ma zwrot 3,07 dol. za 1 dol. zapłaconych podatków i aż 45,8 proc. dochodów stanu to zasilenie federalne. Nowy Meksyk zajął drugie miejsce głównie dlatego, że graniczy z Meksykiem i ma wiele obiektów militarnych, np. White Sands Test Facility i Los Alamos National Laboratory, sławne przez wiele tajemniczych, czasem kontrowersyjnych badań i testów. Stan ma zatem 15,22 proc. siły roboczej zatrudnianej przez rząd federalny.

Alabama ma szóste miejsce w USA pod względem liczby mieszkańców na zasiłkach dla biednych i aż pięć baz wojskowych na swoim terytorium (Zatoka Meksykańska); 37 proc. dochodów stanu pochodzi z Waszyngtonu i za każdego 1 dol. podatku federalnego stan otrzymuje z powrotem 3,28 dol. Jeszcze wyższy zwrot na podatkach ma Luizjana (3,35 dol.), a udział federalnych pieniędzy w dochodach stanu to ponad 44 proc. Poza odbudową zniszczeń poczynionych 10 lat temu przez huragan Katrina stan ma permanentne problemy. Sama arcyskomplikowana inżynieria powstrzymywania wód Zatoki Meksykańskiej przed zalaniem Nowego Orleanu to ponad 30 proc. wszystkich kosztów infrastrukturalnych.

Zależność od Waszyngtonu nie jest skutkiem niegospodarności, niemniej warto wiedzieć, kto jest najbardziej gospodarny. Palmę pierwszeństwa dzierży Illinois, które wydało w 2013 roku niespełna 10 proc. z budżetu (66,4 mld z 671,4 mld dol. dochodu). Również niespełna 10 proc. wydała Georgia (41,1 z 424,6 mld dol.). Najwięcej z własnego budżetu wydała natomiast Zachodnia Virginia – ponad 34 proc., czyli 23,4 z 68,5 mld dol.

Tempo wzrostu gospodarczego

Mississipi jest najbiedniejsze, ale pod względem szybkości wzrostu gospodarczego wcale nie jest na ostatnim, tylko na 38. miejscu. Najgorzej ma się gospodarka na Alasce. Stanowy produkt brutto skurczył się w 2013 roku o 2,5 proc. Biedna Alabama – z posiadającymi tu fabryki trzema międzynarodowymi firmami (Mercedes, Honda i Hyundai) –rośnie dzięki produkcji samochodowej, ale mimo to bezrobocie wzrosło w 2013 roku najbardziej, o 0,3 proc.

Montana bije bogaty Nowy Jork (22. i 23. miejsce) dzięki produkcji rolniczej. Wartość zbóż i bydła wynosiła w 2013 r. 1,7 mld dol., dzięki czemu stan osiągnął zdrową stopę wzrostu gospodarczego (3,0 proc.) i bezrobocie spadło do 4,5 proc. w lipcu 2013. Oklahomie, krajowemu centrum przemysłów lotniczego i aerokosmicznego, wyraźnie wzrosły wszystkie wskaźniki: stanowe PKB o 4,2 proc., eksport o 3,7 proc., liczba miejsc pracy o 2,1 proc. Stan zajął jednak dopiero 20. miejsce w rankingu.

Kalifornia jest na 11. miejscu, aczkolwiek stan w lipcu dodał 27,7 tys. miejsc pracy, co jest drugim najwyższym wskaźnikiem w kraju po Teksasie, który dodał 46, 6 tys. miejsc pracy. Inne wskaźniki są nie tak świetne, np. bezrobocie w Kalifornii wciąż jest wysokie (7,4 proc.).

Zalegalizowanie marihuany, z której produkcji słynie malownicze Colorado, nie wywindowało jeszcze tego stanu gospodarczo i wciąż pozostaje on na 21. miejscu w generalnej klasyfikacji z 52 tys. dol. dochodu na mieszkańca. Ma jednak najszybciej rosnącą gospodarkę, znalazło się w pierwszej dziesiątce w pięciu i w pierwszej piętnastce w pozostałych trzech kategoriach badania. To bodaj najbardziej zróżnicowana gospodarka, z 1,2 proc. wzrostu siły roboczej, 2,8 proc. wzrostu nierolniczych miejsc pracy, z 66,3 tys. nowymi miejscami pracy w lipcu 2014 r. i z 3,8 proc. wzrostu stanowego produktu brutto.

Życie w raju kosztuje

Federalne Biuro Analiz Ekonomicznych policzyło, ile, gdzie warte jest 100 dol. w USA. Najmniej w stolicy kraju, Waszyngtonie, w którym ich siła nabywcza wynosi zaledwie 84 dol. Najwięcej (113–115 dol.) w Missisipi, Arkansas, Missouri, Alabamie i Południowej Dakocie.

Za najbardziej kosztowne miejsca do życia w USA uchodzą Kalifornia i Nowy Jork. To nieprawda. Nowy Jork jest na trzecim miejscu listy najdroższych, a Kalifornia dopiero na szóstym.

Od kiedy ekonomiści z uniwersytetu w Princeton policzyli w 2010 roku, że do wygodnego życia w USA wystarczają (lub są konieczne) dochody na poziomie 75 tys. dol. rocznie, suma ta stała się złotym standardem tak dla przeciętnego Amerykanina, jak i dla wszelkich ekonomicznych rankingów (Daniel KahnemanAngus Deaton wykazali, że wyższe dochody nie poprawiają stanu emocjonalnego, czyli nie dają więcej szczęścia). Ekonomiści z Ośrodka Badań w Missouri dodali inne standardy (m.in. generalne koszty utrzymania, koszty zakupów żywnościowych, opłat mieszkaniowych i cen mieszkań, transportu, leczenia) i przedstawili wyniki.

Aby żyć wygodnie w raju, czyli na Hawajach, potrzebne są zarobki minimum 122 tys. dol., czyli ponad 60 proc. więcej niż wynosi złoty standard. Kolacja w restauracji plus kino kosztuje tu aż 75 dol. Dom na Hawajach to średnio 525 tys. dol., czyli 420 dol. za stopę kwadratową, a ceny wynajęcia bardzo przeciętnego lokum zaczynają się od 2 tys. dol. miesięcznie.

Na drugim miejscu najdroższych do życia stanów jest District of Columbia, czyli Waszyngton, stolica kraju. Koszty zakupów plasują się na poziomie 111,7. To ceny mieszkań i ich wynajęcia (średnia wartość domu to 527 tys. dol., wynajem zaczyna się od 2 tys. dol.) postawiły stan tak wysoko na liście. Na wygodne życie w Waszyngtonie potrzeba 105 tys. dol., czyli o 40 proc. więcej niż wskazuje złoty standard.

O ile można zrozumieć, że Hawaje są rajem, o tyle klimat powinien wypchnąć Alaskę z zestawienia. Koszty utrzymania na poziomie 131,8 plasują jednak ten stan na czwartym miejscu wśród najdroższych (koszt zakupów żywnościowych bez samodzielnie złowionych ryb i upolowanej zwierzyny osiągnął poziom 128,4, a ceny mieszkań są na poziomie 147). Rekordowo drogi jest internet (70 do. miesięcznie za standardowe połączenie 6 Mb/s, kabel/ADSL, przy średniej poniżej 40 dol.).

Najtańszy jest stan kwitnących magnolii, czyli Mississipi. Koszty utrzymania są tam na poziomie 87,8 standardu, koszty zakupów 90, a mieszkania 72 ze średnią ceną domu 113 tys. dol. i ceną wynajmu poniżej 850 dol. za miesiąc. Niewiele droższe są Tennessee, Kentucky, Oklahoma, Indiana, Kanzas, Nebraska, Alabama i Iowa. W tych miejscach życie kosztuje mniej.

Dlaczego jednak stan gospodarczy poszczególnych stanów jest lepszy niż Stanów Zjednoczonych? Bo nie mają balastu federalnego zadłużenia.

Juneau, stolica stanu Alaska (CC BY-SA Alan Wu)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Kategoria: Analizy
Administracja prezydenta J. Bidena zaproponowała największy w historii plan uwolnienia około 180 mln baryłek ropy naftowej z posiadanych rezerw strategicznych. Dla silniejszego spadku cen ropy pomocne byłoby podobne przedsięwzięcie ze strony innych krajów.
Stany Zjednoczone walczą o obniżenie globalnych cen ropy naftowej

Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją

Kategoria: Analizy
Aktualna inflacja w USA pozostaje blisko poziomów z okresu czarnej dekady bankowości centralnej, czyli lat siedemdziesiątych. Czy odpowiedzialnością za wysoką inflację z tamtych czasów możemy obarczyć szoki podażowe?
Jak Stany Zjednoczone radziły sobie wcześniej z wysoką inflacją