Autor: Martyna Kośka

Ekspert rynków Europy Środkowej i Wschodniej; doktoryzuje się z ochrony konsumentów na rynku usług finansowych.

Powrót wschodniego petrosmoka

Grupa „Pięć plus Jeden” (USA, Wielka Brytania, Francja, Rosja, Chiny i Niemcy) oraz przedstawiciele Iranu ogłosili 14 lipca, że udało się osiągnąć porozumienie ograniczające irański program nuklearny. Co istotnego ustalono w Wiedniu – i co to oznacza z puntu widzenia bezpieczeństwa międzynarodowego i gospodarki?
Powrót wschodniego petrosmoka

Rozmowy w Wiedniu. Na zdj. Federica Mogherini wysoki przedstawiciel UE ds.zagranicznych i Mohammad Dżawad Zarif, minister spraw zagranicznych Iranu (CC BY-NC European External Action Service)

Historia konfliktu wokół Iranu jest znana. Od 12 lat trwały napięcia wokół irańskiego programu nuklearnego. Istniały podejrzenia, że Iran pracuje nad zbudowaniem bomby atomowej. Teheran oficjalnie zaprzeczał, by stosował atom do celów innych, niż cywilne. Odmawiał jednak międzynarodowym inspektorom dostępu do zakładów, w których takie prace mogły być prowadzone. Dawał jednocześnie do zrozumienia, że jest w stanie broń atomową zbudować. Z tego powodu Iran stał się adresatem serii sankcji gospodarczych, które skutecznie odizolowały go od aktywnego udziału na światowych rynkach.

Po latach przepychanek strony usiadły do negocjacji, których celem było ustalenie zasad, na jakich Iranowi będzie wolno rozwijać technologie nuklearne w celach cywilnych, w zamian za co Zachód zniesie ograniczenia handlowe i gospodarcze. Gdy w kwietniu w Lozannie przedstawiciele 6 państw i Iranu ustalili zasady, na jakich zostanie oparte ostateczne porozumienie z Teheranem, świat odetchnął z ulgą: Iran ograniczy wzbogacanie uranu i ograniczy swój program nuklearny.

Co obejmuje porozumienie?

Porozumienie ma na celu stworzenie gwarancji, że Iran nie będzie w sposób niekontrolowany prowadził działań w obszarze energii atomowej, tak by zbudować broń jądrową. Wobec tego kraj zaakceptował szereg ograniczeń technicznych, zachował jednak prawo do prowadzenia badań dla celów cywilnych. Przez najbliższe 10 lat Iran będzie mógł kontynuować prace naukowo-badawcze nad wzbogacaniem uranu jedynie w taki sposób, który nie doprowadzi do zwiększenia zasobów wzbogacanego uranu. Górną granicę wzbogacania uranu określono na 3,67 proc. To za mało, by skonstruować bombę – potrzebne jest do tego 90 proc. Iran zobowiązał się do pozbycia się znacznej liczby wirówek do wzbogacania uranu. Dziś znajduje się w jego posiadaniu 19 tysięcy, będzie mógł utrzymać tylko 6 tysięcy.

Przez najbliższe 15 lat Iran nie będzie przetwarzał zużytego paliwa jądrowego ani nie wybuduje zakładu, w którym takie przetwarzanie będzie możliwe. Iran oświadczył, że także po tym okresie nie zamierza tego robić.

Ustalono też zasady, na których inspektorzy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (IAEA) będą dokonywać kontroli w irańskich obiektach nuklearnych. W kraju przebywać będą także stali obserwatorzy tej organizacji. Przewidziano ponadto możliwość monitorowania przez 25 lat całej produkcji koncentratu rudy uranu w tym kraju i koncentratu uzyskanego z innych źródeł.

W zamian, w miarę realizacji powyższych postanowień przez Iran, znoszone będą sankcje.

ONZ-owskie embargo na broń zostanie utrzymane przez pięć kolejnych lat, a sankcje obejmujące irański program pocisków rakietowych będą obowiązywać przez pięć do ośmiu lat. W razie naruszenia przez władze w Teheranie któregoś z postanowień porozumienia, sankcje zostaną ponownie wprowadzone w życie w ciągu 65 dni od dnia naruszenia.

IAEA i Iran uzgodniły, że wszelkie kwestie sporne dotyczące irańskiego programu nuklearnego zostaną wyjaśnione do końca bieżącego roku. Strony podpiszą ponadto oddzielne porozumienie dotyczące dostępu inspektorów ONZ do irańskiej bazy wojskowej Parczin niedaleko stolicy.

Przepychanki, zarzuty, groźby

Iran był jednym z pierwszych państw, które podpisało układ o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (Nuclear Non-Proliferation Treaty). Nastąpiło to w 1968 r., ratyfikacja nastąpiła dwa lata później. Układ ten zabraniał państwom posiadającym technologię budowy broni jądrowej sprzedaży jej do krajów, które takiej technologii nie posiadają, te zaś, które technologii nie mają, zostały zobowiązane do zaprzestania prób jej rozwoju.

Pomimo ciążących zobowiązaniach, w 1974 r. szach Mohammed Reza Pahlavi oświadczył, że Teheran będzie dążył do wybudowania broni jądrowej. Po upadku jego reżimu w 1979 r. prace nad programem atomowym zostały wstrzymane i powrócono do nich pod koniec lat 80.

Irański program nuklearny pojawił się w czołówkach światowych serwisów informacyjnych w 2002 r., gdy ujawniono istnienie dwóch nieznanych wcześniej obiektów – zakładu wzbogacania uranu w mieście Natanz i zakładu produkcji ciężkiej wody w Arak. IAEA przeprowadziła inspekcję, a następnie opublikowała raport, w którym zarzuciła Iranowi, że nie wywiązał się ze swych obowiązków dotyczących informowania o postępach w rozwijaniu energii jądrowej. Iran dostał czas na ujawnienie swych działań związanych z rozwojem technologii atomu, zezwolił także inspektorom IAEA na przeprowadzanie niezapowiedzianych kontroli.

Egzekwowanie tych zobowiązań napotkało na poważne trudności. Wbrew ustaleniom, Iran kontynuował wzbogacanie uranu. W lutym 2006 r. nakazał inspektorom usunięcie plomb umieszczonych w zakładach w Natanz trzy lata wcześniej i ogłosił wznowienie badań nad paliwem jądrowym. Po tym, jak zarząd IAEA uchwalił rezolucję w sprawie poddania irańskiego programu nuklearnego pod obrady Rady Bezpieczeństwa ONZ, Iran zawiesił współpracę z tą organizacją i potwierdził, że będzie kontynuował prace nad wzbogacaniem uranu. W kwietniu 2006 r. prezydent Mahmud Ahmadineżad ogłosił, że Iran osiągnął pożądany poziom wzbogacenia uranu dla elektrowni atomowych i stał się tym samym państwem atomowym.

Od koniec tego samego roku Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję numer 1737, nakładającą zakaz sprzedaży broni Iranowi oraz zamrożenie aktywów dziesięciu instytucji i dwunastu osób związanych z irańskim programem atomowym. Rada Bezpieczeństwa jeszcze kilkakrotnie zaostrzała sankcje przeciw Iranowi. Teheran pozostawał nieugięty i nie tylko nie podejmował negocjacji w temacie zakończenia prac nad programem, ale ogłaszał plany budowy kolejnych zakładów, w których takie prace mogły być prowadzone.

W sumie ONZ nałożyło cztery serie sankcji (w latach 2006, 2007, 2008 i 2010). Do tego należy dodać odrębne sankcje amerykańskie i europejskie wymierzone w eksport irańskiej ropy. W 2012 r. UE ogłosiła zakaz zawierania nowych kontraktów na zakup irackiej ropy, a wcześniej zawarte umowy długoterminowe miały przestać obowiązywać od 1 lipca – w praktyce oznaczało to całkowity zakaz importu irańskiej ropy.

Wszystkie te ograniczenia bardzo negatywnie wpłynęły na gospodarkę Iranu – kraju o wielkim potencjale, który w innych okolicznościach mógłby być motorem napędowym dla całego regionu. Tymczasem wyniki gospodarcze są fatalne. Inflacja w ostatniej dekadzie wynosiła średnio 20 proc. (rekordowy był rok 2013, w którym wyniosła ona 35 proc; w 2014 r. spadła do poziomu 23 proc.).

Jednym z podstawowych zmartwień rządu jest bezrobocie. W 2013 r. oficjalnie 10,3 proc. Irańczyków pozostawało bez zatrudnienia, jednak w rzeczywistości poziom ten zbliżał się do 20 proc. Problem ten uderza przede wszystkim w kobiety (20,3 proc.) i ludzi młodych (bez pracy pozostaje co czwarty młody Irańczyk). W latach 2012-13 kraj zanotował kilkuprocentowy spadek gospodarczy – a mówimy o państwie, które posiada czwarte co do wielkości potwierdzone rezerwy ropy na świecie i które było, do 2011 r., trzecim największym eksporterem tego surowca.

Iran był, swego czasu, największym partnerem Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych w regionie (dość powiedzieć, że także początki przemysłu atomowego są nierozerwalnie związane z USA – w 1959 r. przy Uniwersytecie w Teheranie powstało centrum badań nuklearnych współorganizowane przez Amerykanów). Tymczasem kombinacja czynników: spowolnienia gospodarczego na świecie, które rozpoczęło się w 2008 r., sankcji nakładanych przez różne kraje i organizacje oraz nieudolne kierowanie gospodarką przez administrację prezydenta Ahmadineżada spowodowała, że kraj zaczął rozwijać się gorzej niż niejedno z państw Azji Centralnej, które startowało z niższego pułapu. Nie może być inaczej, skoro od kilku lat Iran jest wyłączony z międzynarodowego handlu – nie jest nawet „podpięty” pod światowy system bankowy, więc nie może dokonywać pewnych operacji na rynku finansowym.

Mieszane uczucia

Na postępy negocjacji z dużym niepokojem patrzy Rosja. Dotychczas to Rosja była uprzywilejowanym partnerem handlowym, wojskowym i politycznym odizolowanego od większości ważnych światowych partnerów Iranu. Współpraca obu państw została zintensyfikowana po powrocie Władimira Putina na rosyjski fotel prezydencki w 2012 r. Silnym spoiwem okazała się niechęć do Zachodu, dodatkowo Iran, coraz bardziej utwierdzający się w przekonaniu, że nałożone nań ograniczenia nie zostaną prędko zdjęte, szukał nowych sojuszy.

Duży rynek (prawie 80 milionów mieszkańców) oraz czynniki geograficzne sprawiły, że dla Rosji Iran okazał się idealnym partnerem – a ogólna niechęć świata do Teheranu tylko dodawały temu sojuszowi wymowności. Oto Rosja mogła zademonstrować, że wbrew światowym tendencjom, nie boi się współpracować z „państwem atomowym” i nie ma zamiaru rezygnować z własnych korzyści tylko dlatego, że pozostałym krajom może się to wydawać niestosowne.

Co zaś się tyczy wspomnianych czynników geograficznych: umiejscowienie Iranu pozwala mu na wpływanie na rozwój sytuacji w regionie Morza Kaspijskiego, na Kaukazie, w Azji Centralnej i na Bliskim Wschodzie, wobec czego Moskwa konsultowała z Teheranem szereg zagadnień dotyczących rozstrzygania problemów w regionie (np. sprawę Górskiego Karabachu czy rozwoju wydarzeń na południowym Kaukazie).

Wróci irańska ropa

Swego rodzaju prestiż związany z byciem jednym z najbliższych partnerów Iranu – jednej z kolebek kultury i centrum świata wschodniego – jest jednak niczym w porównaniu ze stratą, jakiej Rosja dozna, gdy w zamian za ograniczenie prac nad atomem, Iran będzie mógł bez przeszkód eksportować ropę. Rosyjski budżet już dziś traci na spadkach cen ropy, a gdy kolejne państwo zaproponuje tani surowiec, Moskwa nie będzie już miała wyboru, jak tylko szukać alternatywy dla wpływów z ropy.

Pomimo tego rodzaju uprzedzeń, po ogłoszeniu wyników negocjacji Władimir Putin ocenił finalne porozumienie Zachodu z Iranem jako „wybór na rzecz stabilności i współpracy”. Wyraził zadowolenie z umożliwienia Iranowi rozwijania programu nuklearnego, gdyż oba kraje planują współpracę w sferze pokojowej energii atomowej. Z kolei szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow przypomniał, że w 2009 r. Stany Zjednoczone zadeklarowały, że w razie porozumienia z Teheranem nie będą rozmieszczać w Europie systemów obrony przeciwrakietowej i wyraził nadzieję, że Waszyngton dotrzyma słowa.

Kształt możliwego porozumienia z Iranem niepokoi także Izrael, Arabię Saudyjską i inne państwa regionu. Obawiają się one, że porozumienie doprowadzi do reorientacji politycznych sojuszy USA w regionie, co osłabi ich pozycję. Najzacieklejszym przeciwnikiem szukania nowego otwarcia z Iranem jest, tradycyjnie, Izrael, który przekonuje, że Iran jest „czołowym państwem terrorystycznym na świecie”, a podpisanie układu nuklearnego umożliwi mu wybudowanie broni atomowej. Wprawdzie irańscy politycy zapewniają, że porozumienie nie będzie stanowiło zagrożenia dla regionu (przykładowo, szef irańskiej dyplomacji Mohammad Zarif złożył zapewnienie, że Iranu nie interesuje rola regionalnego hegemona), lecz Izrael i tak postrzega Iran jako zagrożenie dla swego istnienia. Gazeta „Haaretz” nazwała nawet ustalenia z Lozanny „nowym Monachium”.

Iran również nie darzy Izraela przyjacielskimi uczuciami – nie uznaje go jako państwa (czego wymownym dowodem jest fakt, że turyści mający w paszporcie pieczątkę z Izraela nie wjadą do Iranu), popiera też różne palestyńskie organizacje. Wobec tego Izrael chciałby mieć gwarancje, że energii atomowej w żadnej formie, a więc także do celów cywilnych, Teheran nigdy mieć nie będzie.

W zapewnienia o chęci zachowania status quo w regionie zdają się nie wierzyć także Arabia Saudyjska i Egipt, które obawiają się, że zniesienie sankcji wobec Iranu doprowadzi do zachwiania równowagi w regionie – z korzyścią dla Teheranu. Rijad wyraźnie artykułuje, że to nieuczciwe, że jednym państwom pozwala się rozwijać technologie nuklearne, a innym nie – i zapowiada, że w zaistniałej sytuacji także będzie dążył do zainicjowania wzbogacania uranu. Książę Turki al-Faisal, były szef saudyjskiego wywiadu oraz były ambasador w Waszyngtonie i Londynie powiedział, że jeśli Iran otrzyma prawo do kontynuowania programu nuklearnego, prawo do tego samego powinien mieć każdy kraj, który wyrazi taką wolę. „Cały świat będzie miał otwarte drzwi, by pójść tą drogą bez żadnych ograniczeń i taki jest mój największy zarzut wobec negocjacji prowadzonych przez grupę sześciu mocarstw” – powiedział.

Możliwe dalsze trwałe spadki na rynku ropy

W 2012 r., czyli zanim wszedł w życie zakaz kupowania ropy od irańskich sprzedawców, kraj ten wydobywał nieco ponad 4 mln baryłek ropy dziennie, a eksportował 2,5 mln baryłek. W 2014 r. wydobycie wynosiło 3 mln, a sprzedaż za granicę oscylowała w granicach 1 – 1,2 mln baryłek dziennie. To ogromny spadek dla kraju, który ropę traktuje jako główny towar eksportowy (inne towary stanowią jedynie 28 proc. eksportu).

Zawarcie porozumienia w sprawie programu nuklearnego pozwoli Iranowi na ponowne nieskrępowane sprzedawanie ropy za granicę – tyle, że od 2012 r. wiele się na rynku zmieniło: cena ropy nieustannie spada i jej posiadanie wcale nie musi oznaczać jakichś szczególnie znaczących wpływów do budżetu. O ile jeszcze w 2014 r. za baryłkę płacono około 100 dolarów, to na początku marca tego roku kosztowała ona ledwie 43 dolary. Aby zrównoważyć budżet, Iran musiałby sprzedawać baryłkę za ponad 130 dolarów – taka bowiem jest fiskalna cena rentowności eksportu irańskiej ropy.

Dla każdego kraju jest to inna wartość, przykładowo dla zbilansowania swoich budżetów, Kuwejt powinien sprzedawać ropę za 54 dolary, ZEA za 77, a Arabia Saudyjska – za 103 dolary, a więc spadki cen ropy nie są dla nich aż tak bolesne, jak dla Iranu. Niewielkim pocieszeniem jest w tej sytuacji fakt, że są kraje, dla których granica opłacalności znajduje się jeszcze wyżej: Jemen (145 dolarów) i Wenezuela (151 dolarów).

Za spadek ceny ropy naftowej na światowych rynkach odpowiedzialnych jest kilka splecionych ze sobą czynników, a jednym z nich jest gwałtowny wzrost produkcji ropy (zwłaszcza z łupków), który nie jest równoważony ani znaczącym wzrostem zapotrzebowania na ropę, ani spadkiem wydobycia w innych krajach. Wprost przeciwnie, kraje zrzeszone w OPEC zadecydowały o utrzymaniu wydobycia na dotychczasowym poziomie nawet kosztem dalszych spadków.

Wejście Iranu do gry dodatkowo może ten proces pogłębić. Od początku lipca obserwujemy ostre spadki cen ropy na światowych giełdach (giełda zareagowała na powrót Iranu do gry spadkami – w dniu podpisania porozumienia cena ropy Brent spadła o 1,1 dolara za baryłkę i kosztowała 56,7 dolara) i jakkolwiek nie jest to wynikiem tylko i wyłącznie trwających negocjacji z Iranem (ogromny udział w kształtowaniu się cen na niskim poziomie miały także wyniki greckiego referendum i niepokojące sygnały z giełdy w Chinach), niemniej jednak, jeśli sama perspektywa pojawienia się na rynku dodatkowej ropy tak wpływa na jej notowania, to jak giełda zachowa się, gdy Iran, po kilku latach przerwy, zaproponuje swoją ropę zagranicznym odbiorcom?

W tym momencie trudno ocenić, ile czasu zajmie Iranowi wznowienie produkcji. Iracki minister Bijan Zanganeh zapewnił, że jego kraj jest w stanie podwoić eksport w ciągu 2 miesięcy od dnia zniesienia sankcji. Z tak optymistycznym podejściem nie zgadzają się analitycy Barclays, którzy twierdzą, że w najlepszym przypadku będzie to pół roku.

Z kolei główny ekonomista Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, Fatih Biroll uważa, że wyraźne zwiększenie eksportu zajmie Teheranowi od 3 do 5 lat. Wynika to z faktu, że jakkolwiek złoża irańskie są ogromne, to jednak w ostatnich latach były silnie zaniedbane i niedoinwestowane. Aby można było wydobywać ropę w ilości potrzebnej dla zbilansowania budżetu, konieczne jest zastosowanie nowych technologii, a te nie dość, że nie są wdrożone (Iran nie mógł kupować ich z krajów, które nałożył nań sankcje), to jeszcze brakuje specjalistów, którzy mogą takie nowoczesne technologie obsługiwać.

Wiceminister ds. ropy naftowej Mohsen Kamsari zapowiedział, że Iran postara się maksymalnie zwiększyć eksport ropy naftowej do Europy i odzyskać 42-43 proc. tamtejszego rynku, czyli powrócić do stanu sprzed 2012 r. Dodał jednocześnie, że priorytetem pozostanie dla niego rynek azjatycki.

Dzięki odmrożeniu zagranicznych aktywów, gospodarka irańska może zyskać około 100 mld dolarów. Wkrótce ministerstwa i formy prywatne przystąpią do nawiązywania relacji handlowych z nowymi partnerami. Polskie ministerstwo gospodarki już cieszy się na możliwość wejścia naszych firm na ten nowy rynek. Już kilka godzin po ogłoszeniu wyników negocjacji Janusz Piechociński powiedział na spotkaniu z dziennikarzami, że normalizacja stosunków z Iranem może dawać naszym przedsiębiorcom możliwość ekspansji w obszarach m. in. ochrony środowiska, eksploatacji złóż surowcowych czy przetwórstwa produktów rolnych (Iran importuje 85 proc. żywności i to może być ogromna szansa dla polskich producentów).

Wicepremier nie wykluczył, że wdrożony zostanie program „Go Iran”, nawiązujący do programów „Go Africa” czy „Go India”. Celem tego rodzaju programów jest wspieranie działalności przedsiębiorców na danym rynku i znoszenie barier ograniczających współpracę. – I to będzie duże „Go” – dodał wicepremier.

 

Rozmowy w Wiedniu. Na zdj. Federica Mogherini wysoki przedstawiciel UE ds.zagranicznych i Mohammad Dżawad Zarif, minister spraw zagranicznych Iranu (CC BY-NC European External Action Service)

Tagi


Artykuły powiązane

Atom daje tanią energię i niskie emisje

Kategoria: Ekologia
Uranu wystarczy na co najmniej 200 lat, a może nawet na dziesiątki tysięcy lat – mówi dr inż. Andrzej Strupczewski, profesor Narodowego Centrum Badań Jądrowych.
Atom daje tanią energię i niskie emisje