Autor: Zsolt Zsebesi

Jest zastępcą redaktora działu krajowego w węgierskim dzienniku Népszava.

Restrykcyjny budżet uderza we wzrost gospodarczy Węgier

Rząd węgierski kontynuuje drastyczną politykę restrykcji fiskalnych. Lubi nazywać ją polityką niekonwencjonalną. Jej cel to przywracanie równowagi w budżecie państwa, bez oglądania się na koszty. Stosowane środki są jednak jak najbardziej konwencjonalne: cięciom wydatków, głównie socjalnych, towarzyszy zwiększanie przychodów podatkowych.
Restrykcyjny budżet uderza we wzrost gospodarczy Węgier

György Matolcsy, minister gospodarki Węgier (fot. PAP)

Metoda ta ma doprowadzić do celu taktycznego jakim jest odstąpienie przez Brukselę od wprowadzonej 8 lat temu wobec Węgier procedury nadmiernego deficytu. Budapeszt ma nadzieję, że mogłoby to nastąpić już na wiosnę. Efektem ewentualnej przychylności Unii w tej sprawie miałaby być poprawa wizerunku kraju na arenie międzynarodowej, obniżenie oprocentowania węgierskiego długu z pozytywnym skutkiem dla kosztów jego obsługi i wreszcie to co jest najważniejsze dla premiera Viktora Orbána – możliwość uniknięcia podpisania umowy kredytowej z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, co oddaliłoby wizję ściślejszej kurateli zewnętrznej nad poczynaniami państwa w gospodarce.

Najważniejszym praktycznym elementem tego planu jest budżet na 2013 r. uchwalony 12 grudnia głosami rządzącej partii, i to już po raz kolejny w roku, o czym nieco później. Ostateczny – jak się wydaje – plan wydatków i dochodów państwa w 2013 r. różni się znacznie od prawomocnych do tej pory ustaleń z lata zaprezentowanych wtedy także Unii Europejskiej.

Deficyt budżetowy rośnie

Deficyt ma wynieść 841,8 mld forintów i ma być większy o 188 mld forintów od wielkości przyjętej pół roku temu. Niedobór budżetowy stanowić ma 2,7 proc. PKB, a nie 2,2 proc., jak wcześniej. Powodem pogorszenia relacji była konieczność skorygowania przez rząd zbyt optymistycznej – jak się okazało – prognozy makroekonomicznej. Jeszcze latem wydawało się, że jest nadzieja na wzrost gospodarczy w przyszłym roku w wysokości 1,6 proc. Ostatecznie, w ustawie budżetowej pojawił się wskaźnik wzrostu na poziomie 0,9 proc. Na tle prognoz węgierskich i zagranicznych ekspertów i to wygląda na podejście zbyt optymistyczne, bowiem większość z nich mówi raczej o recesji, a najwyżej o wzroście jeszcze bardziej symbolicznym.

Ostatnim dzwonkiem wzywającym do urealnienia budżetu była jesienna prognoza Komisji Europejskiej, która na początku listopada podała, że węgierski deficyt budżetowy wyniesie 2,5 proc. w 2012 r., a w następnym wzrośnie do 2,9 proc. Od lipca 2012 r. minister gospodarki György Matolcsy opracował w sumie aż trzy zasadnicze poprawki do budżetu na 2013 r. o łącznej wartości aż 854 miliardów forintów, tj. trochę wyższej od wielkości planowanego ostatecznie deficytu budżetowego.

Podatki na banki

Największym echem odbiło się zerwanie porozumienia z Organizacją Węgierskich Banków. Wbrew uzgodnieniom, minister pozostawił na 2013 r nadzwyczajny podatek bankowy w pierwotnym kształcie, chociaż obiecał zmniejszenie jego stawki w nadchodzącym roku o połowę i jego całkowite wycofanie rok później. Według szacunków sektora, zanotuje on jako całość w 2013 r. stratę w wysokości 70 mld forintów, a podatek ten będzie gwoździem do trumny.

Na domiar złego, podwojony został nowy podatek transakcyjny obciążający wszystkie przelewy bankowe oraz operacje prowadzone przy okienkach kas bankowych. Wpływy z jego tytułu wyniosą w 2013 roku 340 mld forintów. Banki próbują naturalnie przerzucać jego ciężar na barki klientów i to nie bez powodzenia. Sporą część podatku transakcyjnego uiszczą jednostki budżetowe i skarb państwa, które władztwo rośnie. Od 2013 roku upaństwowione zostaną szkoły podstawowe i średnie oraz szpitale, będące do tej pory własnością samorządów.

W wykazie oszczędności zwraca uwagę odroczenie podwyżki pensji dla nauczycieli, co pozostawi w „kasie” 73 mld forintów. 51 miliardów tymczasowej ulgi przyniesie państwu zniesienie górnego pułapu wpłat składek emerytalnych, lecz wiąże się to z koniecznością wypłaty w przyszłości wyższych emerytur jako pochodnych wyższych składek – stąd zastrzeżenie dotyczące tymczasowości.

Trzy razy wyższy będzie 2013 roku podatek nadzwyczajny dla sektora energetycznego, co przyniesie dodatkowy wpływ do budżetu w wysokości 40 mld forintów. Łączny wymiar podatku płaconego przez przedsiębiorstwa na rzecz samorządów wzrośnie o 35 miliardów. Na zatrudnieniu w instytucjach państwowych rząd chce zaoszczędzić 30 miliardów, a na zmniejszeniu udziału państwa w inwestycjach realizowanych przy pomocy Unii Europejskiej – 55 miliardów. Wyższe opodatkowanie takich świadczeń dla pracowników, jak talony obiadowe, czy rekreacyjne (basen, fitness) ma dać 40 miliardów dodatkowych wpływów. Ciekawy jest nowy podatek, który zacznie być ściągany od każdego jednego metra kabli telewizyjnych, przewodów gazowych, a także rur wodociągowych i kanalizacyjnych.

Kolejny rok recesji albo stagnacji

Nic dziwnego więc, że na Węgrzech rozbrzmiewają dzwony i dzwonki alarmowe uruchamiane przez przedsiębiorców i ekonomistów ostrzegających przed groźbą „zahibernowania” węgierskiej gospodarki. Międzynarodowe instytucje również uważają, że chociaż zmniejszenie deficytu budżetowego i posunięcia oszczędnościowe mają dobre strony, to restrykcje są zbyt daleko posunięte, grożąc zatrzymaniem kraju w recesji.

W komentarzach podkreśla się, że stagnacja na Węgrzech trwa praktycznie już od roku 2005od kiedy minimalne wzrosty rok do roku przeplatane są znacznymi nawet spadkami. Inwestycje w 2012 roku obniżyły się do poziomu 17 proc. PKB, podczas gdy jeszcze na początku stulecia wskaźnik ten bywał w granicach 22-25 procent.

Jak już była mowa, pierwszy budżet na 2013 rok został uchwalony już w lipcu, co jeszcze nigdy przedtem się nie zdarzyło. Premier Orbán był wówczas niezmiernie dumny z tego osiągnięcia. U podstaw pośpiechu leżała potrzeba zrobienia wrażenia na Komisji Europejskiej, która miała w tym czasie podjąć decyzję w sprawie odblokowania blisko 500 milionów euro z funduszu spójności zamrożonych w ramach procedury nadmiernego deficytu.

Manewr się powiódł, pieniądze zostały zwolnione, ale sukces nie był całkowity, bo Bruksela nie odstąpiła od procedury nadmiernego deficytu, wskazując że budżet nie bazuje na właściwych do końca danych makroekonomicznych. Budżet na 2013 urodził się zatem jako bardzo wczesny wcześniak wymagający bardzo wielu zabiegów. Czasu jednak i tak zabrakło, bo grudniowa wersja uchwalana była w takim samym pośpiechu, jak zwykle. Liczba poprawek przedstawionych posłom już w dniu głosowania zawierała ponad sto stron.

Prawo przeszkadza? To zmienimy prawo

Nie dość tego, konieczna była ponadto istotna zmiana stanu prawnego. Wedle dotychczasowego prawa budżetowego, nie było możliwości zmian podstawowych wielkości już uchwalonych przez parlament. Aby zatem zmodyfikować raz już przyjęty w lipcu budżet, trzeba było dokonać zmian w prawie budżetowym, co oczywiście nie stanowiło problemu dla większości parlamentarnej sprawowanej przez Fidesz. Partia rządząca nie miała też kłopotu ze stosowną zmianą tzw. paktu stabilizacyjnego, który zobowiązywał rząd do zmniejszenia w roku 2013 deficytu budżetowego do 2,2 proc. PKB.

W grudniu okazało się, że lepsze jest 2,7 proc. i jest 2,7 proc., zarówno w ustawie budżetowej, jak i w pakcie. Znamienne jest, że budżet na rok 2013 zawiera potężną rezerwę w wysokości 400 mld forintów. Jeśli więc rację będą mieli eksperci nie wierzący we wzrost gospodarczy założony w wysokości 0,9 proc., to rachunek przychodów i wydatków państwa nie ulegnie załamaniu nawet gdyby Węgry wpadły w recesję rzędu 2,5-3 proc.

Inna ciekawostka budżetowa dotyczy zmniejszenia o 60 mld forintów kosztów obsługi zadłużenia zagranicznego (z 1300 mld forintów w lipcu do 1240 mld forintów w grudniu). Poza wiarą w bezinteresowną przychylność rynków, jedynym racjonalnym wytłumaczeniem możliwości takiej obniżki kosztów byłaby perspektywa zawarcia porozumienia z MFW, co podniosłoby odporność kraju na ewentualne zawirowania. Szkopuł w tym, że szereg posunięć rządu i sam budżet są tak sprzeczne z wizjami Funduszu, że nawet bardziej merytoryczne rozmowy są problematyczne, a co mówić o porozumieniu w ich efekcie.

Według trzech czwartych uczestników grudniowej konferencji renomowanego dziennika ekonomicznego Napi Gazdaság, relacje z MFW zakończą się bez rezultatu. Większość węgierskich ekonomistów i szefów największych firm uczestniczących w konferencji uważa, że premier Viktor Orbán już niebawem poinformuje świat o zakończeniu rozmów z MFW. Aż 90 proc. środowiska jest przekonana, że gdy tylko na wiosnę parlament mianuje nowego prezesa Węgierskiego Banku Narodowego, który będzie człowiekiem Viktora Orbána, rząd zmieni politykę monetarną kraju i wykorzysta rezerwy banku centralnego do „rozkręcenia” gospodarki.

Uczestnicy konferencji pod hasłem: „Finansowanie, konkurencyjność i wzrost” przyjęli na poważnie słowa Mihály Vargi, ministra bez teki ds. rozmów z Funduszem o tym, że w pierwszej połowie 2013 roku rząd węgierski wypuści obligacje państwowe denominowane w obcej walucie. Tak na Węgrzech, jak i poza granicami kraju zamiar ten traktowany jest jako ostateczny dowód, że rząd nie chce porozumienia i kredytu z MFW. 80 procent uczestników imprezy jest przekonanych, że obligacje te pokażą się na rynku między styczniem a lipcem.

Pomiędzy 16 a 28 stycznia w Budapeszcie gościć będzie delegacja z MFW. Nie bez związku z dominującymi ocenami kierowniczka węgierskiej delegatury Funduszu uznała za konieczne wydać oświadczenie, że ta wizyta nie oznacza rozpoczęcia rozmów, a jest jedynie elementem rutynowej procedury przygotowania dorocznego raportu o gospodarce Węgier. Ostatni taki raport ukazał się w styczniu 2012 r. W tym samym miesiącu delegacja MFW po raz pierwszy i ostatni prowadziła oficjalne rozmowy w sprawie kredytu dla Węgier.

Jasnego stanowiska Budapesztu w tej kwestii oczekuje również Komisja Europejska. Komisarz ds. finansów Olli Rehn uważa, że kampania medialna nie świadczy o gotowości rządu węgierskiego do rozmów. Również on zwrócił uwagę, że rząd podjął kilka takich decyzji, które uniemożliwiają porozumienia z Funduszem, bo są sprzeczne z jego intencjami.

Zsolt Zsebesi

Autor jest węgierskim dziennikarzem, był m.in. korespondentem agencji prasowej MTI w Warszawie. Jest absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego.

György Matolcsy, minister gospodarki Węgier (fot. PAP)

Otwarta licencja


Tagi