Autor: Małgorzata Grzegorczyk

Dziennikarka dziennika Puls Biznesu, specjalizuje się w obszarze inwestycji zagranicznych w Polsce i na świecie.

Strefy ekonomiczne czeka lifting

Mniejsze zwolnienia podatkowe, ale za to łatwiejsze włączanie gruntów prywatnych i możliwość rozpoczęcia inwestycji w momencie złożenia wniosku – specjalne strefy ekonomiczne mają szansę na drugą młodość. Stanie się tak, tylko jeśli nie wprowadzimy sobie sami od 1 stycznia 2017 r. ograniczenia poziomu pomocy publicznej.
Strefy ekonomiczne czeka lifting

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Matti Mattila)

– Jesteśmy w pierwszej trójce najatrakcyjniejszych stref ekonomicznych w Europie, a naszym walorem jest m.in. wysoki poziom nowych technologii – powiedział dziennikarzom Janusz Piechociński, wicepremier i minister gospodarki, na konferencji poświęconej wynikom rankingu „fDi Magazine”. Jak to z wypowiedziami polityków bywa, jest w tym ziarnko prawdy, ale nie cała prawda.

W rankingu najlepszych stref ekonomicznych „fDi Magazine” (z grupy Financial Times) przyznał nagrody w kategorii Strefa w Europie dla dużych firm oraz Strefa w Europie dla małych i średnich firm. W pierwszej zwyciężyły ex aequo Strefa Rozwoju Technologiczno-Przemysłowego w Skopje w Macedonii i Specjalna Strefa Ekonomiczna w Lipiecku w Rosji. W sektorze MSP był tylko jeden wygrany: Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Wyróżnienie zdobyła też strefa katowicka, a za szczególne osiągnięcia nagrodzone zostały strefy wałbrzyska i pomorska. W przypadku żadnej z nagrodzonych polskich stref nie było mowy o wysokich technologiach.

Warto też przypomnieć, że ankietę wypełniło tylko 45 z ponad 3 tys. stref działających na świecie. Polska reprezentacja jest więc wyjątkowo duża. Poza tym globalnie najlepiej wypadły jednak strefy z Bliskiego Wschodu.

Na skalę krajową strefy ekonomiczne to sukces. Na koniec marca 2014 r. wydano 1728 zezwoleń na działalność w SSE. Firmy zainwestowały 95,5 mld zł i stworzyły 200 tys. miejsc pracy. Teraz strefy przechodzą największą od lat transformację. Będzie ona pełna, gdy w życie wejdą trzy dokumenty: nowe rozporządzenie dotyczące pomocy publicznej w SSE (konieczne w związku ze zmianami w pomocy regionalnej w całej UE), przyjęty już przez rząd i obowiązujący od 1 listopada 2014 r. przepis dotyczący włączania do stref terenów prywatnych i ostatni – nowelizacja ustawy o SSE (przyjęty przez rząd projekt trafił do Sejmu).

Pomoc dla pomocy

Najwięcej emocji budził ostatnio pierwszy z wymienionych dokumentów. Na mocy rozporządzenia Komisji Europejskiej nr 651/2014 i wytycznych w sprawie pomocy regionalnej od 1 lipca 2014 r. zmieniły się regulacje pomocy publicznej w Unii. Stąd konieczność dostosowania polskiego prawa. SSE nie wydają nowych zezwoleń, dopóki rząd nie przyjmie odpowiednich regulacji. Rozpoczęte 1 lipca wakacje się przedłużają. Zmienione rozporządzenie Ministerstwo Gospodarki obiecywało, że najpierw na wrzesień. W październiku okazało się, że jest z nim problem. Żeby go zrozumieć, trzeba się cofnąć do końcówki 2013 roku. Rząd przyjął wtedy, że do końca 2016 r. strefy mają zintensyfikować przyciąganie inwestorów. Potem warunki mają się pogorszyć. Choć początkowo był to luźny zapis, to Ministerstwo Finansów sprecyzowało, że od 2017 r. dopuszczalna pomoc publiczna ma wynosić 50 proc. poziomu z poprzedniej mapy pomocy.

Pomoc-publiczna

(infografika Dariusz Gąszczyk)

 

 

Gdyby plany Ministerstwa Finansów weszły w życie, we wschodnich województwach pomoc spadłaby do 25 proc., a na Śląsku do 20 proc. Dziś różnica między tymi regionami jest znacząca: 50 proc. na wschodzie wobec 25 proc. na Śląsku. To realna zachęta dla firm, by wybrać mniej rozwinięte regiony, z gorszą infrastrukturą, ale oferujące większe zwolnienia podatkowe. W przypadku różnicy na poziomie 5 pkt proc. taki mechanizm na pewno nie zadziała.

Poza takim zdroworozsądkowym argumentem przeciwnicy rozwiązania proponowanego przez resort finansów mówią o strzelaniu sobie w stopę. Nikt w UE nie ogranicza sobie sam dopuszczalnej pomocy publicznej. Trwa walka o inwestycje zagraniczne i wszyscy raczej prześcigają się w ofertach. Skoro Bruksela pozwala, by województwa lubelskie, podkarpackie, warmińsko-mazurskie i podlaskie miały 50 proc. dopuszczalnej pomocy publicznej, kujawsko-pomorskie, lubuskie, łódzkie, małopolskie, opolskie, pomorskie, świętokrzyskie i zachodniopomorskie – 35 proc., a dolnośląskie, wielkopolskie i śląskie 25 proc., warto to wykorzystać.

Ministerstwo Gospodarki próbowało wycofać się rakiem z ustaleń z resortem finansów. Najpierw przygotowało projekt rozporządzenia, w którym nie uwzględniło zapisu o zmniejszeniu pomocy publicznej od 1 stycznia 2017 r., ale Rządowe Centrum Legislacji o nim przypomniało. Minister gospodarki dopisał sporny fragment, ale zaznaczył, że jest tu rozbieżność i zaproponował, by kwestią obniżania pomocy publicznej zająć się w 2016 r. W końcu udało się do tego przekonać rząd, jednak sprawa pozostaje otwarta. Za kilkanaście miesięcy znowu trzeba będzie do niej wrócić.

Grunt to grunt

Nie tak łatwo będzie się Ministerstwu Gospodarki wycofać z ubiegłorocznego postanowienia, zwłaszcza że korzystając z jego pierwszej, korzystniejszej części – czyli maksymalnego zwiększania napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych do specjalnych stref ekonomicznych do końca 2016 r. – przeforsowało łagodniejsze kryteria włączania gruntów prywatnych. Chodzi o sytuacje, gdy do strefy chce wejść działająca fabryka. Włączanie terenów prywatnych było wówczas obwarowane o wiele większymi wymogami, niż gdy firma decydowała się na inwestycję na terenie już objętym statusem SSE (tam wystarczą nakłady na 100 tys. euro, czyli 420 tys. zł). Trzeba było albo zainwestować przynajmniej 17 mln zł (powiat z bezrobociem powyżej 250 proc. średniej krajowej) do 350 mln zł (powiat z bezrobociem poniżej 60 proc. średniej krajowej), albo stworzyć 50–500 miejsc pracy. Teraz te kryteria to 12–280 mln zł i 35–400 nowych miejsc pracy. Obniżenie wymagań o 20–30 proc. ma według ministerstwa pomóc około 30 przedsiębiorcom. Przez dwa lata (2015 i 2016) firmy, które skorzystają z nowych zasad, mają obiecać 1550 miejsc pracy (o 775 więcej niż w 2013 r.), natomiast wydatki na pomoc publiczną wzrosną o 20 proc., czyli o 190 mln zł.

 

(infografika Dariusz Gąszczyk)

(infografika Dariusz Gąszczyk)

 

Nowe rozporządzenie podtrzymuje sprawdzone już w starym rozwiązanie, by w województwach Polski Wschodniej – lubelskim, podkarpackim, podlaskim, świętokrzyskim i warmińsko-mazurskim – warunki dotyczące wielkości zatrudnienia i kosztów inwestycji były 30 proc. niższe.

Łatwiejsze włączanie gruntów prywatnych do stref to świetna wiadomość. Jest jednak jedno „ale”. Nie wiadomo, czy dotychczas przedsiębiorcom bardziej przeszkadzały wyśrubowane parametry czy raczej tempo włączania ich fabryk do stref ekonomicznych. Proces trwał zwykle rok, czasem półtora. Jeśli inwestor trafił na czas wyjątkowo ostrych przepychanek między resortami gospodarki i finansów, sprawa mogła się jeszcze wydłużyć. I tu pojawia się kolejny pomysł, który trzeba pochwalić: samo złożenie wniosku o pomoc publiczną będzie pozwalało na rozpoczęcie inwestycji. To oznacza, że gdy tylko firma złoży aplikację o objęcie zakładu strefą, może zaczynać prace budowlane.

Posłane do posłów

To rozwiązanie zapisane jest w projekcie nowelizacji ustawy o SSE – trzecim z dokumentów, które odmłodzą strefy. Jest w nim jeszcze kilka innych zmian.

 

(infografika DG)

(infografika DG)

 

Resort gospodarki chce, by przedstawiciela wojewody w radach nadzorczych spółek zarządzających SSE zastąpił przedstawiciel ministerstwa finansów. Tłumaczy, że tylko jedna z 14 stref – legnicka – jest położona na terenie jednego województwa, a pozostałe znajdują się nawet w kilku. Poza tym wojewoda nie odpowiada za rozwój regionalny. Dodatkowo pomoc publiczna w postaci zwolnienia z podatku dochodowego uzasadnia obecność osób z MF. Niewykluczone, że urzędnicy ministerstwa Janusza Piechocińskiego liczą na większą przychylność kolegów od finansów, gdy ci poznają strefy od środka.

Bardzo ciekawe jest poszerzenie zadań spółek zarządzających strefami o współpracę ze szkołami ponadgimnazjalnymi i wyższymi, żeby dostosować ich programy do potrzeb pracodawców oraz o działania tworzące klastry. Oba zadania strefy już zresztą realizują. 80 proc. pracodawców ma trudności ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Przedsiębiorcy nadal rzadko współpracują ze szkołami. To strefy mają być pośrednikiem kojarzącym biznes z edukacją. Klastry to również codzienność w niektórych strefach – np. Dolina Lotnicza w mieleckiej czy Silesian Automotive w Katowickiej. MG chce, by zarządy stref dzięki polityce lokowania nowych inwestycji odegrały rolę koordynatora i tworzyły warunki do rozwoju klastrów.

Wygaszanie i cofanie

Nowelizacja reguluje też sytuację, gdy przedsiębiorcy nie wywiążą się z wcześniejszych obietnic. Firma, której zezwolenie zostało cofnięte, będzie musiała zwrócić pomoc publiczną (niezapłacony podatek) z odsetkami, których wysokość określi naczelnik urzędu skarbowego. Jednocześnie przedsiębiorca będzie mógł złożyć wniosek o cofnięcie zezwolenia, w przypadku gdy zaczął korzystać ze zwolnień podatkowych, ale wie, że nie spełni określonych wymogów. Dzięki temu uniknie płacenia odsetek.

Resort gospodarki chce też ukrócić zapędy firm, które odebrały zezwolenia, zaczęły korzystać ze zwolnień podatkowych, ale potem poprosiły o wygaszenie zezwolenia. Różni od cofnięcia tym, że firmy przestają korzystać z pomocy publicznej, ale nie muszą jej zwracać. Tak zrobił m.in. Sharp, który nigdy nie zatrudnił obiecanych tysięcy osób, bo produkcja paneli LCD nie wypaliła. Firma zrezygnowała z zezwolenia, ale pomocy publicznej nie oddała. Lukę w prawie wykorzystało też kilku innych przedsiębiorców, którzy nie byli w stanie osiągnąć lub utrzymać obiecanego poziomu zatrudnienia. Teraz wygaszenie będzie możliwe, tylko jeśli firma nie zaczęła jeszcze korzystać z pomocy publicznej. MG chce, by nowe zasady dotyczące cofnięcia, wygaśnięcia czy zmiany zezwolenia stosować do spraw wszczętych i niezakończonych przed wejściem w życie tej ustawy.

Jest też zapis, na który czeka sporo firm z zezwoleniami jeszcze sprzed sierpnia 2008 r. To wtedy nowelizacja ustawy o SSE wprowadziła możliwość obniżenia poziomu zatrudnienia o 20 proc. w porównaniu z deklaracjami w zezwoleniu. Zmiana nie dotyczyła firm, które dostały zezwolenia wcześniej. Najbardziej ucierpiały te, które wchodziły do stref w latach boomu (2006–2007), w tym producenci telewizorów i ich dostawcy, którzy obiecywali tysiące etatów. Wokół LG w Kobierzycach i Sharpa w Łysomicach miały powstać parki przemysłowe zatrudniające łącznie po 10 tys. osób. Kryzys z końca 2008 r. mocno zweryfikował te plany. Koreańskie firmy, które zainwestowały 3,5 mld zł i mają ponad 9 tys. pracowników, ze względu na kryzys i postęp technologiczny mają problem z utrzymaniem zatrudnienia.

Ministerstwo Gospodarki szacuje, że elastyczność pozwoli utrzymać działające fabryki i 8 tys. miejsc pracy, natomiast do kosztów zalicza 520 mln zł, które wpłynęłyby do budżetu, gdyby niewywiązujące się z deklaracji firmy w wyniku cofnięcia zezwolenia musiały oddać pomoc publiczną.

Resort gospodarki optymistycznie wpisał 1 stycznia 2015 r. jako moment wejścia nowelizacji w życie.

Nie tak znowu konkurencyjni

Strefy po liftingu powinny jeszcze skuteczniej niż do tej pory ściągać inwestorów, ale inne kraje też mają swój odpowiednik tego instrumentu wsparcia: zwolnienia lub ulgi podatkowe i to bez względu na miejsce inwestycji – wynika z raportu Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Niepotrzebne są przetargi na zakup nieruchomości, uzyskanie zezwolenia czy procedura włączania fabryki do strefy. Na Węgrzech 10-letnia ulga podatkowa wynosi 80 proc., z tym że pozwalające na skorzystanie z niej minimalne nakłady są wyższe niż w polskich strefach. Wynoszą 10 mln euro lub 3,3 mln euro w preferowanych regionach, a poza tym trzeba stworzyć co najmniej 150 miejsc pracy (preferowanych regionach 75).

W Serbii inwestorzy otrzymują zwolnienie z CIT na 10 lat, warunkiem jest jednak projekt za co najmniej 9 mln euro i stworzenie przynajmniej 100 etatów. W Czechach zwolnienie z podatku dochodowego na 10 lat dostaje się automatycznie przy inwestycji kwalifikującej się do rządowego wsparcia. Minimalne nakłady w inwestycji produkcyjnej to 50 mln czeskich koron, czyli 7,5 mln zł. Pocieszające może być to, że w Czechach maksymalna pomoc publiczna to 25 proc. W Polsce są województwa i nawet tereny wokół Warszawy, gdzie ta pomoc jest wyższa. Jeśli jednak rząd ją ograniczy, stracimy tę niewielką przewagę.

 

(infografika Dariusz Gąszczyk/ CC BY-NC-SA by Matti Mattila)
Pomoc-publiczna
(infografika Dariusz Gąszczyk)
(infografika DG)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (09–13.05.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Uchodźcy na rynku pracy: bilans na plus i liczne wyzwania

Kategoria: Analizy
Napływ obywateli Ukrainy do Polski może się okazać zastrzykiem kapitału ludzkiego dla niektórych branż, borykających się z brakami kadrowymi. Jednak kobiety i dzieci nie wypełnią wakatów w budownictwie i przemyśle.
Uchodźcy na rynku pracy: bilans na plus i liczne wyzwania

Building Ukraine forward better, czyli jak skutecznie pomóc w odbudowie Ukrainy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Powojenna odbudowa Ukrainy będzie wymagać ogromnych nakładów finansowych. Społeczność międzynarodowa, w tym przede wszystkim Unia Europejska, musi się zmobilizować, aby wesprzeć Ukraińców w tym procesie, równocześnie przygotowując kraj do członkostwa w UE.
Building Ukraine forward better, czyli jak skutecznie pomóc w odbudowie Ukrainy?