Autor: Martyna Kośka

Ekspert rynków Europy Środkowej i Wschodniej; doktoryzuje się z ochrony konsumentów na rynku usług finansowych.

Tam, gdzie ktoś traci, zyskuje inny ktoś

Białoruś chce wykorzystać obustronne restrykcje między Rosją a Unią Europejską i stać się dostawcą towarów, które wcześniej Rosja sprowadzała z krajów wspólnoty. Czego sama nie wyprodukuje - zamierza zaimportować a potem sprzedać dalej.
Tam, gdzie ktoś traci, zyskuje inny ktoś

(CC By NC SA United Nations)

Nieoczekiwanie dla samej Białorusi, na początku sierpnia coś w gospodarce drgnęło i dało spory impuls do rozwoju. Powodem jest zastąpienie (a w każdym razie jego próba) dostawców z Zachodu na rosyjskim rynku. Zaraz po ogłoszeniu przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina dekretu o ograniczeniu wwozu do Rosji niektórych towarów, białoruski wiceminister rolnictwa Leanid Marynicz zapowiedział, że Białoruś może zwiększyć dostawy produktów mleczarskich, płodów rolnych i mięsa do Rosji. Wtórował mu były minister rolnictwa Wasil Lawonau, który przewiduje, że Białoruś może już za dwa, trzy lata całkowicie zastąpić Polskę w dostawach owoców.

Eksport importu

Oczywiście tak mały kraj jak Białoruś nie będzie w stanie wyprodukować tyle, by zastąpić dostawców z kilkudziesięciu krajów Unii. Z powodzeniem może natomiast reeksportować niedozwolone w Rosji towary.

3 września 2014 r. polski minister rolnictwa Marek Sawicki poinformował, że Białoruś wyraziła chęć zakupu 200 tys. ton pochodzących z naszego kraju mleka, jego przetworów oraz jabłek. Choć oficjalnie się o tym nie mówi, duża ich część ma trafić do Rosji, która nie jest zachwycona takimi zagrywkami ze strony swego partnera z Unii Celnej, ale też nie może mu zabronić odsprzedaży polskich produktów na swoim rynku. Nałożenie sankcji przez jedno z państw należących do Unii Celnej nie powoduje, że pozostałe muszą ograniczyć swoje kontakty z tymi krajami. Choć początkowo Rosja próbowała przekonać Białoruś, że reeksport polskich czy niemieckich towarów, które zostały wyłączone z handlu z Rosją na najbliższy rok, jest przejawem braku lojalności, ale ostatecznie musiała uznać, że reeksportu nie da się powstrzymać. Rosyjskie służby sanitarne sprawdzają wprawdzie, skąd pochodzą towary wwożone przez Białoruś i niekiedy zarządzają odesłanie partii towaru, który pochodzi z kraju, na który nałożono embargo, lecz premier Dmitrij Miedwiediew zapewnił w połowie sierpnia, że Federacja Rosyjska nie będzie się sprzeciwiała dostarczaniu na jej rynek produktów objętych sankcjami.

Marek Sawicki rzucił pomysł, by na Białorusi utworzyć wspólne zakłady przetwórstwa polskich surowców spożywczych. Być może znajdą się firmy gotowe do kooperacji z podmiotami białoruskimi, muszą mieć jednak na uwadze, że embargo na niektóre produkty z 32 państw zostało wprowadzone na rok, więc już za kilkanaście miesięcy konieczność reeksportu przez Białoruś może zniknąć. Co więcej, w przypadku większości gałęzi rolnictwa i sadownictwa na plony trzeba czekać nawet kilka lat, więc decyzja o fizycznym wejściu na białoruski rynek tylko ze względu na niemożność chwilowego eksportu do Rosji mogłaby się okazać pochopna.

Nieodrobiona lekcja

Białoruskiej gospodarce dodatkowy zastrzyk bardzo by się przydał. Przyjrzał się jej niedawno Międzynarodowy Fundusz Walutowy i stwierdziwszy wysokie ryzyko pogorszenia sytuacji, zarekomendował władzom przyśpieszenie reform. Białoruś wciąż jeszcze nie poradziła sobie ze skutkami kryzysu z 2011 roku, który doprowadził do hiperinflacji (109 proc.). Dziś jest oczywiście o wiele lepiej, jednak inflacja nadal pozostaje wysoka – w pierwszym półroczu wyniosła 10,2 proc., a do końca roku powinna dojść do 16 proc.

Wzrost PKB w 2013 roku wyniósł ledwie 0,9 proc. wobec zakładanych 8,5 proc. To drugi najsłabszy wynik w ostatnim dziesięcioleciu (w 2009 roku osiągnął 0,2 proc.). Te wciąż niezadowalające wyniki są efektem złego zarządzania oraz nadmiernego związania gospodarki białoruskiej z rosyjską. W jego Białoruś nie czuje potrzeby modernizacji czy zwiększenia efektywności, dotychczas bowiem było tak, że gdy białoruski budżet się nie domykał, braki uzupełniała Rosja. Oczywiście nie za darmo. Ceną były jednak nie odsetki od pożyczonych kwot, tylko deklaracje polityczne, a także sprzedaż Rosji kluczowych przedsiębiorstw (np. w zamian za 3 mld dol. z Funduszu Antykryzysowego Euroazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej Białoruś zobowiązała się do sprzedaży akcji Biełtransgazu Gazpromowi).

(infografika Dariusz Gąszczyk/CC BY-SA Nigel's Europe & beyond)

(infografika Dariusz Gąszczyk/CC BY-SA Nigel’s Europe & beyond)

Podwyżki za poparcie

Ekspertów MFW zaniepokoił wysoki stopień kredytowania. Przypomnieli, że wzrost wynagrodzeń powinien odpowiadać tempu wzrostu produktywności. To realny problem, bo władze Białorusi często zjednywały sobie obywateli, podwyższając ich pensje, co doskonale się sprawdzało w roli kiełbasy wyborczej. Najwyraźniej doradcy prezydenta również zauważyli, że kłóci się to z zasadami ekonomii, bo premier Michaił Miasniakowicz zapowiedział, że w przyszłości pensje będą rosnąć wraz ze wzrostem wydajności pracy, czyli o wiele wolniej niż obecnie.

Wydajność na Białorusi jest czterokrotnie niższa niż w krajach Unii Europejskiej. W 2012 r. wzrost wynagrodzeń wyniósł 21,9 proc. przy wzroście wydajności pracy rzędu 3,4 proc., a w roku 2013 wynagrodzenia wzrosły o 15,8 proc. przy wzroście efektywności o 2,3 proc. Odpowiedzialnymi za ten stan rzeczy są łącznie nieprzygotowane kadry zarządzające, szkodliwe przyzwyczajenia pracowników, przyzwolenie na niską jakość świadczonych usług, ale główna wina spada na zbyt duży udział państwa w gospodarce.

Qimiao Fan, dyrektor Banku Światowego na Białoruś, Ukrainę i Mołdawię, stwierdził, że model, w którym państwo dominuje w gospodarce, zdezaktualizował się i trzeba go unowocześnić.

– To oznacza, że kraj potrzebuje reform strukturalnych, które pozwolą przenieść zasoby z nieefektywnego sektora państwowego do prywatnego – powiedział.

Bank Światowy rekomenduje przeprowadzenie przejrzystej prywatyzacji i stworzenie ram dla istnienia stabilnego, działającego na zasadach rynkowych sektora finansowego. Potrzebę rozwijania sektora prywatnego widzi także premier Białorusi, przy czym, zapowiadając poprawę klimatu inwestycyjnego, zaznaczył, że sektor prywatny ma uzupełniać sektor państwowy, a nie go wypierać. Na razie 1,5 mln Białorusinów pracuje w małych i średnich przedsiębiorstwach. Tworzą one 23 proc. PKB.

Przedwyborcze dylematy

W 2015 r. odbędą się na Białorusi wybory prezydenckie. Prawdopodobnie jesienią, ale zdarzało się, że Aleksandr Łukaszenka zarządzał ich przeprowadzenie wcześniej, niż wynikało z kalendarza wyborczego. Na tle targanej wydarzeniami wojennymi i społecznymi niepokojami Ukrainy rządzony przez niego kraj okazał się ostoją spokoju i porządku. Znalazło to odbicie w sondażach – 42,3 proc. Białorusinów uważa, że Białoruś podąża w dobrym kierunku. Lepsze perspektywy gospodarcze w związku z ograniczeniem handlu na linii Rosja – UE może tylko te nastroje poprawić.

Wynik wyborów wydaje się łatwy do przewidzenia, jednak autentyczne poparcie wyborców umożliwiłoby Łukaszence zwycięstwo w pięknym stylu. Piękne czy nie, zwycięstwo w 2015 r. będzie po prostu łatwe. Każdemu niechętnemu czy niezdecydowanemu prezydent może teraz wskazać palcem Ukrainę i spytać: Tego właśnie chcecie? Większość społeczeństwa docenia korzyści, jakich doświadczają ze stron rządzonego przez „Baćkę” kraju: stabilną pracę, regularną pensję, przewidywalną przyszłość.

Białoruś to nie skansen. Ludzie bogacą się (wolniej, niż w innych państwach postsowieckich, ale jednak), podróżują, mają dostęp do zachodnich technologii, a w sklepach mogą wybierać między produkcją krajową a towarami z Hiszpanii czy Niemiec. Brak demokracji z pewnością jest problemem, ale w nie bardzo widać w tej chwili alternatywę dla Łukaszenki. Opozycja nadal nie porozumiała się w sprawie wyboru wspólnego kandydata i być może takiego porozumienia w ogóle nie osiągnie.

Urzędujący prezydent programu jeszcze nie ogłosił, ale na pewno obieca dalszą modernizację kraju (budowa dróg, rozwój kolei), rozwijanie sektora rolno-spożywczego (co w obecnej sytuacji wydaje się oczywiste) i Białorusi jako kraju tranzytowego. To ostatnie zaczął już realizować, polecając swoim urzędnikom, by przeanalizowali możliwość wybudowania korytarza tranzytowego łączącego wschód Europy z Zachodem.

OF

(CC By NC SA United Nations)
(infografika Dariusz Gąszczyk/CC BY-SA Nigel's Europe & beyond)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa

Kategoria: Sektor niefinansowy
Jeśli ograniczymy produkcję zbóż w Europie, chroniąc środowisko, to ktoś będzie musiał tę produkcję przejąć. Prawdopodobnie będą to kraje Ameryki Południowej, gdzie presja na ochronę środowiska naturalnego jest o wiele mniejsza – mówi dr Jakub Olipra, starszy ekonomista w Credit Agricole Bank Polska.
Żywności nie zabraknie, ale będzie jeszcze droższa