Autor: Jan Cipiur

Dziennikarz ekonomiczny, publicysta Studia Opinii

Wysokie koszty braku wiedzy ekonomicznej

Jaka jest różnica pomiędzy obywatelami państwa hojnego w sferze socjalnej, a mieszkańcami krajów, w których każdy sam odpowiada za swój los? Odpowiedzi da się udzielić na gruncie mechanizmów finansowych. Okazuje się, że tam, gdzie państwo wydaje na cele socjalne więcej, wiedza jest mniejsza.  Skoro dają pieniądze - trzeba brać, a nie pytać skąd się one biorą.
Wysokie koszty braku wiedzy ekonomicznej

(CC By Cuito Cuanavale)

W bardzo zamierzchłych czasach do oceny perspektyw życiowej pomyślności wystarczała obserwacja wód Nilu. Jeśli rzeka wzbierała w odpowiednim czasie jak należy, to nawodnione sowicie tereny przybrzeżne dawały obfite plony. Niska woda zapowiadała nieuchronny głód i biedę. Dzisiaj ważnych czynników, zależności i mechanizmów przyczynowo-skutkowych są całe tysiące, ale chęć ich zgłębienia lub choćby tylko omiecenia wzrokiem – bardzo nikła. Skutek takiego stawiania sprawy jest przykry. Najczęściej sprowadza się do wniosku poniewczasie, że mało mam, bo wiem też niezbyt wiele.

Trud wielki byłby z obalaniem tezy, że im większa wśród obywateli wiedza i znajomość mechanizmów finansowych, tym powodzenie gospodarcze kraju lepsze. Są na to dowody intuicyjne, a także przykłady sprzed wieków z centrów bogactwa skupionych w Europie i Ameryce. Są jednak również świeże szacunki naukowe oparte na badaniach.

Według jednego z nich („Optimal Financial Literacy and Saving for Retirement”, Lusardi, Michaud, Mitchell, 2011), najlepsze efekty daje finansowe dokształcanie młodziaków. Wymieniona trójka naukowców amerykańskich stwierdziła, że po uzyskaniu zrębów wiedzy finansowej szanse młodych na pomyślność majątkową w dalszej przyszłości wzrastają w sposób istotny, a nawet spektakularny. W grupie niedorostków niechętnych zbyt długiej edukacji, kursy podstawowej wiedzy finansowej przeprowadzone jeszcze przed podjęciem przez nich pracy zarobkowej mogą dać skutki dochodzące do 82 proc. wartości ich początkowego stanu posiadania. W grupie absolwentów amerykańskiego college’u wskaźnik ten wynosi równie zauważalne 56 proc.

Wprawdzie stan posiadania młodych osób, nawet tych mieszkających w Ameryce, jest zazwyczaj więcej niż skromny, a więc korzyści liczone od małej podstawy nie mogą być duże w wielkościach bezwzględnych, to jednak wysiłek poznawczy wart jest samozaparcia kursantów.

Nie chodzi bowiem o wyrafinowaną wiedzę, której nie ma też większość dyrektorów finansowych liczących się spółek, a o kwestie w ekonomii, gospodarce i finansach domowych elementarne. Jego prostota sprawiła, że bardzo dużą popularność ma test przeprowadzony w kilkunastu już państwach. Z jego użyciem badana jest (1) umiejętność liczenia oraz kalkulowania efektów różnych stóp procentowych, (2) zrozumienie zjawiska inflacji oraz (3) orientacja w kwestii różnicowania i rozkładania (dywersyfikacji) ryzyka.

Danych do dalszej obróbki dostarczają odpowiedzi na trzy problemy do rozwiązania.

Pierwszy:  Załóżmy, że masz w banku 100 dolarów oszczędności. Oprocentowanie twojego rachunku wynosi 2 proc. Jak sądzisz, ile pieniędzy znajdziesz na tym rachunku po 5 latach, jeśli zostawisz na nim te 100 dolarów, żeby sobie rosły? [więcej niż 102 dolary, dokładnie 102 dolary, mniej niż 102 dolary, nie wiem, odmawiam odpowiedzi]

Drugi:  Wyobraź sobie, że oprocentowanie twojego rachunku oszczędnościowego wynosiło 1 proc. a inflacja 2 proc. Upłynął rok, czy po tym roku mógłbyś za swoje oszczędności bankowe kupić [więcej niż przed rokiem, dokładnie tyle samo, mniej niż przed rokiem, nie wiem, odmawiam odpowiedzi].

Trzeci: Odpowiedz czy następujące stwierdzenie jest prawdziwe, czy fałszywe. Zakup akcji pojedynczej spółki daje zazwyczaj bezpieczniejszy zwrot od zakupu udziału w funduszu inwestycyjnym [nie wiem, odmawiam odpowiedzi].

>> zobacz: PRAWIDŁOWE ODPOWIEDZI

Potrzeba wiedzy a tymczasem analfabetyzm

Po raz pierwszy problemy te zostały postawione przed respondentami w 2004 r. w ramach bardzo szerokiego badania zdrowotno-emerytalnego (Health and Retirement Study 2004) przeprowadzonego przez słynny Institute of Social Research Uniwerystetu Michigan we współudziale z amerykańską placówką zajmującą się problematyką starzenia się społeczeństw (National Institute of Aging) na Amerykanach w wieku 50 lat i więcej. Okazało się, że tylko ok. połowa ankietowanych zdołała udanie przebrnąć przez dwie pierwsze kwestie, a jedynie jedynie pomyślnie rozwiązała zagadkę z obszaru dywersyfikacji ryzyka.

Wnioski są tym bardziej pesymistyczne, że obyciem w podstawowych kwestiach finansowych popisywali się ludzie mający za sobą większość życia i co najmniej dziesiątki osobistych decyzji w tych sprawach, że były to osoby, które doświadczyły dwóch lub nawet trzech fal wielkiej inflacji, a ankieta została przeprowadzona tuż po niezwykle głośnej aferze koncernu Enron, którego akcje spadły w bardzo krótkim czasie z 90 dolarów do kilku centów.

Konkluzje z HRS 2004 zostały potwierdzone przez wiele innych badań prowadzonych w świecie (z reguły wchodzących głębiej i poruszających znacznie więcej tematów z zakresu wiedzy finansowej). Np. jedynie 21 proc. respondentów z USA było w stanie obliczyć po jakim czasie dojdzie do podwojenia długu zaciągniętego na 20 proc. (po niecałych 4 latach, jeśli mowa o rocznej stopie procentowej – przyp. aut.).

>>odpowiedzi w innych krajach (grafika)

Poza USA, badania z wykorzystaniem trzech pytań zostały do tej pory przeprowadzone w skali ogólnokrajowej w Niemczech, Holandii, Włoszech, Szwecji, Japonii, Rosji, Nowej Zelandii, Australii, Meksyku, Chile, Indiach, Indonezji, nawet na Sri Lance, ostatnio w Szwajcarii, ale nie w Polsce. Wszędzie na świecie poziom wiedzy finansowej wśród ludności jest tak mizerny, że bez obaw o przesadę można mówić o analfabetyzmie. Co ciekawe, naukowcy nie dostrzegają zróżnicowania poziomu wiedzy finansowej ze względu na stopień rozwoju gospodarczego. Jeśli zatem chodzi o rozporządzanie pieniędzmi i w ogóle zasobami, to mieszkańcy państw najbogatszych nie są w swej masie mądrzejsi od ludów zamieszkujących kraje na dorobku.

Swoje piętno może wszakże odcisnąć zbiorowe doświadczenie historyczne i pamięć osobista. W Niemczech (hiperinflacja po I wojnie światowej) i Włoszech (w 1999 r. trzeba było oddać prawie 2000 lirów, żeby dostać 1 euro) więcej ludzi ma szansę rozwiązać zadanie dotyczące inflacji, niż w Japonii, gdzie od dwóch dekad kraj i jego mieszkańcy mają do czynienia z deflacją, czyli z trwaniem cen na niezmiennym poziomie lub ich spadkiem.

Ponieważ w Polsce ogólnokrajowych badań z odpowiednim certyfikatem nie było, to łudzić się jeszcze można, że stopień nadwiślańskiego analfabetyzmu finansowego jest mniejszy, niż wszędzie gdzie indziej. Należałoby zatem oczekiwać na przykład, że w odpowiedzi na hipotetyczne indagacje dotyczące bezpieczeństwa państwowego (ZUS/FUS) systemu emerytalnego w opozycji do II filaru uosabianego przez OFE z całą pewnością większość badanych dałaby wyraz pamięci o tym, kto i jak zmarnotrawił przed 1989 r. środki, które mogły być, a nie były odkładane na poczet przyszłych zobowiązań emerytalnych. Przyszłych, to w tym ujęciu – obecnych i jak najbardziej realnych. Była to dygresja lokalna dotycząca praktycznych korzyści z odpowiedniej wiedzy finansowej w społeczeństwie.

Dygresja w takim właśnie brzmieniu uzasadniona była także z tego powodu, że badania pokazują, że nacją najbardziej obytą z niebezpieczeństwami wiążącymi się z tematyką dywersyfikacji ryzyka są Szwedzi. W Szwecji tylko 18 proc. respondentów nie wie jak odpowiedzieć na pytania związane z tym zagadnieniem, podczas gdy w Niemczech, Holandii i USA odsetek ten sięga jednej trzeciej. Wynik ten interpretowany jest w ten sposób, że w Szwecji wprowadzony został z powodzeniem i nie jest poddawany „reformom” trzyfilarowy system emerytalny, wymagający od wszystkich przynajmniej minimum wiedzy ogólnofinansowej i zaangażowania.

Wbrew doświadczeniom idącym w tysiące lat, ludzie mają o sobie najczęściej zbyt dobre mniemanie. W badaniu z 2009 r. pod nazwą U.S Financial Capability Study znajomość praktycznych zagadnień finansowych poddana została samoocenie w skali od 1 do 7, gdzie wartość najwyższa 7 oznaczała niemal doskonałość. Okazało się, że 70 proc. ankietowanych przyznało sobie ocenę 4 lub wyższą, leczy tylko 30 proc. z tej samej grupy ludzi było w stanie prawidłowo odpowiedzieć na zadane pytania.

Zwięzłe podsumowanie dotychczasowego dorobku w kwestii znaczenia „piśmienności” w obszarze wiedzy finansowej dla pomyślności ekonomicznej przynosi praca pt. „The Economic Importance of Financial Literacy: Theory and Evidence” opublikowana w kwietniu br. przez amerykańskie National Bureau of Economic Research jako working paper nr 18952. Jej autorki to profesor Annamaria Lusardi z The George Washington University i profesor Olivia S. Mitchell z Wharton School of Pennsylvania University.

Dobra orientacja w zagadnieniach finansowych może mieć niebagatelne znaczenie codzienne. W jednym z badań ocenie poddano Amerykanów w wieku lat 60 i więcej. Ponad połowa uczestników przyznała, że ma na własnym sumieniu jakieś złe inwestycje, a jedna piąta padła ofiarą wprowadzenia w błąd lub oszustwa. W 2011 r. Amerykanie zgłosili władzom ok. 1,5 mln podejrzeń o oszustwa finansowe. Liczba zgłoszeń urosła o 62 proc. przez trzy lata, a Komisja ds. Giełdy (SEC) podała jednocześnie, że wzrosły również przeciętne straty z tytułu różnorodnych działań oszukańczych. Mediana straty per capita urosła mianowicie z 218 dolarów w 2002 r. do 537 dolarów w 2011 r.

Praktyczne korzyści z zaawansowania informacyjnego w dziedzinie szeroko rozumianych finansów można odnosić nawet do bardzo szczegółowych aspektów dyskusji toczonych w Polsce. Z intensywnych badań przeprowadzonych w Meksyku i Chile wynika, że osoby bardziej zorientowane z większym prawdopodobieństwem wybiorą te fundusze emerytalne, które żądają mniejszych opłat administracyjnych. Naukowcy wyciągają też wniosek bardziej ogólny, że im wyższa osobnicza wiedza finansowa, tym bardziej pozytywne rezultaty indywidualnego planowania dochodów w okresie spoczynku zawodowego.

Próby kwantyfikacji

Sporo materiału empirycznego przyniosły lata obecnego kryzysu. Ostatnie badania sugerują, że bardzo wielu pożyczkobiorców w ogóle nie zaprzątało sobie głowy wiedzą jak jest oprocentowany ich kredyt hipoteczny i jakie koszty ponoszą w przypadku opóźnienia w wyrównaniu sald na kartach kredytowych. Świat zachodni jest w wyjątkowym okresie stóp procentowych zbliżonych do zera. To znakomita okazja do restrukturyzacji zadłużenia osobistego zaciągniętego kiedyś po wyższych kosztach.

Tu także potwierdza się ogólna prawidłowość – w okresach niskich stóp procentowych osoby o mniejszych dochodach i gorszym wykształceniu zainicjują renegocjacje z mniejszym prawdopodobieństwem. W bardziej generalnym ujęciu, mniejsze obycie finansowe skutkuje akceptacją wyższych kosztów transakcyjnych i najdroższych produktów pożyczkowo-kredytowych.

Lusardi, Michaud i Mitchell stawiają tezę, że posiadanie wiedzy finansowej, czy też jej brak lub niedostatek tłumaczy więcej niż połowę obecnego zróżnicowania majątkowego wśród Amerykanów. Inna grupa badaczy (van Rooji, Lusardi, Alessie) uważa na podstawie danych z Holandii, że przynależność do 75. percentyla indeksu osobistej wiedzy finansowej daje w porównaniu do osób z 25. percentyla różnicę ok. 80 tys. euro w zasobności netto, a 80 tys. euro to ok. 3,5-krotność dochodu rozporządzalnego przeciętnego (mediana) holenderskiego gospodarstwa domowego.

Można próbować także policzyć skutki zbyt wysokiego mniemania o własnej wiedzy finansowej. Ludzie samodzielnie inwestujący w akcje spółek giełdowych ponoszą wysokie koszty transakcyjne operacji kupna-sprzedaży papierów wartościowych. Kenneth French oszacował kilka lat temu (“The Cost of Active Investing”, Journal of Finance 63, 2008), że próby „pobicia rynku”, czyli osiągania wyników lepszych niż wskazania indeksów giełdowych, mogły kosztować wówczas amerykańskich graczy giełdowych nawet 100 mld dolarów rocznie w opłatach transakcyjnych. Kosztów tych mogliby uniknąć, gdyby inwestowali w sposób bierny, biorąc za punkt odniesienia właśnie indeksy giełdowe. W innej interpretacji jego kalkulacji zwracana jest uwaga, że osoby mniej biegłe w mechanizmach finansowych przykładają mniejszą wagę do różnego rodzaju opłat, a zatem ponoszą proporcjonalnie większy ciężar tego rodzaju kosztu.

Podobnych kalkulacji przeprowadzono znacznie więcej. Każda z nich prowadzi do wniosku, który nigdzie nie jest podważany, że istnieje silny dobroczynny związek między indywidualną orientacją w sprawach finansowych, a osobistym i zbiorowym powodzeniem ekonomicznym. Istnieje też powszechny konsensus, że wiedza obywateli jest wszędzie stanowczo zbyt niska i należałoby ją podnosić.

Są co najmniej trzy podstawowe czynniki niesprzyjające temu dziełu: niechęć i niewiara ogółu uczniów, czy kursantów we własne możliwości poznawcze, jak również brak uniwersalnej metody podnoszenia kwalifikacji i orientacji. Trzeci powód jest z kategorii „last but not least” – to wielki i zaostrzający się wśród ekonomistów podział w kwestii co dobre dla gospodarki i ludzi, a co bardzo niedobre, bo np. etatystyczne albo na drugim biegunie, neoliberalne. To odstręcza tak bardzo, jak odstręczałby spór ciągniony przez dekady bez widocznych szans na rozstrzygnięcie, czy 2+2 to cztery, czy może minus cztery.

OF

(CC By Cuito Cuanavale)

Otwarta licencja


Tagi