Zakręcanie kurka to też część rosyjskiej wojny hybrydowej

Gazowa wojna Rosji z Ukrainą to dla Europy okazja do przetestowania sieci przesyłowej na wypadek odcięcia dostaw do Unii - uważa Michajło Honczar, ukraiński ekspert rynku gazowego. - Unia powinna pokazać, że może się obejść bez gazu z Rosji. Należałoby przeprowadzić symulację, w której rosyjski gaz zostanie odcięty, np. na dwa tygodnie. Europa ma własne złoża, może też importować surowiec z innych kierunków.
Zakręcanie kurka to też część rosyjskiej wojny hybrydowej

(CC By NC ND Greenpeace Switzerland)

ObserwatorFinansowy.pl: Ukraina przez trzy miesiące nie otrzymywała gazu z Rosji [komisarz ds. energii Guenther Oettinger powiedział we wtorek 21. października, po zakończeniu trójstronnych rozmów w Brukseli, że Rosja i Ukraina uzgodniły cenę gazu >>więcej – przyp.red.]. Czym różni się ta sytuacja od poprzednich wojen gazowych z 2006 i 2009 r.?

Michajło Honczar: Postępowanie Gazpromu to w rzeczywistości kolejny element wojny hybrydowej. W przypadku Ukrainy przewiduje ona także prowadzenie działań zbrojnych, ale odcinając gaz Ukrainie, Rosjanie pokazali, co może się przydarzyć Unii Europejskiej. Rosja stwarza wrażenie zagrożenia płynności tranzytu gazu przez Ukrainę. Podobnie jak w 2006 i 2009 r. tworzy się wrażenie, że Ukraina jest krajem niepewnym, nieprzewidywalnym, gdzie gaz ginie po drodze. Towarzyszy temu zmasowana kampania propagandowa w czerpiących informacje z rosyjskich źródeł mediach europejskich. Próbuje się przedstawić rosyjską agresję przeciwko sąsiadowi jako „problem ukraiński”, z którym rzekomo Europa po raz kolejny musi się zmagać.

Rosja odcięła Ukrainie gaz, jednak nie przerwała dostaw do EU. Czy Gazprom może w ogóle zatrzymać tranzyt przez Ukrainę i transportować gazu do Europy inną drogą?

Rosja technicznie nie jest w stanie zastąpić tranzytu przez Ukrainę. Gdyby to było możliwe, Rosjanie dawno by to zrobili. Moce przesyłowe gazociągu Jamał już od dawna są wykorzystywane w pełnym zakresie. Z kolei Gazociąg Północny dysponuje wolnymi mocami, jednak Komisja Europejska wprowadziła ograniczenie na wykorzystanie jego możliwości. Celem prowadzonej przez Rosjan hybrydowej wojny jest wywołanie paniki, tak by komisarz Gűnter Oettinger doprowadził do zdjęcia zakazu pełnego wykorzystania tego gazociągu. Ma to polegać na wyłączeniu z III pakietu energetycznego jego odnogi, czyli gazociągu OPAL biegnącego przez Niemcy.

Argumentem ma być rzekomo zbliżająca się katastrofa tranzytowa na Ukrainie. Nawet pełne wykorzystanie Gazociągu Północnego nie wykluczy jednak Ukrainy z tranzytu. Przez jej terytorium przechodzi bowiem 80 mld m sześc. gazu (dane z w 2013 r. – red.). Zostaje jeszcze co najmniej 50 mld m sześc. surowca, który nie dotarłby do odbiorców w UE, gdyby zamknąć ukraiński tranzyt. To duży deficyt, szczególnie odczuwalny w sezonie grzewczym.

Co się stanie, jeśli więcej gazu popłynie przez Nord Stream?

Jeżeli Komisja Europejska ugnie się pod naciskiem, Gazprom od razu ograniczy tranzyt przez Ukrainę, co z przyczyn technicznych może postawić system transportowy Ukrainy w ciężkim położeniu. Ukraiński system gazociągów został zaprojektowany do transportu optymalnie 120–140 mld m sześc. rocznie, jednak może pracować również przy 60–70 mld m sześc. Poniżej tego poziomu pojawią się problemy z podtrzymaniem odpowiedniego ciśnienia. Rosja zacznie wtedy oskarżać „ukraińską juntę” o kradzież gazu i w ogóle przerwie tranzyt.

Jakiego stanowiska Komisji Europejskiej oczekuje Ukraina w tym kryzysie?

UE przejawia głównie werbalną solidarność Ukrainą. Błędem komisarza Oettingera był brak wypracowanego wspólnie z Ukrainą stanowiska podczas rozmów trójstronnych. To dziwiło nawet Rosjan, którzy mogli go oczekiwać w sytuacji, skoro Ukraina działa razem z UE w ramach Wspólnoty Energetycznej i podpisała umowę stowarzyszeniową z UE. Tymczasem Komisja Europejska przez długi czas zajmowała wyłącznie pozycję obserwatora. Takie zachowanie tylko zachęciło Władimira Putina. Jeszcze 7 czerwca, dzień po obchodach rocznicy lądowania w Normandii, wysunął ultimatum, na które mało kto zwrócił uwagę. W czasie jednego z wywiadów powiedział, że jeżeli członkowie UE będą wysyłać gaz rewersem na Ukrainę, to Rosja ograniczy dostawy do tych krajów. Ta groźba została spełniona we wrześniu, gdy zaczął działać słowacki rewers. Pojawiły się wtedy problemy w dostawach do Polskim i Węgier, co pokazuje, że ten konflikt to element wojny hybrydowej również przeciwko UE.

Dlaczego Ukraina nie chce spłacić Gazpromowi długu gazowego? Rosjanie wyceniają go na 3,1 mld dol.

Można sobie wyobrazić, przed jakim dylematem stoi rząd ukraiński, który jest zmuszany do wypłaty pieniędzy krajowi, który dokonał agresji na jego terytorium. Ukraina poniosła wymierne straty. Na Krymie po prostu ukradziono aktywa Naftohazu Ukrainy, na szelfie Morza Czarnego (platformy wydobywcze) oraz na półwyspie (gazociągi, magazyny). Te straty wynoszą więcej niż ukraiński dług. Problem utraconych na Krymie aktywów nie interesuje Komisji Europejskiej, która naciska na ukraiński rząd, by spłacił dług. Oni chcą jedynie przekonać Gazprom, by nie podejmował niebezpiecznych kroków, które mogłyby przerwać tranzyt przez Ukrainę.

Analitycy KE nie rozumieją, że to nie powstrzyma Kremla, tylko będzie stymulować do działania. Rosja chce bowiem również wymusić zgodę KE na budowę Gazociągu Południowego, który rzekomo ma służyć zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego Europy.

Czy uruchomione dostawy rewersowe przez Słowację, Węgry i Polskę pomogą Ukrainie w uniezależnieniu się od dostaw z Rosji?

Rewers przez Polskę działa już od listopada 2012 r., jednak dzięki niemu może być przetransportowane niewiele gazu. Rewres węgierski zaczął działa w kwietniu 2013 r., jednak węgierskie władze jednym okiem spoglądają na Brukselę, a drugim na Moskwę i w efekcie ponad tydzień temu zatrzymały dostawy. Najbardziej perspektywiczny jest rewers słowacki, który rozpoczął funkcjonowanie na początku września. To jednak tzw. mały rewers, dzięki któremu możemy uzyskać 8–10 mld. m sześc. gazu rocznie.

Przez ukraińsko-słowacką granicę przechodzą jednak aż cztery duże gazociągi – trzy o mocy 30 mld m sześc. i jeden 20 mld m sześc. I gdyby udało się uruchomić na Słowacji duży rewers, to na Ukrainę można by rocznie przesłać 30 mld m sześc. gazu, co pokrywa jej pełne zapotrzebowanie importowe. Na razie Ukraina może więc otrzymać 5,5 mld. m sześc. przez Węgry i około 1,5 mld m sześc. przez Polskę. Możemy więc realistycznie mówić o 15 mld m sześc. gazu z Europy, a Ukraina musi sprowadzić co najmniej 25 mld. m sześc.

Czy rewersy zapewnią – w razie potrzeby – nieprzerwane dostawy gazu na Ukrainę w okresie zimowym?

W rzeczywistości każdy z nich nie musi transportować gazu na Ukrainę bez przerwy. Dla nas najważniejsze jest, by działały latem, gdy ceny na spotowym rynku gazu są najniższe i dzięki temu możemy zapełnić zbiorniki. Zimą ceny rosną i to się nie opłaca.

Słowacki rząd jest dość prorosyjski…

Premier Robert Fico przyjaźnie spogląda w stronę Moskwy, niemniej Słowacy zgodzili się na wykorzystanie małego rewersu. Co do dużego, to obawiają się, bo brakuje jasnej pozycji KE. Komisarz Oettinger ostatnio stwierdził, że użycie dużego rewersu będzie trudne z powodów istnienia „stosunków kontraktowych” między Słowacją i Gazpromem. Sprawa w tym, że Gazprom nie wykorzystuje w pełni słowackiego systemu transportu gazu, swobodne moce wynoszą ponad 30 mld m sześc., jednak podpisano kontrakt typu ship or pay mówiący o tym, że Gazprom płaci, nawet kiedy nie przesyła gazu. Rosyjska firma twierdzi, że wszystkie moce przesyłowe na Słowacji są przez nią zakontraktowane. Komisja Europejska powinna określić, że swobodne moce to te, które istnieją faktycznie, a nie te, które wynikają z kontraktu. Tu jednak KE poszła znowu na rękę Gazpromowi i stąd tylko mały rewers.

Gdy kraje europejskie będą dostarczać gaz na Ukrainę, Rosja ograniczy dostawy, twierdząc, że mają za dużo swojego gazu. To naruszenie europejskiego prawa. Stanowisko KE powinno być stanowcze, gdyż jest nie jest to zachowanie partnerskie i zgodne z zasadami konkurencji. W 2012 r. KE prowadziła śledztwo w sprawie blokowania reeksportu gazu, a przede wszystkim nieuczciwej gry Gazpropmu prowadzących do wzrostu cen gazu. W październiku 2013 r. przygotowano wnioski o ukaranie Gazpromu sumą 10–15 mld dol. Tymczasem minął rok i nic się w tej sprawie nie dzieje.

Z pana słów wynika, że Gazprom jest nadal jednym z głównych narzędzi Kremla w polityce zagranicznej. Tymczasem niektórzy analitycy, np. Anders Alund, twierdzą, że od kilku lat ekipa Putina usiłuje osłabić firmę.

To prawda. Chodzi o wicepremiera Arkadija Dworkowicza, który jest uznawany za zwolennika bardziej liberalnego modelu rynku gazowego wewnątrz Rosji. Jest też znajdująca się poza rządem siła, która toczy własną grę. Chodzi o Rosnieft, na czele którego stoi były wicepremier Igor Sieczin, który również chce rozbić monopol Gazpromu.

Czy Ukraina w przyszłości będzie w stanie kupować gaz od innych rosyjskich firm?

Od ponad pięciu lat podnoszona jest kwestia, by zagraniczni partnerzy mogli kupować gaz od tzw. niezależnych producentów: Novateku, Rosniefti, TNK-BP. Kremlu zdecydował jednak, że Gazprom zachowa monopol na Ukrainie i będzie nadal wykorzystywany jako narzędzie nacisku politycznego. Jeszcze 11 lat temu w pierwszej wersji podpisanej przez Putina energetycznej strategii Rosji było wyraźnie napisane: „Zasoby energetyczne i kompleks paliwowo-energetyczny Federacji Rosyjskiej jest instrumentem prowadzenia wewnętrznej i zewnętrznej polityki Rosji”. Nic się w tym nie zmieniło.

Czy, jeśli porozumienie nie zostanie sfinalizowane tej zimy Ukrainie może po prostu zabraknąć energii?

Sytuacja nie jest tragiczna, jeśli spojrzeć na poziom naszych zapasów, wielkość własnego wydobycia na terenie Ukrainy – czyli ponad 20 mld m sześc. – przy rocznych potrzebach 50 mld m sześc. gazu. Deficyt w tym sezonie może wynieść 4–7 mld m sześc. gazu w zależności od spadku temperatur.

Problemy z brakiem węgla i paliw płynnych możemy rozwiązywać poprzez import, choć jest zagrożenie, że Rosja ograniczy dostawy ropy naftowej i w ten sposób wywrze presję na Białoruś dostarczającą Ukrainie 1/3 paliw. Jest jeszcze pole manewru, bo na Litwie i w Polsce mamy dostęp do paliw wyprodukowanych przez Orlen. Największym problemem nie jest więc ewentualny deficyt energii.

Głównym wyzwaniem jest możliwość użycia przez Rosję grup dywersyjnych do niszczenia ukraińskiej infrastruktury energetycznej, czyli wysadzania gazociągów i linii energetycznych. W Donbasie dochodziło do niszczenia kopalń. W maju w obwodzie charkowskim i w czerwcu w okolicach Połtawy doszło do aktów dywersji i wybuchów gazociągów. Rosjanie oczywiście twierdzili, że to problemy techniczne, choć znaleziono tam środki wybuchowe. Mimo że na tydzień wstrzymano transport przez dwa zniszczone odcinki gazociągów, nawet na sekundę nie przerwano transportu do Europy. Nasze systemy transportowe mogą się wzajemnie uzupełniać, czego nie można np. powiedzieć o Gazociągu Południowym.

Jakie wnioski powinna wyciągnąć Unia Europejska z ukraińskiego kryzysu, jeśli chodzi o sektor gazowy?

Powinna zająć twarde stanowisko, nie iść na ustępstwa, działać prewencyjnie. Skoro Rosja groziła ograniczeniem dostaw do Europy, to Unia powinna pokazać, że w zasadzie może się obejść bez jej gazu. Należałoby przeprowadzić stress-testy unijnego sytemu dostaw i symulację, w której dostawy rosyjskiego gazu zostaną odcięte na np. dwa tygodnie. Europa ma własne złoża, może importować surowiec z innych kierunków. Zresztą w tym roku UE dysponuje największymi w swojej historii zapasami gazu.

A jak powinna zachować się Polska?

Pomysł Donalda Tuska, by utworzyć Unię Energetyczną, jest słuszny. Powinniście okazywać solidarność z Ukrainą, bo jesteśmy członkiem Wspólnoty Energetycznej i spełniamy europejskie standardy. Trzeba więc sprawić, by poszczególne kraje UE, np. Węgry, nie ulegały naciskom Gazpromu. Należy również pomyśleć o rezygnacji z rosyjskiego węgla – takie protesty miały już miejsce w Polsce.

Polska mogłaby zainicjować stworzenie trójstronnego mechanizmu wczesnego ostrzegania przez kryzysami gazowymi. Ukraina, Europa i Rosja musiałyby się wymieniać on-line danymi o ciśnieniu w gazociągach. Jeżeli spada ciśnienie w Rosji, to znaczy, że albo doszło tam do awarii, albo zakręcili kurek. Należy również prowadzić kontrolę rosyjskich i europejskich firm sprzedających gaz w Europie pod kontem przestrzegania europejskiego prawa. Wiele z nich jest związanych z Gazpromem i ich działanie opiera się na schematach korupcyjnych.

Po zakończeniu budowy gazoportu w Świnoujściu, ważne będzie zwiększenie pojemności interkonektora na granicy polsko-ukraińskiej.

Jak ocenia pan perspektywę zmiany głównego kierunku rosyjskiego eksportu –w stronę Chin gazociągiem Siła Syberii?

To rosyjskie bajki. Można by to zrobić, jednak na to trzeba czasu i pieniędzy. Siła Syberii istnieje tylko na papierze, gazociąg Ałtaj z zachodniej Syberii nie osiągnął nawet tego etapu. Rosja po prostu straszy Europę. A kontrakt, jaki podpisali z Chinami, przyniesie straty i będzie to cios w wizerunek Putina. Tym bardziej, że Chińczycy wstrzymują wypłacenie 25 mld dol. zaliczki, która zostanie wliczona w cenę gazu, którego jeszcze się nawet nie wydobywa. Nie ma się czego więc bać.

Rozmawiał Jakub Biernat

Michajło Honczar – ukraiński ekspert ds. rynku gazowego. Prezydent Centrum „Strategia XXI” –pozarządowego think-tanku zajmującego się problematyką energetyki oraz polityki bezpieczeństwa międzynarodowego.

OF

(CC By NC ND Greenpeace Switzerland)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Tydzień w gospodarce

Kategoria: Raporty
Przegląd wydarzeń gospodarczych ubiegłego tygodnia (04–08.04.2022) – źródło: dignitynews.eu
Tydzień w gospodarce

Building Ukraine forward better, czyli jak skutecznie pomóc w odbudowie Ukrainy?

Kategoria: Trendy gospodarcze
Powojenna odbudowa Ukrainy będzie wymagać ogromnych nakładów finansowych. Społeczność międzynarodowa, w tym przede wszystkim Unia Europejska, musi się zmobilizować, aby wesprzeć Ukraińców w tym procesie, równocześnie przygotowując kraj do członkostwa w UE.
Building Ukraine forward better, czyli jak skutecznie pomóc w odbudowie Ukrainy?