Autor: Katarzyna Kozłowska

Publicystka, wydawca książek ekonomicznych, koordynator projektów medialnych.

Chiny są dziś skazane na słabą gospodarkę USA

Chiny nie mają wyjścia. Będą trzymać ogromne ilości amerykańskich obligacji i będą je nadal kupować, przynajmniej dopóki w stosunkach z USA wypracowywać będą olbrzymie nadwyżki handlowe  – mówi George Magnus, ekonomista banku UBS w Londynie.
Chiny są dziś skazane na słabą gospodarkę USA

(CC By-NC moderntime)

Obserwator Finansowy: Czy po obniżeniu ratingu USA rynek światowy wywróci się do góry nogami?

George Magnus: Nie uważam, że utrata ratingu AAA to coś wielkiego dla światowej gospodarki w średnim okresie czasu. Prawdopodobnie w przyszłym tygodniu spadnie wartość dolara. Być może agencje ratingowe zdegradują Fannie Mae (Federalne Narodowe Stowarzyszenie Hipoteczne) i Freddie Mac (Federalna Korporacja Kredytów Hipotecznych) oraz niektóre amerykańskie stany. Ruch S&P był jednak przez analityków oczekiwany. To agencja znana ze swoich rygorystycznych badań, z rygory swej statystyki. To samo dotyczy zresztą innych agencji.

Sądząc z relacji medialnych świat przeżył szok.

Rating AA+ to dla Amerykanów utrata prestiżu. I wstyd dla prezydenta Obamy, choć jego rola jest w tym wszystkim znikoma. Oczywiście po tym, co się stało, dolar przestanie być walutą stuprocentowego zaufania jako waluta rezerw światowych. Nie wydaje mi się jednak, byśmy teraz odczuli jakieś znaczne konsekwencje ruchu S&P. Być może obniżenie ratingu okaże się znaczące w perspektywie nadchodzącej dekady, musiałoby jednak dojść do dalszej degradacji zdolności kredytowej, zapaści gospodarczej i systematycznego zastępowania przez Chiny Stanów w ich dotychczasowej roli. A to na razie jest fantasy.

Czy po obniżeniu ratingu USA Chiny nadal będą kupować amerykańskie obligacje, czy też wycofają się z tego?

Chiny nie mają wyjścia. Dalej będą trzymać ogromne ilości amerykańskich obligacji i będą je nadal kupować. Przynajmniej dopóki w stosunkach z Ameryką wypracowywać będą olbrzymie nadwyżki handlowe i dopóki będą inwestować na amerykańskim rynku kapitałowym. To przecież jedyny rynek na świecie, który jest wystarczająco głęboki, by tę współpracę udźwignąć. Wiemy, że Chiny kupują jeny, franki szwajcarskie, że – zwłaszcza w ciągu ostatnich 9 miesięcy – kupują trochę europejskich obligacji, w tym obligacje Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF). Jednak rozmiary tych rynków nie mają nic wspólnego z rozmiarami rynku amerykańskiego.

Gdyby Chiny wycofały się teraz ze skupowania długu USA, byłoby to zachowanie nastolatka – asertywne, ale naiwne. Chiny utrzymują ogromnych rozmiarów rezerwy, z których większość musi być rezerwami dolarowymi. Oczywiście, nie lubią ryzyka straty na obligacjach czy walucie, ale cóż mają zrobić? Powiedzieć: koniec? Musieliby pozwolić na radykalną aprecjację juana i odejść od realizowanego dotąd programu inwestycji i eksportu. To – w długim okresie czasu – mogłoby okazać się dobre dla Chin, dla USA i dla całego świata. Ale czy Chiny to zrobią? Nie widzę takiej możliwości w najbliższym czasie. To wywołałoby zbyt duże turbulencje. To byłaby decyzja polityczna, która pociągnęłaby za sobą znaczące polityczne zmiany, na którą Partia Komunistyczna nie jest przygotowana.

>czytaj też: Co zrobią Chiny z nadmiarem dolarów

Andy Xie, były główny ekonomista Morgan Stanley na Azję, twierdzi, że Chiny nie powinny kupować amerykańskich obligacji tylko akcje amerykańskich spółek.

To punkt widzenia charakterystyczny dla wielu inwestorów. Na obligacjach nie da się zarobić tak spektakularnie, jak na akcjach. Obligacje 10-letnie są oprocentowane 2,6 – 2,7 procent. Jeśli juan rośnie (władze Chin starają się zatrzymać inflację) w ciągu roku o 5 procent, to jaki jest zarobek? Kupowanie akcji wydaje się więc być bardziej sensownie. Jeśli dobrze się zainwestuje, można dostać też dywidendę. Ale banki centralne nie kupują takich aktywów. Robi to na przykład bank centralny Szwajcarii i nie ma zbyt wielu naśladowców. Nie jest to powszechna praktyka z uwagi na mechanizmy mające zapobiegać ryzyku.

Ludowy Bank Chin zacznie kupować akcje amerykańskich firm?

Chińskie rezerwy walutowe są ogromne. Wiemy wszyscy, że wynoszą ponad 3 biliony dolarów. Duża część tych rezerw mogłaby być inwestowana w akcje, ale
nie sądzę, że to się wydarzy. Ludowy Bank Chin i jego decydenci musieliby zmienić sposób działania. Poprowadzenie procesu legislacyjnego w kierunku nadania bankowi takiego mandatu to dla mnie coś obecnie niewyobrażalnego

Czy zainteresowanie Chin obligacjami europejskimi będzie się zwiększać w następnych latach?

Było już wiele okazji od początku zeszłego roku, kiedy Chiny i ich przywódcy mówili: „będziemy wspierać Grecję, Hiszpanię, Portugalię”. Muszę powiedzieć, że nie widzę żadnych dowodów na to, żeby Chiny masowo wykupywały papiery dłużne krajów zagrożonych bankructwem.

A kontrakty takie jak te sprzed kilku miesięcy? Wykupienie długu Madrytu za 400 milionów euro i zapowiedzi ratowania Hiszpanii?

Jeśli chodzi o obligacje skarbowe Chiny wolą kupować jednak niemieckie i francuskie, a nie obligacje krajów zagrożonych. W Grecji i Portugalii Chiny bardziej zainteresowane są inwestycjami. Są zainteresowane majątkiem nieruchomym: liniami lotniczymi, portami, przedsiębiorstwami energetycznymi. Będą kupować w tych branżach udziały. Nie wierzę natomiast, by Chiny skupowały bardzo dynamicznie obligacje krajów PIIGS.

Skąd w takim razie ciągłe deklaracje chińskiego rządu w tej sprawie? Kiedy w czerwcu z wizytą w Europie był Wen Jiabao, zapowiedział, że kupi obligacje Węgier i udzieli im kredytu wartego 1 mld euro. Chiny zapowiedziały też pomoc dla Grecji. Muszą być przecież zainteresowane względną stabilizacją Europy. Z Europą handlują…

To prawda, ale jest duża różnica pomiędzy gestami politycznymi, a prawdziwymi transakcjami finansowymi. Dlaczego Chiny miałyby zapisywać się na straty straty? Nie wierzę w to.

Wiedzą, że kupując obligacje zapobiegają albo odsuwają ryzyko bankructwa. A i tak zarabiają na Unii, USA, Afryce. Po co tak mocno wchodzą w Afrykę. Dla zasobów naturalnych?

To najważniejsze powody: ropa, węgiel, drewno, jedzenie. Chiny potrzebują surowców do przemysłu i produktów rolnych, żeby ich gospodarka mogła zachować tempo wzrostu 8-9 procent. Proszę zwrócić uwagę jak szybko sytuacja w Chinach się zmienia. Jeszcze niedawno były krajem rolniczo niezależnym. Dziś są wielkim importerem soi, kukurydzy itd. Z wielu powodów, w tym klimatycznych – katastrof – w ciągu najbliższych lat prawdopodobnie zaczną importować na dużą skalę pszenicę. Chiński rozwój przemysłowy będzie mocno zależał od ropy i surowców. Chiny sprowadzą je z Afryki. W zamian dadzą dobra konsumenckie, ludzi do pracy, technologię, know-how pracę, technologię itd.

Tak jak w latach 70., gdy w zamian za surowce, Chiny brały technologię od Japonii?

Tak, dokładnie. Kraje Zachodu komentują udział chińskiego kapitału w Afryce. Jest bowiem różnica pomiędzy naszą tam obecnością, a obecnością Chin. My, wchodząc z kapitałem, pytamy o prawa człowieka, o demokratyczne zasady, rządy prawa. Chińczycy nie zadają pytań. Dla wielu krajów afrykańskich prościej jest robić interesy z Chinami. Z drugiej strony wiele krajów Afryki, na przykład kraje Afryki Południowej, wyrażają troskę o obecność Chińczyków na kontynencie. Pytają: Po co nam chińscy pracownicy? Przecież oni odbierają pracę naszym młodym ludziom!

Chiny są w Afryce z powodów i ekonomicznych, i politycznych. Wszystko, co podważa hegemonię Ameryki i Europy w ważnych strategicznie częściach globu, gra na interes Chin. To geopolityka.

Jakie kraje głównie interesują Chiny?

Angola, Nigeria, Kamerun – bogate w ropę części Afryki. Ale też inne kraje: Tanzania, Kenia, Tunezja, Algieria.

Od 2003 roku Chiny zainwestowały w 49 krajach Afryki prawie 10 mld dolarów. Inwestycje rosną. W jaki sposób, stosując taką aktywność, Chiny mają zamiar zwolnić wzrost gospodarczy, co zapowiada szef Ludowego Banku Chin od miesięcy?

Wcale nie mają zamiaru zwolnić. Zhou Xiaochuan i jego zespół wypowiadają się w liberalnym tonie, z czym często zgadza się Zachód. W istocie jednak bank centralny Chin kontroluje Rada Państwa. I nie zauważyłem, by celem strategicznym Chin było tak naprawdę spowolnienie wzrostu. Ustabilizuje się natomiast na jakiś czas poziom inflacji. Dziś inflacja wynosi prawie 6,5 proc. Za dwa tygodnie będą opublikowane nowe dane, za lipiec. Prawdopodobnie pokażą podobną wartość.

Inflacja przestanie rosnąć?

Myślę, ustabilizuje się na jakiś czas i wyniesie 6,4 lub 6,5 proc. W ciągu 3 – 6 miesięcy nieco spadną też ceny żywności. Polityka monetarna Chin powinna zostać niezmieniona przez kolejne miesiące do czasu zmiany politycznego lidera. To, co będzie się działo podskórnie to nieustanny przyrost kredytów oraz wzrost cen materiałów (ubrań), usług, rzemiosła itd. Ten problem powinien objawić się mocniej za półtora roku.

W ciągu 2 lat Chiny będą musiały zapobiegać rozprzestrzenianiu się tanich kredytów. I przez to, siłą rzeczy, gospodarka zwolni. Przy utrzymywaniu się wysokich cen artykułów, zaczną pojawiać się napięcia społeczne.

Rozmawiała Katarzyna Kozłowska

Gerge Magnus jest głównym doradcą ekonomicznym UBS Investment Bank w Londynie.

(CC By-NC moderntime)

Otwarta licencja


Tagi