Autor: Bogdan Góralczyk

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji.

MFW o Chinach: Dług publiczny i zadłużenie nieefektywnych firm to sprawa newralgiczna

Nagłośnienie raportu MFW w lokalnych mediach to sygnał, że wnioski są na rękę chińskim władzom eksperymentującym z gospodarką. David Lipton z MFW porównał wprawdzie Chiny do Polski sprzed 25 lat sugerując zamykanie nierentownych, zadłużonych firm, ale takie rady ChRL raczej zignoruje.
MFW o Chinach: Dług publiczny i zadłużenie nieefektywnych firm to sprawa newralgiczna

David Lipton z MFW sugerując Chinom terapię szokową za przykład postawił Polskę. (CC By NC ND IMF)

Wnioski ekspertów MFW po ostatniej wizycie w Chinach i rundzie rozmów z przedstawicielami instytucji gospodarczych nie są dla Chin jednoznacznie pozytywne, a jednak odbiły się w lokalnych mediach sporym echem. To sygnał, że raport MFW nie został przez władze całkowicie odrzucony. Ale też nie ze wszystkimi sugestiami Funduszu władze ChRL zamierzają się zgodzić.

Z ilości w jakość

Tezy wyjściowe ekspertów MFW zgadzają się z tym, co od ponad roku mówi sama strona chińska: ChRL przechodzi do nowego modelu rozwojowego – od gospodarki opartej na eksporcie i ekspansji ku mechanizmom opartym na bogatym i rozległym rynku wewnętrznym i silnej klasie średniej o większej niż dotychczas sile nabywczej. Założenia obecnej pięciolatki (2016–2020) są jeszcze ambitniejsze – Chiny mają przejść od ilości do jakości, a to jest zawsze trudne.

W raporcie podkreśla się, iż „jak potwierdziły wydarzenia minionego roku, Chiny wkroczyły w trudny, a chwilami wyboisty (…) okres transformacji”. Mają jednak tego pełną świadomość, a także dobre rozpoznanie najpoważniejszych problemów.

Wśród nich na pierwszym miejscu stawia się kwestię zagregowanego długu publicznego. Według referatu wygłoszonego w Shenzhen przez Davida Liptona, pierwszego zastępcy dyrektora wykonawczego MFW, przedstawia się on następująco: łącznie stanowi 225 proc. PKB, z czego po 40 proc. (a więc stosunkowo niewiele) liczą dług rządowy oraz gospodarstw domowych. Prawdziwy problem tkwi w długu korporacyjnym – 145 proc. PKB – co już jest wysokim wskaźnikiem jak na międzynarodowe standardy. A jeszcze większym obciążeniem dla gospodarki staje się dług przedsiębiorstw państwowych, który sięga 55 proc. długu korporacyjnego, podczas gdy zakłady te zapewniają tylko 22 proc. produkcji przemysłowej.

>>więcej o długach chińskich firm

Tu w rzeczywistości mamy do czynienia z dwoma newralgicznymi kwestiami już od pewnego czasu spędzającymi sen z powiek chińskich ekspertów i będącymi przedmiotem ożywionej debaty.

Powszechny opór

Pierwszy problem jest znany a deklarowana odgórnie przez obecne władze piątej generacji przywódców z Xi Jinpingiem na czele polityka oszczędności, ograniczenia rozpasania inwestycyjnego i przeniesienia środków przeznaczanych na inwestycję na konsumpcję napotyka powszechny opór.

Na własne oczy widziałem, jak podczas Globalnego Forum Gospodarczego w Mandżurii prowadzący panel na temat chińskiej gospodarki wicegubernator prowincji Jilin po prostu zdjął słuchawki, gdy członek gabinetu w Gibraltarze zaczął się głośno upominać o zastopowanie pewnych inwestycji na rzecz ochrony środowiska i zielonej gospodarki.

Przewodniczący obrad nie chciał i nie mógł słuchać takich – w jego przekonaniu – andronów.

Nie był i nie jest w swym podejściu odosobniony, bowiem cały aparat partyjny jeszcze do niedawna był chwalony za wzrost jako miernik efektywności, a nie za jakość prowadzonych inwestycji czy prac. To zabieg na mentalności społeczeństwa i aparatu władzy i jako taki jest bodaj najtrudniejszy do zmiany, co eksperci MFW też wychwycili.

Problem wewnętrznego zadłużenia i długu publicznego wymusił także dyskusję o roli przedsiębiorstw państwowych, których jest za dużo, a część z nich jest po prostu nieefektywna. Eksperci z MFW uznają tę kwestię za jedną z newralgicznych, a David Lipton w Shenzhen zdobył się nawet na porównanie do Polski z początków lat 90. XX w., a więc opowiedział się (choć nie wprost) za terapią szokową i szybkim zamykaniem nierentownych przedsiębiorstw.

Jest niemal pewne, że Chińczycy tej sugestii nie wprowadzą w życie. Mają bowiem w pamięci doświadczenia bodaj najbardziej rzutkiego chińskiego reformatora gospodarczego ostatnich dekad „epoki reform”, byłego premiera Zhu Rongji, który pod koniec XX w. masowo zamykał zakłady pracy, nie licząc się z kwestiami ubocznymi, jak bezrobocie czy brak środków do życia części zwolnionych pracowników i ich rodzin.

Kolejny Długi Marsz

Dzisiaj, w kontekście odgórnie promowanych programów, zgodnie z którymi wzrost gospodarczy ma być zrównoważony, a przy tym oparty na rosnącej w siłę klasie średniej (konsumentów) i odbudowie zrujnowanej w czasach Zhu Rongji siatki świadczeń socjalnych, takie rozwiązanie i powtórzenie poprzedniego manewru nie jest możliwe. Stąd bierze się wyraźny rozdźwięk między ekspertami chińskimi a zagranicznymi.

Ci drudzy opowiadają się za szybkim, śmiałym i bezkompromisowym działaniem, ci pierwsi są o wiele bardziej wstrzemięźliwi, szczególnie po doświadczeniu trzech krachów giełdowych (lipiec i sierpień 2015 r. oraz styczeń 2016 r.), w wyniku których miliony chińskich obywateli straciły majątek, nierzadko dorobek całego życia. Socjalnie Chiny są i tak podminowane, więc tworzenie nowych napięć o tym charakterze, a takim przecież byłby wzrost bezrobocia (dzisiaj niskiego, około 4-proc.), byłoby zdecydowanie niewskazane.

Mniej kontrowersji budzi inne spostrzeżenie, a zarazem zalecenie eksportów MFW: Chinom potrzebne jest lepsze zarządzanie, głównie na niższych szczeblach – w prowincjach, powiatach, a nawet poszczególnych przedsiębiorstwach, głównie państwowych molochach, w których nadal nie obowiązują zasady „twardych ograniczeń budżetowych”, czyli ścisłego nadzoru nad wydatkami. Lipton zauważył, że Chiny mają już w tej kwestii odpowiednie przepisy, ale „problem tkwi w stosowaniu w życiu istniejących kodeksów i uregulowań prawnych”.

Wydaje się, że pod tym akurat względem – podobnie jak z zachęcaniem obywateli do szczodrego wydawania i mającej ożywić rynek konsumpcji – władze mają przed sobą kolejny Długi Marsz, tym bardziej że (tu ponownie zgadzają się eksperci obu stron) łączenie organizmów słabych z silniejszymi i efektywniejszymi, czego już próbowano, nie jest dobrym rozwiązaniem, bo zazwyczaj prowadzi do osłabienia lepszego i wydajniejszego.

Nikt nie uważa natomiast za wielki problem notowanego ostatnio spowolnienia gospodarki chińskiej. Eksperci po obu stronach wprost wykluczyli możliwość twardego lądowania i nawet nie wspominają o pułapce średniego dochodu, o czym w minionych miesiącach, w kontekście krachów na chińskich giełdach i spadku wzrostu PKB do 7 proc., tak głośno było w zachodnich mediach, a nawet ośrodkach analitycznych.

W raporcie końcowym stwierdzono wprost, że „jest to naturalny efekt dokonywanej, a koniecznej transformacji” (z ilości na jakość i z eksportu na wewnętrzną konsumpcję). Dlatego MFW przewiduje, że chiński PKB w 2017 r. wzrośnie o około 6 proc. i podobnie będzie w następnych latach obecnej pięciolatki.

Kłopoty z bankami

Za kolejny poważny problem uznano efektywność i przejrzystość chińskiego systemu finansowego, który „wymaga działań na wielu frontach”. Chodzi przede wszystkim o brak koordynacji pomiędzy bankami i instytucjami finansowymi, w tym szczególnie banku centralnego oraz prowincjonalnych, nadal zbyt szczodrze udzielających kredytów. Do tego dodano konieczność uporządkowania i ujednolicenia bankowych regulacji w państwie, a także – w świetle niedawnych bolesnych i kosztownych krachów na giełdach (nawet według oficjalnych chińskich danych strata wyniosła ponad 1 bln dol.) – wprowadzenia mechanizmów zabezpieczających banki i instytucje finansowe przed „zbyt łatwym sięganiem po zasoby i fundusze”. Jest tak nadal, mimo pochwalanego dużego postępu w dostępie do danych i przejrzystości całego systemu.

Wniosek końcowy raportu ekspertów MFW wart jest przytoczenia w dłuższym fragmencie. „Chiny znajdują się teraz w kluczowym momencie swojej drogi rozwojowej. Biorąc pod uwagę sukces reform ostatnich trzech i pół dekady oraz głębokie przekonanie władz do konieczności wprowadzenia w życie szerokiej agendy ambitnego programu reform, jesteśmy przekonani, że Chiny raz jeszcze znajdą właściwe rozwiązanie wśród piętrzących się przed nimi wyzwań. Życzymy im wszystkiego najlepszego w tych staraniach” – piszą eksperci MFW.

Nagłośnienie raportu w chińskich mediach to jednoznaczny sygnał, że w dużej mierze jest zgodny z ocenami chińskich władz, które raz jeszcze wkroczyły na trudne i nieznane pola gospodarczych i finansowych eksperymentów. Mają one ponownie zmienić Państwo Środka, nadając mu tym razem już nie tyle oblicze głodnego i agresywnego tygrysa polującego na obcych rynkach, ile statecznej, zadowolonej z siebie, dojrzałej pandy cieszącej się zarazem z zielonej gospodarki czy alternatywnych źródeł energii i wszelkich wymiarów nowoczesności. O to tak naprawdę teraz toczy się gra na chińskiej scenie wewnętrznej, co wnikliwi obserwatorzy z MFW nie tylko dostrzegli, ale też właściwie ocenili.

Oczywiście, co też widać, ani w Chinach, ani w MFW nikt nie wie, czym się zakończy ambitny eksperyment. Jedno wydaje się pewne już dziś: jeśli się im nie powiedzie, to i Chiny, i my wszyscy będziemy mieli kłopoty, a jeśli im się uda, to już u progu następnej dekady będziemy mieli do czynienia z nowoczesnymi i technologicznie zaawansowanymi Chinami bardziej przypominającym sprawny i wydajny Singapur niż borykające się z chronicznymi bolączkami i niedomogami państwo Trzeciego Świata. To jest stawka, o którą teraz toczy się gra.

David Lipton z MFW sugerując Chinom terapię szokową za przykład postawił Polskę. (CC By NC ND IMF)

Otwarta licencja


Tagi


Artykuły powiązane

Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału

Kategoria: VoxEU
Po kryzysie azjatyckim MFW rewiduje swoje poglądy na temat polityki zarządzania zmiennymi przepływami kapitału. Fundusz uznaje obecnie, że może istnieć potrzeba prewencyjnego wykorzystania kontroli przepływu kapitału.
Ewolucja w podejściu MFW do kontroli przepływów kapitału