Autor: Paweł Kowalewski

Ekonomista, pracuje w NBP, specjalizuje się w zagadnieniach polityki pieniężnej i rynków walutowych

Pochód renminbi mogą zatrzymać sami Chińczycy

MFW ogłosił niedawno, że chińska gospodarka przeskoczyła gospodarkę USA (przy założeniu, że odwołujemy się do parytetu siły nabywczej). Do tego świat zainteresował się poważnie chińską walutą. Do rangi symbolu urasta zapowiedź Brytyjczyków, że chcą wyemitować obligacje denominowane w renminbi.
Pochód renminbi mogą zatrzymać sami Chińczycy

(CC By David Dennis)

Krzepnąca chińska gospodarka ma przełożenie na silną i w efekcie cieszącą się dużym popytem walutę, a to wszystko przy odgórnym sterowaniu gospodarką przez aparat partyjny, co może być postrzegane jako wyzwanie rzucone przeważającemu w świecie liberalizmowi. Taki właśnie – wręcz euforyczny – ton przeważa w mediach na całym świecie, zwłaszcza w krajach anglosaskich. Świat ekscytuje się wizją supremacji Chin, tak jak w latach 80. XX w. uważał, że światową gospodarką zawładną Japończycy.

Marsz na rynki międzynarodowe

Historia ChRL układa się w cykle trwające 30 lat. Aż trzy dekady (1949–1979) były potrzebne, aby Chiny okrzepły politycznie. Ogłoszone pod koniec 1978 r. reformy zaczęto wprowadzać małymi krokami, jak to wówczas mówiono: tak, aby przechodząc przez rzekę, zawsze czuć pod stopami kamienie. Musiało minąć kolejne 30 lat, by Chiny dojrzały do procesu umiędzynaradawiania swojej waluty. Marsz juana na dobre rozpoczął się w 2009.

O chińskiej walucie świat zdążył usłyszeć już w latach 90. XX w. Dewaluacja renminbi (albo ujednolicenie kursu) z 1994 r. okazała się bardzo brzemienna w skutki zwłaszcza dla krajów Azji Południowo Wschodniej. Niespełna cztery lata później, na przełomie lat 1997 i 1998, swoją decyzją o zachowaniu kursu juana na niezmienionym poziomie Chiny powstrzymały bardzo niebezpieczną falę dewaluacji walut w tym regionie (choć można się zastanawiać, czy byłoby to potrzebne, gdyby nie dewaluacja z 1994 r.). Na początku XXI w. chińska waluta zastąpiła japońskiego jena, przynajmniej dla dużej części polityków USA, którzy potrzebowali dyżurnego kozła ofiarnego, kiedy trzeba było wytłumaczyć deficyt handlowy USA. W tej roli juan spisywał się świetnie. Uwagę powinniśmy jednak skupić na jego zastosowaniu poza granicami ChRL.

W czerwcu 2009 r. banki centralne ChRL i Hongkongu podpisały porozumienie w sprawie projektu pilotażowego zwiększenia zasięgu zastosowania renminbi. Została nim objęta kolejna prowincja – Makao. Przygotowania do umiędzynarodawiania juana sięgają jednak początków ubiegłej dekady. Ważnym etapem było uruchomienie rachunków denominowanych w renminbi dla rezydentów Hongkongu w styczniu 2004 r. Stopniowo podpisywane porozumienia swapowe, najpierw z krajami ASEAN (warto cofnąć się do inicjatywy Chiang-Mai z maja 2000 r.), a następnie innymi krajami rozsianymi po całym świecie. Warunki, na jakich nierezydenci i rezydenci mogą posługiwać się chińską walutą precyzują programy Qualified Foreign Institutional Investors (QFII) i Qualified Domestic Instituional Investors (QDII). QFII wszedł z życie w 2011 r., a jego genezy można doszukiwać się już w porozumieniach z listopada 2002 r. Najgłośniej o obligacjach denominowanych w chińskiej walucie było we wrześniu 2010 r. za sprawą McDonald’sa, który zdecydował się na emisję swoich obligacji w RMB.

Przełomowy w umiędzynaradawianiu renminbi stał rok 2013. W jego pierwszej połowie obrót tą walutą został uruchomiony na Tajwanie oraz w Singapurze. W lutym Bank Anglii oraz bank centralny ChRL (PBoC) podpisali linię swapową opiewającą na kwotę 200 mld RMB. Można przypuszczać, że to porozumienie było decydujące z punktu widzenia debiutu juana w ośrodku koncentrującym największy obrót walutowy na świecie, choć rzeczywisty debiut londyński miał miejsce już rok wcześniej (w kwietniu 2012 r.) za sprawą emisji obligacji w renminbi dokonanych przez bank HSBC (obligacje Dim Sim). Po porozumieniu z Bankiem Anglii przyszła kolej na Luksemburg, gdzie pierwsze umowy zaczęto podpisywać już w czerwcu 2013.

Na tak szybko postępującą internacjonalizację renminbi nie mógł patrzeć obojętnie Frankfurt. W październiku 2013 r. zostało podpisane porozumienie swapowe między EBC a bankiem centralnym Chin na kwotę 350 mld RMB. Niemal w tym samym czasie do akcji wkroczyła niemiecka RMB-Initiativgruppe pod aktywnym przewodnictwem Bundesbanku. Omawiając ten naprawdę przełomowy rok, nie wolno zapomnieć o strefie wolnego handlu w Szanghaju, gdzie waluta chińska ma być stosowana bez jakichkolwiek ograniczeń. Będzie to więc swego rodzaju inkubator pełnej wymienialności renminbi. Symbolicznym zwieńczeniem 2013 r. było posunięcie kanadyjskiej prowincji – Kolumbii Brytyjskiej, która w listopadzie zdecydowała się na emisję obligacji w chińskiej walucie.

Cicha wojna o renminbi

Szczególnie intensywna i pasjonująca rywalizacja miała miejsce między Londynem a Frankfurtem (Niemcy bardzo zręcznie podkreślali analogie strukturalne a nawet i historyczne między chińską i niemiecką gospodarką). Wydaje się, że te dwa ośrodki podzieliły się łakomym kąskiem, jakim jest handel chińską walutą. Chęć potwierdzenia bliskiej współpracy między PBoC a Deutsche Bundesbankiem potwierdził w trakcie oficjalnej wizyty w Berlinie w marcu 2014 r. chiński przywódca Xi Jinping. Niespełna trzy miesiące później, 19 czerwca, PboC poinformował, że przedstawicielstwo Bank of China we Frankfurcie będzie pełnić rolę banku clearingowego. Dzień wcześniej China Construction Bank powierzył taką samą funkcję Londynowi (czyniąc tym samym stolicę Wielkiej Brytanii pierwszym ośrodkiem rozliczeniowych poza Azją).

Wyniki ekspansji

W przygotowywanym przez Stowarzyszenie na rzecz Światowej Międzybankowej Telekomunikacji Finansowej (SWIFT) rankingu wykazującym zastosowanie danej waluty przez klientów bankowych jeszcze w styczniu 2013 r. renminbi plasował się na dość odległej 13. pozycji. Za koroną norweską, a przed koroną duńska. W sierpniu 2014 r. chińska waluta wspięła się już na siódmą pozycję, wyprzedzając między innymi franka szwajcarskiego. O wiele skromniej wygląda ekspansja chińskiej waluty na rynku natychmiastowym. Jej udział nadal wynosi mniej niż 2 proc. Jeśli jednak uwzględnimy innego rodzaju transakcje walutowe (zwłaszcza swapy), to renminbi jest na dziewiątym miejscu wśród walut, którymi handluje się najczęściej. Jak podają autorzy analizy „RMB Roadmap”, około 2/3 wolumenu transakcji denominowanych w renminbi przypada na rynek poza Chinami.

Stopniowe (choć nadal bardzo powolne) poszerzanie korytarza walutowego dla kursu RMB powinno działać stymulująco na wzrost obrotu chińską walutą. Jeśli chodzi o status waluty rezerwowej, szacuje się, że zaledwie niespełna 1 proc. rezerw banków centralnych jest denominowanych w walucie ChRL. Liczba banków decydujących się na zainwestowania części swoich rezerw w renminbi rośnie jednak systematycznie. Do inwestowania w chińską walutę przyznały się już Australia, Chile oraz Nigeria. Do tego wszystkiego dochodzi ekspansja juana jako waluty fakturowania (głównie za sprawą dwustronnych porozumień swapowych oraz zachęt ze strony chińskich przedsiębiorców, którzy są gotowi udzielić 3-proc. rabatu, jeśli partner handlowy zdecyduje się na rozliczenia w renminbi). Będzie to prowadzić do wzrostu jego znaczenia jako waluty rezerwowej. Nic więc dziwnego, że coraz więcej obserwatorów mówi o tym, co jeszcze do niedawna wydawało się niemożliwe: o włączeniu RMB do struktury (koszyka) jednostki rozliczeniowej MFW, czyli specjalnych praw ciągnienia (SDR).

Sami się zatrzymają?

Od czasu do czasu można już usłyszeć, że obecny kurs renminbi jest już przewartościowany. Tego rodzaju opinie mogą działać zniechęcająco na bardziej ostrożnych inwestorów. Należy też przypomnieć o nieco dzisiaj zapomnianych głosach wskazujących na historyczną zależność między dominującą gospodarką, jej walutą oraz występującym w niej układem politycznym, który w Chinach nie jest korzystny (sterowanie centralne).

Renminbi nadal nie jest też walutą w pełni wymienialną, co będzie mu utrudniać zdobycie naprawdę znaczącej pozycji w międzynarodowym systemie walutowym. Głosy analityków sugerujące, że Chiny zniosą wszelkie ograniczenia dewizowe już do roku 2020, należy oceniać bardzo ostrożnie. Władze Chin będą się przede wszystkim kierować interesem swojej gospodarki. Można się nawet doszukiwać analogii między dalszym procesem znoszenia ograniczeń dewizowych a dotychczasowym procesem sterowania aprecjacją kursu. Chyba niewielu spodziewało się wyhamowania aprecjacji kursu na okres dwóch lat po wybuchu światowego kryzysu z 2008. Jeszcze mniej specjalistów spodziewało się wręcz odwrócenia trendu na początku roku 2014. Nie to jednak jest największym problemem.

– Chiny są świetnym miejscem do zarabiania pieniędzy, ale nie do ich trzymania. Sami Chińczycy wydają się nie mieć zaufania do swojego kraju – powiedział niedawno prof. Eswar S. Prasad z Cornell University.

Śledząc doniesienia z Hongkongu (a także z innych prowincji w samych Chinach, o czym jest ciszej), trudno nie zgodzić się z jego opinią. Proces wzrostu znaczenia Chin jest trudny do powstrzymania, jednak ich władze jeszcze nieraz nas zaskoczą. Dlatego do większości scenariuszy dalszej ekspansji chińskiej waluty warto podchodzić z dużą ostrożnością, a nawet sceptycyzmem.

OF

(CC By David Dennis)

Otwarta licencja


Tagi